czwartek, czerwca 23, 2011

281. Wyszłyśmy z jednego domu

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

3.47. Trzynaście minut przed budzikiem. Dwieście siedemdziesiąt kilometrów. Śniadanie. Druga kawa. Drzemka, co pozwoliła dojść do pionu. Heńka szczęściem przepełniona, bo zieleń i cztery znane, dawno niewidziane psy. Dzisiejszy dzień pozwolił mi spojrzeć o kilka centymetrów dalej niż zawsze.

Ja i moja Siostra, wyszłyśmy z tej samej, biologicznej, kochającej się rodziny. Wyszłyśmy równie mocno pokiereszowane, choć każda na swój sposób.

Moja Siostra i ja, obce sobie systemy wartości dziedzictwem krwi połączone. Tylko w konstrukcie zwanym „rodziną” mogłyśmy się spotkać. Po innych chodzimy ulicach, inne śnimy marzenia, inaczej żyjemy, w inne rzeczy wierzymy.

Dziś. Każda z nas osadzona na dobre w swej nowej, szczęśliwej Rodzinie. Połączyły nas na chwilę, przy jednym stole, przepyszne gołąbki naszej Mamy.

Potem były kolejne setki kilometrów i Przytulisko mruczące miłością.
To był dobry dzień. Dobranoc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz