poniedziałek, grudnia 07, 2015

(1567+1+3=547+13+1011). Reminiscencje literkowe (I)

 wpis przeniesiony 17.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Przyszedł dzień, że zaskoczyłam. Pochwalę się tu swym odkryciem, dla wielu oczywistym, ale ja wolno się rozwijam, więc wszystko zajmuje mi więcej czasu. Przy okazji przemycę kilka cytatów.

By być wózkową nie jest konieczne posiadanie wózka i dziecka, bo wózkowa to stan umysłu. Dopiero po dojściu do tego wniosku rozumiem oburzenie wielu mam, które ten termin do szału w swoim czasie doprowadzał.

Gdy one gremialnie się wściekały, ja nie mogłam wyjść z podziwu, że one naprawdę nie widzą, nie spotykają, nie mają w swym otoczeniu choć jednej suki, która po prostu nie liczy się z niczym i nikim i używa własnego dziecka jako oręża, by dostać to, czego akurat chce — natychmiast, ale już — by pod pozorem dobra dziecka zaspokajać swoje potrzeby, zwolnić się z jakichkolwiek społecznych przyzwoitości.

Zajarzyłam mimochodem, gdzieś na marginesie, czytając Kubryńską — rozdział Matka Polka, jak wszystkie pozostałe, doskonały. Tylko wniosek dość słaby: ten kraj wciąż nie jest ani dla kobiet, ani dla dzieci, ani dla ludzi z dziećmi, ani dla rodzin. To kraj obywatelsko urojony.

A wózkowe? Były, są i pewnie będą. Spotykamy je od czasu do czasu, z wózkiem lub bez. O tej ostatniej możliwości zapomniał wspomnieć prof. Mikołejko.

Byłoby prościej, gdyby ktoś ofiarował po prostu POMOC, zamiast tego popieprzonego moralizowania. Byłoby super, gdyby mi powiedziano, że spoko, że wiele rzeczy nie muszę tylko z tego powodu, że jestem kobietą. Genialnie by było, gdyby ludzkość nie uzurpowała sobie prawa do wydawania poleceń, rozkazów, wyroków, wskazówek, instrukcji, przykładów, wzorców. Byłoby rewelacyjnie, gdyby po prostu pozwolono żyć.

*

[…] skończy się odwieczny szantaż historią o dziewicy, której anioł zwiastował ciążę. Ten paradoks matki niepokalanej, służebnicy PAŃSKIEJ, kobiety nieskończenie pokornej. Ta cwana presja wymyślona przez tych, którzy ze strachu przed wyrzuceniem z ula, odwrócili porządek świata. Może wreszcie zrozumiemy, dzięki komu przetrwaliśmy. Czy dzięki wojnom, które nas zabijają? Czy dzięki powstaniom, które przegrywamy? Czy dzięki polityce, z którą sobie nie radzimy? Czy dzięki Bogi, którego nikt nie widział? Czy dzięki Matce.

*

I te płytki, pieprzone płytki chodnikowe — każda pod innym kątem. Te polskie płytki chodnikowe, czy jest na sali jakaś pierdolona fundacja pro life, zadbajmy o przyrost naturalny, heloł? Gdzie jesteście? Może zamiast robić kolejny spot o tym, że kobiety muszą zdążyć rodzić płatników ZUS, wpłaćcie na fundusz równania chodników? Bo jak idzie matka z dzieckiem na ręku, pot jej spływa po plecach, to ona jednak nie może zobaczyć, że płytka chodnikowa leży pod kątem 40 stopni, i ona się, moi drodzy, o tę płytkę potyka i leci z tym dzieckiem na twarz.

Sylwia Kubryńska, Kobieta dość doskonała,
Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 2015.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz