wpis przeniesiony 1.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Wczoraj były moje urodziny. Wczoraj były egzaminy POP-owskie I fazy. Nazywam je Świętem Stanu Odmiennego. Nie zawiodłam się, było bardzo odmiennie. Na tyle, że trudno ująć to w słowa. To najbardziej magiczne Egzaminy Świata --- niby zdaję, ale jednocześnie podczas każdego egzaminu ogromnie dużo się uczę (o sobie, o swoich reakcjach, o rzeczach, nad którymi warto jeszcze popracować, by bardziej docenić ukryty w nich skarb). Po raz pierwszy w życiu otrzymałam taki „wypasiony” prezent urodzinowy.
Trudno określić dokładnie wielkość zmiany, gdy ona dzieje się, ale dziś rano wiedziałam, że ta wczorajsza była właściwych rozmiarów. Obudziłam się, pokokosiłam w ciszy porannych chwil i... oniemiałam. Pierwszy raz w życiu obudziłam się i czułam, że nie zaczynam dnia na minusie (czyli ile to ja rzeczy powinnam mieć już zrobionych!)... zaczynam na wspaniałym zerze. Wszystko, co dziś zrobię, jest na plus! Dla tego poczucia warto było dożyć dnia, w którym zaczyna się drugą część swojego życia. Dla mnie to właśnie dziś!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz