wpis przeniesiony 28.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Po roku bez miesiąca i czterech dni — jednym słowem: wczoraj — to samo zdziwienie, niedowierzanie i ten sam uwierający trzewia znak zapytania. Maga zadała ćwiczenie:
— Tu, po materacykach truchcik.
— Żeboco? Ja?
Ja. Dłuższą chwilę na skraju niebieskiego materaca trawiłam polecenie. Jak to się robi? Jak to zacząć? Nie wierzę! Tylko dwa, trzy kroczki. Dam radę. Maga nie zadaje mi niczego, na co nie jestem gotowa. Poszła! To znaczy truchtnęła! Zadziwiona.
Niesamowite wrażenie. Mięśnie inaczej pracują. I ten ułamek sekundy poczucia lekkości. Miodzio!
A wieczorem kulminacja. Usłyszałam na nowo piosenkę Pana Młynarskiego, nim dowiedziałam się, że odszedł. Ludzie po śmierci przemawiają do nas bardziej, głębiej, sensu dotykają w nas. Ta piosenka jest od wczoraj moim hymnem.
A dziś? Wstałam wcześniej, by nim pójdę do pracy… poćwiczyć!
Wojciech Młynarski, Róbmy swoje.
róbmy swoje!
póki jeszcze ciut się chce
mój aktualny stan posiadania:
licznik: 7000 powtórzeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz