środa, czerwca 22, 2011

(279+1). Tylko bez polityki, proszę

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Jakieś dwa lata temu byłam świadkiem następującego dialogu:

A (hetero): Próbowałaś z mężczyzną?
B (homo): Próbowałam.
A: Skąd więc wiesz, że jesteś lesbijką?
B: Zakochuję się w kobietach.

W pierwszej chwili bezpośredniość A mnie zatkała. Gdy jednak, przysłuchując się z boku, usłyszałam ostatnią, przytoczoną kwestię B, dziękowałam, że mogłam być świadkiem tej sceny. Jakie to proste, ludzkie, przepełnione sercem, dobrem, nadzieją, miłością --- wystarczy odpowiedzieć na pytanie: w kim się zakochujesz?

***

Dyskusja na temat związków partnerskich trwa. Sadownik w delegacji był, więc miałam czas, by w spokoju obejrzeć dwa filmy, które bardzo mnie poruszyły. Czasy Harveya Milka (1984) i Geje na kapitolu (2009). Żyjąc w kraju, który sto lat za murzynami (tfuu, przepraszam, za afroamerykanami, aborygenami, rdzenną ludnością Afryki), zamarzyło mi się, by pojawił się w naszym kraju polski Harvey. Hipokryzja niestety już tu jest i póki co nie ma komu z nią walczyć.

***

Inności się nie wybiera. Innością jest się „obdarowanym”.
Inność przekleństwem jest, dopóki nie odkryje się jej znaczenia.
Inność inności nierówna. Może dotyczyć wszystkiego, od kwestii fizycznych, czyli wzrostu, wagi, koloru włosów, oczu, skóry, po kwestie światopoglądowe.
Inność może być mniej lub bardziej kłopotliwa.

Jestem inna. Nie mieszczę się w standardzie. Minęło prawie trzydzieści lat, gdy na tę kulę u nogi spojrzałam łaskawszym okiem. Może dlatego potrafię zrozumieć ludzi o innej, niż statystycznie dominująca, orientacji. Może dlatego widzę człowieka, jego strach, nadzieję i pragnienie, by być akceptowanym. Kibicuję Im, by mogli tak jak ja, chodzić z ukochaną osobą za rękę po ulicach polskich miast, by mogli się wyprostować i przestać przepraszać za to, że żyją.

***

Dyskusja na temat związków partnerskich trwa i w Przytulisku. Głośno komentujemy głupio-mądro wypowiadających się w radiu polityków. Opadają nam ręce. Czasem dłonie zaciskają się w pięść, gdy jeden z drugim (z formacji małych ludzi) mówią, że społeczeństwo potrzebuje moralnego nawrócenia.

Zaczęłam się zastanawiać, o co tak naprawdę chodzi? Dlaczego nie można na ten temat rozmawiać bez emocji? Dlaczego budzi to tak wielkie demony? Przecież ludzie nie uprawiają seksu na trawnikach.

Z jednej strony bój idzie o dziedziczenie, medyczne historie, podatki, w dalszej perspektywie o adopcję. Z drugiej, o czym nie mówi się wprost, o uznanie miłości, która występuje nie tylko w związkach damsko-męskich. Gdy to wszystko wymieszane w jednej propozycji ustawy, delikatnie by nie wzburzyć władz kościoła, szlag trafia i tych co za, i tych co przeciw.

Sprawdźmy co by się stało, gdyby proponowana ustawa dotyczyła wszystkich obywateli, bez względu na orientację.

Podatki. Ktoś krzyczy, że wspólne rozliczanie się małżonków wiąże się z obowiązkiem jaki wzięli na siebie, czyli wychowaniem dzieci. Czyli co, my z Sadownikiem w sumie nie powinniśmy z tego korzystać? Niech więc każdy płaci za siebie. Nie będzie trzeba w to mieszać orientacji seksualnej i planów prokreacyjnych.

Dziedziczenie. Było (wpis 279.), komentarze pokazują jak bardzo prawo nie nadąża za zmianami, które w naszym społeczeństwie zaszły. Czy utopią jest wiara, że najlepiej byłoby gdyby każdy, bez względu na orientację seksualną, mógł sam decydować, kogo i czym obdarować. W tym punkcie nie chodzi tylko o związki, które w swój kształt wplecioną mają nitkę seksu. Nie trzeba być nadmiernie kreatywnym, by z łatwością wyobrazić sobie dwie samotne przyjaciółki, które przez dwadzieścia lat mieszkają razem i prowadzą wspólny dom, bliższe są sobie niż wielu członków rodzin genetycznie spętanych.

Medyczne historie. Tak oczywiste, że aż nie chce się pisać.

Adopcja. (Wpis 255.). Dlaczego dobro dzieci nie może być najważniejsze, zawsze i wszędzie? Homoseksualizm nie jest zaraźliwy. Tego nie można wybrać. Ktoś kto kocha, uczy małego człowieka szacunku, miłości, wiary w ludzi, w świat, w siebie. Nie ma takiego domu dziecka, który by to dał.

Czy jest jakaś kwestia, którą pominęłam?

Gdyby się udało przeforsować takie prawo, ludzie, bez względu na orientację, mogliby odetchnąć i czuć, że naprawdę mogą o sobie decydować. Żyjemy coraz dłużej, może lepiej zacząć zajmować się budowaniem relacyjnych mostów od człowieka do człowieka a nie z uporem maniaka kisić się jedynie w związkach krwi i genetyki? Chodzi wszak o miłość, co wiele różnych form przybiera...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz