wpis przeniesiony 5.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Miało być futrowanie kulturą. Było. Byliśmy na wspaniałej wystawie. Malowanej Miłością, Pasją i Zachwytem do Życia, Świata, Ludzi i Sierściuchów. Fotografia kontrastów, wyczekanych momentów, ułamków sekund najwłaściwszych, podobieństw zmaterializowanych obok siebie pojęć słownikowo niepodobnych. Magia w czarno-białe prostokąty zaklęta.
Ta wystawa jest również pysznym kąskiem dla psiarzy. Zobaczyć w ratlerku duszę to zdecydowanie sztuka. Chapeau bas, Panie Erwitt! Chapeau bas! Na Pana zdjęciach kocham duże psy... zakochałam się w Pana wrażliwości i cieple oczu, które tropią proste piękno wokół nas, czyniąc nasze życie nieoczywistym Cudem i Darem. Wyląduje Pan na jednej półce z Annie Leibovitz... wytrawne towarzystwo, prawda?
fot. Elliott Erwitt.
(...) ale jestem także amatorem fotografii, który robi zdjęcia dla siebie, dla przyjemności. Zdjęcia na tej wystawie to przede wszystkim prace osobiste, zrobione właściwie dla przyjemności fotografowania (...)
Elliott Erwitt
(z wstępu do wystawy)
Dla przyjemności... dla osobistych doświadczeń... bo Życie jest tego warte...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz