środa, października 15, 2025

5913. 288/365

drobiazgi. za­uważać, robić, doceniać. każdego dnia — mimo wszystko, szcze­gól­nie w tych trudnych chwilach, gdy nadzieja spakowała już wa­liz­ki — amen.

288/365

[…]  ból jest akuszerką nowego, pomaga narodzić się temu, co zupełnie inne.

Ból czyni człowieka podatnym na niedostępne, co daje mu oparcie i schronienie.

Byung-Chul Han, Społeczeństwo zmęczenia
i inne eseje
, przeł. Rafał Pokrywka,
Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2022.

sobota, października 11, 2025

5912. Leczone (IV)  // Z oazy (CCCLXXXV)

alternatywny tytuł wpisu:
5912. Panna cotta (CLXXV)

Wleczone ciało leczone było… Na ostatniej prostej do zdrowienia w koń­cu przyszła. Wyczekana. Czysta przyjemność, a nie książka, choć Sadownik grzmiał, że zde­cy­do­wa­nie za mało liter na centymetr kwadratowy.

W tej książce leczyły kamienie i kre­ska. Literki pozwalały rozpieszczać się czaso­wni­ka­mi. Całość pomogła wrócić do siebie. Niech kamieniem rzuci ten, co nigdy nie dał się zahipnotyzować żadnemu kamykowi.

Puoi provare a girarci intorno.
     Oppure puoi continuare a seguire
i pensieri che avevi in mente.

Możesz próbować kręcić się w kółko.
     Lub możesz nadal podążać za / myślami, które mia­łeś w umyśle.

Ma è difficile ignorare un sasso.
     Si vede subito che quelli grandi
sono fatti apposta per arrampicarsi.

Ale trudno jest zignorować kamień.
     Widzi się natychmiast te wielkie, / stworzone, by się na nie wspinać.

È il modo migliore per conoscerli...
     e per vedere dove ti trovi.

To najlepszy sposób, by je poznać… / i widzieć, gdzie się znajdujesz.

🖇

I sassi piccoli, invece,
ti chiedono di scegliere
quali vuoi mettere in tasca.

Małe kamienie natomiast / proszą cię o wybranie / tych, które chcesz włożyć do kieszeni.

Perché c’è qualcosa di speciale in un sasso
     che lo rende perfetto da tenere in tasca.

Ponieważ jest coś wyjątkowego w kamyku,
     co sprawia, że jest idealny, by zachować go w kieszeni.

🖇

Niektóre
kamienie
układają
się
dobrze
jeden
na
drugim.

🖇

I sassi più grandi ti fanno capire
     cosa significa la pesantezza.

Większe kamienie pozwalają ci zrozumieć,
     co oznacza ciężar.

🖇

Sui sassi che non sono né troppo grandi
     né troppo piccoli è bello stare seduti.

Na kamieniach, które nie są ani zbyt duże,
     ani zbyt małe fajnie jest usiąść.

Quando ti siedi su un sasso,
     vedi le cose in modo diverso.

Kiedy siedzisz na kamieniu,
     widzisz sprawy inaczej.

🖇

Anche se la gente può pensare che tu non stia facendo niente,
     così come pensano che un sasso non stia facendo niente,
     tu e il sasso sapete bene che si sbagliano di grosso.

Chociaż ludzie mogą myśleć, że nic nie robisz,
     tak jak myślą, że kamień nic nie robi,
     ty i kamień dobrze wiecie, że grubo się mylą.

🖇

Il cuore delle montagne
     è formato da sassi enormi.

Serce gór / składa się z gigantycznych kamieni.

Non sempre si vedono.
     Se a volte hai l’impressione
che il mondo non si accorga
di quanto sei grande,
ricordati di loro.
     Anche se è nascosta,
la loro grandezza c’è sempre.
Proprio come la tua.

Nie zawsze je widać. / Jeśli czasem masz wrażenie, / że świat nie zauważa, / jak_ jesteś duż_, / pamiętaj o nich.
     Chociaż są ukryte, / ich ogrom jest wieczny. / Dokładnie jak ty.

🖇

Sotto […]  c’è il sasso più grande:
     la nostra Terra.
     È grande tanto da tenerci su tutti.

Pod […] jest największy kamień: / nasza Ziemia.
     Jest wystarczająco duża, aby utrzymać nas wszystkich na szczycie.

🖇

A volte può capitare che i sassi non sembrino niente di speciale.
Czasem może sie zdarzyć, że kamienie nie wydają się niczym specjalnym.

Ma poi ce n’è uno che ti sorprende...
Ale potem pojawia się wśród nich jeden, który cię zadziwia…

Proprio come quando ti senti un po’ banale e poi di colpo
     noti in te qualcosa che ti riempie di meraviglia.

Dokładnie jak wtedy, gdy czujesz się zwyczajnie, a potem nagle
     zauważasz w sobie coś, co napełnia cię zdumieniem.

🖇

Ogni sasso può essere importante,
     anche se nessuno all’infuori di te saprà mai il perché.
Magari il più importante sarà quello
     che riempirà perfettamente la tua mano.

Każdy kamyk może być ważny,
     chociaż nikt oprócz ciebie nigdy nie dowie się dlaczego.
Być może najważniejszy będzie ten,
     który idealnie wypełni twoją dłoń.

E da qualche parte sta aspettando che tu lo trovi.
I gdzieś czeka, aż go znajdziesz.

🖇

Quindi forse è una buona idea
     dire «Ciao» a ogni sasso che incontri.

Więc może to dobry pomysł
     mówić „Cześć” każdemu napotkanemu kamykowi.

🖇

E poi...
     ...nei momenti in cui ti troverai
     a desiderare di avere qualcuno accanto
     (ma non ci sarà nessuno),
     il tuo sasso sarà lì.

A potem…
     …gdy znajdziesz się w sytuacji, / że będziesz pragnął mieć kogoś obok
     (ale nikogo nie będzie), / twój kamyk będzie z tobą.

🖇

E sentirai
     che stai prendendo per mano
     il mondo intero...

I poczujesz,
     że trzymasz za rękę / cały świat…

...e che il mondo intero prende per mano te.
…i że cały świat trzyma za rękę ciebie.

Mary Lyn Ray, C’è un sasso per te, ilustr. Sala Felicita,
przeł. z j. angielskiego Chiara Carminati,
Mondadori Libri, Milano 2025.

Mistrz Daosheng, słynny mnich buddyjski, nauczał nad strumieniem u stóp Tygrysiego Wzgórza. Przysłuchiwało mu się tysiąc osób, a żadna z nich nie rozumiała, co mówi. Za to niewygładzone kamienie ze strumienia powstały, pokłoniły mu się i przytaknęły w odpowiedzi.

Ludzie to kamyki.
     Deukalion i Pyrra jako jedyni przetrwali potop zesłany przez za­gnie­wa­ne­go Zeusa. Ponieważ pozostali na ziemi samotni, poprosili o radę boginię Temidę, która powiedziała im, by rzucali za siebie przez ramię kości Wiel­kiej Matki. Rozumując, że kośćmi Matki Ziemi są kamienie, rzucali za siebie kamienie. Te rzucone przez niego stały się mężczyznami, te rzucone przez nią – kobietami.

Bóg zsyła aniołów na ziemię, by zamieszkiwali w kamieniach, aby „chronili ludzi od niebezpieczeństw albo by im przysporzyć jakichś szczególnych łask”.

Kopiec z kamieni jest bramą lub drabiną do nieba.

Eliot Weinberger, Duchy ptaków, przeł. Mikołaj Denderski,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2025.

(5910+1). Leczone (III)  // Z oazy (CCCLXXXIV)

alternatywny tytuł wpisu:
5911. Panna cotta (CLXXIV)

Wleczone ciało leczone było… Niecierpliwie czekało, aż przyjdzie deputat włoskich, zakazanych przez Sadownika, literek. Literki, nieświadome swej funkcji leczniczej, nie śpieszyły się wcale, nabierając poważnego opóźnienia.

Plułam sobie w brodę, że z realizacją deputatu się pośpieszyłam, bo piękność książ­ko­wa mnie znalazła, a w pod­czytniku zdanie, które natychmiast angażuje i serce, i duszę:

Lei sa che c'è un impulso creativo in ognuno di noi, e dove c'è un punto c'è un inizio.
Ona wie, że w każdym z nas jest twórczy impuls, a tam, gdzie jest krop­ka, jest początek.

Co jakiś czas wracałam do internetowej księgarni, by obejrzeć po raz setny okładkę, by przeczytać podczytnik, by westchnąć, że trzeba czekać do listopada. Między jedną a drugą wizytą na konkretnej stronie internetowej zderzyły mi się w głowie kulki. Od­paliłam wyszukiwarkę… na pewno znajdę jakieś fotki z wnętrza książki i spraw­dzę, czy podoba mi się kreska w ilustracjach, czy naprawdę warto na nią cze­kać.

Fotki? Wpadłam, wsiąkłam, nie było mnie. Były tylko odgłosy zachwytu, które, po do­biegnięciu na drugi koniec ula, ulegały zniekształceniu, tworząc dźwięki ozna­cza­ją­ce niebezpieczeństwo. Sadownik przybiegł na pomoc (co się dzieje?!) i nadział się na dysonans poznawczy, bo zachwyt kreską i elementami animacji. Więc po uzy­ska­niu odpowiedzi, że słucham sobie arcyprzepięknej historii, upewnił się już tylko: Acha, rozumiem, że przez najbliższą godzinę mam nie reagować, bo czytasz książ­kę. No, tak. I nie muszę jej już mieć.

Narysuj kropkę lub kreskę albo zrób krok, zatrzymaj na czymś wzrok lub weź głę­bo­ki oddech i… zobacz, gdzie cię to pociągnie, poprowadzi, poniesie — o tym jest ta książka. Ale też o tym, że podać dalej możemy tylko to, co wcześniej otrzy­ma­li­śmy. Równie ważne jest, by starać się w każdej sytuacji widzieć polarnego niedź­wie­dzia podczas śnie­ży­cy, a nie brak.

La lezione di disegno è terminata, ma Vashti resta incollata alla sedia.
Lekcja rysunku się skończyła, ale Vasti pozostaje przyklejona do krzesła.

🖇

La sua insegnante osserva il foglio bianco.
«Ah, un orso polare in una tempesta di neve».
«Molto divertente!» Esclama Vashti.
«È che proprio NON SO DISEGNARE!»

Jej nauczycielka ogląda pustą kartkę.
     — Ach, niedźwiedź polarny w śnieżycy.
     — Bardzo zabawne! — wykrzykuje Vasti. — Po prostu NIE UMIEM RYSOWAĆ!

🖇

L’insegnante sorride. «Fai un punto […]
      Vashti afferra un pennarello e lo scaglia sul foglio.

Nauczycielka uśmiecha się.
     — Narysuj kropkę […].
     Vasti chwyta flamaster i ciska go na kartkę.

«ECCO!»
     La meastra prende la pagina e la esamina con attenzione. «Uhmmmmm...»
     Poi porge il foglio a Vashti e dice pacatamente: «Adesso firmalo!»

     — PROSZĘ!
     Nauczycielka bierze kartkę i przygląda się jej uważnie.
     — Uhmmmmm…
     Potem wręcza arkusz papieru Vasti i mówi spokojnie:
     — Teraz podpisz ją.

🖇

La bambina resta pensierosa per un istante.
«Be’, forse non so disegnare, ma almeno SO fare la mia firma.»

Dziewczynka pozostaje zamyślona przez chwilę.
     — Dobra, może nie umiem rysować, ale przynajmniej UMIEM się podpisać.

🖇

La settimana successiva […]. «Uhm!» medita Vashti. «Posso senz’altro disegnare un punto più bello di QUESTO!»
W nastepnym tygodniu […].
     — Uhm! — zastanawia się Vasti. — Zdecydowanie potrafię narysować ładniejszą kropkę od TEJ!

🖇

🖇

«Se so fare dei punti piccoli, significa che posso farne anche di GRANDI!»
     — Skoro umiem już rysować małe kropki, oznacza to, że mogę narysować również WIELKIE!

🖇

«Anch’io vorrei saper disegnare.»
«Scometto che ne sei capace,» risponde Vashti.

     — Ja też chciałbym umieć rysować.
     — Założę się, że jesteś w stanie to zrobić — odpowiada Vasti.

«IO? No, io no. Non so neanche tirare un riga dritta con il righello.»
     Vashti sorride e porge al bambino un foglio di carta. «Fammi vedere.»
     […]
     Vashti dà un’occhiata a quel ghirigoro. Poi dice...
     «ADESSO... FIRMALO!»

     — Ja? Nie, ja nie. Nie umiem nawet narysować prostej linii od linijki.
     Vasti uśmiecha się i wręcza chłopczykowi kartkę papieru.
     — Pokaż mi.
     […]
     Vasti rzuca okiem na zawijas. Potem mówi:
     — TERAZ… PODPISZ GO!

Peter H. Reynolds, Il punto, przeł. z j. angielskiego M. Barigazzi,
Adriano Salani Editore, Milano 2013.
(wyróżnienie własne)

*

5910. Panna cotta (CLXXIII)

«Fai un punto, un semplice punto e guarda dove ti conduce.»
     — Narysuj kropkę, zwykłą kropkę i zobacz, dokąd cię zaprowadzi.

Peter H. Reynolds, Il punto,
przeł. z j. angielskiego M. Barigazzi,
Adriano Salani Editore, Milano 2013.

piątek, października 10, 2025

5909. Leczone (II)  // Z oazy (CCCLXXXIII)

Wleczone ciało leczone było… Czekała na mnie ta książka kilka miesięcy, ale gdy w końcu wspięła się na szczyt czytelniczego stosika i dopadła moich świecących nie­zdrowo oczu, nie pozwoliła, by się od niej oderwać, nic sobie nie robiła z mojej prze­zię­bieniowej niemocy.

Chudziutka, na ząb, ale gęsta od znaczeń i sensów. Długo się trawi i mieli, by na ko­niec bezpowrotnie zmienić perspektywę, z której osoba czytająca patrzy na nagłe re­lacyjne błyski i grzmo­ty czy światowe wydarzenia, które jeszcze jakiś czas temu nie mieściły się w gło­wie, a teraz już muszą.

It was said that Dr. Jung’s favorite story went something like this: The wa­ter of life, wishing to make itself known on the face of the earth, bubbled up in an artesian well and flowed without effort or limit. People came to drink of the magic water and were nourished by it, since it was so clean and pure and invigorating. But humankind was not content to leave things in this Ede­nic state. Gradually they began to fence the well, charge admission, claim ownership of the property around it, make elaborate laws as to who could come to the well, put locks on the gates. Soon the well was the pro­per­ty of the powerful and the elite. The water was angry and offended; it stop­ped flowing and began to bubble up in another place. The people who owned the property around the first well were so engrossed in their power systems and ownership that they did not notice that the water had va­nish­ed. They continued selling the nonexistent water, and few people noticed that the true power was gone. But some dissatisfied people searched with great courage and found the new artesian well. Soon that well was un­der the control of the property owners, and the same fate overtook it. The spring took itself to yet another place—and this has been go­ing on through­out recorded history.

🖇

The tendency to see one’s shadowout therein one’s neighbor or in another race or culture is the most dangerous aspect of the mo­dern psyche. It has cre­ated two devastating wars in this century and threatens the destruction of all the fine achievements of our modern world. We all decry war but collectively we move toward it. It is not the monsters of the world who make such chaos but the col­lec­tive shadow to which every one of us has contri­bu­ted. World War II gave us endless examples of sha­dow projection.

🖇

The front page of any newspaper 
hurls the collective shadow at us.

🖇

Two things go wrong if we project our shadow: First, we do damage to another by burdening him with our darkness—or light, for it is as heavy a bur­den to make someone play hero for us. Second, we sterilize ourselves by casting off our shadow. We then lose a chance to change and miss the ful­crum point, the ecstatic dimension of our own lives.

🖇

Medieval heroes had to slay their dragons; modern heroes have to take their dragons back home to integrate into their own personality.

🖇

Jung warned us that it would not be too difficult to get the skeletons out of the closet from a patient in analysis but it would be exceedingly difficult to get the gold out of the shadow. People are as frightened of their capacity for nobility as of their darkest sides. If you find the gold in someone he will re­sist it to the last ounce of his strength.

🖇

There is a curious fact based on this dynamic. Parrots learn profanity more easily than common phrases since we utter our curses with so much vigor. The parrot doesn’t know the meaning of these words, but he hears the ener­gy invested in them. Even animals can pick up on the power we have hidden in the shadow!

🖇

In middle age one gets tired of the involuntary round trips between the two ends of the see-saw. It slowly dawns on us, if we are alert, that the middle ground is the best. To our surprise, that middle ground is not the gray com­pro­mise that we feared but the place of ecstasy and joy. […]
     One cannot stay very long in this middle place, for it is a knife-edge, outside space and time. A moment of it is enough to give meaning to long stretch­es of ordinary life.

🖇

Wherever we find ourselves, we need to honor the part of life that lies in shadow, to redeem those qualities we have forgotten or ignored.

🖇

I have mentioned there are ritual ways of approaching the shadow and having a creative relationship with it. […]
     In this ritual you must find one of the left-hand contents of your per­so­na­li­ty and give it expression in some way that satisfies it but does not do da­ma­ge to anything in the right-hand personality. You can draw it, sculpt it, write a vivid story about it, dance it, burn something, or bury it—anything that gives expression to that material without doing damage.

🖇

Heaven and skid row are separated only by
an act of consciousness.

🖇

Romantic love, or falling in love, is different from loving, which is always a quieter and more humanly proportioned experience. There is always some­thing overblown and bigger-than-life about falling in love.

🖇

Owning the power that lies in our shadow is a particularly chal­leng­ing task. We can’t own it in the sense of possessing it, for the ego is far too small a container and will inflate out of hand.

🖇

[…]  we have to say that the divinity we see in others is truly there, but we don’t have the right to see it until we have taken away our own projections. How difficult! How can one say that the projection is not true but that the divinity of one’s beloved is? Making this fine differentiation is the most delicate and difficult task in life.

🖇

In the inner life, what good could come from your own shadow? Strangely, the best can come from this neglected quarter.

🖇

Contradiction is barren and destructive, yet paradox is creative. It is a powerful embracing of reality. […]  While contradiction is static and un­pro­ductive, paradox makes room for grace and mystery.

🖇

The ancient world had no illusions about romance; they knew that these feelings came, fleetingly, as a gift from the gods. There was less in­fla­tion here: humans were only carriers of divine energy. Today when this energy is bestowed on us, we need a ritual of thanksgiving to contain it, and a way of returning it to its rightful source.

🖇

We hate paradox since it is so painful getting there, but it is a very direct experience of a reality beyond our usual frame of reference and yields some of the greatest insights. It forces us beyond ourselves and destroys naive and inadequate adaptations.

🖇

The capacity for paradox is the measure of
spiritual strength and the surest sign of maturity.

🖇

Every single virtue in this world is made valid by its opposite. Light would mean nothing without dark, masculine without feminine, care without aban­don. Truths always come in pairs and one has to endure this to accord with reality.

🖇

A huge amount of energy is wasted by modern people in opposing their own situation. Opposition is something like a short circuit; it also drains our energy away like a hemorrhage.
     To transform opposition into paradox is to allow both sides of an issue, both pairs of opposites, to exist in equal dignity and worth.

🖇

If I can stay with my conflicting impulses long enough, the two opposing forces will teach each other something and produce an insight that serves them both. This is not compromise but a depth of understanding that puts my life in perspective and allows me to know with certainty what I should do.

🖇

Formulas or devices are never enough […]. The solution must rise from the dynamics of the opposing energies that are facing each other.

🖇

To view the elements of our life in this paradoxical manner is to open up a whole new series of possibilities. Let us not say that the opposites are anti­the­ti­cal but that they make up a divine reality that is accessible to us in our human condition. It is wrong to say that one of a pair is secular and the other religious. We must retrain ourselves to think that each represents a divine truth. It is only our inability to see the hidden unity that is pro­ble­matic.

🖇

[…]  the pearl of great price is to be found in our everyday conflicts and tensions. No one is lacking in such experiences.

🖇

Conflict to paradox to revelation; that is the divine progression.
     Who has not fallen in love with someone where he or she shouldn’t? […]
     Who does not spend much of his time debating whether to do the discip­li­ned task or to goof off a bit longer […]? Neither is holy; but exactly in the paradox between them lies the holy place.

Robert A. Johnson, Owning Your Own Shadow.
Understanding the Dark Side of the Psyche
,
HarperCollins Publishers, New York 2009.
(wyróżnienie własne)

I have to honor my shadow, for it is an integral part of me; but I don’t have to push it onto someone else.

(tamże)

5908. Leczone (I)

Wleczone ciało leczone było środkami dostępnymi bez recepty. Dusza w tym sa­mym czasie tylko chude (niczym najzdrowsze mięsko) literki konsumowała, by prze­trwać. Dużo czasu na trawienie miała. Zdrowa, czułam się lata świetlne od tego czy­ta­nia i ni­jak nie mogłam zabrać się za wybór cytatów. Ale!

W trakcie tych świetlnych lat przekopałam kilka czytanych w języku polskim książek w maniakalnym poszukiwaniu fragmentu o czasownikach i ich wyższości nad rze­czo­wni­ka­mi. Czytałam na środku nieparzystej strony, byłam tego pewna, ale gdzie czy­ta­łam, nie miałam pojęcia. Klę­łam to nieliniowe czytanie, bo prze­kopałam i… nic. Poddałam się. Ale!

Wczoraj bardzo emocjonujący czas spędziłam z tekstem poświęconym Panu Ri­car­do. Dzięki wspomnieniom Gepardzicy uzupełniłam pudełko z ważnymi pytaniami, które Pan Ricardo nam pozostawił, nim sam ruszył w dalszą podróż. Uzu­peł­ni­łam o arcyważne pytanie: co robisz, kiedy nic nie robisz? I wydawało się, że już, że praca z tym tekstem poruszyła, dotknęła i tyle. Ale!

Ale nie! Ten tekst pracował we mnie sobie tylko znanymi metodami, gdy spa­łam. Gdy rano się obudziłam, wiedziałam. Trywialnym jest stwierdzić, że język ma zna­cze­nie, słowa mają znaczenie i zdania mają znaczenie, ale szu­ka­nie odpowiedzi na dobre pytania ma nie tylko zna­cze­nie, również nas kształtuje.

Ale nie! Wstałam dziś rano i wiedziałam, że wszystko to, co najważniejsze w tej czę­ści mo­je­go życia, co jest miłującym doświadczaniem istnienia, obecne jest po wie­lo­kroć w tych frag­mentach, więc muszą mieć odrębny wpis, bo wymagają odrębnej uwagi, odrębnego czasu i miejsca.

All language is a mandorla; a well-structured sentence is of this nature.

🖇

All poetry is based upon the assertion that this is that. When the images overlap, we have a mystical statement of unity. We feel there is safety and sureness in our fractured world, and the poet has given us the gift of syn­thesis.
     Great poetry makes these leaps and unites the beauty and the terror of existence. It has the ability to surprise and shock-to remind us that there are links between the things we have always thought of as opposites.

🖇

We are all poets and healers when we use language correctly. One makes a mandorla every time one says something that is true.
     A sentence is something like a mathematical equation with the verb re­pre­senting the equal sign. A correct sentence says that the subject equals the object and annuls the quarrel between the two. The split inherent in dua­lity is healed.

🖇

Languages rich in verbs are more powerful than those relying mostly on nouns. […]  Human speech is more effective if it relies mainly on verbs. If you build mainly on nouns it will be weak; if you rely on adjectives and ad­verbs you have lost your way. The verb is holy ground, the place of the mandorla.

🖇


Mandorla, The Chalice Well, Glastonbury,
[dostep 10.10.2025], źródło.

🖇

All good stories are mandorlas. They speak of this and that and gradually, through the miracle of story, demonstrate that the opposites overlap and are finally the same. We like to think that a story is based on the triumph of good over evil; but the deeper truth is that good and evil are superseded and the two become one. Since our capacity for synthesis is limited, many stories can only hint at this unity. But any unity, even a hint, is healing.

🖇

In your own poetic struggles you may make only the tiniest sliver of a man­dor­la that will vanish a few minutes later. […]  It can be hoped that by the end of your life the two circles will be entirely overlapped. When one is truly a citizen of both worlds, heaven and earth are no longer antagonistic to each other. Finally one sees that there was only one circle all the time.

🖇

People often asked Dr. Jung , “Will we make it?” referring to the cata­clysm of our time. He always replied, “If enough people will do their inner work.” This soul work is the one thing that will pull us through any emergency. The mandorla is peace-making.

🖇

It is a miracle to listen to someone (even oneself) say, “Perhaps this, perhaps that, maybe, it follows that, I wonder if”—all like a dog cha­sing its tail. But gradually, the two disparate circles begin to overlap and the mandorla grows. This is healing. This is ligature, the essence of re­li­gious experience.

🖇

If we have a powerful mandorla experience (and what a joy it is!), we can be sure it will be brief. We must then return to the world of dualities, of time and space, to continue our ordinary life.

Robert A. Johnson, Owning Your Own Shadow.
Understanding the Dark Side of the Psyche
,
HarperCollins Publishers, New York 2009.
(wyróżnienie własne)

środa, października 08, 2025

5907. [']   // 281/365

choć niewidomy, na­oglądał się w swym ży­ciu wielu idiotów. dysponował niebywałą, mimo że zrodzoną z niemocy, mocą — nie­wie­lu to dostrzegało.

choć nigdy nie spo­tka­li­śmy się, poruszona faktem, że odszedł, palę dla Niego dziś świa­tełko.

281/365

[…]  będziemy mogli później zapytać: „Co właściwie stra­ci­łem, umierając?”. Na ścież­ce tej re­zy­gnu­jemy ze wszystkiego, czym w swoim mniemaniu jesteśmy, wkraczamy w zupełnie nieznany świat i stajemy się tym, kim w rzeczywistości by­li­śmy zawsze – w głębi duszy o tym wie­dzie­li­śmy, jed­no­cześnie sobie tego jednak nie uświa­da­miając.

Richard Rohr, Nieśmiertelny diament. W poszukiwaniu
prawdziwego ja
, przeł. Marek Chojnacki,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2013.

*

Jeżeli nie jesteś zdolny widzieć więcej
ponadto co widzialne,
nie możesz zobaczyć niczego
.

     – Ruth Bernhard

poniedziałek, października 06, 2025

5906. Klik, klik… i wymiana zdań

Sadownik:
(dziwi się, co Jego konto
bez Jego wiedzy
zamówiło)
Złożone PTSD? Co to?

Jabłoń:
(nie jej konto, ale wie bez mrugnięcia okiem)
Książka. Dla Bliźniaczej Liczby.

Sadownik:
Nie mogłaś kupić Jej
jakiegoś dobrego romansidła?

(i chichocze, próbując to sobie wyobrazić)

Jabłoń:
(mogła, nie mogła,
z pewnością by nie umiała
)

5905. Z oazy (CCCLXXXII)

Zawalone gardło. Średniowymiarowa niemoc. W ciele zbyt gorąco, choć termometr pokazuje uparcie temperaturę zdrowia. Bez przeciągu w umyśle przez cały weekend nie dało się włóczyć po wielu rozgrzebanych już iesbeenach. Nie dało się nijak przy­sta­nąć przy prozie, choć w kilku książkach umościałam już wygodnie swoją duszę. Każdy akapit, z do­wol­nie wybranej lektury, bezwysiłkowo mnie przewracał.

I co w takim razie? Tylko chorowaniem jesiennym się zajmować? Wszystkie siły mieć od­de­le­go­wa­ne na przeciągnięcie mojego ciała na ciut zdrowszą stronę? Tak się nie da żyć. Więc poezji kęs dla duszy, która nie ma już siły spać, by dać ciału prze­strzeń na doj­ście do siebie. Świeżutko wydany wybór był doskonałym wyborem na prze­zię­bio­ny mój weekendowy czas.

Zamiast wstępu
     […]  Jestem wspólnikiem słowa od wielu lat i od wielu lat zaj­mu­ję się tym samym: przeżyć wszystko to, co nigdy nie mogło się wydarzyć. Poezja to przecież nic innego, tylko wyczekiwanie na moment, kiedy dwie równoległe słów będą mogły się przeciąć.

🖇 🖇

Poetów nie ma.
Jest tylko moment nieuwagi.
 
Gra słów na ruchliwej jezdni.
Na wypadek
wiersza.

🖇

Jest mi tak jakby już było za późno.

🖇

Pełna cisza stoi między nami
i nie wierzy w czyjąkolwiek winę.

🖇

Ten motyl usiadł przy mnie
nie ze zwykłego przypadku.
[…]
Ta chwila
zdarza mi się nagle
i tłucze moim sercem
o chłodne powietrze.

🖇

Niekiedy przewrotna chęć zapisu
budziła mnie w nocy
i podawała pióro.
 
Na szczęście
nie dopisała mi
niczego
pamięć.

🖇

– Byliśmy przerażeni głębokością losu.
– Samotni jak pustynia co zwątpiła w niebo.

🖇

Co wybrał? – zapytuje siebie.
Mniejszą niedorzeczność
czy jeszcze większy problem.

🖇

My – rocznik powojenny […]

Oddano narodzeniem naszym cześć – zabitym.
 
A pamięć przestrzeloną dźwigamy
już my.

🖇

Historia znowu kiedyś
nie wyłączy żelazka
 
mówi z nadzieją ogień
zapatrzony w drewno.

🖇

Coraz częściej myślimy o III wojnie światowej.
Ktoś mówi:
przydałaby się młodym.
 
Zmniejszy się odległość
pomiędzy
punktem a nieskończonością.
 
Pomiędzy sercem i sercem.
[…]

Obecny strach przed życiem
zastąpiony zostanie strachem przed śmiercią.

[…]

Przestaniemy mówić:
o Boże znowu poniedziałek.
 
Zaczniemy mówić:
dzięki Bogu znowu poniedziałek.
[z wiersza wydanego w 1978 roku]

🖇

Mówimy: trzeba zacząć żyć.
Myślimy: nic się nie da zrobić.

🖇

Nie wszystkie okrzyki hurra
znaczą tu zwycięstwo.

🖇

Oddycha jeszcze papier
ale ciężko. Z nitrogliceryną.
Mój czas. Moje ciało. Moje życie.
Wszystko do jednorazowego użycia

🖇

Z nieszczelnego zegarka
ulatnia się czas.
Coraz częściej zamyślam się nad niczym.

🖇

Zapytany przez sąsiada w windzie
co sądzi o życiu pozagrobowym
odpowiada: to tylko wyjście awaryjne.

🖇

Bóg prosi
     Nie powoływać się na niego. Nie handlować nim.
     Na partyjnych straganach nie rozwieszać łaski.
     Nie używać alibi Gott mit uns
     dla bezbożnej zbrodni.
     Pod jego patronatem
     nie odprawiać zła.
     Nie wzywać nadaremnie
     pokłonu pasterzy.
     Nie popychać. Nie trwonić.
     Nie palić na stosie.

🖇

Nie wiedziałam czym się to skończy
kiedy zgłaszałam się do życia.
Na ochotnika.

🖇

Miłość
     Żadnych objaśnień. Odsyłaczy.
     Przypisów. Haseł.
     […]
     Wszystko zależy od tego
     jak długo będziemy zawsze.

🖇

Mój kraj włóczy się po wolności.
Udaje Europę.

🖇

Co pani robi z tym strachem, kiedy się pani nie boi? Gdzie prze­cze­ku­je pani życie? Czasem pojawia się wzrok, ale przechodzi przeze mnie... „Niech pani za nim idzie – mówię – to po prostu inna odmiana wolności”.

🖇

Co jakiś czas ktoś grzebie w kieszeniach
naszej śmierci.

🖇

Miłość jest jasnowidzem.
Przewiduje siebie ciebie i mnie.
[…]
A kiedy cię dopadnie
staraj się być w domu.
Albo coś w tym rodzaju.
Byleby się spotkać.

🖇

Tak w siebie zapatrzeni przekraczamy nas.

Ewa Lipska, Wielki Wybuch. Wiersze wybrane,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025.

Słownik pisowni
poprawnego milczenia
stanął nam w krtani
kiedy rozdzielaliśmy
posłowie
do naszych byłych słów.

🖇

Jeśli Bóg jest wierzący
to modli się do siebie o stałą nadzieję.

🖇

Było już takie milczenie.
Ale nie ma pewności że to pomiędzy nami.
Był już koniec świata.
Ale nie ma pewności że to naszego świata.

🖇

Trzeba z godzin oswobodzić czas.

🖇

Noc: forma czasu.
Forma czasu przyszłego
złożona z formy osobowej: będę będziesz
będziemy będziecie będą
oraz z form bezokolicznika: kochać.

🖇

Milczeć –
ale z jakiej litery?
Odmienić się
ale nie przez przypadek.

🖇

(Bóg patrzy na to wszystko
siedząc w kuchni
i nawijając na widelec spaghetti)
[…]
Ale jeszcze – poezja. Odrobinie poezji
udało się zbiec.
Co będzie z nią dalej?

🖇

Czekam jak coś zamówione
ale jeszcze nie odebrane.

🖇

Problemy zaczynają się
z wbitą w pamięć drzazgą.
 
Trudno ją wyjąć
jeszcze trudniej opisać.
 
Lecą wióry. Ogryzki aniołów.
Pył do samego nieba.

🖇

Miłość. Nieprzytomny rozdział.
Przewracałaby nam szeptem kartki w sercach.

(tamże)

czwartek, października 02, 2025

5904. Panna cotta (CLXXII)  // 275/365

dwie moje naj­bardziej wyraziste figury wewnętrzne. za­trzy­ma­ne w kresce. odnalazły mnie kilka dni temu i wciąż cieszą prze­ogromnie, również potencjałem, który kryją.

275/365


Autor(ka) nie do ustalenia.

Wszyscy jesteśmy / dobrzy lub źli,
zależy to tylko od tego,
kto opowiada / bajkę…

poniedziałek, września 29, 2025

5903. Z oazy (CCCLXXXI)

Ostatnie, struktural­nie umieszczone w konkretnym dniu tygodnia, odliczanie li­te­rek. Osoba, która była inspiracją do niedzielnego odliczania, ponad półtora roku temu zabrała swoje zabawki z mojego życia.

Z czasem niedziela obsunęła się w poniedziałek, a ten ostatnio zaczął mnie uwierać. To miejsce nie jest dla mnie o musieniu, trzebaniu czy dukaniu kolejnych liter alfa­be­tu, skoro powiedziało się ‘a’. Więc tak, ostatnie poniedziałkowe odliczanie, ostat­nie w ogóle odliczanie literek. Tu. Dziś.

Uśmiecham się, bo nie ma lepszej, bardziej adekwatnej lektury, która stawia kropkę i mówi: wystarczy. Zamyka, kończy, ale i otwiera nowe przestrzenie.

Dobra rezygnacja to tak naprawdę nie strata, lecz wymiana, […]  jest próbą wywarcia wpływu, stworzenia innej przyszłości.

🖇

[…]  nosimy w sobie sprzeczność – tęsknimy za tym, co dla nas dobre, i za tym, co nam szkodzi, działamy zgodnie z własnym interesem i na własną szkodę, potępiamy zaniechanie i jednocześnie pragniemy zaniechać. […]  po­święcamy na coś życie, aby potem w mgnieniu oka to porzucić. […]  Za­nie­chanie nie musi oznaczać zgody na pasywność, może być alternatywą, szansą na przemyślenie czegoś, pogodzenie się z tym, że nie wszystkie ocze­ki­wania i pragnienia zostaną spełnione […].

🖇

Zaniechanie, wycofanie, rezygnacja są podejrzane i wymagają wytłumaczenia, nie można „nie być zainteresowanym” ot tak sobie.

🖇

Eric Hobsbawm określił procesy, które odmieniły Europę i znaczną część skolonizowanego przez jej mieszkańców świata, kształtując go na kolejne stulecia. Historyk wspomina, że między 1789 a 1848 rokiem w języku an­gielskim pojawiły się takie słowa jak „przemysł” i „przemysłowiec”, „fa­bry­ka”, „klasa średnia”, „klasa robotnicza”, „kapitalizm”, „socjalizm”, „kolej”, „liberalny”, „konserwatywny”, „dziennikarstwo”, „ideologia”, „kryzys” czy „strajk”. Sprawdziłam, że rzeczownik procrastination (po łacinie pro­cra­sti­na­tio – zwłoka, odkładanie rzeczy na jutro) znany był wów­czas angiel­szczy­źnie co najmniej od dwóch stuleci.

🖇

W teorii oświeceniu towarzyszyły hasła emancypacji i równych praw dla wszystkich, w praktyce emancypacja ta dotyczyła przede wszystkim tych już uprzywilejowanych, którzy potrafili wykorzystać rodzące się możli­wo­ści dla własnych celów.

🖇

Roland Barthes szczególnie dotkliwą jej [niemocy] odmianę umieszczał pod wezwaniem Flauberta i nazywał „marynatą”: „Oznacza to, że rzucamy się w pewnej chwili na łóżko i się »marynujemy«. Nic nie robimy, myśli kręcą się w kółko, jesteśmy trochę strapieni… »Marynaty«, często je mam, bardzo często, ale nigdy nie trwają długo, kwadrans, dwadzieścia minut… Potem odzyskuję odwagę”.

🖇

Jedną z fantastycznych właściwości literatury jest to, że pozwala ona toczyć rozmowy ponad czasem.

🖇

W innym miejscu [Olga] Drenda proponuje ćwiczenie z pokory – zaak­cep­to­wać niedosyt, zrezygnować z czucia się arbitrem prawdziwości, bo żyjemy w świecie, w którym „[w]szystko pożera żywioł fikcji podającej się za bez­dys­ku­syj­ny fakt”. Zaniechanie pewności jest uwalniające, gdy na za­le­wa­ją­ce nas codziennie informacje spojrzymy jak na opowieści fikcyjne – wtedy łatwiej nam złapać oddech.

🖇

[I wojna światowa] Nie naruszyła tradycyjnej hierarchii rozpiętej między dworem a czworakami, nie wyprowadziła kobiet – w skali masowej – z do­mów do fabryk ani na uniwersytety, nie zmusiła do zapytania o status na­ro­dów podporządkowanych: Białorusinów i Ukraińców. Pogłębiła mity o cudownym powołaniu Polski, »przedmurza chrześcijaństwa«, o ży­do­wskiej zdradzie i knowaniach przeciw Kościołowi, o tym, że ostatecznie wszystko powinno być takie, jakie zawsze było.
Witold Gombrowicz

🖇

[Ludwik Flaszen] Drwił z ofensywnego patosu działania, obnażał śmiesz­ność prężenia muskułów, napinania się, przekonania o wła­snej waż­no­ści i niezbędności. Zastanawiał się, czy człowieczeństwo nie objawia się aby najpełniej w zaniechaniu, i pytał: „bilans ludzkości działającej jest dodatni. A w przeliczeniu na dobro? […]. Kto wie.

🖇

Parafrazując [Jacka] Halberstama, można powiedzieć: niepowodzenie to coś, co kobietom wychodzi wyjątkowo dobrze, kobiety zawsze mogą liczyć na porażkę. A jeśli tak, warto to wykorzystać. […]  Kobiety bywały wolne i szczęśliwe w pozornie niewesołych sytuacjach. Jeśli ich życie, w po­wszech­nym przekonaniu, było porażką, to tym samym uwalniały się od spo­łecz­nych oczekiwań i wreszcie mogły robić to, co im się podobało. A przy­naj­mniej więcej z tego, na co rzeczywiście miały ochotę. Porażka bywa sukcesem, klęska – wyzwoleniem.

🖇

Śnienie, marnowanie czasu, wycofywanie się na margines to sposoby na wypisywanie się ze wspólnotowego przeżywania rzeczywistości, które jest wspólnotowe tylko z pozoru, a tak naprawdę bardziej przypomina zbio­ro­we otępienie.

🖇

Postanowiłem zacząć nowe życie. Stanowczo i nieodwołalnie. Do roz­strzy­gnię­cia pozostało tylko pytanie: od kiedy? Odpowiedź nie nastręczała wąt­pli­wo­ści: od jutra. Obudziwszy się nazajutrz stwierdziłem, że znowu jest dzisiaj, zupełnie tak samo jak wczoraj. Ponieważ nowe życie miałem zacząć od jutra, dzisiaj nie mogłem zacząć nowego życia. »Nic straconego – po­my­śla­łem sobie. – Jutro też będzie jutro«. I spokojnie przeżyłem dzień po sta­re­mu. Nie tylko bez wyrzutów sumienia, ale i pełen dobrej myśli i krzepiącej nadziei. Cóż, kiedy nazajutrz znowu było dzisiaj, podobnie jak wczoraj i przed­wczoraj.
Sławomir Mrożek, fragm. opowiadania Nowe życie.

Zofia Zaleska, Zaniechanie,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2025.
(wyróżnienie własne)

W podróży ekscytujące jest to, że
może okazać się także ucieczką.

🖇

Zaniechanie odwraca się od świata lub przygląda mu się z boku bez żalu.

🖇

Przestajemy coś robić, gdy wierzymy, że możemy się zmienić; poddajemy się, gdy uważamy, że nie możemy.
   // Adam Phillips

🖇

Nieustanne starania o to, aby inni uznali nas za ludzi, samopogarda i wstyd z powodu własnej historii uma­cnia­ją system, który całym grupom odmawia człowie­czeń­stwa […].

🖇

[…]  żyje się „dla chwil i rzeczy, które wytrącają nas z równowagi”.

(tamże)

niedziela, września 28, 2025

5902. Ranek po sadowniczym wytchnieniu…

Sadownik:
(jeszcze w piżamce, przed meczem o brąz,
zmierza bezzszelestnie do kuchni
)

Jabłoń:
Ja też!

Sadownik:
Za tymi słowami tęskniłem!

Sadownik & Jabłoń:
(ryknęli śmiechem, a potem
już z kawą w dłoniach obejrzeli mecz o brąz
i zjedli śniadanie przed meczem o złoto
mistrzostw świata siatkówki mężczyzn
)

[…]  mało jest lepszych sprawdzianów na żywość relacji dwoj­ga ludzi niż zjedzone w przyjemnej atmosferze wspól­ne śniadanie.

Krzysztof Varga, Śmiejący się pies,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025.

poniedziałek, września 22, 2025

5900. Czekariat (CXXIV)


fot. Cubú.
 

uczestniczymy w tańcu miłości,
ale nie decydujemy o krokach.

5899. Z oazy (CCCLXXX)

Urlo­powe literki. Choć pełne sierści, a może nawet podszerstka, porzucone na rzecz tamtej książki. Przełamane inną lekturą z ogromną ulgą, bo sporo w tej książce dzia­derstwa. Kamieniem nie rzucę, sporo go w sobie też mam. Wyło z rozkoszy, czytając wiele ustępów, ktore celnie, w punkt i bez zbędnych słów opisują otaczające zja­wi­ska społeczne.

Wygląda na to, że na moje skromne potrzeby, dzięki tej lekturze, w końcu zro­zu­mia­łam funkcję bele­try­sty­ki: można w usta bohaterów włożyć kwestie, których nie wy­pa­da lub nie można wy­powiedzieć na głos, a które przecież się myśli lub ma się od długiego już czasu do­głęb­nie prze­my­ślane i odłożone na półkę zrozumienia. Gdy ktoś się oburza, można śmiało za­re­a­go­wać: to nie ja, to on, bohater, takie rzeczy wy­gaduje!

Precyzyjnie, inteligentnie (arcy) i z psim kłaczkiem napisana opowieść. Czego chcieć więcej?

[…]  gdy bierze się do domu psa, zmienia się całkowicie krajobraz są­siedz­kich znajomości. Zaczynamy rozmawiać z ludźmi, mijanymi dotąd obo­jęt­nie przez lata, bo okazuje się, że mają psa, tak jak my mamy. Wczoraj sze­dłem bez ciebie naszą ulicą i pani Magda mnie nie poznała, bo gdy ty mi nie towarzyszysz, staję się niewidzialny. Jesteś moim znakiem roz­po­znaw­czym, hasłem rzuconym w świat: oto ja, Wojciech Borsuk, właściciel Ziutka, po Ziutku mnie poznacie!

🖇

Jezu, przestań! Uspokój się! Nie ciągnij tak! Nie wy­trzy­mam z tobą, uduszę cię! […]  miłości mojego życia.

🖇

Ja dopiero od kiedy mam ciebie, zaczynam mądrzeć i podążać jasną drogą samoświadomości. Oczywiście jest to prosta droga na cmentarz, ale lepiej iść na cmentarz prostą drogą, bez zbytecznego pośpiechu, niż kluczyć krę­ty­mi ścieżkami, łudząc się, że nie dotrze się do celu. Nie, cel jest jasno wy­zna­czo­ny, droga wytyczona i trzeba zrobić wszystko, by ten marsz nie był peł­nym cierpienia i lęku miotaniem się w czarnym lesie, lecz przepełnionym spokojem spacerem ku nicości.

🖇

A potem dołożyłem kilka komunałów o tym, że przecież panta rhei, że carpe diem i że trzeba szukać arystotelesowskiego złotego środka. No i że epi­ku­re­izm, wbrew temu, co się o nim myśli, nie oznacza bezrozumnego he­do­ni­zmu, tylko znajdowanie spełnienia w przyjemnościach biernych. Na koniec wyłożyłem Tomaszowi, że musi przede wszystkim uwolnić się od strachu przed samotnością. Jeśli uda mu się pokonać ten lęk, będzie wolny i może nawet na swój sposób szczęśliwy.

🖇

[…]  zgadzali się na moje potrzeby, ale, jak to mówili, w granicach roz­sąd­ku. Na zawsze zapamiętałem to „w granicach rozsądku”, więc przez resztę życia widziałem wokół siebie żywe ilustracje tego „w granicach rozsądku”. Ludzi mądrych – ale w granicach rozsądku, ludzi pięknych – ale w gra­ni­cach roz­sąd­ku, ludzi szczęśliwych – ale w granicach rozsądku, lu­dzi uta­len­to­wa­nych – ale wyłącznie w granicach rozsądku. Według moich ro­dzi­ców roz­są­dek był cnotą wartościującą wszystko. Nie istniała aktywność ani ce­cha charakteru, której nie można by było ograniczyć ani zdusić gra­ni­ca­mi roz­sąd­ku. I nie było człowieka, którego granicami rozsądku nie dałoby się wykastrować z oryginalności, poczucia wolności i niezależnej myśli. Wokół nas, kudłaczu, żyją setki tysięcy, miliony ludzi, których życie zawodowe, artystyczne czy osobiste zostało zrujnowane przez granice zdrowego rozsądku.

🖇

Od kiedy wprowadzono segregację odpadów, osobne kontenery na szkło, pla­stik, papier, biodegradowalne oraz zmieszane, to śmieci wypełzły na uli­ce, place, skwery i deptaki. Jak gdyby wielki wysiłek umysłowy, po­trzeb­ny do tego, by dokonać rozróżnienia i wybrać kontener, przerastał prze­cięt­ne­go mieszkańca tego miasta.

🖇

[…]  piwo w naszym kraju właściwie nie jest alkoholem, to raczej coś w rodzaju herbaty dla mężczyzn.

🖇

Nagle stacje benzynowe zamieniły się w świetnie zaopatrzone sklepy mo­no­po­lo­we, gdzie przy okazji sprzedawano drobne akcesoria do samochodów, płyn do spryskiwaczy oraz papierosy i słodycze. Większym wysiłkiem było nie kupić alkoholu, niż go kupić. Alkohol, od najgorszego piwa po porządne whisky, był w każdym sklepie, prócz warzywniaka i piekarni, z tym że licz­ba sklepów z alkoholem przewyższała kilkukrotnie liczbę tych z pieczywem i owocami, warzywami, serami, wędlinami, o sklepach rybnych nie wspo­mi­nając.

🖇

Zadziwiające, ile miejsca w łóżku może zająć nieduży pies! Nie, nie, nic ci nie wypominam, po prostu byłoby dobrze, gdybyś o tym wiedział i wziął pod uwagę też moje potrzeby.

🖇

Byłem człowiekiem przerażająco wręcz normalnym, co powodowało, że każ­dy cios rzeczywistości odczuwałem o wiele boleśniej niż ci tak chętnie i publicznie opowiadający o swojej nadwrażliwości, depresji, lękach i zdia­gno­zo­wanych ku ich satysfakcji zaburzeniach, dzięki którym mogli się po­zbyć jakiejkolwiek odpowiedzialności za wszystkie kurewstwa czynione naj­bliższym. Moda na zburzenia osobowości doskonale pomogła psy­cho­pa­tom i socjopatom w sianiu spustoszeń wśród normalnych ludzi bez ko­niecz­no­ści ponoszenia najmniejszych konsekwencji.

🖇

Ja chcę! Mnie się należy! Daj mi! Daj mi!
Nie wiem, czego chcę, ale chcę to mieć!

🖇

[wielomiliardowa ludzka szarańcza] im szybciej rozwija się pod względem tech­nologicznym, tym prędzej traci jakąkolwiek umiejętność abstrak­cyj­ne­go myślenia, przewidywania przyszłości, wyciągania wniosków z prze­szło­ści, a nawet nie jest w stanie zrozumieć własnego zachowania. […]  Spośród wielkich wymierań, a było ich dotychczas pięć, kiwaczku, czyli ordowickie, dewońskie, permskie, triasowe i kredowe, najstraszliwsze jest wymieranie obecne – umysłowe.

🖇

Tymczasem posłuchaj: jeśli ktoś ci mówi, że zwariowałeś, za­cho­wu­jesz się irracjonalnie, pędzisz ku zagładzie, to może oznaczać, że ten ktoś, zazwyczaj bliski, czuje, że wymykasz mu się z rąk, wylatujesz z jego orbity, i jest z tego powodu zwyczajnie zły.

🖇

Dekalog naiwności stanowił, że gospodarka będzie się rozwijać w sposób nie­skoń­czony, PKB rosnąć bez limitu, społeczeństwo będzie nieustannie pokonywać kolejne etapy rozwoju cywilizacyjnego, każdy obywatel zwięk­szy z dnia na dzień swoje kompetencje kulturowe, kleptokracja, ko­rup­cja i kolesiostwo przegrają nieodwołalnie z europejskimi standardami służby społecznej i tak dalej, i tak dalej.

🖇

Boże, jak ja często myślę, że chciałbym być psem! Jak ja chciałbym czasami być tobą, nie masz pojęcia!
     […]  Jakże ja ci zazdroszczę tej umiejętności nagłego zasypiania ka­mien­nym snem, tej oceanicznej obojętności na świat, która cię wówczas ogarnia.

🖇

Niedojrzałość emocjonalna szła pod rękę z dziecinnością polityczną, świa­to­po­glądową i niedorozwojem psychicznym. Wszyscy oni byli wykształceni […].
     Ty również jesteś głupolem, kudłaczu, ale przynajmniej nie masz ra­dy­kal­nych poglądów politycznych, a to już dużo.

🖇

Tak, Ziutku, człowiek często zapomina o niepodważalnych prawach natury […]. Wylatuje mu gwałtownie z głowy wiedza, że nawet jeśli wzniesie nowy dom, zasadzi kolejne drzewo i spłodzi następnego syna, to nie odegna szczu­płej żniwiarki w długiej sukni i ze spokojnym wzrokiem, albowiem zmart­wych­wstanie pożądania i ponowne narodziny fizycznych pragnień nie unie­waż­niają przeżytych lat.

🖇

Chciałem pociągnąć Tomasza za sobą w odmęty mizantropii, by ratować jego umysł i zbawić jego zbłąkaną duszę, czyli po prostu układ limbiczny. Dusza, Ziutku, znajduje się bowiem u człowieka gdzieś między płatem czo­łowym a płatem ciemieniowym, jestem o tym przekonany.

🖇

[…]  przechodziłem na jasną stronę życiowego realizmu, czasami ocie­ra­ją­cego się o cynizm, ale był to cynizm homeopatyczny. Małe dawki na tyle bezpieczne, żeby nie poczuć się frustratem, ale uznać siebie za człowieka znającego mechanizmy świata.

🖇

[…]  oddaliłem się od świata na największą możliwą odległość. Nie masz pojęcia, Ziutku, jak daleko można uciec, nie ruszając się z własnego mieszkania.

🖇

Człowiek gotowy, by oddać za darmo swój bezcenny czas, pozbyć się mo­żli­wo­ści samodzielnego myślenia i zyskać możliwość wydawania mnóstwa pieniędzy, ma dziś do wyboru Ligę Mistrzów i Kościół katolicki. Tertium non datur.

🖇

Milion razy dziennie dzieje się na świecie tak, że ktoś nie może zrozumieć prostych mechanizmów życia, głównie dlatego, że nagle zaczynają dotyczyć akurat jego życia, więc stają się nieprawdopodobnie skomplikowane. Gdy­by dotyczyły innych ludzi, łatwo moglibyśmy mu wytłumaczyć, o co chodzi.

🖇

Czasami warto być ponurakiem, Ziutku, a nie wesołkiem. I lepiej błaznem niż pajacem, bo błazen to mędrzec w świecie pajaców zaludniających ten świat.

🖇

Spójrz czasem w górę, nie tylko w ziemię, oderwij nos od chodnika i zrozum, że świat nie kończy się na tym obsranym i zaśmieconym trawniku, tylko idzie w górę, ku niebu!

Krzysztof Varga, Śmiejący się pies,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025.
(wyróżnienie własne)

Posiadanie psa to pewien wybór życiowy, brzemienny w skutki, wybór poważniejszy niż małżeństwo, a po­nie­kąd nawet rodzicielstwo.

🖇

Widzisz, Ziutku, wszystko na dobrą sprawę sprowadza się do udanego dobrania leków, wszelkie problemy emo­cjo­nalne i egzystencjalne da się rozwiązać za po­mo­cą farmakologii. […]
     No dobrze, wezmę hydroksyzynę i pójdziemy spać. Jutro może wybierzemy się na Pole Mokotowskie, co? Dawno tam nie byliśmy, przed końcem świata po­win­ni­śmy zrobić sobie długi spacer.

🖇

Prawdziwe szczęście niewiele kosztuje. Jeśli jest dro­gie, niedobrego jest rodzaju” – tak napisał de Cha­teau­briand, Ziutku, i to jest najmądrzejsze zdanie o szczę­ściu, jakie przeczytałem.

(tamże)

niedziela, września 21, 2025

5898. 264/365

są połączenia te­lefoniczne, których nie wykonasz, bo nie masz numeru, bo nie ma już po tej stronie tęczy człowieka, którego oddech chciał_byś usłyszeć.

są połączenia te­lefoniczne, które wykonasz, bo masz numer, bo człowiek odbierze; dzwonisz, choć po wszystkim za­sta­na­wiasz się wie­lo­krot­nie i do znudzenia, po co sobie to robisz, ale (!) przy­cho­dzi dzień, gdy odkrywasz: to nie ty, to nadzieja wci­ska zieloną słu­chaw­kę, bo wie­rzy, że w końcu po drugiej stro­nie odbierze twój czło­wiek, a nie jak zwykle faszystka, homo­fobka czy pła­sko­zie­miec.

gdy to do mnie to dotarło, pomyślałam: wystarczy.

264/365

Mogę się wściekać, ale to w tej chwili bez znaczenia. Od pew­ne­go momentu w życiu człowiek powinien przestać się wście­kać. To chwila, gdy rozumie, iż pewne rzeczy są już za nim. I to jest dobra chwila, tylko trzeba ją wyczuć i zaakceptować.
     Przestań się wiercić! Chyba nie chcesz znowu wyjść?

Krzysztof Varga, Śmiejący się pies,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2025.

[suplement 24.09.2025]
Uciekając, zazwyczaj opuszczamy kogoś, dla kogo nasza decyzja nie będzie zrozumiała.

Zofia Zaleska, Zaniechanie,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2025.

[suplement 6.10.2025]
– że milczenie
jest najbardziej trafną odpowiedzią

Ewa Lipska, Wielki Wybuch. Wiersze wybrane,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025.

5897. Gdy kota nie ma w domu…

Hannah:
Przyniosłam skojarzenie freudowskie.
(odwinęła, by pokazać, o co chodzi, bo
Drzewku w pierwszej chwili zabrakło wyobraźni
)

Jabłoń:
(gdy zderzyły się jej w głowie kulki zrozumienia,
ryknęła śmiechem i musiała cyk, by zatrzymać chwilę
)

Hannah & Jabłoń:
(tradycyjnie marnowały z przyjemnością czas,
tym razem ze słodkim akcentem
)

5896. Z oazy (CCCLXXIX)  // Panna cotta (CLXXI)

W grud­niu osiołkowi w żłoby dano. Sadownik, gdyby nie był teraz na urlopie wy­tchnie­nio­wym, głośno by protestował, pilnując feminatywów: oślicy, oślicy! A było tak.

W ze­szłym roku, an­ty­cypując aktywności podczas grudniowego wyjazdu lob­bo­wa­łam za wizytą w księgarni i kup­nem jednej książki. Gdy okazało się, że chciałabym jeszcze jedną, zaczęłam lob­bo­wać za bank­no­ta­mi w mojej kurtce zamiast jednej książki, którą miał mi kupić Sadownik. Sta­nę­ło na tym, że byłam w księgarni ze środkami płatniczymi, umożli­wia­ją­cy­mi kupno dwóch książek. Tymczasem rze­czy­wi­stość umieściła na moich kolanach trzy i nijak nie wiedziałam, z której mam zre­zy­gnować, wszak w kie­sze­ni mia­łam tylko trzy bank­noty — wystarczająco dużo, by nabyć… dwie z trzech książek.

Sadownika owa rzeczywistość nie zaskoczyła wcale. Okazał serce uzależnionej ka­le­ce. Z żadnej książki nie musiałam rezygnować. Za dwie zapłaciłam banknotami wy­ję­ty­mi z kieszeni mojej kurtki. Trzecią kupił mi Sa­do­wnik. To ta była tą trzecią.

To moja pierwsza książka z włoskimi literkami bez ilustracji, sam tekst. Duże literki dla dzieci 10+, czyli dla mnie. Piękna. O przekraczaniu uprzedzeń. O wspólnej pasji. O strachu, niechęci, zrozumieniu i chwilach, gdy niepostrzeżenie kiełkują nasiona przyjaźni. Kieł­ku­ją mimo wszystko.

Mi chiamo Mahmud e abito in un posto che dicono terra di tutti e di nes­suno. O anche prigione a cielo aperto. Ma il suo vero nome è Gaza City. Ho un’unica passione, un unico sogno, un’unica fissa: il surf. Ma nel posto dove vivo fare surf è sicuro come camminare a occhi bendati in mezzo a un bran­co di leoni.
Mam na imię Mahmud i mieszkam w miejscu, o którym mawiają: ziemia wszystkich i ni­ko­go. Albo też: więzienie pod gołym niebem. Ale jego prawdziwa nazwa to miasto Gaza. Mam jedną pasję, jedno marzenie, jedną stałą: surfing. Ale miejsce, gdzie żyję surfing jest równie bezpieczny jak spacerowanie z zawiązanymi oczami w środku stada lwów.

🖇

La maggior parte di noi maschi molla la scuola a quindici anni perché è pe­ri­coloso andarci: check-point, posti di blocco, soldati che, se sei maschio, ti fermano per strada.
Większość z nas, mężczyzn, porzuca szkołę w wieku piętnastu lat, ponieważ chodzenie do niej jest niebezpieczne: check-point, punkty kontrolne, żołnierze, którzy, jeśli jesteś męż­czy­zną, zatrzymują cię na ulicy.

🖇

Ti prego ti prego ti prego, vento,
solleva le onde più grandi che puoi,
soffia soffia dove tu vuoi...

Proszę cię, proszę cię, proszę cię, wietrze,
podnieś największe, jakie możesz, fale,
wiej, dmuchaj, gdzie chcesz…

🖇

Ci guardavamo senza guardarci. Cioè. Io non lo guardavo ma volevo che lui mi guardasse. Lui non mi guardava ma voleva che io lo guardassi.
     Era come se i nostri sguardi facessero delle domande, tipo: Vedi come faccio bene il duck dive? Tu lo sai fare così?
Patrzymy na siebie bez patrzenia na siebie. To jest. Ja nie patrzyłem na niego, ale chcia­łem, by on patrzył na mnie. On nie patrzył na mnie, ale chciał, bym patrzył na niego.
     To było tak, jakby nasze spojrzenia zadawały pytania, takie jak: Widzisz, jak dobrze skaczę na główkę? Umiesz to tak zrobić?

🖇

Mia madre è bella e ha gli occhi colore del buio 
anche se il buio non è un colore.

Moja matka jest piękna i ma oczy koloru ciemności,
chociaż ciemność nie jest kolorem.

🖇

[…]  lì in mezzo alle onde, e [mia madre] mi ha sussurrato nelle orecchie ba­gna­te una frase strana. Mi ha detto: «Mahmud, il mare è la nostra unica terra».
     Le ho chiesto: «Cosa significa? Il mare non è mica una terra».
     Lei mi ha risposto: «Invece sì. È l’unica terra in cui io e te siamo liberi».
     Adesso che faccio surf ho capito cosa voleva dire. Ecco perché farei surf ventisette ore su ventiquattro.
[…] tam pośród fal, a [moja matka] szepnęła mi do mokrych uszu dziwne zdanie. Po­wie­działa mi:
     — Mahmud, morze to nasza jedyna ziemia.
     Zapytałem ją:
     — Co to znaczy? Przecież morze nie jest ziemią.
     Odpowiedziała mi:
     — Ależ. To jedyne terytorium, gdzie ja i ty jesteśmy wolni.
     Teraz, gdy surfuję, zrozumiałem, co chciała powiedzieć. Dlatego surfowałbym dwa­dzie­ścia siedem godzin na dobę.

🖇

«Anch’io.» Strano. Mi viene da dire spesso “anch'io”. «E cosa pensi quando pensi al surf?» E mi viene da fargli un sacco di domande. […]
     «[…]  il surf è un razzo alieno che sconfigge i nemici.»
     «Cavolo.»
     «Perché hai detto cavolo?» mi chiede sempre senza guardarmi.
     «M’immagino esattamente le stesse cose. Poi mi addormento secco.»
     «Anch'io.»
     «La vedremo mai un'onda così?» chiedo più al mare che a lui.
     — Ja też.
     Dziwne. Często mam ochotę powiedzieć „ja też”.
     — A co przychodzi Ci na myśl, gdy myślisz o surfingu?
     Mam ochotę zadać mu mnóstwo pytań. […]
     — […] surfing to kosmiczna rakieta, która pokonuje wrogów.
     — Cholera!
     — Czemu powiedziałeś cholera? — pyta mnie, jak zwykle nie patrząc na mnie.
     — Wyobrażam sobie dokładnie te same rzeczy. Potem zasypiam bez niczego.
     — Ja też.
     — Czy kiedykolwiek zobaczymy taką falę? — pytam bardziej morze niż jego.

🖇

Entrambi continuiamo a dirci “anch’io” perché sembra che ci piacciano le stesse cose. E ci immaginiamo le stesse cose.
     A un certo punto mi viene quasi un'illuminazione, proprio come quando si accende la lampadina nei cartoni […]: io e Samir aspettiamo anche la stes­sa onda.
     Stranissimo. Lui è israeliano e magari suo padre ha ucciso mio padre. Io sono palestinese e magari mio padre ha ucciso sua madre.
     Però mi chiedo: quest'onda che aspettiamo sarà israeliana o palestinese?
Oboje ciągle mówimy „ja też”, ponieważ wygląda na to, że lubimy te same rzeczy. I wy­ob­ra­żamy sobie te same rzeczy. W pewnym momencie prawie doznałem olśnienia, dokład­nie tak jak w kreskówkach zapala się żarówka […]: ja i Samir czekamy również na tę sa­mą falę.
     Przedziwne. On jest izraelczykiem i może jego ojciec zabił mojego ojca. Ja jestem pa­le­styń­czykiem i może mój ojciec zabił jego matkę.
     Ale pytam siebie: ta fala, na którą czekamy, będzie izraelska czy palestyńska?

🖇

«Ok. Vuoi fare il soldato? Bene. Ti piacciono i videogiochi? Bene. Ecco un pa­io di regolette per te».
     Il maestro traccia un numero sulla sabbia. Scrive il numero uno. «Prima regola. Un videogioco dura circa due ore, o almeno dura fino al momento in cui tua madre viene a romperti e a dirti di smettere. Una guerra può durare per anni, come la vostra. Nessuno viene a dirti di smettere. Se smetti è per­ché sei morto.»
     Poi Bill scrive sulla sabbia il numero due. «Seconda regola. In un vi­deo­gio­co se elimini il nemico ti evolvi, acquisti punti di energia e passi a un li­vel­lo superiore. In una guerra se elimini il nemico perdi punti di energia, perché qualcuno rimane senza un fratello o una sorella o una madre o un padre... Devo continuare?»
     — OK. Chcesz być żołnierzem? Dobrze. Lubisz gry wideo? OK. Oto kilka zasad dla ciebie.
     Mistrz rysuje liczbę na piasku, jedynkę.
     Pierwsza reguła. Gra wideo trwa około dwóch godzin albo przynajmniej do momentu, w którym twoja matka przyjdzie, by ci przerwać i kazać przestać. Wojna może trwać lata, tak jak wasza. Nikt nie przyjdzie, by kazać ci przestać. Jeśli przestaniesz, to dlatego że bę­dziesz martwy.
     Potem Bill nakreślił na piasku liczbę dwa.
     — Druga reguła. W grze wideo, jeśli wyeliminujesz wroga, ewoluujesz, zyskujesz punk­ty i przechodzisz na wyższy poziom. Na wojnie, gdy wyeliminujesz wroga, tylko tracisz, ponieważ ktoś pozostanie bez brata lub siostry, matki lub ojca… Muszę kon­ty­nuować?

🖇

[…]  l’onda giusta, quella che ti cambia tutto, quella che ti fa diventare un re con al posto dello scettro un costume da bagno, la devi aspettare.
     Chissà se il mare mi farà questo regalo. Chissà se lo farà a Samir.
[…] odpowiednia fala, ta, która zmienia ci wszystko, ta, która uczyni cię królem w ko­stiu­mie kąpielowym zamiast berła w dłoni, na tę falę musisz zaczekać.
     Kto wie, czy morze zrobi ma taki prezent. Kto wie, czy obdaruje nim Samira.

🖇

Cosa vuol dire “il mare è più bagnato”?
     Perché a volte non è importante quello che le persone dicono, ma quello che vogliono dire. Magari Samir voleva dire: “Da quando surfiamo insieme, il mare è meno noioso”. Oppure voleva dire: “Da quando surfiamo insieme, mi diverto di più”. E cose così.
Co chciał powiedzieć, mówiąc „morze jest bardziej wilgotne”?
     Ponieważ czasem nie jest ważne to, co ludzie mówią, ale to, co chcą po­wie­dzieć. Może Samir chciał powiedzieć: „Od kiedy razem surfujemy, morze jest mniej nud­ne”. Ewen­tu­al­nie chciał powiedzieć: „Od kiedy razem surfujemy, bawię się co­raz le­piej”. I takie tam rzeczy.

🖇

Dopo una pausa di silenzio, Bill imbraccia la sua tavola e dice: «[…]  cosa stiamo aspettando? L’onda giusta? L’onda giusta non si aspetta! Dob­biamo andare noi da lei. Forza, facciamo vedere a tutti di cosa siamo capaci!».
Po chwili ciszy Bill bierze swoją deskę i mówi:
     — […] na co czekamy? Na właściwą falę? Na odpowiednią falę się nie czeka! Musimy wyjść jej naprzeciw. No dalej, pokażmy wszystkim, na co nas stać!

Nicoletta Bortolotti, I bambini di Gaza. Sulle onde
della libertà
, Mondadori Libri, Milano 2024.

Ora capisco.
     Lo capisco che è lei.
     L’onda mia, l'onda di Bill e l'onda di Samir. Tre onde in una.
     L’onda che aspettavamo.

Teraz rozumiem.
     Rozumiem, że to ona.
     Moja fala, fala Billa i fala Samira. Trzy fale w jednej.
     Fala, na którą czekaliśmy.

🖇

Sembra che quando sei un padre puoi diventare an­che una madre. E quando sei una madre puoi diventare an­che un padre. Se serve.
Wygląda na to, że kiedy jesteś ojcem, możesz stać się również mat­ką. I kiedy jesteś matką, możesz stać się również ojcem. W ra­zie potrzeby.