wpis przeniesiony 17.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Pępowinę czytałyśmy synchronicznie. Zachwycałyśmy się. Dwie kolejne książki Bliźniacza Liczba machnęła jakiś czas temu. Jej recenzja zmobilizowała mnie, by w suwak czytelniczy parytetu autorów i autorek wpuścić właśnie książkę Axelsson.
To nie jest szybka książka o precyzyjnym wynikaniu ce z be, a be z a. Nie znajdziemy w niej prostych implikacji czy oczywistego, jednoznacznego zakończenia. To raczej książka o nastrojach, atmosferze chwil, o mapach życia wewnętrznego. I za to kocham książki tej Autorki.
Nie należy dać się zniechęcić nieciekawej okładce.
To nie jest świat, w którym wolno obnażać swoje rany, to świat, w którym mówi się o swoim smutku ściszonym głosem, nie patrząc nikomu w oczy. O ile w ogóle się o nim wspomina, o ile nie pochowało się tego smutku tak głęboko, że nie da się go już dosięgnąć.
*
Zawsze się bałam. Bałam się być zbyt brzydka i bałam się być zbyt piękna. Bałam się za bardzo zbliżyć do drugiego człowieka i równie mocno obawiałam się odrzucenia. Bałam się drwin. Bałam się oskarżeń, że się mylę, i równie mocno obawiałam się uznania mnie za arogancką, kiedy miałam rację.
*
Pytania były opowieściami o ich własnych marzeniach.
*
— Ale my też byłyśmy dosyć dobre w szkole.
— Nie ze wszystkiego — uściśliła Sissela. — Jesteśmy uzdolnione wybiórczo. Dobre z czegoś i głupie jak but z czegoś innego. Za to cholernie do przodu. Człowiek robi się taki z powodu odrzucenia.
*
— To męskie złudzenie, że kobiety w ich wieku są od nich starsze — mówi. — Nazywa się to męska logika. A z nią przegrywa nawet zwykła, rzetelna matematyka.
*
Matki mówią lub milczą, ale nie słuchają.
*
— Wiesz, co myślę? — spytała.
— Nie.
Zgasiła niedopałek.
— Że niektóre kłopoty są cichsze od innych.
Majgull Axelsson, Ta, którą nigdy nie byłam,
przeł. Katarzyna Tubylewicz, W.A.B., Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)
*
Stara okładka — z wcześniejszego wydania — była śliczna…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz