poniedziałek, października 31, 2016

2106. Będę upierdliwa do bólu od dziś

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Jeśli ci na czymś zależy, upewnij się, że drugi człowiek rozumie, o co ci chodzi, co jest dla ciebie ważne. Sprawdzaj, nie odpuszczaj.

Jeśli ci na czymś zależy, upewnij się dwa, trzy, dziesięć razy, że fachowiec rozumie, o co ci chodzi, co jest dla ciebie ważne. Sprawdzaj, nie odpuszczaj.

Zależało mi, ale nie upewniłam się drugi, trzeci, piąty raz. Nie sprawdziłam, odpuściłam. I mam.

Jeśli będzie mi na czymś zależało, od dziś upewnię się, sprawdzę. Nie odpuszczę. Nikomu!

*

druga strona medalu: wiesz, na czym ci naprawdę zależy?
czy umiesz o tym zakomunikować?
sprawdź, nie odpuszczaj!

niedziela, października 30, 2016

2105. Błogosławieństwo

potrzebujesz siebie takiej,
    jaką jesteś.

(2095+9). Degustacja #7

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

W niedzielę trzydziestego października, tyle że jedenaście lat temu pisany był ten rozdział. Uśmiecham się do świadomości, że ta książka byłaby dla mnie piekielnie nudna, gdyby nie peregrynacja, która trwa. A tak, jest to książka fascynująca! Degustuję.

Jak większość życiowych problemów, ból dopadł mnie znienacka i bez ostrzeżenia.

*

Kiedy po raz ostatni myślałem poważnie o kolanach? Rozważając to wszystko, poczułem lekkie wyrzuty sumienia. Kolana mają absolutną rację. Jeden oddech można zastąpić innym tyle razy, ile się chce, ale kolana są niezastąpione! Są jedynymi kolanami, jakie mam, więc należy się nimi opiekować.

Haruki Murakami, O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu,
przeł. Jędrzej Polak, Muza, Warszawa 2010.
(wyróżnienie własne)

sobota, października 29, 2016

(2101+2). z plew, popiołu i szans

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

perspektywa. kulisowa. barwna. żabia. musza. z lotu ptaka. ta wąska. za wąska. zaboli. zrani. w pułapkę zamknie. kłębowisko myśli czarnych wygeneruje zupełnie od niechcenia.

cyk. zamiast gapić się w jeden jak-być-powinno punkt czasoprzestrzeni. zamiast upierać się przy perspektywie przekonania najwłaściwszego. można spojrzeć szerzej, dalej. perspektywa. uzdrawiająca. przyśniła mi się.

piątek, października 28, 2016

2101. Drzewny Kopciuch

wystarczyło. jedno słowo. jedno zdanie. rozsypana na milion kawałeczków. zbieram się. zboże od plew. mak z popiołu. mrzonki od szans na spełnienie. rodząca się świadomość boli jak cholera.

(2101+1). dzień w dwóch krokach

Jabłoń:
(zboże, mak i mrzonki odłożyła na bok)
rehab solo i romesco z Sadownikiem.
(plan wykonany, marzenie spełnione)

Carlos Kunz,
(fot. Sadownik)

czwartek, października 27, 2016

2100. Dwie Reprezentantki Czwórki

Pani Romesca:
Smakowało?

Gepardzica:
Niestety!

Gepardzica & Jabłoń:
(z puściutkimi lanczowymi talerzami i szczęśliwymi Duszami)

2099. Oniemienie

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dwuznaczny tytuł. Wieloznaczna opowieść o uprzedzeniach. Niemiłosiernie dobra książka o świecie, który po prostu… jest, niestety. Prawda cię nie zbawi, ale może uchronić cię przed złem, którego nie jesteś w stanie sobie wyobrazić. I tylko nie pamiętam, jak wpadłam na tę Autorkę.

Nie wierzę, że warto ryzykować życie innych, niewinnych, ufających nam ludzi. […]
     — Jeśli chcesz zostać męczennikiem, to sam o tym zdecyduj. Martin Luther King tak zrobił. Ale nie masz prawa decydować za innych.

*

Nadzieja to doskonały środek pobudzający.

*

     — Jest taki wynalazek pewnego filozofa: brzytwa Ockhama. Pokazuje on nam, że im bardziej uprości się nasze działania, tym bardziej staną się skuteczne. Im natarczywiej zabrzmi jakiś dźwięk, tym lepiej będzie słyszany. A im bardziej gniewny głos, tym więcej wzbudzi emocji.

*

[…] biali mieszkali w jaskiniach, kiedy czarna rasa tworzyła imperia. Świat starożytny należał do nas. Nasza potęga zrodziła się w trzewiach Afryki. Poznaliśmy filozofię, matematykę i astrologię przed Sokratesem i greckimi pedałami. Odkryliśmy i udoskonaliliśmy naukę. Ze wszystkich sztuk: malarstwa, rzeźby, teatru, to muzyka była naszym szczególnym darem; cały świat o tym wie! To wszystko zapoczątkowała czarna rasa, a inne, jaśniejsze, tylko to powieliły. To są oczywiste fakty historyczne, a przecież nie znajdziecie ich w żadnym podręczniku białych!

*

Kobieta, i na dodatek czarna — to był szczyt pecha.

*

Jednak w każdej opowieści jest przynajmniej ziarno prawdy.

*

Przez całe życie, od kiedy przestała być dzieckiem, usiłowała przezwyciężyć prostackie ograniczenia swojej tożsamości: kolor skóry, pochodzenie etniczne i płeć.

*

Bowiem każdy rasizm jest zły. No chyba, że możemy na tym skorzystać.

Joyce Carol Oates, Ofiara, przeł. Tomasz Kłoszewski,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)

wtorek, października 25, 2016

2097. pogaduchy na jeden byt i dwa głosy

     — w życiu wszystkiego mieć nie można — jęknął głos. drugi mu odpowiedział:
     — tak, ale pamiętaj, że jednocześnie w każdej chwili masz wszystko.

[suplement pikselowy: 6.05.2021]

poniedziałek, października 24, 2016

2096. Jesienna potrzeba?

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

I kto by pomyślał? Ja nie. Reportaż nie wchodzi — już, póki co, a może tylko przez chwilę? Może pogoda, temperatura, coraz krótsze dni? Opanowała mnie potrzeba fikcji, powieści, historii zmyślonych. Innymi słowy, jestem teraz pies na sens w sen beletrystki zaklęty. Zachłannie, ale bardzo wolno teraz czytam. Ewidentnie jestem na końcu jednego ze swoich światów.

Czekał, uspokajał umysł, gromadził cierpliwość. Cierpliwość nie przychodziła mu łatwo.

*

To nie otworzy żadnych drzwi, rewolwerowcze. Najwyżej zamknie je raz na zawsze.
     […] Musisz zacząć tam, gdzie kończy się świat.

*

[…] spadał… spadał w górę.

*

 — Nie rozumiem tego!
 — Ja też — przyznał rewolwerowiec. — Ale coś się dzieje.

*

Więc idź. Są światy inne niż ten.

*

Niektórzy żywią się miłością, która nawet w tych smutnych złych czasach pojawia się w pradawnych miejscach

*

Roland potrząsnął powoli głową. Zdał sobie sprawę, że tkwi w tym jakaś nauka, nie jasna i pogodna, lecz coś, co było odwieczne, kalekie i okryte rdzą.

*

Ciekawiło go, kiedy po raz pierwszy upadnie. Nie chciał upaść, mimo że nikt na niego nie patrzył. To była kwestia dumy. Rewolwerowiec wiedział dobrze, co to takiego duma — ta niewidzialna kość, która usztywnia kark.

*

— Długich dni i przyjemnych nocy, cudzoziemcze.
— Ty miej ich dwa razy tyle.

Stephen King, Roland. Mroczna Wieża I,
przeł. Andrzej Szulc,
Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2014.
(wyróżnienie własne)

niedziela, października 23, 2016

(2067+28). Degustacja #6

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dwudziestego trzeciego, dokładnie dwadzieścia lat i cztery miesiące temu zapisane. To była niedziela — sprawdziłam. Dziś, dwudziestego trzeciego, również w niedzielę, dwadzieścia lat i cztery miesiące później czytałam.

Czytałam w nędznym stanie, trochę jakby z obowiązku. Bo nie wiedzieć czemu, wczoraj późnym popołudniem, pomimo wspaniałego dnia, gdy wracałam do domu, napadł mnie zły nastrój i wpędził w czerń przenajczarniejszą. Zły nastrój mieć, nie mając powodu, to sztuka prawdziwa i właśnie mi ta sztuka się udała. Nie pomogła gorąca kąpiel. Nie pomogła herbatka z pigwą i imbirem. Nie pomogło porzucenie urządzeń elektronicznych. Nie pomogło wcześniejsze lądowanie w łóżeczku. Film nie pomógł i dobry sen też nie. Ranek niemocą witałam.

Ostatecznie, wiedziona ciekawością, zaczęłam przyglądać się zjawisku. Co mi robi ten konkretny nastrój zły? Co mi robi czerń najczarniejsza? Co mi robi bezpowód? Zatrzymuje mnie. Odbiera wszystkie rzeczy, które dzisiaj chciałam zrobić koniecznie. A świat nie kończy się wcale, choć zastyga.

Świat zaczął nabierać kolorów znów, gdy do mnie dotarło, że nastrój zły, ten bez powodu i najczarniejszy nauczał mnie, że nie ma powodu, by gonić, ale jest powód, by żyć. Łomolnęłam LP!

Uśmiechnęłam się do siebie ze zrozumieniem, a po przeczytaniu tego rozdziału, wiedziałam, że dziś to jutro dla mojego wczoraj i trzeba było poczekać.

Zawsze trzeba czekać do jutra, żeby się przekonać, co przyniesie następny dzień.

*

Nie miałem najmniejszego pojęcia, co mnie czeka dalej, i jakie nieznane stwory zamieszkują ten dziewiczy obszar.

Haruki Murakami, O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu,
przeł. Jędrzej Polak, Muza, Warszawa 2010.
(wyróżnienie własne)

2094. Gościnie (×5) w Przytulisku

Altówki. Zajrzały do nas na herbatkę. Dorzuciły kudłaty argument za zdrowieniem. Obudziły tęsknotę za światem pracującej szczęśliwej sierści.

Hela, Kropka, Lolly i Heniuta.
Same labradorzyce i kudłata magia
działy się na naszych oczach!

czwartek, października 20, 2016

2093. W świecie zachwytu

Kaan:
(kilka dni temu)
…to miejsce, które Cię tak zachwyciło ostatnio…
chyba, ze wolisz je dla Was na wyłączność…

Jabłoń:
(nie woli, uwielbia dzielić miejsca,
by mnożyć radość i wspólny czas
)

Kaan & Jabłoń:
(dzieliły)

*

LP, Tokyo Sunrise.

2092. Opierzone wczoraj

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Spotkałam wczoraj bezimienną skrzydlatą Nauczycielkę. Szła z uszkodzonym skrzydłem. Pierwsza uwaga zapytała:
     — Pani Wrono, co się stało?
Druga uwaga po sekundzie stwierdziła:
     — Pani Wrono, widzę, że skrzydło prowadzi Pani tak…
I zaskoczyłam. Możesz pytać o przeszłość. Możesz pytać o przyszłość — to co teraz będzie, pani Wrono? — a możesz przytomnie być tu i teraz, możesz zaufać mądrości chwili. To była dla mnie wielka chwila.

*

Czy można dostać prezent, który uruchamia uczucia, tęsknoty, pragnienia i bardzo skutecznie pozbawia umiejętności używania słów? Czy można dostać prezent, od którego nie można oderwać wzroku, gdy już się w samotności pozostanie? Można. Można. Można. To była dla mnie wielka chwila.

Pani Koliber. Jest od wczoraj patronką Przytuliska. A ja wciąż oniemiała i w uczuciach — między innymi wdzięczności za prezent, za przyjaźń, miłość i życie. To jest dla mnie wielka chwila.

wtorek, października 18, 2016

2089. Język polski dla tubylców (level hard)

Geniuś! Czysty, najczystszy, przenajczystszy geniuś!
Bawi mnie to autobusowe lingwistyczne cacko za każdym razem, gdy je widzę.

ZTM Warszawa

Istna filozoficzna głębia, czyż nie?

Aczkolwiek.
Bynajmniej.
Chapeau bas?

2088. Żywa Książka

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Ten moment, gdy po raz pierwszy przeczytałam te słowa. Ten moment, gdy przeczytałam je po raz trzeci i piąty. Ten moment. To uczucie. Stanęły mi przed oczami wszystkie te sytuacje, gdy byłam lub bywam grubasem, pedałem i kaleką. Nici z bycia zabawną, uroczą i radzącą sobie.

Poprosiłam o zgodę. Dostałam. Zachowuję te słowa tu. Zachowuję z wdzięcznością.

Ten moment, kiedy nie musisz być zabawnym grubasem, żeby pozwolić sobie na bycie grubasem; nie musisz być uroczym pedałem, żeby pozwolić sobie na bycie pedałem; nie musisz być niezależnym niepełnosprawnym, żeby pozwolić sobie na bycie niepełnosprawnym. Ten moment, w którym nie musisz sobie pozwalać. Tylko jesteś i dobrze Ci z tym.

Kaan

*

LP, Muddy Waters.

poniedziałek, października 17, 2016

2087. U Orzeszka i Białego Kruka (VII)

postaw kartonik, kot sam się znajdzie.
pani Łatka w cudownym słońcu,
które mnie zatrzymało na dłuższą chwilę.

(fot. Biały Kruk, fragment)

2086. Boska i już!

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Sadownik, zainspirowany zdaniem Tomasza Raczka, wysłuchał i padł z wrażenia. Jabłoń, zainspirowana zdaniem Sadownika, wysłuchała i padła z wrażenia.

I łomoli…

LP, Lost on You.

nie daj po sobie poznać, że panikujesz,
ale nie bój się powiedzieć głośno, że cierpisz.

(LP w rozmowie, źródło)

2085. O gustach

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

     — czy naprawdę nie ma znaczenia, że jestem inteligentny, zaradny, wysportowany, zadbany, wysoki, proporcjonalnie zbudowany, zdrowy, bogaty?
     — oczywiście, że ma znaczenie, ale tylko jeśli jesteś piękny.

niedziela, października 16, 2016

2084. Tak? Tak!

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

   — czy jak jest się takim, to czy można…?
   — można, jeżeli się tego pragnie.

*

czy wiesz, czego chcesz? czy umiesz odróżniać pragnienia od zachcianek? czy swoich ograniczeń używasz jako usprawiedliwienia, by nie zajmować się tym, co dla ciebie najważniejsze? a może najważniejsze nie jest wcale najważniejsze? czy okoliczności i swoje osobnicze cechy traktujesz tylko jako obiektywne ograniczenia, nie widząc w nich szansy?

Marta Podulka, Nieodkryty ląd.

to, co chcesz, tu i teraz dzieje się
[…]
nie warto w miejscu stać
oddychaj, zdobywaj, zaklinaj czas, żyj.

sobota, października 15, 2016

2083. Peregrynacja, dzień 277. (aneks)

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Na rehabie wczoraj. Maga zadała mi nowe, piekielne, fantastyczne ćwiczenie, którego oczywiście nie jestem w stanie wykonać w pełnej czasowo-kątowej wersji. Jeszcze nie jestem w stanie. Już, na dzień dobry, uwielbiam tę zadaną mi kombinację ruchów i trwania. Jest wyzwaniem, ale też nagrodą, za drogę, którą już przeszłam.

Uwielbiam. Uwielbiam obserwować, jak rodzi się pamięć mięśniowa przy każdym nowym, piekielnym, ale jednocześnie fantastycznym ćwiczeniu-wyzwaniu, którego uczę się krok po kroku, które powoduje, że zdobywam milimetr po milimetrze nieznany lub niepamiętany ląd sprawności.

A na koniec. Gdy kopytko chłodziło się po wszystkim, usłyszałam po raz pierwszy w życiu tę piosenkę. Zapamiętałam fragment tekstu, by odnaleźć ją i mieć dla siebie.

Świętuję! Łomolę…

Marta Podulka, Mocna.

teraz czuję moc,
teraz czuję siłę.
pójdę własną drogą na sam szczyt
tego chcę!

piątek, października 14, 2016

2082. O stracie i życiu

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 

Życie jest o stracie. Od samego początku do samego końca — powiedziała. Utracisz dziecięcą niewinność i wiarę w św. Mikołaja. Nieszczęśliwie się za­ko­chasz przynajmniej raz. Zniknie twój młodzieńczy zapał, a wiele lat póź­niej młodość. Stracisz pracę i zawodowe możliwości. Staniesz twarzą w twarz ze śmiertelnymi chorobami swoich przyjaciół i bliskich. Spotkasz cień swojej śmiertelności. Stracisz siły, wzrok i ochotę do spania pod na­mio­tem w grud­niu. Stracisz bezpowrotnie przyjaciół i bliskich — nie obrażą się, umrą. Któ­re­goś dnia stracisz siebie w demencji, wylewie, udarze, śpiączce, śmierci.

Życie jest o stracie. Od samego początku do samego końca — polemi­zo­wa­łam. Ale nie jest ani ważne, ani niezwykłe, że tracisz, bo stracisz i już. Ważne jest, co zrobisz z tą stratą, gdy już się wydarzy. Dorośniesz? Pokochasz znów? Zaufasz? Zachwycisz się zmarszczkami? Rozwiniesz skrzydła? Podejmiesz wyzwania? Odbędziesz znaczące rozmowy, nim będzie za późno? Zrealizujesz marzenia? A może odważysz się i będziesz otwarcie kochał, wspierał i wątpił?

czwartek, października 13, 2016

2080. Konfiturka z jesiennego nieba

(2075+4). Dziewictwo lanczowe utracone

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Do dziś nie przyszłaby mi do głowy opcja „zestaw lunchowy”. Bo do dziś kulinarnie byłam ostrożna — jadłam pewniaki, a jak trafiłam coś pysznego, reszta menu przestawała dla mnie istnieć, bo po co ryzykować.

Do dziś. Bo dziś, od rana było wiadomo, że idziemy na lunch — cieszyłam się jak dziecko. Romesco skradło mi serce i z niebywałą łatwością obudziło we mnie zalążek odwagi kulinarnej, by próbować nowych smaków, nieznanych potraw. Jeszcze długo nie zamierzam powtarzać dań, bo to obłędnie fantastyczna Przygoda, a nie tylko uzupełnianie składników odżywczych.

Sadownik:
(spróbował booooskiego dania Jabłoni:
Bakłażany z pieczoną papryką,
zapiekane kozim serem
oraz tortilla ziemniaczana)
Gdyby mi ktoś tak w domu gotował,
to mógłbym być wege.

(za jakiś czas przy tym samym stoliku)

Jabłoń:
(delektowała się jeszcze głównym daniem,
ale widząc, co się dzieje z Sadownikiem,
pyta o wrażenia z
Crema Catalana)
I jak?

Sadownik:
(z rozanieloną miną od dłuższej chwili)
Najchętniej zrobiłbym to*, co nasza Suka,
ale nie wypada.

_____________
* Heniutka uwielbia wylizywać pojemniczki po śmietanie czy jogurcie.

środa, października 12, 2016

2078. Oddając się milczeniu

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Autor-Lekarz nie pierwszy tu. Zaczęłam wczoraj rano w tramwaju. Ucieszyłam się, budząc się w środku nocy — mogłam poczytać, znajdując się między śniącymi i chrapiącymi ukochanymi Duszami. Dziś rano, po porannym spacerze z Piesą w strugach deszczu, skończyłam, pijąc kawę.

Literki te zatrzymują, pozbawiają myśli obsesyjnie krążących wokół tego, co powinno się zrobić, odzierają z ważności. Na dobre czynią Oczywiste zupełnie nieoczywistym.

Ostatecznie należy pogodzić się z tym, że każdy z nas widzi tylko część obrazu. Lekarz widzi jeden fragment, pacjent drugi, inżynier trzeci, ekonomista czwarty, poławiacz pereł piąty, alkoholik szósty, facet od kablówki siódmy, hodowca owiec ósmy, indyjski żebrak dziewiąty, pastor dziesiąty. Ludzkiej wiedzy nie da się pomieścić w pojedynczym człowieku; jej źródło leży w związkach, jakie tworzymy z innymi i ze światem, i z tego względu nigdy nie będzie można uznać jej za kompletną.

*

[…] z pewnymi sprawami trzeba się zmierzyć osobiście, by móc je pojąć.

*

Tworzymy teorie naukowe, aby zorganizować świat i skutecznie nim manipulować, zredukować fenomeny do posłusznych wielkości fizycznych. Nauka opiera się na powtarzalności i obiektywizmie. Chociaż czyni ją to potężnym narzędziem do formułowania twierdzeń na temat materii czy energii, sprawia także, że wiedza naukowa nie ma zastosowania do egzystencjalnej, wewnętrznej natury ludzkiego życia, gdzie rządzi to, co unikalne, subiektywne i nieprzewidywalne. Nauka może oferować najbardziej użyteczne sposoby organizacji empirycznych, powtarzalnych danych, ale siła, która jej to umożliwia, pociąga za sobą niezdolność do zrozumienia najważniejszych aspektów ludzkiego życia: nadziei, strachu, miłości, nienawiści, piękna, zazdrości, honoru, słabości, determinacji, cierpienia, cnoty.
     Fundamentalne namiętności i teorie naukowe zawsze będzie dzielić przepaść
.

*

Kłopot z choroba polega na tym, że kiedy człowiek się z nią zmaga, nieustannie zmieniają się jego wartości. Nie wystarczy raz ustalić, co jest w życiu najważniejsze — trzeba to robić na bieżąco. […] Śmierć to sprawa jednorazowa; śmiertelna choroba to proces.

*

Może ci się nie udać, co nie znaczy, że jest to niemożliwe.

*

[…] musiałem nauczyć się żyć w inny sposób — widząc w śmierci wspaniałego wędrowca, który pewnego dnia do mnie zawita, ale pamiętając przy tym, że dopóki nie umarłem, żyję — nawet jeśli już umieram.

*

[…] muszę przetłumaczyć własne doświadczenia na język, by móc je pojąć. […] Wiedziałem, że nie obędę się bez słów, jeśli chcę poczynić jakiekolwiek postępy.

*

Ciężka choroba nie zmienia życia, ona w jednej chwili całkowicie je niszczy.

*

W końcu dziewięćdziesiąt dziewięć procent populacji przy wyborze zawodu kieruje się właśnie tymi aspektami: płacą, a także środowiskiem i czasem pracy. Tylko że jeśli ktoś stawia styl życia na pierwszym miejscu, to szuka pracy, a nie powołania.

Paul Kalanithi, Jeszcze jeden oddech,
przeł. Łukasz Małecki,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2016.
(wyróżnienie własne)

wtorek, października 11, 2016

2077. O zielonym życiu

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Czekałam na tę książkę, a gdy ją już miałam i zdążyłam w nią wsiąknąć, zdechł mi kundel.

Skończyłam i pomyślałam, że minister Środowiska, mógłby łaskawie przeczytać chociaż tę książkę, zanim wytniemy Puszczę w pień. My wytrzymamy nie tylko te rządy, ale Puszcza może nie wytrzymać.

A książka? Gdybym miała w tym roku przeczytać tylko trzy książki, z pewnością TA znalazłaby się w tej Trójce. To książka, po której inaczej spojrzysz na Drzewa i będziesz, nomen omen, bliżej decyzji porzucenia papierowych książek.

Cóż, jest sporo rzeczy, których jako społeczeństwo moglibyśmy nauczyć się od Drzew.

Drzewa nie potrafią chodzić, każdy o tym wie. Niemniej pozostaje faktem, że mimo to muszą wędrować.

*

Brzozy pędzą przez życie jako szalone, żyją przy tym ponad stan i koniec końców doprowadzają się do całkowitego wycieńczenia.

*

Sam fakt sztucznego sadzenia drzewek pociąga za sobą skutki na całe życie. […] Miejskie drzewa to leśne dzieci ulicy. Te z nich, które posadzono bezpośrednio przy ulicach, najlepiej ukazują sens tego określenia.

*

[…] nie bójmy się dzikości!

*

Zróbcie sobie po prostu kiedyś sami taki test i zobaczcie w jakim typie lasu czujecie się wyjątkowo dobrze.

*

Łańcuch jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo — autorami tego starego porzekadła spokojnie mogłyby być drzewa. A ponieważ intuicyjnie to wiedzą, bezwarunkowo sobie pomagają.

*

Miarą dobrostanu drzewa jest bowiem dobrostan otaczającego go lasu.

*

[…] każde drzewo jest cenne dla społeczności i zasługuje na jak najdłuższe utrzymywanie przy życiu. Z tego powodu nawet chore okazy zyskują wsparcie i zaopatrzenie w składniki pokarmowe, póki nie wyzdrowieją. Następnym razem sytuacja może się przecież odwrócić i pomocy będzie potrzebować drzewo dziś świadczące wsparcie.

Peter Wohlleben, Sekretne życie drzew,
przeł. Ewa Kochanowska,
Wydawnictwo Otwarte, Kraków 2016.
(wyróżnienie własne)

poniedziałek, października 10, 2016

2076. Peregrynacja, dzień 273.

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Mam na imię Jabłoń i jestem kundloholiczką. Tak powinien zaczynać się czwartkowy wpis półtora tygodnia temu. Mój kundel owego dnia zapdejdtował się na śmierć. Miałam pełen zakres objawów odstawiennych. Towarzyszyło mi kompletne niezrozumienie, że przecież nie dzieje się nic wielkiego, mogę do ręki wziąć papier, kartki przewracać, fizycznością książki się cieszyć. Pojąć nie mogłam, że żeby czytać, dwóch rąk trzeba używać zamiast jednego palca. Poszukiwania diagnozy i leku na błąd numer 2 skończyły się smakowaniem przedskoczka TTIP i CETA.

Tak, kundle — wspaniałe, gdy działają — mają wadę. Kupując kundla trzeba się nastawić na to, że kupiło się jednorazowy luksusowy pendrajw o pewnych dodatkowych własnościach. Mój żył 19 miesięcy, co oznacza koszt 32 zł miesięcznie, luz. Zła? Byłam wściekła, bo straciłam wszystkie swoje notatki. Straciłam, bo myślałam, że kupiłam urządzenie elektroniczne. Teraz już wiem, notatkom trzeba robić bekapy, bo kundel wcześniej czy później zdechnie.

Jak skończyła się ta historia? Zwyczajnie i prozaicznie. Mam nowego kundla.

*

Ale zanim Sadownik przytargał nowy czytnik, czytać się chciało, bo przecież mam na imię Jabłoń i jest literkoholiczką.

Mam jeszcze trochę papieru do przeczytania. Gdy przeskoczyłam mentalnie potrzebę używania dwóch dłoni, sięgnęłam po książkę, którą pożyczyłam od Sadownika Mamy przeszło półtora roku temu. Nie idzie zrozumieć, dlaczego wszystkie inne książki Genovy są dostępne i w papierze, i w wersji elektronicznej, ale nie TA! A ja papieru bez powodu nie kupuję. W przypadku tej książki brak powodu potwierdza się boleśnie — papier standardowy, czyli bury.

A książka? A sama książka… zamyśliłam się. Chyba nie rozumiałabym — tak jak rozumiem, mając doświadczenie ostatnich trzydziestu dziewięciu tygodni — wielu zdań, akapitów, myśli i znaków zapytania. Lektura obowiązkowa dla pracoholików i tych, co im się wydaje, że świat się bez nich zawali.

[…] spojrzał na zegarek i powiedział „Nie martw się, dasz radę”. Akurat nie potrzebowałam prognozy w stylu Zen.

*

Udzielamy porad strategicznych firmom na całym świecie, działającym w dowolnej branży — dotyczących innowacji, konkurencyjności, restrukturyzacji, kierownictwa, marki, fuzji, wzrostu i — przede wszystkim — zarabiania pieniędzy.

*

     — W porządku, ale kiedy według ciebie będę mogła wrócić do normalności?
     […]
     — Może nigdy.
     Nie lubię tej baby.

*

Uśmiecham się. Może jeszcze nie jestem zbyt dobra, ale można powiedzieć, że jestem odrobinę lepsza, niż nie za dobra.

     — Suuuper — mówi i mogę przysiąc, że usłyszałam, jak odskoczyło wieczko pojemnika, skrywającego jego wyobraźnię.

*

Cygaro nigdy nie jest tylko cygarem.

*

Kogo ja okłamuję. Daleko do poprawy. Poprawa to maleńka wioska, zagubiona gdzieś w puszczy amazońskiej, a ja nie mam żadnej mapy. Muszę mieć szczęście, żeby do niej dotrzeć. Muszę mieć szczęście, żeby dotrzeć dokądkolwiek.

*

     — Na jak długo?
     — Na teraz.

*

Mózg to niezwykła rzecz. Nigdy nic nie wiadomo. Musiał skończyć studia medyczne, żeby się o tym dowiedzieć.

*

     — Widzisz, jestem głupi.
     — Nie jesteś głupi. Nie mów tak. Myślisz, że ja też jestem głupia?
     — Nie.
     — No właśnie. Żadne z nas nie jest głupie. Nasze mózgi pracują inaczej niż mózgi innych ludzi i musimy się nauczyć, jak zaprząc je do pracy. Ale nie jesteśmy głupi, prawda?
     — Prawda — mówi, zupełnie mi nie wierząc.

*

Niedługo będzie najkrótszy dzień roku, więc dzień przechodzi w noc w mgnieniu oka, przypominając mi, że w jednej chwili wszystko może się zmienić.

*

Malowanie to patrzenie. To skupianie się na tym, co zwykle omiatamy wzrokiem, zamiast patrzeć. To spędzanie wolnego czasu w pełnym znaczeniu tego wyrażenia.

*

     — Ach tak. Jest kilka standardowych pytań, na które tylko ty znasz odpowiedź.
     — Okej.
     — Jaki cel chcesz osiągnąć, uprawiając sporty zimowe?
     […]
     — Świetnie. Możemy to osiągnąć. A jakieś odleglejsze cele?
     […]
     — Doskonale. A jakie masz cele życiowe? Te na najbliższą przyszłość?
     […]
     — Wow. Brzmi onieśmielająco. A jakie są twoje długoterminowe cele?
     […]
     — Odzyskać swoje życie.

*

Tak było do dnia wypadku. Po raz pierwszy od niemal dekady, przestałam zapierniczać tysiąc mil na godzinę. Wszystko się zatrzymało. I chociaż duża część bezruchu ostatnich czterech miesięcy okazała się bolesnym i strasznym doświadczeniem, pozwoliła mi podnieść głowę i rozejrzeć się wokół.
     Zaczęłam zastanawiać się nad sobą. Na czym jeszcze polega życie? Może sukces polega na czymś innym, a może można go osiągnąć inaczej. Może istnieje inna droga dla mnie, po której mogłabym poruszać się z rozsądną prędkością
. […] Nie chcę tamtego życia.

*

     — […] W niektóre dni będziesz czuła się odważniej niż w inne. Tak jak każdy.
     — W niektóre dni dostrzeżesz duże postępy, a w inne nie.
     — Jasne
.

*

Robię postępy powoli, małymi krokami, nieśmiało i znienacka i dopiero po kilku tygodniach lub miesiącach , a nie dniach, można dostrzec spektakularne zmiany.

*

Jesteśmy tu, by świętować życie, jakie mamy, a nie rozczulać się nad tym, które straciliśmy.

*

     — Za pełnię życia — mówi.
     Uśmiecham się, kocham go, że zmienił się razem ze mną, za to, że poszedł za mną tam, gdzie zabrał nas mój uraz, za to, że ze mną doświadcza czegoś nowego.
[…]
     — Za pełnię życia mówię.
     Stukamy się kieliszkami i pijemy.

Lisa Genova, Lewa strona życia,
przeł. Agnieszka Kalus,
Papierowy Księżyc, Słupsk 2013.
(wyróżnienie własne)

niedziela, października 09, 2016

2075. Po co, po to

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dziś popłakałam się z powodu jedzenia. I nie dlatego, że było ostre, bo nie było. Wszystko, co dziś zjadłam na obiad, włącznie z deserem owiane było tęsknotą za Bliźniaczą Rodziną. Ale to też nie był powód do łez. Byliśmy po raz pierwszy w miejscu, w którym podawanemu jedzeniu towarzyszy Intencja, by karmić z sercem (kliknij w obrazek poniżej).

Rozmarzyłam się na głos Sadownikowi: widzisz, gdyby każdy człowiek pracował z intencją zgodną z jego sercem, ten świat wyglądałby inaczej. I popłynęły łzy wdzięczności, że to Miejsce, że w nim Sadownik, że w nim ja, że to wspaniałe jedzenie — spiętrzenie ogromnych przywilejów.

Do dziś miałam dwa powody, by pracować. Pracowałam, by móc studiować i pływać. Od dzisiejszego popołudnia mam tak:

Żyję po to, by kochać.
Pracuję, by studiować, pływać i jeść.
Żyję i pracuję, by smakować chwile.

Postanowiłam — sukcesywnie — zjeść całą kartę romesco. Zapomniałam z kronikarskiego obowiązku dodać, że gdy weszłam tam, oświadczyłam: przyszłam zakochać się w tym miejscu. Trudno byłoby tego nie zrobić.

A gdy wyszliśmy z postanowieniem powrotu, pomyślałam, że po raz pierwszy w życiu nazwisko Reymonta dobrze mi się kojarzy.

2074. Trik

odłóż
na bok
     myśli,
     nazwy,
     interpretacje.
co zostało?

niesamowite!

*

Mr. Gaga, sceny, które nie znalazły się w filmie, 2015.

do not rush,
sense it

[suplement pikselowy: 7.10.2021]

piątek, października 07, 2016

2072. Rzuć kamieniem

Jabłoń:
Niech pierwszy rzuci kamieniem ten,
któremu za pierwszym razem się udało.

Sadownik:
(po chwili)
Ale mi się udało, za pierwszym razem zdałem egzamin
na prawo jazdy kategorii A i B.

Jabłoń:
Ale nie od razu umiałeś jeździć.
(po chwili dodaje)
Z drugiej strony, z byle kim nie mieszkam,
czego nie mogę powiedzieć o tobie.

2071. w kontakcie z własną skończonością

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

wczoraj o ósmej rano. stałam w zatłoczonym tramwaju o zaparowanych szybach w wielkim płaczącym mieście. wilgoć, ścisk i uśmiech. bo stoję, trzymam się poręczy, chronię kopytko, by nikt mi go nie przydepnął. wilgoć, ścisk i świadomość, że skończoną liczbę razy będę stać w zatłoczonym tramwaju. skończoną liczbę razy będę smutna, radosna, zmarnowana, pełna nadziei. skończona liczba miłosnych pocałunków i przyjacielskich uścisków przede mną. skończona liczba bezcennych chwil. poczucie własnej skończoności o ósmej rano uczyniło me życie przygodą. wielką przygodą.

wczoraj o ósmej rano. nie wiedziałam jeszcze, że po południu zacznę rzygać jak kot. wyrzygam poniedziałkowe emocje, wtorkowe wyczekiwanie, środową trudność relacyjną. wyrzygałam. ale wciąż mam w sobie to doświadczenie, że moje życie jest przygodą. wielką przygodą.

środa, października 05, 2016

2070. odkrycie dnia

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

są fakty. są uczucia, intencje, plany, różne perspektywy patrzenia na świat. są marzenia, pragnienia, łzy, pojemne symbole i wielki, wielki strach. są również ludzie, którzy uważają, że rację mają, ale… to, co racją zwą, jest tylko narzędziem do zakrzywiania percepcji i mentalnego okopania się na jedynej dostępnej — według nich — pozycji. tymczasem.

nie ma czegoś takiego jak racja.

i całe szczęście.

wtorek, października 04, 2016

(2063+6). Zapiski z kinowej ciemności

you must find a way to let go

*

do little, feel so much

*

rezygnujesz z czegoś, co kochasz,
na rzecz czegoś, co kochasz bardziej

*

just let it happen

Mr. Gaga, reż. Tomer Heymann, 2015.

*

Echad Mi Yodea.

poniedziałek, października 03, 2016

2068. Paluszkiem namalował i podarował

(2052+15). Degustacja #5

 wpis przeniesiony 25.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

3 października 2005 […] Tak czy inaczej, mamy już październik. Zanim się zorientuję, minie kolejny miesiąc.

Dziś też jest 3 października, jedenaście lat później. Towarzyszy mi dziwna pewność, że choć dzisiejszy dzień był długi, wyczerpujący i pełen emocji, zanim się zorientuję, minie kolejny miesiąc.

By uporać się z czymś, co jest niezdrowe, trzeba mieć końskie zdrowie.

*

To, co zdrowe, i to, co niezdrowe, nie musi znajdować się na przeciwległych krańcach spektrum. To, co zdrowe, i to, co niezdrowe, nie musi być sobie przeciwne, lecz może się uzupełniać, a w niektórych przypadkach sprzymierzać się ze sobą. To oczywiste, że ludzie prowadzący zdrowy tryb życia myślą tylko o zdrowiu, natomiast ci, którzy nie czują się najlepiej, myślą tylko o tym. Lecz jeśli przyjmuje się wyłącznie tak jednostronne założenia, życie przestaje być owocne.

*

[…] wpadam w konfuzję i zniechęcenie, widząc przed sobą piętrzący się ocean słów.

*

Myślę tak: „To obcy język, co mogę z nim zrobić?”. Odkrywanie tego jest fascynujące.

Haruki Murakami, O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu,
przeł. Jędrzej Polak, Muza, Warszawa 2010.
(wyróżnienie własne)

2066. #czarnyPoniedziałek / #blackMonday

*

(fot. Kaan, fragment)

niedziela, października 02, 2016

2065. U Orzeszka i Białego Kruka (VI)

Biały Kruk:
(przysłał zdjątko i napisał)
Dwa tygodnie bardzo przyjemnego układania.

To dla tych puzzli odłożyli tamte.

…odblask niepotrzebny, ale jakiś taki na miejscu, cieszy me oko,
podkreślając puzzlowatość obrazka i skończoność chwili.

2064. Racjofoby dwa

Sadownik & Jabłoń:
(po porannym pływaniu wyszli ze sklepu
ze smacznym do kawy w siatce
)

Jabłoń:
(po przeczytaniu hasła reklamy, gdzie dziękują
za zrobienie zakupów w polskim sklepie
)
Jesteś nacjonalistą?

Sadownik:
(usłyszał, co chciał i nie wie, co zrobić z pytaniem)

Jabłoń:
(dopytuje, co się dzieje)

Sadownik:
Myślałem, że pytasz, czy jestem racjonalistą.

Jabłoń:
O to nie pytam, przecież się ze mną ożeniłeś!