Cotygodniowe odliczanie literek, trzy. To książka nie tylko o tym, że wyczynowy sport to wyjątkowa forma „zdrowia”, czy że stereotyp ma siłę, która może zniszczyć młodziutką osobę, zanim dowie się, kim naprawdę jest, ale przede wszystkim o wpływie na ludzkie życie braku kapitału kulturowego i społecznego, o nauczycielskiej przemocy oraz o niebywałym skurwysyństwie trenerów i działaczy, których dobro zawodniczek nie interesuje wcale.
Jestem ignorantką, więc biorąc do ręki te literki nie miałam założeń, nie wiedziałam o Agacie Wróbel nic, więc nie byłam wzburzona, nie miałam gotowych tez. Po przeczytaniu książki wiem, że im większe wzburzenie prezentuje człowiek, tym większa towarzyszy mu nieświadomość przywilejów, jakie posiada, ktorych Agata Wróbel nigdy nie miała.
Pozostałam z następującym „przemyśleniem”: miej zawsze w kieszeni dobre słowo i uśmiech dla każdego napotkanego dziecka. Nigdy nie będziesz miał_ pewności, czy przypadkiem nie dokładasz się nimi do kapitału początkowego małego człowieka. O tym, jak wiele z tego wynika, może zaświadczyć doświadczenie drugiej olimpijki (dokładniej paraolimpijki).
[Początek] W Polsce nie było wtedy takiego pojęcia jak ciężary kobiet. Chyba że chodziło o dźwiganie sklepowych reklamówek. Nawet w statucie związku było wpisane: zawodowym ciężarowcem może być tylko mężczyzna. Jeżeli kobiety zaczynały trenować, to z własnej inicjatywy.
🖇
W latach 1999–2004 aż cztery razy znalazła się w dziesiątce plebiscytu „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca Polski.
To trzykrotna medalistka mistrzostw świata i pięciokrotna medalistka mistrzostw Europy. Ośmiokrotna złota medalistka mistrzostw Polski, trzynastokrotna rekordzistka świata – i to tylko w seniorach. Do tego ponad sto razy poprawiała rekordy Polski seniorek i juniorek. Do jej wyniku z igrzysk w Sydney w 2000 roku, czyli 295 kilogramów w dwuboju, żadna z pań nawet się nie zbliżyła. To wciąż aktualny rekord kraju i wynik, który dalej gwarantuje medal olimpijski.
🖇
Wiele razy się zastanawiałam, czy za tych kilka medali i parę lat fajnego życia warto było zapłacić zdrowiem. Długo mówiłam sobie: gdybym tylko wiedziała, że w wieku czterdziestu lat będę wrakiem człowieka, to nigdy nie zaczęłabym trenować. […] Ale czy gdybym nie trenowała, to miałabym gwarancję lepszego życia?
🖇
Tak naprawdę zawsze ktoś z zewnątrz trzymał za mnie kierownicę i mówił mi, dokąd jedziemy, a ja siedziałam obok i byłam pasażerem, nie dopytywałam o szczegóły.
🖇
W wieku 23 lat – gdy ludzie zwykle dopiero zaczynają dorosłe życie, wyprowadzają się z domu rodzinnego, kończą studia – byłam totalnie zmielona. Po siedmiu–ośmiu latach intensywnych treningów, dziesiątkach zawodów, startach na igrzyskach czułam się dwa razy starsza.
🖇
Przed pójściem do podstawówki nie miałam poczucia, że odbiegam od normy, nie czułam się gruba. Bo wcześniej nikt mnie nie wyzywał. Ale gdy w szkole pojawiły się szykany, odbierałam samą siebie tylko w jeden sposób – negatywnie. Jako brzydką dziewczynę z nadwagą. Nawet gdy mocno schudłam, do dziewięćdziesięciu kilogramów, czułam ogromny kompleks związany z moim ciałem.
🖇
Nie było u nas podziału obowiązków. Na wsi zasady są proste: robisz wszystko, a jak nie umiesz, to musisz się nauczyć.
🖇
Dorastałam w poczuciu niesprawiedliwości. Wyróżniałam się, nie mając na to wpływu, i obrywałam za to, kim byłam od zawsze – czyli naturalnie większym dzieckiem. Nieraz jeden czy drugi gówniarz dostał ode mnie po głowie za te wszystkie korytarzowe okrzyki. Tylko tak mogłam się obronić. Wyzywane dziecko jest przepełnione obawą, a później strachem, że cokolwiek zrobi, otoczenie je skrytykuje. Nie rozumiałam, dlaczego nauczyciele patrzyli na to wszystko i nie reagowali. Tyle lat minęło, a nic się nie zmieniło. Dzieci takie jak ja są w szkołach gnębione. Wielu nauczycieli wciąż nie zwraca na to uwagi. Jestem pewna, że dzieci większe od rówieśników są prześladowane, tylko trzymają to wszystko w sobie.
🖇
Generalnie słyszałam, że do niczego się nie nadaję, że będę nikim. Takie komunikaty płynęły nie tylko ze szkoły, z domu też. Inaczej oczywiście odbierasz takie słowa od osoby dorosłej, a inaczej od dziecka, które ci dokucza. Dla dziecka dorosły jest wiarygodny. Skoro mówi ci, że nic z ciebie nie będzie, to z pewnością ma rację. Bo jest dorosły i wie swoje.
🖇
Zastanawiam się, czy dzieci faktycznie robią coś na tyle strasznego, by zasługiwały na lanie. Nawet morderca idzie do więzienia i nie jest bity w sądzie. A dzieciństwo rządzi się własnymi prawami. Dzieciom powinno się tłumaczyć, co jest złe, a co dobre. Nie byłam żadnym łobuzem, raczej dziewczyną, której trzeba było pomóc, tyle że nie krzykiem, kablem ani wyzywaniem.
🖇
Mówią, że czas leczy rany. Ja powiem inaczej: raczej
sprawia, że człowiek przyzwyczaja się do bólu.
🖇
Ludzie reagowali na nas w skrajny sposób. Były autografy i zdjęcia, czasem wiadomości z zagranicy, ale nie wszyscy potrafili zrozumieć esencję tego sportu. Podnoszenie ciężarów nie jest przecież dla modelek. Na przykład tekst o nas, dziewczynach, które dźwigają ciężary, napisał pewien znany dziennikarz, nazywał się Janusz. Ten nieżyjący już facet dużo znaczył w środowisku sportowym, pisał głośne felietony, zdobył kilka nagród za swoją twórczość, był wyrocznią dla kolegów. I ostro się po nas przejechał. […] Nazwał sztangistki babochłopami trenującymi w śpioszkach. Mnie określił w mniej wyszukany sposób: „A ta Agata Wróbel to monstrum”. Napisał wyjątkowo chamski kawałek. Do tego dodał, że na mistrzostwa świata w Warszawie nie przyszedłby pies z kulawą nogą, a przecież Torwar był wypełniony po brzegi. Kilka miesięcy później znaleźliśmy się na Balu Mistrzów Sportu. Dziennikarz podszedł do mnie i się przedstawił.
– Dzień dobry, pani Agato. Pewnie da mi pani zaraz w pysk – zaczął.
– Nie, proszę się nie martwić. Nie podam panu nawet ręki – odpowiedziałam.
🖇
W ciężarach najważniejszą rolę odgrywa technika.
🖇
Rzuciłam ciężary w 2006 roku. Zrobiłam to z dnia na dzień. Bez emocji, bez czułych rozmów ze sztangą. Dlaczego? Bo wszystko, co wiązało się z ciężarami, zaczęło mnie przytłaczać. Nie miałam pomysłu na dalsze życie. Nie myślałam o tym, jak wiele się zmieni. […]
Moja kariera wyglądała trochę jak praca w korporacji. Trenowałam po to, by zdobywać medale. Żyłam od treningu do zawodów, a miejsce na podium było przez trenerów traktowane jak odbicie karty w biurze. Prawdziwą satysfakcję czułam ledwie kilka razy. Na przykład w Warszawie. To złoto smakowało wyjątkowo. Pokonać Chinkę nie zdarza się często – a jeszcze przed własną publicznością? Piękna sprawa. Igrzyska też były czymś wspaniałym. Wpadłam jednak w rutynę: odhaczałam starty, zmieniałam sale do ćwiczeń i pomosty. Żyłam w takim kołowrotku przez dziesięć lat i w końcu powiedziałam „dość”.
🖇
Zapytałam raz naszego masażysty, Piotrka, gdzie my się spieszymy. Czy wydarzył się cud, czy nagle ozdrowiałam? Do wyleczenia kontuzji potrzeba czasu. Zwłaszcza że miałam cukrzycę i u mnie wszystko goiło się dłużej. „Trener wydał polecenie, bym doprowadził cię do sprawności jak najszybciej” – usłyszałam. To biodro nigdy nie wróciło do pełnej sprawności. Ból odczuwam do dziś.
Jak to zawsze w tym fachu, wszystko miało być na już. Naprawa musi przebiegać ekspresowo, maszyna musi działać. Jesteś automatem, nie człowiekiem. Dokręcamy śrubki, łatamy na szybko i wpuszczamy w obieg. Typowa „rzeźba”, jak w najzwyklejszym warsztacie samochodowym.
🖇
Doktor Krzywański lubił powtarzać: „Wróbel jest nie do zajebania”. To było miłe. Niestety przestałam być niezniszczalna. Nadgarstek i biodro do dziś mnie ograniczają. Byłam wściekła na całe środowisko ciężarów. Bo to ci ludzie zrobili ze mnie kalekę. Wolałam wycofać się ze sportu, zanim kompletnie padnę.
🖇
Cytryny nie da się wycisnąć dwa razy.
🖇
Mojej karierze towarzyszyły skrajne doświadczenia: izolacja od codziennego świata, podporządkowanie wobec trenera, ale też dostęp do wielu dóbr.
Po tych wszystkich latach chciałam jedynie normalności. Szarej codzienności. Zwykła praca jawiła mi się jako czas beztroski, kiedy to człowiek nie ma większych zmartwień. Dopiero w Anglii zaczęłam poznawać dorosłe życie i się go uczyć. Podejmowałam tam pierwsze samodzielne decyzje.
🖇
Mam w sobie żal. Zawsze gdy patrzy się na grube osoby, widzi się cukrzycę lub miażdżycę. A ja przyszłam do sportu zdrowa. Zaczynałam dzień o siódmej rano, kończyłam o dziesiątej wieczorem. I cały ten czas spalałam cukier.
🖇
Do dziś nie rozumiem, dlaczego tak mocno poruszyłam społeczeństwo. Korony nigdy nie nosiłam i nie patrzyłam na siebie jak na osobę z wyższych sfer. Ludzie normalnie pracują, a ja chciałam robić to samo. Przez aferę z sortownią znowu znalazłam się na świeczniku, wszystko wróciło do mnie ze zdwojoną siłą. W internecie pojawiały się nowe wpisy na mój temat, ludzie wiedzieli lepiej, co powinnam robić, chociaż sama nie wtrącałam się przecież w niczyje sprawy. Czy nie mam prawa funkcjonować na swoich zasadach? I co z tego, że segreguję śmieci? Zgadzam się z mamą: praca jak praca. […]
Naprawdę chciałam tylko jednego: spokoju. Oddałabym wszystkie oszczędności i medale, by stać się w końcu niewidzialna. […] Marzyłam o anonimowości.
🖇
Do widoku szczura również można przywyknąć. Za pierwszym razem wywołał na magazynie poruszenie. Ktoś próbował go walnąć kijem. Rozległ się krzyk, kilka osób odskoczyło od taśmy. A on jechał sobie na niej spokojnie. Minął pierwszą osobę, drugą, piątą. Jak modelka na wybiegu. Nie zwracał na nas uwagi. Wpadł w stertę gazet. Z paczki po orzeszkach wystawał mu tylko ogon. Grzebał sobie w śmieciach jak we własnej garderobie. W końcu to jego naturalne środowisko. Miał prawo czuć niesmak, że zgraja gości w ortalionach kręci się po jego terenie.
🖇
[…] wyjeżdżając z Polski, nie chciałam słyszeć o dźwiganiu. Poznałam nowych ludzi, mieliśmy wspólnych znajomych. Nie planowałam powrotu do kraju.
🖇
– To udka czy skrzydełka? – pytam osoby stojącej obok.
– Pisze przecież, że udka – słyszę.
– Ale ja niedowidzę, proszę pana – odpowiadam.
🖇
Choć raz, w markecie, jedna pani w kolejce zapytała:
– Czy to pani, pani Agato?
– Nie, pomyłka – odparłam.
🖇
Zawsze byłam dla niej dobra. Jeśli nie szanuje się sztangi, to potrafi ona nieźle człowieka sponiewierać. Sztangi się nie kopie, nie rzuca się jej ze złością na pomost, nie trzyma się na niej nóg w czasie rozmowy. Jesteśmy partnerami, więc traktujmy się tak, jak na koleżanki przystało. „Cześć, kochanie, zaczynamy?” – witałam ją niekiedy. Nieraz widziałam, jak ktoś wchodził na pomost i sprawdzał, czy sztanga się kręci, szturchając ją nogą! To według mnie strasznie wkurzające, wręcz poniżające. Jeśli się o sztangę nie dba, to dlaczego ma później pomóc? Bo jak sztandze się te wszystkie zniewagi przypomną w górze, to sama stanie się złośliwa.
🖇
Wcześniej biała laska mnie „parzyła”, ale przy bliższym poznaniu okazała się nie taka zła. Laska przemawia za mnie, woła do przechodniów: „Hej, ona ma problem!”. Przynajmniej inni ludzie na mnie uważają. Nie mam przecież napisane na czole »jestem niedowidząca«”. Z białą laską jest mi dużo łatwiej. Może nie przyjaźnimy się jak ze sztangą, ale bardzo mi pomaga.
🖇
Lekarz powiedział, że w najlepszym wypadku nie dożyję całkowitej ślepoty. To jedyna pozytywna wiadomość, jaką usłyszałam od specjalistów.
Agata Wróbel, Mateusz Skwierawski, Ciężar życia.
Autobiografia,
Wydawnictwo SQN, Kraków 2025.
(wyróżnienie własne)
Została we mnie zadra. Wszyscy przyszli dla mnie, machali do mnie, a ledwie kilka lat temu wytykali mnie palcami. […] Dziś są dorosłymi, dojrzałymi ludźmi i na pewno mają swoje przemyślenia. Z perspektywy lat wiem, że nie byłam gorsza od swoich kolegów, w niczym nie zawiniłam. Wiele razy rozmawiałam z osobami większymi fizycznie. Nigdy nie usłyszałam: „Słuchaj, ja to miałam super dzieciństwo”.
🖇
[…] złe emocje to zły start.
(tamże)