niedziela, listopada 22, 2015

1549. Pacjentom dedykując

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Tytułem wpis nawiązuje do innego wpisu, ale jak wiadomo kij ma dwa końce i dziś będzie o drugim, który odkryłam w piątek.

*

W zasadzie, jak to jest z lekarzami? Przemęczeni. Wypaleni. Bywają? Niektórzy może nawet już nie pamiętają, dlaczego chcieli zostać lekarzami. Może? Uderzmy w stół i może nożyce się odezwą?

Odezwą! W piątek, zażywając procedury medycznej w szpitalu, odkryłam niebywałą rzecz. A mianowicie, że my pacjenci mamy współudział w męczeniu i wypalaniu, bo? Bo robimy wszystko, by pod żadnym pozorem nie być pacjentem. Nie puszczamy kontroli i trudno się dziwić, w końcu zgadzamy się na naruszenie integralności naszego ciała. Nie puszczamy kontroli, bo przecież wiadomo, jak zorganizowana jest służba zdrowia w tym kraju — jeśli nie przypilnujemy to koniec. Wiemy lepiej, jak należy nas leczyć. Jesteśmy kontrolujący, roszczeniowi, z pretensjami i doświadczeniem, że jest źle i niedobrze. Jak przy setce takich nie ulec wypaleniu?

Po raz pierwszy w swoim życiu  b y ł a m  naprawdę pacjentką — zawierzyłam, zaufałam, oddałam się w lekarskie ręce. Nie, to nie było łatwe, ale zrobiłam to. Gdy obudziłam się po wszystkim, przez pół godziny płakałam z wdzięczności, że żyję, że się obudziłam, że są ludzie, którzy zadbali o mnie najlepiej, jak potrafili (w ramach zawodu, który wybrali z miłością), że umiem już być pacjentką.

Życzę wszystkim umiejętności stania się pacjentką, pacjentem, gdy to niezbędne. Tylko w ten sposób możemy spotkać na swej drodze wspaniałych lekarzy.

Został mi tylko malutki ślad po bardzo sprawnym komarze. W następnym życiu chcę być anestezjologiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz