wpis przeniesiony 5.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
— Umrę z poczuciem krzywdy — usłyszałam wczoraj wieczorem nie od byle kogo, tylko od osoby, w której pokoleniu śmierć zaczyna powoli przebierać jak w ulęgałkach.
Poczucie krzywdy czyni z człowieka ofiarę okoliczności, kiepskich wyborów czy zachowań bliskich, najbliższych, znaczących osób — tyle mogli, a nie zrobili nic lub prawie nic...
Poczucie krzywdy daje również moc moralnej wyższości... niestety jest ona niczym zimne ognie — jest co oglądać, ale nie ma mowy o ogrzaniu się, czy ugotowaniu zupy.
Poczucie krzywdy stawia przed aktywnie dokonywanym wyborem: chcesz mieć rację, czy chcesz być szczęśliwy?
Na granicy snu, tuż przed przebudzeniem napadły mnie dziś rano słowa:
— jeśli masz poczucie krzywdy, to znaczy, że nie żyjesz swoim życiem.
Mogłabym mieć poczucie krzywdy... mogłabym mieć całkiem duże... były czasy, że miałam. Dziś nad ranem poczułam świąteczny wymiar Czasu, który spędzam, tak jak chcę. Żyję swoim życiem i niech to, ono ma wspaniały smak.
Z martwych wstawać mało spektakularnie, jeszcze za życia. Porzucać swoją historię kawałek po kawałku. Odnaleźć w sobie odwagę, by rozniecić w sobie prawdziwy ogień; by uczyć się dzień po dniu, jak o niego dbać; by poznawać miliony sposobów, w jaki można podarować go innym. Tylko to się dla mnie liczy. Mam zamiar nie ustawać do końca dni swoich, by każdego dnia dać sobie szansę na bycie coraz bardziej wyrafinowanym Sztukmistrzem Mojego Życia! W tym wszystkim nie bez znaczenia są spotkania z innymi Sztukmistrzami, którzy są wśród Nas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz