środa, marca 08, 2017

2261. Przeciw licytacji

 wpis przeniesiony 28.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Łatwiejsze życie to fraza, która w tej książce pojawia się nie raz. Łatwiejsze życie w kontekście bezdzietnych oznacza egoizm, hedonizm i sztuczne szczęście — ćwiczyłam to!

Łatwiejsze życie w kontekście dzietnych oznacza życie rodziców prawidłowo rozwijających się dzieci. Oniemiałam, jak to przeczytałam. Naprawdę można tak myśleć? Jak zwykle i do znudzenie napiszę to, co pisałam w kontekście pierwszego łatwiejszego życia: nie łatwiejsze, inne. Nie znajdziesz w tej książce ani jednego obcego ci uczucia.

Od połowy prawie do końca miałam dość, ale uruchomiły się we mnie geny po Orzeszku: zaczęłaś, skończ. Pytałam samą siebie: po co sobie to robisz? Trzymała mnie moja osobista nadzieja, że może pod koniec trafię coś, dla czego warto było przejść przez wszystkie raniące, ograniczające, autoagresywne pomysły i przekonania. Było warto, choć nie sądzę, bym komukolwiek poleciła tę książkę.

Polecić mogę cytowane za Ewą Błaszczyk słowa: kradnijmy czas!

„Jak sobie poradzimy w przyszłości?”. Tak samo jak teraz. Dzień za dniem. Problem za problemem. Trudność za trudnością.

*

Zawieram umowę z samą sobą i obiecuję sobie, że siebie nie opuszczę, że będę o siebie dbała, że będę sobie wybaczać słabości, błędy i łzy, do których przecież mam prawo, bo tylko dzięki nim mogę się czegoś nauczyć i pójść dalej.
     I tak bez końca, bez końca

*

Czasami dopiero po przejściu huraganu uruchamia się w nas wielka moc, dzięki której wszystko staje się możliwe. Sprzyja nam także i motywuje to, że nie mamy innego wyjścia.

*

Nie będzie jak dawniej. Będzie inaczej.

*

Aby się do siebie zbliżyć, nie wystarczy przytulić się do siebie. Trzeba — będąc na samym dnie rozpaczy — znaleźć w sobie dość siły, aby osuszyć łzy drugiego. Zwrócić się ku niemu i spróbować pojąć jego sposób przeżywania bólu.

Hanna Berełkowska, Nie mażę się, ale marzę o…,
Media Rodzina, Poznań 2014.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz