Skontrum rodzinnych osobliwości. W kategorii słynny polski muzyk i Sadownik, i ja wnieśliśmy w wianie i posagu po równo, po jednej sztuce artysty. Ten sam stopień pokrewieństwa, niezaangażowania i braku relacji. I muzyka, której, nie licząc wyjątków, nie rozumiemy, nie słuchamy, nie znamy, przy której nasze słuch nie czuje się komfortowo, nie odpoczywa, wysiada. Pełna równowaga wkładów.
Ale na film w Zaduszki? Koniecznie. Piękny! On w tym filmie taki, jakim Go znaliśmy: Mistrz Puenty, który nigdy nie brał jeńców; Mimowolny Mistrz Niespotkania i Aferki, otoczony wysokim murem roli, którą wybierał ad hoc, by przetrwać. On w tym filmie, jakim Go nigdy nie znaliśmy, bo przypadła nam w udziale wyłącznie rola tych, których czasem spotykał przy stole obstawionym rodzinnym obowiązkiem.
Uruchamiał ludziom sny i nadzieje, uruchamiał szybko, uruchamiał przepięknie — o tym jest ten film. I nie ustawał w bawieniu się słowem. I. Piosenkę z kina przyniosłam sobie i łomolę… tym, co było w Nim najlepsze, czym karmił Świat.
Nie miałam wątpliwości, że nigdy się nie spotkaliśmy, choć wiele razy przy jednym stole siedzieliśmy (i cierpieliśmy albo nie), ale dotarło do mnie, że i On tylko zbliżał się do siebie samego. Jak my wszyscy? Jak my wszyscy albo nie.
Albo nie! Zapamiętaj, nie rodzisz się dla Rodziny, w której przysz_ł_ś na świat. Oni nie muszą Cię rozumieć. Więcej, mogą nie dać rady Cię zrozumieć mimo dobrych chęci. Urodził_ś się dla Świata, tak jak Budyń; dla Miłości, w którą musisz wierzyć, by ją odnaleźć. To do mnie dotarło po obejrzeniu tego filmu.
Babu Król, Nie napinaj.
albo nie […] albo nie, albo nie,
aaaalbo nie
*
Szkoda, że nareszcie,
reż. Sebastian Juszczyk, 2025.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz