wpis przeniesiony 28.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Łatwiejsze życie to fraza, która w tej książce pojawia się nie raz. Łatwiejsze życie w kontekście bezdzietnych oznacza egoizm, hedonizm i sztuczne szczęście — ćwiczyłam to!
Łatwiejsze życie w kontekście dzietnych oznacza życie rodziców prawidłowo rozwijających się dzieci. Oniemiałam, jak to przeczytałam. Naprawdę można tak myśleć? Jak zwykle i do znudzenie napiszę to, co pisałam w kontekście pierwszego łatwiejszego życia: nie łatwiejsze, inne. Nie znajdziesz w tej książce ani jednego obcego ci uczucia.
Od połowy prawie do końca miałam dość, ale uruchomiły się we mnie geny po Orzeszku: zaczęłaś, skończ. Pytałam samą siebie: po co sobie to robisz? Trzymała mnie moja osobista nadzieja, że może pod koniec trafię coś, dla czego warto było przejść przez wszystkie raniące, ograniczające, autoagresywne pomysły i przekonania. Było warto, choć nie sądzę, bym komukolwiek poleciła tę książkę.
Polecić mogę cytowane za Ewą Błaszczyk słowa: kradnijmy czas!
„Jak sobie poradzimy w przyszłości?”. Tak samo jak teraz. Dzień za dniem. Problem za problemem. Trudność za trudnością.
*
Zawieram umowę z samą sobą i obiecuję sobie, że siebie nie opuszczę, że będę o siebie dbała, że będę sobie wybaczać słabości, błędy i łzy, do których przecież mam prawo, bo tylko dzięki nim mogę się czegoś nauczyć i pójść dalej.
I tak bez końca, bez końca…
*
Czasami dopiero po przejściu huraganu uruchamia się w nas wielka moc, dzięki której wszystko staje się możliwe. Sprzyja nam także i motywuje to, że nie mamy innego wyjścia.
*
Nie będzie jak dawniej. Będzie inaczej.
*
Aby się do siebie zbliżyć, nie wystarczy przytulić się do siebie. Trzeba — będąc na samym dnie rozpaczy — znaleźć w sobie dość siły, aby osuszyć łzy drugiego. Zwrócić się ku niemu i spróbować pojąć jego sposób przeżywania bólu.
Hanna Berełkowska, Nie mażę się, ale marzę o…,
Media Rodzina, Poznań 2014.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz