czwartek, września 16, 2021

4376. Urlopownik (V)

Okładka — graficzne prostactwo, masakryczny infantylizm — trudno mi uwierzyć, że ktoś dał się przekonać, że to najlepsza oprawa, jaka może przytrafić się polskiemu wy­da­niu tej powieści. Na moje ta okładka nie zaprasza nawet zatwardziałych wiel­bi­cie­li beletrystyki. Coś mnie tknęło — przecież nie muszę tu mieć okładki polskiego wydania powieści — sprawdziłam i załamałam ręce: oryginał i wersja angielska mają na okład­ce to samo, fuj!

Jak to się stało, że zajrzałam do tej książki, skoro smaczku nędznej okładce dodaje fakt, że Autor jest mężem Eleny Ferrante, której twórczość mnie nie porywa. Zaj­rza­łam, bo Psikus mnie ubawił bardzo, bo Biały Kruk czytał tę powieść równolegle, ła­piąc oddech.

Krytycy tej opowieści są zawiedzeni końcówką, mnie ona zachwyciła. Mają rację, mó­wiąc: nie oceniaj książki po okładce, choć ja uważam, że w dobie dumy z nie­czy­ta­nia wcale, okładki powinny zachęcać, a nie odstręczać.

[…] nie znosi tego rządu, patrzy na polityków w telewizji i mówi: «Mogłem być nauczycielem tej hołoty»”.

*

Nigdy nie poznałam mężczyzny, w którym byłoby więcej życia, a zarazem byłby bardziej przerażony tym swoim zasobem.

*

     – Przesadziłem, nie wiem, z jakiego powodu. Czuję w sobie taką niechęć, od długiego już czasu, ale wierz mi, nie jestem taki, a przynajmniej nie chciałbym taki być, dziś wieczorem zaś, gdy mówiłeś, przez cały czas się zastanawiałem: co popchnęło mnie, żeby powiedzieć to, co powiedziałem, żeby mówić, jak mówiłem, gdzie się podział mój rozsądek? Przepraszam cię.
     – Nie masz za co przepraszać, powiedziałeś coś, co skłoniło mnie do refleksji.

*

[…] stawanie się dorosłym – pomyślałem – w gruncie rzeczy jest rezygnacją z bycia doskonałym.

*

Ale w tym oczekiwaniu życie przemija i przemija, coraz bardziej lekce­wa­żo­ne, życie nasze i młodzieży, która rok po roku defiluje przed naszymi ocza­mi, ale dno tak naprawdę jest nieosiągalne, upodlenie, starość, śmierć – tak, ale nie dno, przecież zawsze może być jeszcze gorzej. […] chcę tu po­kor­nie powiedzieć, że czuję się mniej smutny – tak, mniej smutny – jeśli haruję, żeby ci, którzy i tak dobrze by wypadli, wypadali jeszcze lepiej dzięki mojej pracy, i żeby ci, którzy tak czy inaczej wypadliby źle, dzięki mnie nauczyli się robić coś dobrze. […] Istoty ludzkie sprowadzone do wrr, uaa, u, u, u – nie rokują dobrze.

*

Co zresztą mielibyśmy sobie powiedzieć: kiedy się pisze, można wyważyć zdania, tymczasem w rozmowach sam na sam istnieje ryzyko, że powie się za dużo, rozbudzi się coś, co tkwi w uśpieniu.

*

[…] siedź cicho, odpręż się, przyjmij to do wiadomości […].

*

Użyłem zwrotu „zarobiłem”, w czasie przeszłym, w aspekcie dokonanym, w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Nadia, która zdążyła już sprzątnąć ze stołu, a teraz prasowała moją koszulę – miałem wyjechać nazajutrz, wciąż tylko wyjeżdżałem – poprawiła mnie, nie podnosząc nawet wzroku znad deski do prasowania:
     – Zarobiliśmy. Beze mnie nie napisałbyś nawet pół linijki.
     – Tak, byłaś u mojego boku, twoja obecność miała kluczowe znaczenie – dodałem pospiesznie.
     – Nie moja obecność, jaka znów obecność, mówię o moim czasie. We wszystkim, co piszesz, w twoich podróżach, w twoim sukcesie, w twoim wdzięczeniu się, odbieraniu komplementów i fetowaniu twojej osoby jest mnóstwo mojego czasu.

*

Udzielanie wyjaśnień w związku, cóż, może to obowiązek, ale zarazem luksus, który wiąże się z ryzykiem.

*

     – […] Ty nie jesteś przejęta?
     – W jakim sensie?
     – Poruszona, wiesz, o czym mówię.
     – Czy mogę nie odpowiadać?
     – Powiedz mi na ucho.
     – Nic ci nie powiem.
     – Proszę.

*

     – A ty chcesz?
     – Co?
     – Nauczyć się czegoś nowego.
     – Tak.
     – Teraz?

Domenico Starnone, Wyznanie, przeł. Katarzyna Skórska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)

     – Problemem jest brak równości.
     – W jakim sensie?
     – Jeśli ma pan wiele przyrodzonych i społecznych przywilejów, podczas gdy ja nie mam żadnego, jakim sposobem szkoła miałaby jak najlepiej wykształcić zarówno pana, jak i mnie, skoro traktuje nas, jakbyśmy byli równi?

*

Szkołę – zamierzałem zakończyć – należało obmyślić na nowo, tak żeby dostarczyć wszystkim, absolutnie wszystkim, zwłaszcza nauczycielom, narzędzi, by śnili o swojej wyjątkowości, a w odpowiednim momencie obudzili się i ją urzeczywistnili.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz