czwartek, września 16, 2021

4375. Urlopownik (IV)

Wczoraj na akord i na zapas morza chciałam nałapać. Byliśmy nad morzem, gdy wscho­dzi­ło słońce. Byliśmy w ciągu dnia na dłużej. I na zachód słońca resztką sił też się dowlekliśmy, bo wiedzieliśmy, że od dziś będzie lało okrutnie i zdecydowanie.

Nie siąpi, nie pada, leje. To dobry czas, by upuścić pochłonięte li­te­rki. Skok w bok od fikcji zrobiłam, bo ibukosnera upolował książkę, na którą bardzo długo czekał. Nie przeczytałam tej książki, ja ją łyknęłam i jakby nigdy nic bez mruknęcia okiem szybciutko do fikcji wróciłam. Czytanie ułatwiała zna­jo­mość stylu pi­sa­nia Autora — przy pierwszej (czytanej przeze mnie) jego książce ma­ło mnie nie zabił, przy drugiej zachwycić, przy tej był winny nieprzyzwoitemu tempu po­chła­nia­nia kolejnych roz­dzia­łów. Tytuł — rewelacja!

Ta książka jest jedną z perspektyw, które pozwalają stwierdzić, że opieka zdro­wot­na to frazes, mżonka i wiara w smoki — nie działa, nie istnieje. Jest za to zawód urzęd­ni­czy, który pozwala zostać dilerem w majestacie prawa.

[…] to po prostu moje własne, stracone lata. Z tego nie ma nic specjalnego. Żadna mądrość nie jest tego warta. Wiecie, czego nie zrobiłem przez te sześć lat? Tego nie wiadomo, więc nie da się odzyskać. […]
     I wiem teraz, że nigdy nie ma żadnych rozsądnych powodów, żeby zostać ćpunem. […]
     W uzależnieniu nie ma żadnej specjalnej idei, są chemiczne reakcje w organizmie, za które nikt cię nie lubi. Ćpałem, bo coś tam, prze­sta­łem, bo coś tam. W życiu z niczyjej strony nigdy nie spotkało mnie nic złe­go. Miałem łatwe dzieciństwo. Zostałem ćpunem w sposób niebudzący współczucia. Współczuje się przy innych historiach.

*

Co, kurwa, robić, kiedy jednak nie jest dobrze, a tak bardzo chcesz udawać, że to tylko twoja sprawa?

*

     – To jest pojebany świat, człowieku, ludzie już nie chcą odlatywać w ko­smos, do gwiazd, chcą tylko udawać, że nic się nie dzieje, chcą się uśmie­chać, kiedy cierpią, i iść ciągle naprzód. Co to za jebany mini­ma­lizm, że te­raz ćpa się lekarstwa.
     – Ale co mam zrobić?
     – W jakiej kwestii co masz zrobić?
     – No w… jej, proszków, życia, nie wiem.
     – Nie wiem. Też nie wiem. Ale coś się robi w takiej sytuacji przecież. Prze­sta­je się ćpać?

*

On podobno musi się wyłożyć, wszystko stracić, ale jak ma to zrobić i nie stracić życia jednocześnie? To przerażająca loteria.

*

Czemu, kurwa, zabrałem sobie z życia jakąś zwyczajną bezcelowość, bez­pro­du­ktyw­ność, lenistwo, pogodę ducha, spokój, bezpieczeństwo, cie­ka­wość, tkliwość, ufność i inne zjawiska, których symulacje osiągam za po­mo­cą tabletek?

*

     – Głód czego?
     – Cienia sensu głód. W tym absurdzie pierdolonym cienia sensu głód. Ten głód można tylko przyćmić, bo zaspokoić go nie ma jak. Można mówić o nim tylko albo nie mówić, ale momentami jest tak dojmujący, że trzeba go zagłuszyć jakoś. Nie wiadomo czym on jest, ten głód, nie wiadomo po co, ale on się nie kończy. To jest stres taki, kiedyś ludzie przez ten stres zaczynali cho­dzić do kościoła, ale teraz są tabletki.

*

Nie lubię kontaktów z ludźmi, którzy usiłują być moimi bliskimi.

*

[…] to jest dziwne takie, że ja uruchamiam te lawiny przeszłości i robiłem to już chyba, kiedy miałem ledwo pięć lat. Od zawsze mam problem z upły­wem czasu. Zawsze staram się być jakoś nie teraz. Czy to normalne?
     – Normalne. Dla ludzi bardziej wrażliwych inne rzeczy są normalne.

*

[…] całkowicie ze sobą milczeliśmy. Do siebie i nieco od siebie.

*

Bo tu nie ma nic nowego, bo przyszłość jest taka, że za drzwiami czeka przeszłość. Nie ma się jak i gdzie z tego leczyć.

*

Jestem w dupie. A kiedy jestem w dupie, nie musi być w tym logiki. Musi być natomiast ktoś, kto wyciągnie do mnie rękę.

*

[…] nie było łatwo, ale sam postanowiłem iść pod prąd samemu sobie, przeciwko, kurwa, nawykowi pierdolonemu moich myśli, zniewoleniu, kumasz? Ścieżka wojownika.

*

     – OK, mnie chodzi o to – kiedy będę naprawdę zrelaksowany?
     Uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
     – Ej, no kiedy?
     – W praktyce zazen nie chodzi o relaks, choć oczywiście może się on po­ja­wić jako pewien produkt uboczny, ale to jest praktyka wypuszczania wszystkiego z rąk, więc relaksu też.
     – Świetnie. Ile czasu mam tak siedzieć, żeby pojawił się ten produkt uboczny?
     – Być może cię rozczaruję, ale zen jest o doświadczaniu rzeczywistości, a nie o relaksie.
     – Ale to znaczy, że relaks jest sprzeczny z rzeczywistością?

*

Siedziałem pod zielonym Chrystusem i płakałem nad swoim losem.
     – Gdzie ja jestem w tej twojej historii? – zapytał nagle z krzyża.
     – Jeszcze ciebie mam mieć na głowie? Spierdalaj.

*

     – Do gwiazd, kurwa. Przez trudy do gwiazd.
     – Więc taki mam plan.

Juliusz Strachota, Relaks amerykański,
Korporacja Ha!art, Kraków 2019.
(wyróżnienie własne)

Pasja to jest ta inna chemia, która działa doskonale.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz