wtorek, sierpnia 05, 2025

5854. Z oazy (CCCLXIV)

Odlicza­nie literek, cztery. Poślizgnięte na zatorze, który utworzyły trzecie literki. Wyjęłam tę książkę właśnie z nich. Podczas czytania przy­po­mnia­ło mi się, że od naj­młod­szych lat chciałam być duża, by móc decydować o so­bie. Ten drobiazg książ­ko­wy powinien być obowiązkowy dla każdej dorosłej osoby, by traktowała lepiej nie tylko dzieci, ale każdą napotkaną istotę, bez względu na to, czy będzie człowiekiem, psem, kotem czy odbiciem w lustrze.

Od zarania wzrastamy w poczuciu, że większe — ważniejsze od małego.
     — Jestem duży — cieszy się dziecko, postawione na stole. — Jestem wyż­szy od ciebie — stwierdza z uczuciem dumy, mierząc się z rówieśnikiem.
     Przykro wspinać się na palcach i nie móc dosięgnąć, ciężko drobnemi kro­kami nadążać za dorosłymi; z małej ręki wyślizgnie się szklanka. Nie­zręcz­nie z mozołem pnie się na krzesło, do pojazdu, na schody; nie może ująć klamki, wyjrzeć przez okno, zdjąć lub zawiesić, bo wysoko. W tłumie zasłaniają, nie dostrzegą, potrącą. Niewygodnie, przykro być małym.
     Szacunek i podziw budzi to, co duże, więcej zajmuje miejsca. Mały — po­spo­lity, nieciekawy. Mali ludzie, małe potrzeby, radości i smutki.
     Imponują: wielkie miasto, wysokie góry, wyniosłe drzewo.

🖇

 Kto i kiedy, w jak wyjątkowych warunkach, ośmieli się dorosłego pchnąć, szarpnąć, uderzyć? A jak codzienny i niewinny klaps, wymierzony dziecku, mocne pociągnięcie za rękę, bolesny uścisk pieszczoty.
     Poczucie niemocy wychowuje cześć dla siły; każdy, już nietylko dorosły, ale starszy i silniejszy, może brutalnie wyrazić niezadowolenie, siłą poprzeć żądanie i wymóc posłuch: może skrzywdzić bezkarnie.
     Uczymy własnym przykładem lekceważenia, co słabsze.

🖇

     — Pamiętaj, wiedz, zrozum.
     — Przekonasz się, zobaczysz.

🖇

Nic to. Kochamy dzieci. […]
     Czemu jednak — jakby ciężar, zawada, niewygodny dodatek? […]  na dziecko za cudze winy spada odpowiedzialność.
     […]   Jak rzadko jest takie, jakbyśmy pragnęli, jak często jego wzrostowi towarzyszy uczucie zawodu.
     — Już przecież powinno…

🖇

Jawi się skarga na niewdzięczną pracę: kogo Bóg chce ukarać, robi go wychowawcą.

🖇

Oto pochyła upadku wychowawcy:
     lekceważy, nie ufa, podejrzewa, śledzi, przyłapuje, karci, oskarża i karze, szuka dogodnych sposobów, by zapobiec;
     coraz częściej zabrania i bezwzględniej zmusza,
     nie widzi wysiłku dziecka, by zapisać starannie kartkę papieru lub go­dzi­nę życia; stwierdza oschle, że źle.
     Rzadki błękit przebaczeń[,] częsty szkarłat gniewu i oburzeń.

🖇

[…]  nie dzieci, a żywioł.

🖇

Dzieci stanowią dużą odsetkę ludzkości, ludności, narodu, mieszkańców, współobywateli, — stali towarzysze. Były, będą i są.

🖇

Istnieje kłamliwy zarzut, że życzliwość rozzuchwala dzieci, że odpowiedzią na łagodność będzie bezkarność i nieład.
     Ależ dobrocią nie nazywajmy niedbalstwa, niedołęstwa i bezradnej głupoty.

🖇

Zwaliliśmy na barki dziecka trud uzgodnienia rozbieżnych interesów dwóch równoległych autorytetów.
     Szkoła żąda, rodzice niechętnie dają. Konflikty między rodziną i szkołą obarczają dziecko.

🖇

Dziecko nie jest głupie; głupców wśród nich nie więcej, niż wśród dorosłych.

🖇

Ma dziecko przyszłość, ale ma i przeszłość: pamiętne zdarzenia, wspo­mnie­nia, wiele godzin najistotniejszych samotnych rozważań. Nie inaczej, niż my, pamięta i zapomina, ceni i lekceważy, logicznie rozumuje — i błądzi, gdy nie wie. Rozważnie ufa i wątpi.
     Dziecko jest cudzoziemcem, nie rozumie języka, nie zna kierunku ulic, nie zna praw i zwyczajów. Niekiedy samo rozejrzeć się woli; gdy trud­no, prosi o wskazówkę i radę. Potrzebny przewodnik, który grzecznie odpowie na pytanie.
     Szacunku dla jego niewiedzy.
     […]
     Szacunku dla niepowodzeń i łez.

🖇

Łzy uporu i kaprysu — to łzy niemocy i buntu, rozpaczliwy wysiłek pro­te­stu, wołanie o pomoc, skarga na niedbałą opiekę, świadectwo, że nie­ro­zu­mnie krępują i zmuszają, objaw złego samopoczucia, a zawsze cierpienie.

🖇

Winą dziecka będzie wszystko, co uderza w nasz spokój, ambicję i wygodę, naraża i gniewa, godzi w przyzwyczajenia, absorbuje czas i myśl. Nie uzna­je­my uchybień bez złej woli.

🖇

Hałaśliwie przemawiają złe czyny i złe dzieci, zagłuszają szept dobra, a dobra tysiąckroć więcej, niż zła. Silne jest dobro i niezłomnie trwa. Nieprawda, że łatwiej zepsuć, niż poprawić.

🖇

Rośnie nowe pokolenie, nowa wznosi się fala. Idą z wadami i zaletami; daj­cie warunki, by wzrastali lepsi. — Nie wygramy procesu z trumną chorej dzie­dzi­czności, nie powiemy chabrom, by były zbożem.

Janusz Korczak, Prawo dziecka do szacunku,
Wydawnictwo Avia Artis, Warszawa 2021.
(wyróżnienie własne)
[rok Autora]

Tylko wobec Prawa i Boga kwiat jabłoni tyle wart, co jabłko, zielona ruń, ile łan dojrzały.

🖇

[…]  dzieci zasługują na szacunek,
zaufanie i życzliwość […].

🖇

Szacunku dla bieżącej godziny, dla dnia dzisiejszego.

🖇

Pozwólmy ochoczo pić radość poranka i ufać. Dziecko tak właśnie chce. Nie żal mu czasu na bajkę, rozmowę z psem, chwytanie piłki, dokładne obejrzenie obrazka, przerysowanie litery, a wszystko życzliwie. Ono właśnie ma słuszność. […]  Chwila trwa tyle, ile uśmiech lub we­stchnienie.

🖇

Dzielimy nieudolnie lata na mniej i więcej dojrzałe; niema niedojrzałego dziś, żadnej hierarchji wieku, żad­nych wyższych i niższych rang bólu i radości, nadzieji i zawodów.
     Gdy bawię się czy rozmawiam z dzieckiem — splotły się dwie równie dojrzałe chwile mojego i jego życia […].

🖇

Ile cudów we wzroście rośliny i człowieka, w sercu, mó­zgu, oddechu. Najdrobniejsze wzruszenie czy wysiłek — już mocniej serce łopoce, już tętno żywsze.
     Tę samą, moc i trwałość ma duch dziecka.

🖇

Kiedy, jeśli nie teraz,
otrzyma kwiat uśmiechu?

🖇

Tu nic nie da się wyłudzić ani wymusić.

(tamże)



5853. Z oazy (CCCLXIII)

Odlicza­nie literek, trzy. Poślizgnięte na wyborze cytatów. Obszernym, może zbyt, ale każdy z poniższych chcę tu mieć.

Postanowiłam sięgnąć po tę lekturę, by przyjrzeć się ułamkowi arcypolskiej nie­na­wi­ści, bo kamieniem nie rzucę —zdecydowaną większość swojego życia nie lubię dzieci. Dokładniej, nie lubię, a w zasadzie nie znoszę, „rodzinnych” dzieci. Mam ku temu swoje powody. Kształtowały przez lata moją niechęć. „Obce” nie tylko lubię, niektóre mnie fascynują, wszystkie nie zmuszają mnie do bycia taką czy siaką, co daje mi wybor bycia życzliwą, z czego korzystam z ogromną przyjemnością.

Potraktowałam tę książkę niczym lustro, by przejrzeć się w niej wraz ze wszystkimi moimi uprzedzeniami. Sprawdzić, które z nich wciąż są aktywne, a które wyblakły i przeminęły. Ze sporym zdziwieniem odnotowałam, że polska nienawiść do dzieci — nieuwzględnianie ich potrzeb czy zdania, bagatelizowanie trudności, z którymi realnie mierzą się w swoim życiu — ma się świetnie w rodzinach z dorosłymi „dzieć­mi”, bo przecież czcij ojca i matkę swoją. W imię czwartego przykazania pozwalamy na szan­taż pod auspicjami rodzicielskiej „miłości”.

Odmawiam, uprzedziłam Sadownika, rodzinnych rozgrywek. Nie moje małpy, nie mój cyrk. Jestem na szczęście tylko synową.

Cytat z rezydentem Pałacu Prezydenckiego ku chwale ostatniego dnia jego rezy­den­tu­ry, byśmy nie zapomnieli, byśmy nie popadli w nostalgię, że dobry był. Nie był.

Na początku było hasło: Polacy nienawidzą dzieci. Na okładce przybrało ono formę podtytułu: Jak Polacy nienawidzą dzieci. Trochę dlatego, że […]  ła­two zebrać i pokazać przykłady tej niechęci, antypatii, nie­życz­li­wo­ści, nie­przy­chylności – albo odrazy, wstrętu, pogardy i awersji. […] 
     Zacząłem się więc zastanawiać, dlaczego właściwie Polacy nienawidzą dzieci?
     Może dlatego, że ich po prostu nie lubią. Tak jak część współczesnych mężczyzn zwyczajnie nie lubi kobiet, chociaż potrzebuje ich w swoim życiu. […]  Feminizm i prodziecięcyzm powinny iść ze sobą pod rękę, bo walczą z tymi samymi postawami.

🖇

Jak sobie radziliśmy bez wszechobecnych dziś samochodów? To pu­łap­ka w myśleniu o przeszłości – ludzie zawsze sobie jakoś radzili, zawsze jakoś żyli.

🖇

Cóż, z dzieciofobią jest jak z rasizmem w Teksasie z młodzieńczych wspo­mnień Williama Gibsona – nikt nie czuł się rasistą, bo wszyscy nimi byli.

🖇

Kto by się spodziewał, że jeśli odbierze się kobietom prawa re­pro­duk­cyj­ne, nie będą chciały rodzić? Kto mógł wpaść na to, że wpływ na decyzje pro­kre­a­cyj­ne mają warunki ekonomiczne? […]
     Kaczyński wpisał się w długą tradycję zawstydzania bezdzietnych kobiet. Dopiero od niedawna głośno mówią o tym, że nie chcą mieć dzieci – i że to wyłącznie ich sprawa. […]
     Piszę cały czas „kobiet”, bo mężczyzn społeczeństwo nie pilnuje w tej kwe­stii aż tak. […]
     Może dlatego, że macierzyństwo jest tylko kolejną okazją do spra­wo­wa­nia kontroli nad kobietą.

🖇

Populistyczna reakcja jest najgorszą z możliwych i pokazem hipokryzji. Ówczesny premier Morawiecki mówił o karach dla sprawców, a przecież rządy PiS-u przestały finansować telefony zaufania dla dzieci i młodzieży i zamykały szkoły przed edukatorami seksualnymi. Skrajnie prawicowa propaganda nazywała zresztą groomingiem edukację seksualną i wspie­ra­nie młodzieży LGBT, tymczasem prezydent Andrzej Duda w 2020 roku uła­ska­wił pedofila skazanego za przemoc domową i umożliwił mu kon­takt z ofiarą.

🖇

[…]  hałaśliwy kapitalizm, zwłaszcza jego polska odmiana, sprzedaje klasie średniej fantazję, że może się wykupić ze społeczeństwa i jego problemów. „Społeczeństwo nie istnieje”. Duch thatcheryzmu krąży od zarania III RP. Jeśli się w to uwierzyło, łatwo przyjąć postawę klienta, który ma zawsze rację.

🖇

Nienawiść do osób LGBT to nienawiść do dzieci. Do każdego dziecka nie­spo­dzian­ki, które jeszcze nie podzieliło się ze światem (i rodzicami) swoją tożsamością. Chciałbym żyć w świecie, w którym coming out będzie wy­glą­dał jak poinformowanie o nowej fryzurze, a nie jak pełna napięcia psy­chicz­nie wyniszczająca konfrontacja. Chciałbym świata, w którym opo­wia­da­ją­cy o młodzieży LGBT komiks Alice Oseman Heartstopper nie będzie nikomu potrzebny do przeżywania fantazji o akceptującej rodzinie.

🖇

[…]  gdy mowa o architekturze przyjaznej ludziom, chodzi o coś więcej niż projektowanie miast z poszanowaniem ruchu pieszego i rowerowego. Klu­czo­wy musi być dostęp dla ludzi z niepełnosprawnościami, zwłaszcza że jak ktoś zauważył, w niektórych sytuacjach wszyscy jesteśmy nie do końca sprawni, bo na przykład mamy zajęte ręce.

🖇

W miastach brakuje przestrzeni, jest odbierana pieszym, dzieciom, wózkom i rowerom, roszczeniowi kierowcy domagają się jej za darmochę.

🖇

[…]  śmiałość, jaka cechuje starsze kobiety strofujące i zaczepiające obce dzie­ci. Z jednej strony z racji wieku widzą się w roli babci, z drugiej traktują dziecko jako kogoś stojącego niżej na drabinie społecznej. Osoby wy­klu­czo­ne z powodu wieku i płci znajdują sobie jeszcze bardziej wykluczoną ofiarę.

🖇

[…]  żyjemy w społeczeństwie i dzieci są jego elementem, a nie tylko problemem rodziców. […]
     Ważne jest tylko, żeby nie przekraczać granicy – celują w tym zwłaszcza starsze panie, które na widok dziecka w jakimś emocjonalnym kryzysie po­dej­mują próby uspokajania go albo strofowania. To nigdy nie działa; nie wolno wpychać się z buciorami w sytuację, której nie rozumiemy i która do­tyczy nieznanej nam osoby. Chcesz pomóc? Przytrzymaj drzwi. Po­wstrzy­maj się od wzdychania.

🖇

Dorośli domagają się od dzieci zachowania, które dla nich samych jest trud­ne. Na przykład oczekują, że dzieci będą się błyskawicznie uczyć zasad. Każ­dy pewnie zna dorosłego, który nie potrafi zmienić jakiegoś swojego złe­go zachowania, wyzbyć się denerwującego zwyczaju. Próbujemy, tłu­ma­czy­my, w końcu się poddajemy. „Nie można nauczyć starego psa nowych sztu­czek” – głosi przysłowie. „Ma taki charakter” – mruczymy pod nosem, po­go­dzeni z losem. A od dziecka wymagamy, by dało się zaprogramować, i to za pierwszym razem!

🖇

Powinniśmy kontestować nasze schematy myślowe, podchodzić podejrzliwie do wygodnych formułek, zwłaszcza takich, za pomocą których próbuje się w prosty sposób nazwać większe zjawisko lub grupę ludzi.

🖇

W przedszkolach przed Dniem Ojca trwa nauka wierszyków. Zapytajmy więc osobę w wieku przedszkolnym, kto to właściwie jest tata. „Tata jest silny…”. Pokażmy więc palcem wciąż powszechną scenkę: „Skoro to tata jest silny, to dlaczego kobieta pcha wózek?”. „Urodziła, więc jest odpo­wie­dzial­na za dziecko”. A tata? „Pomaga mamie w opiece”. Polska szkoła jest konserwatywna, jakby nic nie zmieniło się od czasów, kiedy czytankę ilu­strował obrazek, na którym ojciec z synem bawią się kolejką, a matka z cór­ką w tym czasie nakrywają do stołu.

🖇

[…]  współcześni mężczyźni mają pro­ble­my, ale nie można ich rozwiązać, prowadząc wojnę płci. Przecież jeśli kogoś naprawdę obchodzą problemy mężczyzn, będzie starał się je zidentyfikować – i poszukać rozwiązania.

🖇

Mężczyzna nie jest w stanie pomóc chłopcu, jeśli wcześniej nie zabił w sobie toksycznego faceta. Dorośli mężczyźni zwykle są źródłem problemu, nie pro­po­nują natomiast jego rozwiązania. […]  Chłopców mogą uratować tylko kobiety, bo one jeszcze widzą w nich nie tylko przyszłych mężczyzn, ale prze­de wszystkim dzieci.

🖇

Staranne i zdyscyplinowane dziewczynki gani się za jakość pracy. Chłopcy zaś dostają komunikaty w stylu: „gdybyś nie grał tyle w piłkę, tylko trochę przysiadł do nauki, to ho, ho…”. Skutek jest taki, że gdy coś nie wyjdzie dziew­czynce, myśli, że to przez brak zdolności. Chłopiec zaś jest przekonany o własnej wartości.

🖇

Dziewczyny mogą nosić dżinsy i krótkie włosy, koszule i buciory, bo bycie chłopakiem jest okej. Ale dla chłopaka wyglądanie jak dziew­czy­na jest poniżające, bo uważasz, że bycie dziewczyną jest poniżające.

🖇

Dziewczyna zna doskonale męską kulturę, bo musi żyć w urządzonym przez mężczyzn świecie. Chłopak nic nie musi. Tak, absolutnym, podstawowym i głównym problemem współczesności jest brak szacunku dla dziewczynek. Seksizm, mizoginia, femmefobia, cały pakiet. Cierpimy przez to wszyscy jako społeczeństwo i jednostki.

🖇

Ile lat ma chłopiec, kiedy się dowiaduje, że jest po prostu lepszy od dziewczyn i mu się wszystko należy?

🖇

Seksizm wynosi się z domu, więc jego zwalczaniem powinna zajmować się szkoła. Niezbyt sobie z tym zadaniem radzi – już w przedszkolu dziecko odkrywa, że jest nie dzieckiem, ale chłopcem lub dziewczynką – i z tego powodu doświadcza różnego traktowania.

🖇

Femmefobia to szczególny i nieco intersekcjonalny przypadek mizoginii – to nienawiść nie tyle do kobiet, ile do szeroko pojętej kobiecości. Jej ofiarami padają również „zniewieściali” homoseksualiści. Można się uważać za fe­mi­ni­stę i mimo tego być femmefobem – oklaskiwać silne kobiety i krzywić się na widok księżniczek Disneya.

🖇

Wolę słowoemancypacja”. W nim jest zawarte pragnienie po­pra­wie­nia swojej pozycji, uwolnienia. Bunt to akt. Jaki ma cel? Zbuntować się można przeciw rozumowi i godności człowieczej. Bunt jest bezmyślny, to ściąganie czapki w proteście przeciwko matczynym nakazom, chociaż w uszy zimno. […]  Mamy narzędzia, żeby wychowywać wolnych ludzi. Wystarczy wyrugować przemoc, kłamstwa, kary i nagrody. Nagrodę daje samo życie.

🖇

Wierzyłem w Boga, bo wszyscy wierzyli, dopiero potem się dowiedziałem, że nie trzeba. Droga do ateizmu była w moim przypadku długim procesem emancypacji; zazdroszczę koleżance, że skonfrontowana z okropieństwami Kościoła wstała i wyszła w wieku lat jedenastu. Każdy chyba potrzebuje ja­kie­goś wstrząsu, punktu przełomowego, znaku z niebios. Silne uwikłanie w magię przekraczającą ludzki rozum – tego się nie da pokonać samym ro­zu­mem. […]  katolicyzmu nie da się pogodzić z wychowaniem bez nagród i kar, kara i nagroda są w jego DNA.

🖇

Dzieci są proste, dorośli je komplikują.
Dorabiają ideologię.

🖇

Prawda jest taka, że kiedyś istniało więcej przestrzeni wolnej, nie­upo­rząd­ko­wa­nej, którą można było sobie przejąć pod zabawę […]. Dziś ta prze­strzeń znika zajmowana przez osiedla deweloperskie, złośliwie, ale i traf­nie zwane polskimi obozami mieszkaniowymi.

🖇

Jak rozwijać wyobraźnię w czasach, w których dorośli wszystko wymyślili, opakowali i sprzedali? Może wrócić do patyka? Patyk może być koparką, mieczem świetlnym, różdżką czarodzieja i rakietą. W połączeniu z garn­kiem – perkusją. Ze starego kartonu można sobie zbudować zamek i bazę kosmiczną. Tylko nikt na tym nie zarobi.

🖇

Dlaczego, kiedy dzieci wołają „mamo”, ojciec udaje, że to nie do niego? Co najgorszego może się stać?
     – Mamo!!!
     – Tak?
     – Nie ty, druga mama.
     – Naprawdę potrzebujesz akurat jej?
     – No nie… Pomóż mi z tym.

     Abrakadabra, czary-mary, twoja stara to twój stary.

🖇

Dziecięce ciało, w przeciwieństwie do dorosłego ciała, jest cudem. Dorosłe ciało – cudem jeszcze działa, jest zniszczone czasem, stresem i używkami, a przede wszystkim podłączeniem do tego nieszczęsnego elektrycznego or­ga­nu, który je nieustannie przesterowuje, do mózgu – naszego zbawienia i naszej zguby. Wsadź brzdąca na wrotki – gibnie się, parsknie i pojedzie… Tyle go widzieli. Wsadź dorosłego, wyrżnie zadkiem w bruk. Za du­żo my­ślał, nie słuchał ciała, szukał ściany do podparcia, zamiast intuicyjnie re­agować. Trzeba się nauczyć NATURY, oduczyć KULTURY.

🖇

Radość z eksploracji świata łatwo zniszczyć; niepotrzebnie nastraszyć, za­wstydzić, rozpocząć metamorfozę w dorosłego. Dorosły patrzy na dziecko uczące się jeździć na rowerze i walczy ze sobą – musi się wyzbyć swojej do­ro­słości i nadmiernego myślenia, puścić kijek, nie myśleć o tym, co może się stać najgorszego. Ono zaraz się przewróci! Nie, nie przewróci się. Gibnie się, parsknie i pojedzie dalej, a ty zostaniesz z tyłu, wiedząc, że to pierwszy krok ku zupełnej niezależności; pierwszy raz takiś zbędny.

🖇

Mówimy o antyfeministycznym backlashu trwającym już trzy dekady! Komu na tym zależy? Wszystkim, którzy wolą prowadzić wojnę płci, zamiast zająć się prawdziwym wykluczeniem, na przykład rasowym i klasowym. Gdy się bliżej przyjrzeć statystykom, okaże się, że problemy w szkole mają nie chłopcy, tylko dzieci z niższych klas, pod­le­ga­ją­ce przeróżnym wykluczeniom. Określiwszy ich mianem „chłopcy”, prze­ga­pia się prawdziwe źródła problemu, co oczywiście jest na rękę spra­wu­ją­cym władzę konserwatystom. Po co walczyć z systemowym rasizmem (głównie USA) i klasizmem (głównie UK), gdy można zwalić winę na roz­kwit feminizmu? Nawet winę za antyintelektualizm chłopców pró­buje się zrzucić na dziewczyny.

🖇

[…]  źródłem tych wszystkich zachowań jest brak szacunku dla dziecka, tra­kto­wa­nie go jako kogoś, kogo w ogóle można karać i karcić. Pobicie, klaps i szturchnięcie to to samo działanie wykonane z różną siłą.

🖇

Może powinniśmy patrzeć na każde mijane dziecko jak na podróżnika w czasie – kogoś, kto wyruszył w przyszłość, której my już nie poznamy.

🖇

W całej tej chryi z psiećmi i papieżami widać też, jak bardzo niektórzy lubią zaglądać innym do talerza, w majty i do mieszkań. Osoby, które nie planują mieć dzieci, muszą znosić nieprzyjemne uwagi wujków i cioć. („A gdzie jakiś kawaler?” „Nie wiem, kurwa, w kawalerce?” – podsumowuje wigilijne dia­lo­gi jeden z memów). Z kolei po narodzinach pierwszego dziecka życzliwi pytają: „Kiedy następne?”.

🖇

[…]  musimy jako społeczeństwo przestać patrzeć na siebie jako na konkurujące ze sobą jednostki i zacząć traktować siebie właśnie jako społeczeństwo.

Michał R. Wiśniewski, Zakaz gry w piłkę. Jak Polacy 
nienawidzą dzieci
, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2024.
(wyróżnienie własne)

[…]  pokładam w dzieciach nadzieję na przyszłość, której nigdy nie zobaczę.

🖇

Czasem, by zmienić los, należy coś zbroić.

(tamże)

poniedziałek, sierpnia 04, 2025

5852. Z oazy (CCCLXII)

Odliczanie literek, dwa. Bardzo długo na tę książkę polowałam. Gdy więc upo­lo­wa­łam, rzuciłam wszystko inne, co miałam czytelniczo rozgrzebane.

To pierwsze popożarowe czytanie. Leczące, zwracające mnie życiu i moim światom. Kojące i przyglądające się mojej osobistej ucieczce z nadwiślańskiej wersji Jante.

Pomysł na książkę rewelacyjny! Jante przeplatane mostami, ludźmi, ich historiami i książką, którą już upolowałam, której pierwsze akapity już za mną.

Są takie zbiegi okoliczności, które
przypominają wyrafinowany plan.

Andrzej Stasiuk

🖇

Tutaj wszystko zawsze było i jest prawdziwe i namacalne, a jednocześnie nienachalne – ukształtowanie terenu, pogoda, zapachy, smaki i kolory są wolne od przesady. Wszystko stanowi efekt prostego istnienia świata, nie wypływa z żadnej opowieści.

🖇

Po drodze, za każdym razem, gdy kogoś mijaliśmy, podnosił z kierownicy palec wskazujący. Kierowca jadący z naprzeciwka robił to samo.
     – Dzięki temu drobnemu gestowi wiemy, że jesteśmy z jednego plemienia – wyjaśnił profesor. – Że ten mały raj należy do nas.

🖇

Steen Klitgård Povlsen: Prom zmusza do zatrzymania się. To wyraźna gra­ni­ca. Czasem trzeba poczekać w kolejce na nabrzeżu, potem wjeżdża się na pokład i powoli przepływa na drugą stronę. Na promie wszystko zwalnia i na Fur zostaje już takie spowolnione. To jest dobre. Most by to zniszczył. Prom chroni rytm wyspy. A do tego zależy od pogody – kiedy jest silny wiatr albo duża fala, może nie popłynąć. To bardziej naturalne.

🖇

[…]  Duńczycy są jak ludzie siedzący przy ognisku – ramię w ramię, ciasno, plecami do groźnej ciemności. Ogrzewają się, dają sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa i wspólnoty. Taka wspólnota nie jest skierowana przeciwko żadnemu konkretnemu wrogowi, ale stanowi ochronę przed nieznanymi si­ła­mi, które mogłyby jej zagrozić i zburzyć jej jedność. W takim modelu nie ma antagonizującego podziału na „my” i „wy” („oni”) – jest introwertyczna postawa „my”.

🖇

Obok hygge, designu, kuchni, kryminałów, zamiłowania do kawy, cyna­mo­no­wych bułek i lukrecji prawo Jante jest jednym z najczęściej wymie­nia­nych elementów nie tylko duńskiej, ale w ogóle skandynawskiej kultury.

🖇

Duńczycy i Norwegowie mówią Janteloven.
Szwedzi – Jantelagen.
Farerzy – Jantulógin.
Islandczycy – Jantelögin.
Finowie – Janten laki.
Ale wszyscy doskonale się rozumieją.

🖇

No, ująłeś mnie tym pomysłem. Wszyscy wiedzą, co to jest Jante, ale nikt go już nie szuka. Jakbyśmy się pogodzili z tym, że w nas wrosło. Czasem mam wrażenie, że to przeszłość, że Jante jest tylko takim miejscem, któ­re było. Bo kto dziś czyta Sandemosego?

🖇

Marcus z Knippelsbro […]
     Ja nie jestem z Kopenhagi, przyjechałem z Jante. To daleko stąd, rzadko tam bywam, staram się jak najrzadziej. Wiesz, to jedno z tych miejsc, z któ­rych się ucieka, gdy tylko człowiek zacznie sobie uświadamiać, gdzie jest.

🖇

[…]  Jante to tak naprawdę jedno wielkie wiadro pełne krabów, w którym każdy, kto próbuje się wydostać, jest ściągany w dół przez pozostałych.

🖇

     – […]  Oczywiście, że mogłem mieć lepsze dzieciństwo, ale mogłem mieć też gorsze. Na to, jakie było, nie miałem i nadal nie mam wpływu. Mogę je­dy­nie spojrzeć na nie z dystansem, przepracować pewne rzeczy i iść dalej.

🖇

     – Myślisz, że to jest Jante? – pytam go, patrząc za okno.
     – To nie ma nic wspólnego z geografią.

🖇

     – […]  Dziwna rzecz z tym pozytywnym prawem Jante. Bo to też jest pra­wo, też na­pi­sane w trybie rozkazującym. A każde prawo to forma opre­sji, re­gu­la­cji, próba podporządkowania sobie innych. Pokaż, że jesteś kimś, bądź kimś. Anty-Jante także zmusza cię, żebyś się wpasował, ramy ciągle są wąskie, tyle że inne.

🖇

Może by odnaleźć Jante, wystarczy udać się w przeciwną stronę?

🖇

[…]  Salling-sundbroen. Kiedyś chciała z niego skoczyć, teraz po prostu moc­niej zaciska dłonie na kierownicy i delikatnie dodaje gazu. Mówi, że konie­czność pokonania tego mostu wszystko zmienia.
     – Musisz zmierzyć się z tą przestrzenią. Z tą otchłanią pod tobą. Nie da się jej zignorować, trzeba ją oswoić albo całe życie spędzić na jednym z brzegów.
     […]
     Terapia trwała kilkaset godzin.
     – Od „przetrwać” doszłam do „żyć” – mówi Birgitte.
     […] 
     – Nauczyłam się, że myśląc o karze dla niego, ciągle skupiam się nie na tym, na czym powinnam. Najważniejsza jestem w tym ja, moja przyszłość, moje życie […].
.      – Może kiedyś zdobędę się na odwagę i zapytam tych wszystkich ludzi, którzy wiedzieli i powinni byli zareagować, dlaczego milczeli.

🖇

🖇

Kamienie, słowa, ogień, szepty, spojrzenia, gesty. Niewiele, to nie nawał. Ale jest ich dokładnie tyle, ile trzeba, żeby cień stał się mrokiem.

🖇

[…]  zrozumiałem, że szukając Jante, trzeba odwrócić się do niego plecami i podążyć tropem uciekinierów.

🖇

     – […]  Taki most bardziej między ludźmi niż między dwoma punktami w prze­strze­ni. Aha, w jednym miejscu w barierkę chcę wstawić okno.
     – Po co okno?
     – Będzie z niego widać wyjście z zatoki. Żeby każdy mógł z łatwością odnaleźć drogę ucieczki.
     – Ucieczki? Użyłaś tego słowa celowo?
     – Tak. Zawsze trzeba mieć opracowaną drogę ucieczki.

Filip Springer, Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019.

[…]  Jante istnieje po to, by z niego uciekać.

🖇

[…]  być może nie ma sensu szukać Jante – miejsca, z którego się ucieka. Może zamiast skupiać się na po­czątku ucieczki, lepiej przyjrzeć się temu, co jest na jej końcu?

🖇

– Arnakke to piękne miejsce.
     – To prawda.
     – Wie pan, za co najbardziej je lubię? – pyta, nie od­ry­wając ode mnie wzroku. Nie czeka jednak na od­po­wiedź. – Dopiero stamtąd nie widać Jante.

🖇

Znałem drogę i wierzyłem, że świat
wydarzy się tak jak zwykle.

🖇

[…]  Mie Olise odkrywa, że wszystko jest częścią stru­ktu­ry złożonej z przeszłości, teraźniej­szo­ści, prawdy i fikcji i że każdy element tej struktury na­da­je znaczenie pozo­stałym.

(tamże)

5851. Z oazy (CCCLXI)

Odliczanie literek, raz. Poślizgnięte na wielodniowym gaszeniu zdrowotnych po­ża­rów i czekaniu do kolejnego poniedziałku. Eseje, niby stare, bo z lat 1985–2018, ale niestety żaden nie brzmi czerstwo. Peunta prawie każdego z nich to małe arcydzieło.

Kiedy zaczął się szalony cyrk, w którym przyszło nam teraz żyć? W czasach, gdy ame­ry­kański aktor został prezydentem? Czy ktoś wtedy był w stanie wyobrazić so­bie, że za kilkadziesiąt lat prezydentami po obu stronach oceanu zostaną: wie­lo­krot­nie skazany czy alfons? Dumni niech będą ci, co nie wierzyli, że to możliwe. Rzeczy­wi­stość, nie gimnastykując się szczególnie, bez problemu przekroczyła horyzont ich wyobraźni.

Szkoda, że Autorka nie skomentuje już tych faktów. Szkoda, że będziemy musieli sami sobie poradzić z trzeźwą oceną tego, co się wokół nas dzieje. Tak czy inaczej, ciekawe, jakie będą puenty tych prezydentur.

[wstęp, maj 2019]  Dawniej, w latach tłustych – dwie lub trzy dekady temu, w złotych czasach rozkwitu „głównonurtowych” mediów – byłam w stanie utrzymywać się z pi­sania, jako wolna strzelczyni. […]
     Tak wygląda dziś prawdziwe oblicze dziennikarstwa: nie osoba, która prowadzi programy, zgarniając milion dolarów rocznie, ale nisko opłacani robotnicy i robotnice oraz osuwające się po równi pochyłej osoby z wyż­szym wykształceniem, które nie są w stanie zebrać dość kasy, by za­cząć pra­cę nad artykułem, fotoesejem czy filmem, który chciałyby zrobić, a tym bardziej nie są w stanie znaleźć platformy, która pokryłaby koszty zro­bie­nia czegokolwiek. […]
     Zubożenie dziennikarek i dziennikarzy zubaża dziennikarstwo. Coraz rza­dziej trafiamy w mediach na materiał o ludziach, którzy żyją od wypłaty do wypłaty, jak gdyby 80 procent populacji wyemigrowało po ci­chu, gdy po­zostałych 20 procent odwróciło wzrok. […]  Jeśli intelektualiści brzmią nie­kiedy jak republikańscy kandydaci na prezydenta, to nie dlatego, że mamy do czynienia ze spiskiem. Po prostu tak to już jest, kiedy ludzie, któ­rzy mają prawo wyrażać opinie na temat nierówności, pochodzą niemal bez wyjątku z górnych szczebli drabiny dochodowej.

🖇

[…]  czy naprawdę da się zarobić na życie w zawodach dostępnych obecnie dla niewykwalifikowanych pracownic i pracowników? Z matematycznego punktu widzenia odpowiedź będzie brzmiała: „nie” – można to obliczyć, je­śli weźmie się 6 do 7 dolarów na godzinę, odejmie jakiś dolar lub dwa za go­dzi­nę na opiekę nad dziećmi, przemnoży przez 160 godzin miesięcznie i po­rów­na wynik z dominującymi stawkami czynszu. […]  Może, kiedy wejdę w tę rzeczywistość, odkryję w świecie nisko opłacanych robotnic jakieś ta­jem­ne systemy gospodarowania.

🖇

Kucharze chcą przygotowywać smaczne jedzenie, obsługa chce je uprzejmie serwować, tymczasem kierownicy są tu z jednego tylko powodu: mają za­pew­nić zyski jakiemuś teoretycznemu bytowi, egzystującemu gdzieś daleko w Chicago czy Nowym Jorku – o ile o korporacjach w ogóle można po­wie­dzieć, że istnieją fizycznie. […]
     Kierownikom wolno siadać – choćby na całe godziny, jeśli chcą – do ich zadań należy jednak pilnowanie, żeby nikt inny nigdy nie siedział, nawet kie­dy nie ma nic do roboty, i właśnie dlatego dla obsługi swobodniejsze go­dzi­ny potrafią być równie wyczerpujące, jak pory, w których trzeba ganiać.

🖇

W ubóstwie, podobnie jak w przypadku niektórych twierdzeń fi­zycz­nych, warunki początkowe decydują o wszystkim. Nie istnieją żadne tajemne systemy gospodarowania, dzięki którym biedni mogą się wyżywić, przeciwnie, istnieje masa ukrytych kosztów.

🖇

Najgorsi, z jakiegoś powodu, są ostentacyjnie obnoszący się ze swoją wiarą chrześcijanie – jak ci z dziesięcioosobowego stolika, wszy­scy radośni i uświę­ce­ni po niedzielnym wieczornym nabożeństwie i wszyscy bezlitośnie mną rozporządzają, a ostatecznie zostawiają dolara przy ra­chun­ku na 92 dolary. […]  Ogólna zasada jest taka, że ludzie, którzy noszą krzyże albo znaczki ze skrótem WWJD? (od What Would Jesus Do? – Co zro­bił­by Jezus?), spoglądają na nas z dezaprobatą niezależnie od tego, co robimy, jak gdyby mylili kelnerowanie z oryginalną profesją Marii Ma­gda­leny.

🖇

Wiem tylko, że nie zdołałam utrzymać dwóch miejsc pracy i że nie byłam w stanie zarobić wystarczająco dużo, by przeżyć z jednej pensji. A dys­po­no­wa­łam atutami niewyobrażalnymi dla wielu osób długotrwale żyjących w biedzie – zdrowiem, wytrzymałością, sprawnym samochodem i brakiem dzieci, którymi trzeba się opiekować i które trzeba utrzymywać.

🖇🖇

Gospodarka wolnorynkowa zależy jedynie od rynków, a zgodnie z naj­bar­dziej zaawansowaną matematycznie teorią makroekonomiczną rynki za­le­żą jedynie od nastrojów: konkretnie, od nastroju mężczyzn w prąż­ko­wa­nych garniturach, znanych także jako Chłopcy z Wall Street. Kiedy Chłopcy są w dobrych humorach, rynki kwitną; kiedy są przestraszeni albo po­chmur­ni, nadchodzi czas, byśmy, każdy i każda z nas, pomyśleli o otwarciu straganu z jabłkami. Ponieważ, jak powiedział kiedyś Franklin Delano Roosevelt, „Jedynym, co może nas źle nastrajać, jest sam zły nastrój, zwła­szcza gdy dokucza bogatszemu od nas”.

🖇

„Ale zaraz! – powiesz mi. Czemu 200 milionów ludzi miałoby poddawać się wahaniom nastrojów kilku tysięcy nałogowych hazardzistów?” No ale to jest właśnie wolny rynek, przyjaciele: wolność obstawiania i wolność prze­gry­wa­nia. Przy czym niesamowite jest to – ten prawdziwie demokratyczny element – że nie musisz nawet sama być graczem, żeby przegrać.

🖇🖇

Wszyscy, od neoliberałów po neokonserwatystów, zgadzają się, że coś trze­ba zrobić. Nie chodzi nawet o pieniądze (zasiłki pochłaniają zaledwie jeden procent budżetu federalnego), ale o zasadę.

🖇

Na rynku pracy, na którym 18 procent robotników i robotnic haruje obec­nie w pełnym wymiarze, przez cały rok, za płace niepozwalające wyjść z ubóstwa, nie pozostało zbyt wiele wolnych posad zapewniających godziwe zarobki i utrzymanie, zwłaszcza dla kobiet, które mają problem z opieką nad dziećmi.

🖇

[…]  żadna grupa społeczna nie wywołuje takiego gniewu jak ta, którą mgliście określa się jako „margines”.

🖇

W kraju także temat kary jest tym, którego nie porzucamy. Podczas gdy wszystkie inne zadania rządu dotyczące polityki wewnętrznej zanikają, system więzienny rozrasta się do poziomu, przy którym Stany Zjednoczone ustępują jedynie Rosji pod względem odsetka uwięzionych obywateli.

🖇🖇

[z eseju z roku 2007]  Według badania Caroli Frydman z Massachusetts Institute of Technology i Raven E. Sacks z Federal Reserve trzydzieści–czter­dzieści lat temu prezesi i dyrektorzy największych firm zarabiali śred­nio o 80 procent więcej niż trze­ci najlepiej opłacani pracownicy kie­row­nic­twa. Na początku XXI wieku jednak luka między szefostwem a trze­ci­mi w hierarchii rozdęła się do 260 procent.

🖇

Czemuż tak trudno jest tym ludziom na górze łaskawie uznać swoją zależność od cudzej pracy?

🖇🖇

Zdecydowanie najpewniejszą drogą do tego, żeby zostać skrymi­na­li­zo­wa­nym z powodu biedy, jest posiadanie niewłaściwego koloru skóry. Kiedy słynny profesor zostaje poddany rasowemu profilowaniu, oburzenie sięga zenitu, tymczasem od dziesięcioleci całe społeczności są skutecznie „pro­fi­lo­wa­ne” na podstawie podejrzanej kombinacji, jaką jest ciemniejsza cera po­łą­czona z byciem biednym, a wszystko dzięki teoriom ochrony porządku publicznego, takim jak „teoria zbitej szyby”16 i polityka „zero tolerancji” [z eseju z roku 2007].

🖇

Widać tu wzorzec: zmniejszanie finansowania usług, które mogłyby po­móc biednym, przy jednoczesnym wzmożonym egzekwowaniu przepisów – ogra­nicz radykalnie budżety szkół i transportu publicznego, a następnie zde­le­ga­lizuj wagary. Zlikwiduj budownictwo komunalne, a potem zrób z bez­domności przestępstwo. Zadbaj, żeby prześladowano ulicznych sprze­daw­ców w sytuacji, w której tak mało jest innych możliwości zatrudnienia. To, czego doświadczają biedni, zwłaszcza należący do mniejszości et­nicz­nych, zaczyna przypominać doświadczenie szczura szarpiącego się, żeby uniknąć nieregularnie aplikowanych wstrząsów elektrycznych.

🖇🖇

Istnieją pewne praktyczne powody, dla których biali skłonni są zabijać się skuteczniej niż czarni. Przede wszystkim częściej posiadają broń, a dla bia­łych mężczyzn strzał z broni palnej jest preferowaną formą samobójstwa. Poza tym lekarze, bez wątpienia po części pod wpływem stereotypów na temat nie-białych narkomanów, są bardziej skłonni przepisywać środki przeciwbólowe zawierające opioidy białym pacjentom […].

🖇

[…]  zachowanie białego przywileju, zwłaszcza w przypadku najmniej uprzywilejowanych białych, stało się coraz trudniejsze i w związku z tym, dla niektórych, ważniejsze niż kiedykolwiek. Ubodzy biali zawsze czerpali pociechę z wiedzy, że ktoś ma się gorzej i jest bardziej pogardzany niż oni; rasistowskie podporządkowanie zapewniało im grunt pod nogami, skałę, na której stali, nawet kiedy ich własna sytuacja ulegała pogorszeniu.
     […]  Niezależnie jednak od włożonego wysiłku szczególnie trudno jest za­cho­wać poczucie rasowej wyższości, kiedy walczy się, aby utrzymać się na swoim miejscu, blisko dna zawodnej gospodarki.

🖇🖇

Śmierć jest równie „naturalna”, jak wszystko inne […].

🖇

Ale na co tu narzekać? Oglądane przez różowe okulary całe to przed­się­wzię­cie zbudowane wokół raka piersi – od oddolnych grup wsparcia i stron internetowych po korporacyjnych dostawców terapii i sponsorów biegów – wygląda jak piękny przykład synergii w działaniu: praktyki kultowe, akcesoria i świadectwa zachęcają kobiety do poddania się procedurom diagnostycznym, a ponieważ ułamek tych diagnoz będzie pozytywny, ozna­cza to więcej członkiń dla kultu oraz więcej klientek dla korporacji, za­rów­no tych korporacji, które dostarczają produkty i usługi medyczne, jak i tych, które oferują charytatywny sponsoring.
     Tyle że takie spojrzenie z perspektywy życiodajnej synergii jest rozsądne tylko o tyle, o ile wiedza na temat metody wykrywania i leczenia jest godna zaufania, a niestety, jeśli idzie o tę wiedzę, mamy do czynienia z wąt­pli­wo­ścia­mi i sporami, a niekiedy z postawą, która przypomina trwanie w za­prze­czeniu.

🖇

Co gorsza, kiedy kult raka piersi prowadzi do ignorowania lub ba­ga­te­li­zo­wa­nia kłopotliwej kwestii przyczyn środowiskowych, czyni z kobiet ofiary oszustwa czegoś, co można nazwać Kompleksem Przemysłowym Raka: ponadnarodowego korporacyjnego przedsięwzięcia, które jedną ręką rozsiewa czynniki rakotwórcze i choroby, a drugą oferuje drogie, półtoksyczne leczenie farmaceutyczne.

🖇

Żadna z kobiet nie zgłasza jednak zastrzeżeń wobec tego pojęcia, takich jak moje: że bezmyślny tryumfalizm „zwycięstwa i przetrwania” uwła­cza umar­łym i umie­ra­jącym. Czy my, żyjące, „walczymy” ciężej niż te, które umarły? Czy mamy utrzymywać, że jesteśmy „dzielniejszymi”, lepszymi oso­ba­mi niż zmarłe? I czemu w tym kulcie nie ma przestrzeni na jakąś for­mę akceptacji śmierci, kiedy nadejdzie czas, a nadejdzie z pewnością, czy to z powodu raka, czy jakiegoś innego nieszczęścia?

🖇🖇

Istnieje jednak różnica między zdrowiem a zdrowizmem, między zdrowiem jako rozsądnym celem a zdro­wiem jako wartością trans­cen­dent­ną. Myląc zdrowie z cnotą, stałyśmy się i staliśmy bardziej nerwowi, mniej tolerancyjni i ostatecznie mniej zdolni do konfrontacji ze źródłami chorób, które leżą poza zasięgiem naszej indywidualnej kontroli. Na przykład, nie­mal nieuniknionym efektem ubocznym zdrowizmu jest obwi­nia­nie ofiar. Jeśli ponosimy osobistą odpowiedzialność za swoje zdrowie, to zgodnie z tą samą logiką choroba musi być naszą winą.

🖇

W końcu jednak – a zawsze nadchodzi koniec – obwinianie ofiar nikomu nie służy. Ofiarą nie zawsze jest „ktoś inny”, ktoś grubszy, bar­dziej leniwy lub bardziej uzależniony od dymu i tłuszczu. Ponieważ faktem jest, że umrzemy, wszystkie i wszyscy, i że prawie wszyscy albo po drodze, albo przy okazji, zetkniemy się z chorobami, niepełnosprawnością i znacznym dyskomfortem. Ostateczną tragedią zdrowizmu jest to, że pozostawia nas tak źle przygotowane na to, co nieuniknione. […]
     Zdrowie jest dobre. Nie jest jednak, co potwierdziliby nawet wy­spor­to­wa­ni starożytni Grecy, dobrem samym w sobie.

🖇🖇

To, co większość z nas zwykła rozumieć pod słowem „seks”, zakłada wza­jem­ność i współuczestnictwo, jest pełne miłości i podnoszące na duchu, a przy­najmniej flirciarskie i zabawne. W sumie uczynienie świata bez­piecz­nym dla głębokich dekoltów i stringów jest celem, co do którego oświeceni przedstawiciele i przedstawicielki płci obojga powinni być w stanie się dogadać. Jeśli zaś idzie o tych facetów, którzy nie potrafią odróżnić seksu od gwałtu, nie obchodzi mnie to, że są być może równie „naturalni” jak gra­no­la – nie zasługują na to, by żyć w otoczeniu kobiet.

🖇🖇

Upodobania konsumenckie są jedynie najbardziej oczywistymi wy­znacz­ni­ka­mi pozycji klasowej […]. Innym wyznacznikiem jest kult ćwiczeń fi­zycz­nych, zwłaszcza w ich najbardziej samotniczej, a zarazem publicznej od­mia­nie – biegania.

🖇🖇

[…]  samo wykonywanie swojej roboty nigdy nie wystarcza, gdyby wystarczało, bez wątpienia na szczycie znalazłoby się o wiele więcej kobiet.

🖇

Wierzę, że pewnego dnia jakaś odnosząca prawdziwe sukcesy kobieta z kor­po­racji spojrzy nagle na własne biurko, zawalone zestawieniami fi­nan­so­wy­mi i wewnętrznymi notatkami służbowymi i wykrzyknie: „czy to na­praw­dę warte jest mojego czasu?”. I że w tej samej chwili jakaś pani domu, wiodąc wzrokiem po zapapranej przez maluchy kuchni, zada sobie identyczne pytanie. Uciekająca ze swej firmy kobieta z korporacji zderzy się w atrium z panią domu biegnącą w przeciwną stronę. Zaczną rozmawiać. I w jednej chwili połączą obydwa wybitnie amerykańskie nurty ra­dy­ka­li­zmu: utopijność Goodmana i feminizm Friedan. Może także, jeśli będą roz­ma­wiać dostatecznie długo, uda im się wynaleźć jakieś urocze no­we pojęcia, jak równa płaca… za pracę mającą sens.

🖇🖇

Cytując stare, ale zdecydowanie nie naiwne feministyczne powiedzenie: „Jeśli myślisz, że celem jest równość, masz zbyt niskie standardy”. Nie wy­starczy dorównać mężczyznom, skoro mężczyźni zachowują się jak bestie. Asymilacja to za mało. Musimy stworzyć świat wart tego, by chcieć się w nim odnajdywać.

🖇🖇

Zwierzęta nie tylko przypominają ludzi, ale przede wszystkim przypominają ludzi z grup uciskanych i marginalizowanych.

🖇🖇

Z punktu widzenia pierwotnych mieszkańców i mieszkanek tego kontynentu albo też, na przykład, zniewolonych Afrykańczyków i Afrykanek, których trud uczynił Amerykę wielką potęgą rolniczą, naszymi „tradycyjnymi war­to­ściami” zawsze były bigoteria, chciwość i wojownicza agresywność, podparte wybujałymi odwołaniami do Boga miłości.
     Najbardziej przyjazną – chociaż zarazem, w zależności od punktu wi­dze­nia, najbardziej perwersyjną – z nowych wartości naszej epoki jest „ro­dzi­na”. Jakoś dawało się przeżyć „sztandar” i „wiarę” jako neotradycyjne war­tości – znosiłam je bez zachwytu, ale znosiłam – póki nie do­kop­to­wano do nich na siłę „rodziny”. W latach osiemdziesiątych zwycięska opcja po­li­tycz­na stała się agresywnie „prorodzinna”. Odwoływali się do „rodziny”, ilekroć deptali prawa osób, które podtrzymują istnienie re­al­nych ro­dzin, czy­li ko­biet. Wykorzystywali ją, by usprawiedliwiać se­gre­gację rasową i tworzenie „chrześcijańskich” szkół tylko dla białych. I szermowali rodziną, a także sztandarem i wiarą, aby uciszyć wszelkie głosy, które uważali za obsceniczne, obraźliwe, zaburzające lub po prostu odmienne.

🖇

Dopiero w latach sześćdziesiątych zaczęłam rozumieć, że bojowy sce­pty­cyzm mojej rodziny i ekscentryczna buntowniczość stanowiły element o wie­le szerszego nurtu amerykańskiego dysydentyzmu. Odkryłam femi­nizm, ruch antywojenny, ruch praw obywatelskich. Nauczyłam się, że mi­lio­ny Amerykanek i Amerykanów przede mną i wokół mnie było, uży­wa­jąc kategorii mojego ojca, dostatecznie „mądrych”, by py­tać „dla­cze­go?” – a co więcej, by zadawać o wiele bardziej radykalne pytanie: „dlaczego nie?.

🖇

I mimo wszystko, jakimś cudem, mały nurt oporu nie wysychał. Wciąż były osoby bezdomne, które nie dawały się zamknąć w szpitalach psy­chia­trycz­nych za zbrodnię, jaką jest bieda; […]; kobiety, które upierały się, że ich ży­cie jest cenniejsze niż życie przypadkowych zarodków; rodzice, którzy pa­ko­wa­li dzieci i ruszali na marsze dla pokoju; studenci i studentki, którzy w imię świata bardziej nadającego się do życia protestowali przeciwko po­stę­pującemu wywracaniu do góry nogami prostych wartości wy­nie­sio­nych z przedszkola.
     […]
     Nieważne, że patriotyzm aż nazbyt często staje się schro­nie­niem łajdaków. Kontestacja, bunt, wszechobecne awanturnictwo pozostają prawdziwym obowiązkiem patriotek i patriotów.

🖇🖇

Jeśli jednak jest prawdą, że sukces pociąga za sobą kolejne zajęcia i ogra­ni­cza czas na warte zachodu czynności – jak rozmawianie z przyjaciółkami i przyjaciółmi (i słuchanie ich), czytanie powieści albo poświęcanie od­ro­bi­ny cza­su na wolontariat w jakiejś słusznej sprawie – to kto właści­wie po­trze­buje sukcesu? Byłoby raczej smutną rzeczą zajść tak daleko – albo przynajmniej musieć włożyć tyle wysiłku – tylko po to, by się nawzajem pogubić.

🖇🖇

Bóg wie, że dość już cierpień przysporzyły nam te specyficzne problemy, z którymi biali ludzie mierzą się od stuleci: brzemię niesienia chrze­ści­jań­stwa poganom, tak pogrążonym w mrokach niewiedzy, że zazwyczaj woleli śmierć.

🖇

Jeśli biali kiedykolwiek mają jeszcze podnieść głowy, musimy opuścić nasze małe ciaśniutkie getto i ponownie wyjść na świat. […]  „Damy radę! Jeśli będziemy uczyć się i starać z całych sił, nawet my możemy stać się kimś!”.

🖇🖇

[z eseju z roku 1986]  Większość z nas należy do „klasy średniej” albo przy­naj­mniej lubimy tak myśleć. […]  w ciągu ostatniej dekady bogaci się bogacili, liczba biednych rosła, a ci i te pośrodku najwyraźniej nie radzili sobie tak dobrze jak niegdyś.

🖇

[…]  demokracja, żeby przetrwać, musi przynajmniej spra­wiać wrażenie sprawiedliwej. W Ameryce już tak nie jest.
Felix Rohatyn, (1928–2019)

🖇

W potocznym rozumieniu z kolei „klasa średnia” to kwestia nie tylko do­cho­du, ale także statusu, o którym informują subtelne wskazówki: to, jak ży­jemy, na co wydajemy pieniądze, jakie mamy oczekiwania co do przyszłości.

🖇

[…]  tym, którzy nic nie mają, dostaje się coraz mniej, a posiadacze mają się lepiej niż kiedykolwiek.

🖇🖇

Co dostaniemy, gdy zmieszamy najgorsze spowolnienie gospodarcze od cza­sów Wielkiego Kryzysu z pierwszym czarnym prezydentem? Falę bia­łe­go rasistowskiego resentymentu słabo skrywającą się w przebraniu po­pu­li­stycz­nej rewolty. […]  Kiedy osuwasz się w dół drabiny społecznej, jak od kilku lat biała klasa średnia, aż nazbyt łatwo jest wyobrazić sobie, że to dla­te­go, że ktoś inny wspina się po twoich plecach. Mimo jednak rozżalenia bia­łych, to czarni biorą na siebie ciężar recesji, z nieproporcjonalnie wy­so­kim po­zio­mem bezrobocia i ogromną liczbą przypadków przejęć domów obciążonych hipoteką. Przy czym przecież od początku nie za dobrze im się powodziło.

🖇🖇

Klasa robotnicza, a przynajmniej jej biała część, stała się naszą wielką na­ro­dową zagadką. Tradycyjnie demokratyczna pomogła wybrać na pre­zy­den­ta krzykliwie ostentacyjnego miliardera. „Co jest z nimi nie tak?”, pytają wciąż liberalni mędrcy. Dlaczego wierzą w obietnice Trumpa? Są głupi czy kieruje nimi po prostu godny potępienia rasizm? Dlaczego klasa robotnicza sprzymierzyła się przeciw własnym interesom?

🖇

Nieważne, jak dobre byłyby programy nabywania nowych kwalifikacji, sam pomysł, że ludzie mają być nieskończenie plastyczni i gotowi stwarzać się na nowo w rytmie kolejnych zmian na rynku pracy, jest praw­do­po­dob­nie nierealistyczny, a już z pewnością jest wyrazem braku szacunku dla istniejących umiejętności.

🖇🖇

Obserwujemy pogłębiającą się ruinę, którą przyniosła ze sobą neoliberalna agresja i zadajemy sobie pytanie: kto z tych, którzy przetrwali, będzie dziś bronić tych wartości? Albo jeszcze mocniej: czy istnieje jakikolwiek sposób, aby ocalić marzenie o rozumności – albo przynajmniej wizję społeczeństwa, w którym rozumność jest w stanie od czasu do czasu zwyciężyć […]?

Barbara Ehrenreich, Gdybym wiedziała.
Zbiór esejów
, przeł. Anna Dzierzgowska,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

[…]  karnawał „nie może się cofnąć, musi iść naprzód”.

(tamże)

5850. Czekariat (CXVII)

        1. Nie sądź, że jesteś nikim.
       2. Nie sądź, że nam nie dorównujesz.
       3. Nie sądź, że jesteś głupszy od nas.
       4. Nie wyobrażaj sobie, że jesteśmy lepsi od ciebie.
       5. Nie sądź, że wiesz mniej niż my.
       6. Nie sądź, że jesteś kimś gorszym niż my.
       7. Nie sądź, że się do niczego nie nadajesz.
       8. Nie wolno nam się z ciebie śmiać.
       9. Nie sądź, że nikomu na tobie nie zależy.
     10. Nie sądź, że nie możesz nas czegoś nauczyć.
     […]  Najkrótsza wersja pozytywnego prawa Jante brzmi dziś tak: fuckjante.

Filip Springer, Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019.


fot. Saxifraga, fragmenty.

     – To taka ich wersja prawa Jante […]. Musisz wie­dzieć, że zdajemy sobie sprawę, iż jest w tobie coś dobrego i wartościowego, coś czego potrzebujemy. Musisz wie­dzieć, że masz cechy, które lubimy. Musisz wie­dzieć, że też znamy poczucie bycia bezwartościowym, osa­mot­nio­nym i niezaradnym. Musisz wiedzieć, że jesteś jednym z nas. Musisz wiedzieć, że wiele dla ciebie robimy. Musisz wiedzieć, że twoje życie i istnienie naszego społeczeństwa w wielkim stopniu zależą od twoich starań. My, ty i ja, możemy wspólnie rozwiązywać problemy. Powo­dzenia.

[…]  w końcu nauczyliśmy się zbierać kamienie z pobocza. Mieliśmy ich peł­ne kieszenie. Rzucaliśmy w te psy, żeby nie gryzły, aż któregoś dnia odkry­li­śmy, że wcale nie musimy tego robić. Wystarczyło unieść rękę w takim ge­ście, jakby się chciało rzucić, i psy zostawały na miejscu.

Niektórzy uważają, że robi to specjalnie, ostentacyjnie, że w ten sposób ma­ni­festuje swoją osobność.
     […]  może być też tak, że po prostu polubił to trzymanie się z dala. Ludzie z wiekiem nabierają przyzwyczajeń, których wcześniej sami by się po sobie nie spodziewali.

(tamże)

niedziela, sierpnia 03, 2025

(5845+4). 215/365

tro­pem kogoś, kto tu był dwa dni temu, poszłam zaciekawiona. przeczytałam, uśmiechnęłam się i uznałam, że ten cytat (tam, wtedy) wyprzedził znacząco czas. bezwzględnie należy do dnia dzisiejszego, więc wraca.

215/365

Widać jej zmarszczki, ale owszem, wydaje się szczęśliwa.
     Wydaje się szczęśliwa z powodu bycia kobietą.

Markus Zusak, Posłaniec, przeł. Anna Studniarek,
Nasza Księgarnia, Warszawa 2009.

sobota, sierpnia 02, 2025

5848. Gap się (II)

Piękniejszego przykładu ilustrującego termin inspiration porn, podanego de­li­kat­nie, bezszelestnie, w białych rękawiczkach wręcz, ale również krótko i precyzyjnie, chyba już nigdy nie namierzę.

Zdjęcie, ciut poniżej. Będziesz się gapić. Super! Może nawet nie wypatrzysz sa­mo­dziel­nie wszystkich detali. Też pięknie! Uzupełnisz „braki” percepcyjne czytając dwa pierw­sze zacytowane poniżej akapity. Może się zamyślisz, by pozbierać swoje myśli i wrażenia. Nie śpiesz się. Dowiedz się, co o tym myślisz.

A potem przeczytaj trzeci — specjalnie odsunięty, by nie pociągnęło Cię za sobą om­sknięte przypadkiem oko — zacytowany fragment, który w książce pojawia się jako pierwszy. I jak? Co teraz myślisz?

Reszta wpisu na samym dole, by nie spojlerować wrażeń.


fot. Martin Glueck.
 

Przedstawiona na zdjęciu scena jest jednocześnie wizualnie niepozorna i przyciągająca uwagę; jednocześnie znajoma i obca. Widok nietypowych nóg czy też obnażonych ramion osoby nieposiadającej rąk jest rzadkością poza kontekstem medycznym i pokazami osobliwości. W omawianym zdjęciu być może najbardziej uderza nas jednak to, że kobiety na nim przedstawione doskonale czują sie w swoich nie­ty­po­wych cia­łach, co widać po ich ubraniach i zachowaniu. Zwyczajnie zaj­mu­ją się swoimi sprawami […]. Innymi słowy sprawiają, że niezwykły widok jawi się jako zwyczajny. Kiedy osoby po­sia­da­jące ciała, które zwracają na siebie uwagę, takie jak Degener i Hermes, pojawiają się publicznie, czyli kiedy nie ukrywają swojej odmienności i nie pozwalają na to, aby była ona ukrywana przez innych, wzbogacają nasz wizualny kra­jo­braz. Ich obecność w przestrzeni publicznej może zwiększyć wachlarz ciał, które spodziewamy się tam spotkać oraz za­kres miejsc, w których spodziewamy sie widoku nie­ty­po­wych ciał.

Spotkania z tym, co nietypowe, zmieniają zbiorowe ocze­ki­wa­nia od­noś­nie tego, kto może i kto powinien po­ka­zy­wać się w prze­strze­ni publicznej, oraz pomagają tworzyć bogatszą i bardziej zróznicowaną ludzką wspólnotę. Właśnie to wszystko mogą pokazać nam osoby sku­pia­ją­ce na sobie wzrok gapiów.

Rosemarie Garland-Thomson, Gapienie się, czyli o tym
jak patrzymy i jak pokazujemy siebie innym
,
przeł. Katarzyna Ojrzyńska,
Fundacja Teatr 21, Warszawa 2020.

__________
Widzimy na nim [zdjęciu]  Theresię Degener, która jest praw­nicz­ką, profesorką i aktywistką działającą na rzecz osób nie­peł­no­sprawnych [z niepełnosprawnością], oraz Giselę Hermes [od lewej], profesorkę zajmującą się stu­dia­mi o nie­peł­no­spraw­no­ści w Niemczech.

(tamże, skreślenie własne)

I jak? Co teraz myślisz? Ja ze smutkiem, antypatriotycznie, że w Pol­sce, w której żyję, to by się nie wydarzyło (i zdjęcie, i kariery).

Tymczasem, człowiek, któremu przejdzie przez myśl, że skoro tym paniom się uda­ło, pomimo te­go czy innego ograniczenia, to ów człowiek, mając cztery zdrowe koń­czy­ny, może wszystko — pani kochana! świat i ludzie! — a nawet więcej: sky is not a limit. W ten oto sposób zdjęcie wraz z trzecim cytatem (naprawdę potrzebnym? wnosi coś elementarnie niezbędnego do poruszanej kwestii? a może trzeba mieć usprawiedliwienie: być kimś społecznie, by móc wepchnąć się w krajobraz?) ilu­stru­je dyskretny urok inspiration porn. Profeska! Zapewne nieumyślna, przy­pad­ko­wa, mimowolna, ale profeska peł­ną gębą.

5847. Złota Siekiera 2025  // Gap się (I)

Fundacja Teatr 21 Centrum Sztuki Włączającej Z jednej strony, ciąg dalszy zabaw w ciu­ciu­bab­kę z nazwami. Z drugiej, megawkurw. Nie bę­dzie z tego dla wydawnictwa no­mi­na­cji do te­go­rocz­nej Złotej Sie­kie­ry, będzie od ra­zu, już dziś, Złota Sie­kie­ra 2025, choć do koń­ca roku zostało jeszcze wiele ty­god­ni i dni. Dlaczego?

Na karcie redakcyjnej znajdziemy, że książkę — czekałam na nią bez rezultatu po­nad pięć lat — wydano w ramach Centrum Sztuki Włączającej. Interdyscyplinarnej instytucji społecznej, doczytamy we wprowadzeniu.

Byłoby miło być włączoną, ale po co? Może wystarczyć mi powinna sama deklaracja wydawcy. Seria wydawnicza Odzyskiwanie obecności, którą ta książka otwiera, zni­ka mnie z pola widzialności, dyskryminując (w ten sposób) koncertowo, na całej li­nii, inter­dys­cyplinarnie, od lat. Gratuluję!

Dyskryminują, raz, i kłamią, dwa. Inna książka — poinformowali osobę, biorącą udział w jej promocji na początku marca tego roku — miała wyjść wkrótce w ibuku. Czekałam. Nie wyszła. Przelało mi się, przestałam się łudzić. Trzy książki w „pa­pie­rzu” są już w ulu. Fru­stru­jąco-rehabilitacyjne czytanie w odcinkach rozpoczęte. Taki mamy klimat.


Złota Siekiera 2025

*

Zamiast przyjemnego czytania przez dwa wieczory jest nikomu do niczego nie­po­trzeb­na gimnastyka, która potrwa. Jednak nie da się ukryć, zdecydowanie warto się męczyć z ma­terią. Zaczęłam więc degustację włączającą w odcinkach.

Dotarło do mnie, że moje wypady na kawę — całkowicie prywatny proceder dbania o higienę psychiczną, odzyskany po latach w czerwcu tego roku — to pełno­wy­mia­ro­we akty po­li­tycz­ne, uprawiane na sąsiadującym z ulem zgentryfikowanym osiedlu. Jestem dumną rysą na śnie młodych, zdrowych i wszechmocnych.

Dziś spotkałam w kawiarni fantastyczną dziewczynkę, która nie udawała, że mnie nie ma.

Widzialność wcho­dzi […]  w pole wielu znaczeń i ujawnia napięcia mię­dzy ni­mi, pozostając w ścisłym związ­ku z takimi, na pierwszy rzut oka opo­zy­cyjnymi kategoriami, jak: „pry­wat­ne - publiczne”, „osobi­ste - po­li­tycz­ne” czy „cielesne - rozumowe”. Stawką w tej wal­ce czy grze, jest spojrzenie. Spojrzenie, które przekracza granice wy­mie­nio­nych wyżej pojęć, ujawniając ich wzajemne powiązania. Ale też jest podstawą wzajemnych powiązań między podmiotami: pa­trzą­cymi na siebie i będącymi obiektami spojrzeń.

W podejmowanej przez osoby z niepełnosprawnościami grze czy wal­ce o widzialność chodzi właśnie między innymi o wkroczenie w tak ro­zu­mianą przestrzeń polityczności — przestrzeń tego, co wspólne, w któ­rej funkcjonuje się jako pełnoprawny podmiot. Ale w tym miej­scu stawką oczywiście nie jest tylko samo bycie widzianym, ale bycie uznanym, co wiąże się z możliwością wypowiadania się we własnym imieniu. Spojrzenie krzyżuje sie tu zatem z głosem.

Ewelina Godlewska-Byliniak i Justyna Lipko-Konieczna

🖇 🖇

Gapienie się rodzi pytania. Kto się gapi? Dlaczego się gapimy? Kiedy się gapimy? Na co się gapimy? Dlaczego nie możemy się powstrzymać od gapienia? Co robimy, kiedy ktoś się na nas gapi? Czy powinniśmy się gapic? Gapimy się, ponieważ jestesmy ciekawi.

🖇

Gapienie się świadczy o zaangażowaniu. Jednocześnie, gdy ktoś się na nas gapi, zmusza nas to do reakcji. Tego rodzaju spotkanie jest dynamiczną wal­ką. Gapie patrzą badawczo, a osoby, którym się przyglądają, albo od­wza­jemniają spojrzenie, albo uciekają wzrokiem gdzieś indziej. Gapie mogą wówczas rozwijać interakcję lub wycofywać się z niej — jedni dają krok w przód, inni w tył. Wymiana tego rodzaju spojrzeń może wywołać uśmiech lub wzbudzić poczucie alienacji, może trwać niezmiennie lub ewoluować. Krótkotrwała więź, która powstaje na skutek gapienia się na drugą osobę, może też mieć charakter intymny, budować poczucie obowiązku, czyli to, co Joshua Maile nazywa „nieuniknioną konsekwencją empatii”. Gapienie się po­ka­zuje, jak patrzymy na siebie nawzajem i jak wyglądamy w oczach innych. […]  Innymi słowy, wiele może się wydarzyć, kiedy się gapimy.

🖇

[…]  gapienie sie, w swojej kwintesencji, to czas, jakiego po­trze­bu­je nasz mózg, żeby nadać sens temu, co niespodziewane.
Jeanne McDermott

🖇

Chęć patrzenia na innych jest naturalnym ludzkim odruchem społecznym. Psy się obwąchują, my natomiast przyglądamy się sobie nawzajem.

🖇

Zawieszamy na czymś wzrok, starając się rozszyfrować to, co wydaje się nam dziwne, uporządkować to, co niesforne i niezdyscyplinowane, poznać to, co nieznane. Gapienie się rozpoczyna się od reakcji na impuls, która dzięki ciekawości może zmienić się w zaangażowanie […].

🖇

[…]  podstawową formą gapienia się jest spotkanie twarzą w twarz: wi­zu­al­na konfrontacja, która może być unikiem, wy­ra­zem za­an­ga­żo­wania, wza­jem­no­ści lub kombinacją tych odruchów i która często two­rzy kło­pot­li­wą więź między dwiema osobami. Gdy poruszamy się po ulicy lub stoimy w zatłoczonym metrze, specyficzny wygląd amputowanej nogi lub szaleńca, który żyje w świecie swoich fantazji, przyciąga nasz wzrok i sprawia, że patrzymy nań wbrew sobie, łamiąc tym samym zasadę wzro­ko­wej ano­ni­mo­wo­ści, którą narzucają nam reguły grzeczności.

🖇

Możemy gapić się na co tylko zechcemy, ale w praktyce gapimy się na to, co nas zadziwia […].

🖇

Konflikt pomiędzy naturalną chęcią gapienia się i społecznymi ogra­ni­cze­nia­mi zabraniającymi intensywnego przyglądania się innym jest przy­czy­ną uczucia niepokoju podczas tego rodzaju spotkań - uczucia, które może być w gruncie rzeczy produktywne, dając nowy wgląd w sytuację. Gapienie się na osobę do nas niepodobną może bowiem być początkiem podróży w głąb samego siebie oraz zachętą do eksploracji nieznanych, otaczających nas światów. Oczekujemy, że ludzie wokół nas będą wyglądali i za­cho­wy­wa­li się w określony sposób. Zaczynamy się gapić właśnie dlatego, że do­strze­gamy osoby, które wyglądają bądź zachowują się w sposób nie­przy­sta­ją­cy do naszych oczekiwań. Widok osób, które silnie przyciagają nasz wzrok, zakłóca nasz swojski krajobraz codzienności i tym samym podważa nasze uprzednie założenia. Gapienie się stanowi okazję do przemyślenia zastanego status quo. Przygladając się tym, którzy wydają nam się tak różni od nas, zaczynamy się zastanawiać, kim sami jesteśmy.

🖇

[…]  nasz wzrok może zacząć żyć własnym życiem bez względu na intencje osób uczestniczących w interakcji. Zarówno „ukradkowe spojrzenia”, jak i „gapienie się jak wół na malowane wrota” to przykłady niewłaściwych zachowań. Stwierdzenie, że coś „przykuwa nasz wzrok” sugeruje, że coś nas zniewala lub że odczuwamy nieodpartą potrzebę patrzenia. Mówimy o tym, że ktoś „patrzy spod byka” lub „patrzy na coś wilkiem”, „ma przeszywające lub przenikliwe spojrzenie”, „przykuwa wzrok” lub „mierzy inną oso­bę wzro­kiem”. Tego rodzaju wyrażenia doskonale oddają wysoki stopień za­an­ga­żo­wa­nia obu stron tworzących zaistniałą relację.
     […]  gapienie się jest formą zdobywania wiedzy. Pomaga nam poznać to, co nieznane - rozszyfrować coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się nie­zro­zu­mia­łe. W ten sposób gap dowiaduje się czegoś nowego, zaś osoba, której się przygląda, pozwala bliżej się poznać. Osoba lub przedmiot, który sta­no­wi ucieleśnienie nieprzewidywalności, obcości lub nieuporządkowania, za­chę­ca do gapienia się i domaga się ujarzmienia powstałego bałaganu, upo­rząd­kowania rzeczywistości przy pomocy naszego spojrzenia. Wszyscy jesteśmy gapiami, dla których poszerzanie wiedzy jest naj­bar­dziej produktywnym aspektem gapienia się, ponieważ daje nam mozliwość poznania się nawzajem na nowo.

Rosemarie Garland-Thomson, Gapienie się, czyli o tym jak patrzymy
i jak pokazujemy siebie innym
, przeł. Katarzyna Ojrzyńska,
Fundacja Teatr 21, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

czwartek, lipca 31, 2025

wtorek, lipca 29, 2025

5845. 210/365

ćwiczę samotność w związku, poziom a1. przyglądam się sa­dow­niczym syn­chro­nicz­nym ćwiczeniom w tym samym za­kre­sie, na tym samym po­ziomie za­awan­so­wa­nia. je­szcze nie wia­do­mo, czy to chwi­lów­ka, kil­ku­dniowe szkolenie, inten­syw­ny kurs wa­ka­cyj­ny czy może wstęp do peł­no­wy­mia­ro­wych studiów podyplomowych.

210/365

Pozwalam czasowi płynąć, aż zaczyna się robić niezręcznie. Czekam, dopóki coś się nie wydarzy, drobne poruszenie, ja­kieś spojrzenie, cokolwiek, co przerwie na­ra­sta­ją­ce napięcie.

Renata Lis, Moja ukochana i ja. Ślub,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025.

piątek, lipca 25, 2025

5844. 206/365

mo­je ciało nigdy nie przymyka oka na in­cy­den­ty, nie jest wy­ro­zu­miałe na prze­kra­cza­nie jego granic. zwaliło mnie z nóg w po­nie­dzia­łek pożarami i przygwoździło do łóżka na dwie doby, a po­tem, bym zapamiętała na dłu­żej jego protest, bym uwzględ­ni­ła w przy­szło­ści — może, nareszcie — jego ka­te­go­rycz­ną niezgodę i niepodlegający żad­nym negocjacjom bunt, przez ko­lej­ne dwie doby od­da­wa­ło mi mo­je do­bre życie wa­run­ko­wo, bez po­śpie­chu, ka­wa­łek po kawa­łecz­ku, bez pewności, że odda całe.

jestem, w końcu, zostałam sobie zwrócona, czy zmądrzałam?

206/365

[…]  po latach zrozumiałam, że jeśli się jest z obrzeży, tak­że tych mentalnych, to siłą rzeczy jest się ska­za­nym na nie­zro­zu­mie­nie. […]  To często oznacza też ucieczkę, opu­szcze­nie miejsca, w którym się wychowało. Na szczęście od­po­wied­nio wcześnie zrozumiałam, że muszę wyjechać. W mo­im ro­dzin­nym mieście byłabym bardzo samotna. Szukałam wolności w byciu tym, kim chcę, w zadawaniu pytań. Wie­dzia­łam, że muszę trzymać się od niego z dala.

Filip Springer, Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2019.

poniedziałek, lipca 21, 2025

(5841+2). Bo… ważne!

By nie straciły na ważności, ważkości, by nie ślizgał się po nich wzrok wśród wy­bo­rów wyimków: tych gęstych czy najgęstszych gęstych.

Nikt z nas nie jest odpowiedzialny za to, jak opisują go inni ludzie, choćby całkowicie mijali się z prawdą. Wszystko zaczyna się oczywiście już w chwi­li diagnozy, od języka, jakim zostanie ona sformułowana. Jak wspo­mnia­łam na początku tego rozdziału, słowa są ważne, podobnie jak obra­zy i me­tafory – czyli wszystko, co służy nam do komunikacji.

[…]  każdy z nas jest zobowiązany do portretowania innych ludzi w sposób dokładny, wyważony i pełen szacunku, a w każdym razie my, osoby z de­men­cją, o to prosimy.
     […]  Jako osoby z demencją wiemy lepiej niż ktokolwiek inny, jak bardzo język używany do opisu naszej choroby wpływa nie tylko na to, jak widzi nas społeczeństwo, ale również jak my postrzegamy siebie samych. […]  Uznaliśmy, że jeżeli na dźwięk jakiegoś określenia odruchowo się wzdry­ga­my, oznacza to, że nie powinno się go używać. Takie zwroty to na przykład: cierpiący, zdemenciały, otępiały, ciężar, ofiara, zaraza, epi­de­mia, wróg ludz­kości, śmierć za życia.

Teraz [zamiast „żyj dobrze”]  wolę mówić: „Żyj najlepiej, jak ci na to po­zwa­la twoja sytuacja”, aby ludzie nie mieli poczucia, że jeśli sobie nie radzą, to oznacza, że coś jest z nimi nie w porządku. Tak postawiony cel jest możliwy do zrealizowania przez każdego, niezależnie od jego sytuacji oso­bi­stej i finansowej. Jest też otwarty na interpretacje, bo dla każdego czło­wie­ka, zdrowego czy chorego, „najlepsze możliwe życie” oznacza coś in­ne­go, i podobnie rzecz ma się w przypadku osób z demencją. […]  Te słowa niosą ze sobą mniej oczekiwań, obaw przed porażką i niemożliwych do zreali­zo­wania marzeń.

Wendy Mitchell, Anna Wharton, Co chciałabym, żeby
ludzie wiedzieli o demencji
, przeł. Barbara Łukomska,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

(5841+1). Z oazy (CCCLX)

Co­tygodniowe odliczanie literek. Przez przypadek dowiedziałam się, że przegapiłam tę książkę, gdy była nowością. Rzuciłam wszystko, by nadrobić tę książkową zaległość.

Powiedzieć, że dobra, mądra, potrzebna, to nic nie po­wie­dzieć. Arcyważna książka, skoro co trzeci polski mózg zachoruje. Jest w niej dużo spostrzeżeń, których nie wy­myśli zdrowy człowiek. Są też myśli, od­czucia innych niż Autorka osób. I choć cho­ro­ba z tych, co wymagają wielu dłoni na pokładzie, to książka ta jest peł­na od­wa­gi i nadziei na dobre dni. Niech!

Chciałam jednak napisać tę książkę, by podzielić się z wami tym, czego dowiedziałam się o demencji, ponieważ wydaje mi się, że mo­że was to zaskoczyć i zainspirować, z całą pewnością czegoś was nauczy i niewykluczone, że pozwoli wam przeżyć najlepsze możliwe życie z tą chorobą albo skuteczniej wspierać kogoś bliskiego.
     […]  To szalenie ważne, by wiedzieć, że są gdzieś tam inni ludzie, którzy podobnie jak my miewają gorsze dni, ale wciąż żyją – nie cierpią (nie znoszę tego słowa), lecz żyją. Jako że dla mnie było to tak istotne, chciałabym, żebyście też usłyszeli ich głos, ponieważ mo­je doświadczenie z demencją jest jedynie moim do­świad­cze­niem. Jeżeli spotkaliście jedną osobę z demencją, znaczy to, że po prostu spotkaliście jedną osobę z demencją. Różnimy się od sie­bie tak samo, jak różniliśmy się przed chorobą.

Na kartach tej książki znajdziecie wszystko, co moim zdaniem ludzie powinni wiedzieć o demencji.

Wendy Mitchell

🖇 🖇

To, że istnieje udokumentowane badaniami zjawisko na­zy­wa­ne „strachem przed demencją”, pokazuje nam, że mówimy na temat tej choroby w niewłaściwy sposób.

🖇

My, chorzy, nie potrzebujemy, by nasi przyjaciele, krewni i personel me­dycz­ny powtarzali nam, z czym sobie nie radzimy, lecz by pokazywali nam, co można zrobić, by to zmienić. Margaret Calkins, architektka i pro­jek­tant­ka specjalizująca się w planowaniu budynków dla osób z demencją, stwier­dzi­ła, że wielkim olśnieniem była dla niej refleksja, że „dominujący do­tych­czas sposób myślenia o demencji – z perspektywy deficytu – po­wi­nien zostać zastąpiony przez myślenie skupione na zasobach. Dzięki temu pod­sta­wo­we prawa tej wciąż rosnącej grupy będą respektowane i wspierane przez społeczeństwo”.

🖇

Wiele pisze się o tym, że osoby chore na demencję mają w zwyczaju „włó­czyć się bez celu”. Zawsze zaskakuje mnie, że takie określenia są sto­so­wa­ne tylko do opisu chorych osób. Prawdopodobnie przed zachorowaniem byliby określani jako „amatorzy pieszych wędrówek”. Chorzy na demencję mają określone cele, choć mogą one nie być oczywiste dla innych.

🖇

Często opowiadam o dwóch regałach na książki, w których osoby chore na demencję przechowują swoje wspomnienia. Jeden z nich dotyczy faktów i jest bardzo chybotliwy. Chwieje się na boki wraz z postępem choroby, spra­wia­jąc, że książki się przewracają i lądują na niewłaściwych półkach – wspomnienia nakładają się na siebie, lata i ludzie się nam mieszają. Obok jednak stoi drugi regał, dużo bardziej stabilny, a w nim mieszczą się nasze wspomnienia emocjonalne. Być może wówczas nie uświadamiałam sobie, że tego miejsca nic nie jest w stanie poruszyć. To schowek na te wspo­mnie­nia, które znaczą dla nas najwięcej, na pamięć o ludziach, któ­rych naj­moc­niej kochaliśmy, którzy najbardziej nas uszczęśliwiali i po których utracie głęboko cierpieliśmy.

🖇

W życiu najtrudniej poradzić sobie z poczuciem braku kontroli. Każdy z nas lubi zajmować się codziennymi sprawami, wierząc – być może naiwnie – że panuje nad własnymi działaniami. […]  Wielokrotnie już powtarzałam, że demencja ma swój początek, środek i zakończenie, a dzięki odpowiednio po­zy­tywnemu podejściu nas i naszych bliskich można z życia wy­ciąg­nąć naprawdę dużo.

🖇

[…]  dla osoby z demencją hałas jest tym samym, co schody dla kogoś na wózku inwalidzkim.

🖇

Od czasu diagnozy wyobrażam sobie wnętrze swojego mózgu jako sieć prze­ci­nających się dróg: są tam wiadukty, ronda, skrzyżowania i oczy­wi­ście ślepe uliczki. Demencja dołożyła do tego skomplikowanego systemu kilka miejsc, w których odbywają się prace drogowe.
     Oznacza to, że moje myśli muszą niekiedy wybierać okrężne trasy – cza­sa­mi szybkie, ale zazwyczaj dość wolne – a niekiedy nigdy w ogóle nie do­cie­ra­ją do celu.
     […] 
     Wraz z postępem choroby zauważam coraz więcej objazdów i ślepych uliczek, a emocje ulokowane są w jednym z miejsc dotkniętych tymi utrud­nie­nia­mi. Wiem, że punkty docelowe wciąż istnieją w moim mózgu. Bez pro­ble­mu i żadnych utrudnień jestem w stanie dotrzeć na przykład do smut­ku lub radości, lecz pewne obszary zdają mi się nieosiągalne, choćbym nawet poszukiwała wiodącej ku nim najbardziej okrężnej drogi.
     […] 
     Ten sam system prac drogowych może również niekiedy działać na moją korzyść. Widzę, jak inni ludzie się złoszczą i zdaję sobie sprawę, że tylko bez­owoc­nie tracą energię, bo nie są w stanie zmienić sytuacji, a dając pożywkę swojej złości, jedynie przysparzają sobie więcej cierpienia. Jednak frustruje mnie świadomość, że niekiedy mogłabym coś zmienić, gdybym tylko była w stanie obrócić swoją złość w jakieś produktywne działanie. Jednak ta emo­cja po prostu przestała dla mnie istnieć.

🖇

[…]  w momencie diagnozy nie stajemy się innymi osobami, niż byliśmy dzień wcześniej.
     Układ partnerski nadal działa, lecz będzie teraz musiał zmierzyć się z no­wy­mi wyzwaniami. Czy nie dzieje się tak jednak w każdym mał­żeń­stwie? Demencja może po prostu wzbudzić w nas poczucie, że te nieuniknione trudności nadeszły szybciej, niż byśmy się mogli spodziewać.

🖇

Poznałam osoby, które nie przyznając się do demencji, zarazem wiedziały o jej wpływie na ich życie. To przedziwne połączenie. Czasami porównuję to do „wychodzenia z szafy” osób homoseksualnych – znają swoją orientację, są jej całkowicie świadomi, jednak boją się jej ujawnienia. Podobna dys­kry­mi­na­cja może mieć miejsce w stosunku do osób z demencją, tym bardziej, że niektórzy nadal uznają ją za chorobę psychiczną, a niestety wszyscy wiemy o potężnej, niezasłużonej stygmatyzacji związanej z tym pojęciem. Nie może dziwić, że ludzie próbują „zachować siebie” poprzez umniejszanie lub igno­ro­wa­nie diagnozy, skoro czują, że nie mogą być bezpiecznie sobą.

🖇

W naturalny sposób każdy z nas zmienia się z wiekiem. Niektórzy ła­god­nie­ją, inni stają się bardziej zrzędliwi. Demencja bez wątpienia dodaje ko­lej­ny wymiar do tego wielkiego kotła rozmaitych cech osobowości, jed­nak jest to tylko jeden z wielu aspektów tego, co składa się na to, kim jesteśmy. Naj­pierw należy dostrzegać człowieka, nie chorobę, podobnie jak zrobilibyśmy w przypadku każdej innej osoby.

🖇

Połyskująca, marmurowa podłoga wygląda jak powierzchnia basenu. Wyobraź sobie, że musisz stąpać po wodzie. Czarne wycieraczki pod drzwia­mi przypominają ogromne, ziejące otwory, niczym odpływy w zle­wie. Wielu z nas miewa problemy z czarnymi przedmiotami. Gdy widzę kogoś ubranego na czarno, mam wrażenie, że jego głowa lewituje w po­wie­trzu. Ekran płaskiego telewizora wygląda jak gigantyczna dziura w ścianie. […]
     Nasze mózgi mają problem z rozpoznawaniem odcieni i kontrastów, co oznacza, że jest się nam trudno odnaleźć na przykład, gdy dywan ma ten sam kolor co ściany. Najprostszym sposobem sprawdzenia, czy dany pokój lub przestrzeń są przyjazne dla osób z demencją, jest zrobienie czarno-bia­łe­go zdjęcia. Jeżeli kontrast pomiędzy odcieniami czerni, bieli i szarości jest wyraźny, powinno być w porządku.

🖇

Nasz układ węchowy to istna skarbnica wspomnień i emocji. Węch to jedyny zmysł, który nie ma połączenia ze wzgórzem, czyli stacją przekaźnikową dla wszystkich bodźców zmysłowych. Impulsy węchowe biegną bezpośrednio przez hipokamp – obszar ważny dla pamięci – oraz ciało migdałowate, które wiąże się z odczuwaniem emocji.

🖇

«Po prostu idź w świat i żyj,  
rób, na co tylko masz ochotę».

🖇

Nikt z nas nie chce, by demencja nas definiowała – wolimy trzymać się wła­snej osobowości, podobnie jak osoba cierpiąca na raka nie chce być de­fi­nio­wa­na przez swoją chorobę. Wydaje się jednak, że istnieje pewna łatwość w na­da­waniu osobom z demencją etykiet, które z kolei prowokują po­ja­wia­nie się kolejnych osądów. Nasze zachowanie w sytuacji wystąpienia trud­no­ści komunikacyjnych nie jest często naszą winą. Jeśli ktoś podaje ci kawę, gdy pijasz tylko herbatę, a jedynym sposobem na wy­ra­że­nie tej niechęci jest zrzucenie filiżanki na ziemię, nie masz in­ne­go wyjścia. Jest to oznaką niezaspokojonej potrzeby, a nie trudnego czy pro­ble­ma­tycznego zachowania.

🖇

Nigdy byśmy się nie spotkali, […]  łączy nas zdiagnozowana choroba, a to wystarczy, by momentalnie zawiązała się nić porozumienia.
     […] Choć jest wiele możliwości, by uzyskać wsparcie, wielu ludzi omija to ważne doświadczenie, jakim jest spotkanie podobnych do nich osób.
     […]  Nasza interakcja z ludźmi może zmienić nasze odczucia względem diagnozy.

🖇

Być może w przyszłości nabierzemy otwartości w rozmawianiu publicznie o diagnozach, ale zanim dojdziemy do tej utopii, wsparcie otoczenia za­pew­nia nam najbezpieczniejsze, najbardziej wyluzowane i nieosądzające śro­do­wi­sko. A często przy tym i potężną dawkę śmiechu.
     Rozumiemy, ufamy, nie oceniamy, dzielimy się i troszczymy. Jesteśmy, by wspierać się nawzajem w sprostaniu wszelkim wyzwaniom demencji. Chcielibyśmy przekazać światu prostą prawdę, że akceptacja i zro­zu­mie­nie innych osób jest możliwe. Jeśli wiedzą to osoby z po­waż­ną chorobą mózgu, raczej nie jest to trudne do zrozumienia.

🖇

Chciałabym żyć w społeczeństwie, w którym nie muszę nosić wstążki w sło­neczniki, aby zaznaczyć, że mogę potrzebować pomocy, i w którym wszyscy są wobec siebie wyrozumiali, a ja nie muszę się obawiać, że osoba stojąca za mną w kolejce będzie cmokać ze zniecierpliwieniem, dlatego że nieco wol­niej pakuję swoje zakupy. Daleko nam jeszcze jednak do takiego raju, a dopóki się w nim nie znajdziemy, zwykła tasiemka w słoneczniki musi nam wystarczyć. Nie każdy jest silny, odważny i dysponuje wy­star­cza­ją­cy­mi umiejętnościami językowymi, by jasno wyrazić swoje potrzeby. Nie­któ­rym przyda się ta dodatkowa doza pewności, jaką zapewnia im sło­necz­ni­ko­wa tasiemka, aby wyjść na zewnątrz i mieć poczucie, że będą lepiej ro­zu­miani.

Wendy Mitchell, Anna Wharton, Co chciałabym, żeby
ludzie wiedzieli
o demencji
, przeł. Barbara Łukomska,
Grupa Wydawnicza Relacja, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

Dobra wiadomość jest taka, że każdy nowy dzień ozna­cza szansę na nowy początek, zmianę ję­zy­ka, tonu głosu, podejścia do postępującej cho­ro­by – niezależnie, czy sam zostałeś zdiagnozowany, czy, co może nawet ważniejsze, wspierasz kogoś jako członek rodziny, lokalnej społeczności czy przedstawiciel opieki zdrowotnej. Nigdy nie jest za późno na zmianę. Możesz ją zacząć wprowadzać, kiedy tylko odłożysz tę książkę.

(tamże)