środa, marca 06, 2013

686. Sekwensik uczuć niepopularnych

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

_________
D

Pod gabinetem poboru materiału do badań. Wychodzi mama z trzyletnim zaryczanym szkrabem. Maluch wyje. Wcale mu się nie dziwię, bo kłucie nie należy do żadnych fajnych zabaw i jako trzylatka nie miałabym ochoty zrozumieć, że to dla mojego dobra. Zanosi się od płaczu. A mama na to: no przecież nic się nie stało, synku. On wyje i zanosi się od płaczu jeszcze bardziej. Jestem zaskoczona, że można trzylatkowi tezę o „nic-się-nie-stało” próbować wcisnąć. Szkrab nie ustaje w domaganiu się, by łaskawie dojrzeć jego trudną sytuację, a ja mu z drugiego końca korytarza kibicuję. A mama? Mama wyciąga nowiuteńki, jeszcze zapakowany samochodzik. Niestety, samochodzik nie zadziałał tak, jak myślała. Dziecko zaczyna płakać „wielkimi literami”. Mama na to ze złością: bo cię tutaj zostawię.

Znów świadkowałam. Stałam i czułam jak kotłowało się we mnie. Zabiłabym sukę, gdybym tylko mogła. W takich sytuacjach nóż w kieszeni mi się otwiera wszystkimi ostrzami. Bardzo dawne emocje podchodzą mi do gardła.
Bezsilność.
Niemoc.
Osamotnienie.
Niezrozumienie.
Bezradność.
Tak, wiem, takie sceny dotykają mojego subiektywnie doświadczonego dzieciństwa. Odżywają niewyrażone w domu rodzinnym emocje, odbijają się echem po moich trzewiach. Przełykam wściekłość, morderczą złość i ogromną niezgodę na taki porządek świata. Niech to jasna cholera!

_________
A

smutno mi troszkę, że pojechali.
— przesadzasz, przecież jeszcze nas odwiedzą...

*

żałuję, że to powiedziałam.
— znów wyolbrzymiasz...

*

tęsknię...
— na twoim miejscu zajęłabym się czymś pożytecznym...

*

boli mnie...
— co ty wiesz o bólu, ja w zeszłym roku...

*

złości mnie, gdy zaprzeczasz moim uczuciom.
— jak zwykle szukasz dziury w całym...

*

było mi przykro, gdy powiedziałaś...
— jeśli o tym chcesz rozmawiać, to ja wychodzę.

_________
K

Piszę o tym tylko dlatego, że trzecią kartą w tym sekwensie mogłyby być słowa: „gdy czytam tego typu sentencje myślę sobie, że w definicji człowieczeństwa powinien znajdować się »brak umiejętności do bycia szczęśliwym bez granic«”.

Te słowa przypomniały mi, dlaczego zaczęłam prowadzić tego bloga... by móc napisać to, co chcę powiedzieć; by móc opisać to, co wybrzmieć potrzebuje; co nie zniknie nawet wtedy, gdy zmówi się cały świat, że nigdy nie istniało. A jeśli ktoś znów powie: „och, to taki smutny blog”. Cóż, to wyjątkowo niska cena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz