Okładka — graficzne prostactwo, masakryczny infantylizm — trudno mi uwierzyć, że ktoś dał się przekonać, że to najlepsza oprawa, jaka może przytrafić się polskiemu wydaniu tej powieści. Na moje ta okładka nie zaprasza nawet zatwardziałych wielbicieli beletrystyki. Coś mnie tknęło — przecież nie muszę tu mieć okładki polskiego wydania powieści — sprawdziłam i załamałam ręce: oryginał i wersja angielska mają na okładce to samo, fuj!
Jak to się stało, że zajrzałam do tej książki, skoro smaczku nędznej okładce dodaje fakt, że Autor jest mężem Eleny Ferrante, której twórczość mnie nie porywa. Zajrzałam, bo Psikus mnie ubawił bardzo, bo Biały Kruk czytał tę powieść równolegle, łapiąc oddech.
Krytycy tej opowieści są zawiedzeni końcówką, mnie ona zachwyciła. Mają rację, mówiąc: nie oceniaj książki po okładce, choć ja uważam, że w dobie dumy z nieczytania wcale, okładki powinny zachęcać, a nie odstręczać.
„[…] nie znosi tego rządu, patrzy na polityków w telewizji i mówi: «Mogłem być nauczycielem tej hołoty»”.
*
Nigdy nie poznałam mężczyzny, w którym byłoby więcej życia, a zarazem byłby bardziej przerażony tym swoim zasobem.
*
– Przesadziłem, nie wiem, z jakiego powodu. Czuję w sobie taką niechęć, od długiego już czasu, ale wierz mi, nie jestem taki, a przynajmniej nie chciałbym taki być, dziś wieczorem zaś, gdy mówiłeś, przez cały czas się zastanawiałem: co popchnęło mnie, żeby powiedzieć to, co powiedziałem, żeby mówić, jak mówiłem, gdzie się podział mój rozsądek? Przepraszam cię.
– Nie masz za co przepraszać, powiedziałeś coś, co skłoniło mnie do refleksji.
*
[…] stawanie się dorosłym – pomyślałem – w gruncie rzeczy jest rezygnacją z bycia doskonałym.
*
Ale w tym oczekiwaniu życie przemija i przemija, coraz bardziej lekceważone, życie nasze i młodzieży, która rok po roku defiluje przed naszymi oczami, ale dno tak naprawdę jest nieosiągalne, upodlenie, starość, śmierć – tak, ale nie dno, przecież zawsze może być jeszcze gorzej. […] chcę tu pokornie powiedzieć, że czuję się mniej smutny – tak, mniej smutny – jeśli haruję, żeby ci, którzy i tak dobrze by wypadli, wypadali jeszcze lepiej dzięki mojej pracy, i żeby ci, którzy tak czy inaczej wypadliby źle, dzięki mnie nauczyli się robić coś dobrze. […] Istoty ludzkie sprowadzone do wrr, uaa, u, u, u – nie rokują dobrze.
*
Co zresztą mielibyśmy sobie powiedzieć: kiedy się pisze, można wyważyć zdania, tymczasem w rozmowach sam na sam istnieje ryzyko, że powie się za dużo, rozbudzi się coś, co tkwi w uśpieniu.
*
[…] siedź cicho, odpręż się, przyjmij to do wiadomości […].
*
Użyłem zwrotu „zarobiłem”, w czasie przeszłym, w aspekcie dokonanym, w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Nadia, która zdążyła już sprzątnąć ze stołu, a teraz prasowała moją koszulę – miałem wyjechać nazajutrz, wciąż tylko wyjeżdżałem – poprawiła mnie, nie podnosząc nawet wzroku znad deski do prasowania:
– Zarobiliśmy. Beze mnie nie napisałbyś nawet pół linijki.
– Tak, byłaś u mojego boku, twoja obecność miała kluczowe znaczenie – dodałem pospiesznie.
– Nie moja obecność, jaka znów obecność, mówię o moim czasie. We wszystkim, co piszesz, w twoich podróżach, w twoim sukcesie, w twoim wdzięczeniu się, odbieraniu komplementów i fetowaniu twojej osoby jest mnóstwo mojego czasu.
*
Udzielanie wyjaśnień w związku, cóż, może to obowiązek, ale zarazem luksus, który wiąże się z ryzykiem.
*
– […] Ty nie jesteś przejęta?
– W jakim sensie?
– Poruszona, wiesz, o czym mówię.
– Czy mogę nie odpowiadać?
– Powiedz mi na ucho.
– Nic ci nie powiem.
– Proszę.
*
– A ty chcesz?
– Co?
– Nauczyć się czegoś nowego.
– Tak.
– Teraz?
Domenico Starnone, Wyznanie, przeł. Katarzyna Skórska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
– Problemem jest brak równości.
– W jakim sensie?
– Jeśli ma pan wiele przyrodzonych i społecznych przywilejów, podczas gdy ja nie mam żadnego, jakim sposobem szkoła miałaby jak najlepiej wykształcić zarówno pana, jak i mnie, skoro traktuje nas, jakbyśmy byli równi?
*
Szkołę – zamierzałem zakończyć – należało obmyślić na nowo, tak żeby dostarczyć wszystkim, absolutnie wszystkim, zwłaszcza nauczycielom, narzędzi, by śnili o swojej wyjątkowości, a w odpowiednim momencie obudzili się i ją urzeczywistnili.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz