wpis przeniesiony 29.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Kobieta z wszelkimi atrybutami starości wsiadła do tramwaju. Środek komunikacji publicznej, jak na tę porę dnia, należało uznać za zapchany. Wszystkie miejsca siedzące były zajęte przez bardzo młodych mężczyzn. Staruszka kurczowo trzymała się życia i uchwytu, pokonując grawitację oraz dodatnie i ujemne przyspieszenie pojazdu pomiędzy przystankami. Obok niej przy rzędzie siedzisk znajdujących się po prawej stronie tramwaju, stała młoda kobieta, nerwowo patrząca po siedzących i z lewej, i z prawej. Sprawiała wrażenie, jakby nie mogła pogodzić się z zastaną rzeczywistością. Miała w sobie coś, co staruszkę przepraszało? A może było to coś, co chciało przearanżować przestrzeń tak, by staruszka usiadła? A może cokolwiek innego, co do głowy mi nie przyszło. ● Przystanek. Mężczyzna z miejsca siedzącego znajdującego się obok starej kobiety wysiada. Kobieta robi półobrot, by usiąść i… I nie siada, bo miejsce zajęła już młoda kobieta, która jeszcze chwilę wcześniej znajdowała się półtora metra dalej.
Oniemiałam z wrażenia, ale też olśniło mnie. Interpretacja tego, co widzimy — choćby nie wiem, jak błyskotliwa — może prowadzić i zwykle prowadzi na manowce.
Bez interpretacji byłoby tak: młoda kobieta intensywnie obracała głowę i patrzyła na siedzących mężczyzn. Bez interpretacji nie byłoby niemiłego zaskoczenia, że zdarzyło się coś, co do głowy mi nie przyszło.
I uśmiechnęłam się do siebie. Uwielbiam spotykać na ulicy mądrość podstaw psychologii procesu. Uwielbiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz