wpis przeniesiony 29.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Sadownik:
(dokładnie tydzień temu przy porannej kawie)
Znasz Polak sprzeda zmysły?
Jabłoń:
Tak, to reportaż z zeszłego roku, ale go nie mamy.
Sadownik:
A możemy mieć? Bo temat podobny do mojego dyplomu.
Jabłoń:
Ale w tej książce nie ma fotografii.
Sadownik:
Ale ja umiem czytać.
Jabłoń:
(ryknęła śmiechem, złamała zasady kupowania ibuków i nabyła)
*
Większość, poza ostatnim rozdziałem czytaliśmy sobie na głos. Zmysły w kłopocie: oczy nie wierzyły w to, co widziały; uszy nie wierzyły w to, co słyszały. Naprawdę to nie fikcja, tylko zmienione imiona? Naprawdę?
Gdy zmysły ogarnąć nie mogły wycinka polskiej rzeczywistości, dotarło do mnie, że jeśli czytasz i nie dowierzasz, oznacza to tylko tyle, że jesteś w życiu obdarowany — miłością, pracą, sensem. I błagam, nie wciskaj, że ty wszystko ciężką pracą i że jak ktoś chce, to ma.
Anna: — Czekam, żeby skończyła się moda na durny indywidualizm, a na top wróciła opiekuńczość. Każdy potrzebuje się o kogoś troszczyć, inaczej nie może być szczęśliwy. Chciałabym, żeby Polska zaopiekowała się mną choćby w minimalnym stopniu, dając mi etat, a ja wtedy urodzę jej małego Polaka i o niego zadbam. Łańcuch troski będzie się w ten sposób powiększał. Czasem jeszcze tak sobie marzę.
*
Pan Andrzej nie jest już szczawikiem i doskonale wie, że za większość zniewag nie mamy kogo lać w pysk, bo słyszymy je od samych siebie. Ten wewnętrzny głos Andrzej Kmiecik nauczył się jednak uciszać. Robi to tak:
1. Nie wstaje, tylko zrywa się z łóżka.
— W łazience jestem, zanim wewnętrzny cham zdąży otworzyć gębę i powie, że już siódma, a ja dalej gniję w wyrku.
*
Paręnaście wspólnych wypadów na plażę, kilkadziesiąt posiłków, dwa tańce i cztery orgazmy — tyle Piotr, dwudziestoośmioletni grafik komputerowy z Katowic, potrzebował przeżyć z Katarzyną, żeby później za nią zatęsknić.
*
Pomidorówka gotowa! Ona po nas nie zostanie, a i tak jest wielką rzeczą. Bo, w przeciwieństwie do historii, wystarcza do szczęścia.
*
Szczęście można znaleźć tylko w internecie. Pod warunkiem, że nie jest się tam sobą.
*
[…] był czas, kiedy lepszego życia nie odkładało się na później.
*
Sorry, ale nie biorę na serio męczeństwa naszego narodu, bo ono tylko miesza Polakom w głowach. Stają się od tego zakompleksieni i kłótliwi.
Zdaniem Jacka, gdyby Polacy zapomnieli o dziadkach, którzy im w głowach umierają za ojczyznę, mogliby się wreszcie skupić na swoich marzeniach.
[…]
Przyznaję, że to fajne, ale pomysł „zabij w sobie dziadka” mnie odrzuca.
— I dlatego w tym kraju nigdy nie będzie pięknie — wzdycha Jacek.
Konrad Oprzędek, Polak sprzeda zmysły,
Wydawnictwo Dowody na Istnienie, Warszawa 2016.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz