niedziela, lutego 12, 2017

2224. Jest moc

 wpis przeniesiony 27.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Choroba jest niebywale antysystemową siłą — myślę sobie od paru dni. Wyjmuje człowieka z jego naturalnego środowiska, w którym się stara, realizuje, staje na głowie, spełnia obowiązki wobec bliskich, dalszych i społeczeństwa, w którym — by rzec obrazowo lub obrazoburczo — ludek lub ludka zapierdala od rana do nocy, czasem siedem dni w tygodniu, bo taki mamy klimat i tylko prawdziwy degenerat, mógłby szaleństwo tego świata zakwestionować, nikt normalny się nie odważy.

Choroba ma odwagę i czelność przyjść w najmniej odpowiedniej na wizyty chwili. Przychodzi — by rzec obrazowo lub obrazoburczo — i rozpierdala zastany porządek, co go tak pięknie ludek lub ludka latami budowali. Przypadłość nic sobie nie robi z tego, żeś szycha, prezesso, że terminy cię gonią od miesięcy, że tyle jeszcze trzeba najlepiej na wczoraj. Choroba przychodzi, rozsiada się i mówi: „baw mnie”, gdy zupełnie brak ci ochoty na jakąkolwiek zabawę.

Choroba wyjmuje z systemu, z którego wydawało się, że wyjść się nie da, bo nie można, nie należy, bo co ludzie powiedzą i co jeszcze dusza sobie zamarzy.

„Najlepsze” są te choroby, które, choć zwrócą cię światu, długo trwają. Najlepsze, by z łatwością przyglądać się chorobowej dynamice. Wypadasz z systemu, a świat się nie skończył, ludzie żyją i bezczelnie dają sobie radę bez ciebie. To bardzo ciekawe doświadczenie.

I nagle przychodzi dzień, by z pewną nieśmiałością i systemową niechęcią przyznać, że życie pozasystemowe naprawdę dobre jest. Nabiera się odwagi, by wyjść, opuścić, porzucić stare miejsca, nawyki i czasem ludzi. By na nowo zdecydować, w co wejść, po co i z kim. By z lekkim początkowym niedowierzaniem dostrzec, że systemy można również tworzyć.

Tego nauczyło mnie kopytko — pomyślałam dziś w prezesowej odsłonie w trzynastą miesięcznicę pewnego upadku, co początkiem nowego świata był. Nie spotkacie mnie już w żadnym systemie, któremu w jakiejś sprawie choć na chwilę nie powiedziałam: „tak”.

*

rys. JiM.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz