Pamiętam. Wracaliśmy wtedy z Małej Danii, słuchając powtórki audycji (Rozmowy prof. Osiatyńskiego), zaznaczyłam książkę do upolowania. Dała się upolować trzy dni temu. Wczoraj się skończyła, pozostawiając w zadumie. Wysłuchałam audycji jeszcze raz. Zaduma nie minęła.
Te sytuacje, gdy udajemy Greka, chowamy głowę w piasek… Czyż nie stajemy się wtedy tańczącymi niedźwiedziami? Jak wygląda nasz indywidualny taniec? I czy przyjdzie dzień, gdy w trudnej sytuacji nie zatańczymy jak się od nas oczekuje, lecz na czterech łapach pójdziemy swoją wolną drogą?
[…] jest jedna rzecz, o której pracownicy parku mówią niechętnie i z pewnym zakłopotaniem.
Rozumiem to zakłopotanie.
Otóż mimo tych wspaniałych warunków, mimo miodu, truskawek, orzechów, budek do hibernacji, setek tysięcy dolarów zainwestowanych w park, kampanii społecznych w Bułgarii i na całym świecie, […] mimo częstych wizyt niemieckiego stomatologa, mimo regularnych badań krwi, kału i moczu, mimo że wyleczono im kataraktę, wyregulowano ciśnienie, mimo że dostarcza im się odpowiedniej liczby kalorii, mimo że holki rdzewieją już na sali wystawienniczej, a dawni treserzy chorują na serce, raka, marskość wątroby albo już nie żyją, otóż mimo tego wszystkiego
niemal wszystkie niedźwiedzie
do dziś
tańczą.
*
Inna rzecz, z którą musieliśmy sobie poradzić, to uzależnienie od słodyczy. I alkoholizm. […]
Musieliśmy się napracować nad tymi niedźwiedziami, które przez dwadzieścia lat piły codziennie. Gdybyśmy z dnia na dzień odstawili im alkohol, zdechłyby. Trzeba było to robić stopniowo. Dziś, mówię to z dumą, wszystkie nasze niedźwiedzie to abstynenci.
[…]
Wolność to dla niedźwiedzia taki szok, że nie można go prosto z klatki wypuścić do lasu. Trzeba mu dać kilka dni na przestawienie.
Wolność to nowe wyzwania.
Nowe dźwięki.
Nowe zapachy.
Nowe jedzenie.
Wolność to dla nich jedna wielka przygoda.
— Jak je wreszcie wypuszczamy do lasu, nie wiedzą, co robić, i aż się z tej wolności zataczają — dodaje jeden z pracowników parku. — Chcą wszędzie iść, wszystko zbadać, wszystko sprawdzić. Nie dziwię się im. Jeśli ktoś dwadzieścia lat chodził wyłącznie na łańcuchu, to normalna reakcja.
*
Niedźwiedź w Belicy ma za dużo czasu, z którym musi coś zrobić. Wcześniej całymi dniami pracował dla Cygana. Musiał tańczyć i wykonywać różne sztuczki.
A tutaj nagle ma cały dzień dla siebie.
Niedźwiedzie całkiem się w tym gubią.
*
[…] nie może pan niedźwiedzi po prostu wypuścić i czekać, że ze wszystkim poradzą sobie same. Wolność to szalenie skomplikowana rzecz. Trzeba ją dawkować powoli. A hibernacja znaczy, że nasze niedźwiedzie robią na drodze do wolności postępy. Że nie żyją już tylko dniem dzisiejszym. Że nauczyły się przygotowywać na gorsze czasy.
Witold Szabłowski, Tańczące niedźwiedzie,
wydanie II (uzupełnione),
Agora, Warszawa 2018.
(wyróżnienie własne)
Ostatnio rząd wpadł na pomysł, żeby policja skarbowa mogła zaglądać ludziom do toreb i jeśli mają zakupy — pytać o paragon. Gdyby nie mieli, karę dostaną i oni, i sprzedawca.
*
Kosowianie o swoich braciach Albańczykach mówią nieco pogardliwie: elita w dziurawych butach.
Albańczycy mówią o Kosowianach, że to cwaniacy i dorobkiewicze.
Kosowianie uważają się za bogatszych. Albańczycy — za mądrzejszych.
*
Julia: — Do mojego ojca przyjechali bracia zza Uralu. Napili się, wódka się skończyła, to oni za kluczyki i do samochodu. Ojciec się w drzwiach położył. „Po moim trupie, jeszcze kogoś zabijecie!”. W Estonii jazda po kielichu to bardzo ciężkie przestępstwo. Bracia popatrzyli na ojca. „Ty już nie jesteś Ruski. Ty już nie jesteś naszym bratem”.
*
— To dobra praca?
— Ciężka. Trzcinę tnie się maczetami. Dziesięć godzin dziennie muszę machać maczetą, z krótką przerwą na największy upał.
— Ile zarabiasz?
— Dziesięć dolarów. Miesięcznie.
*
Nikt nie odpowiedział za piekło, które nam tu urządzono.
To fakt. Komunistów, którzy zamordowali w Albanii kilkadziesiąt tysięcy ludzi, a kolejnym tysiącom urządzali obozy reedukacyjne, nigdy nie rozliczono.
*
— Co myśli Memed o Serbach w Kosowie?
— Potrafi odróżnić zbrodniarzy od zwykłych ludzi. Wojny nie są między narodami. Są między zbrodniarzami z jednej i drugiej strony. On to rozumie. Po deklaracji niepodległości widział, że jestem nie w sosie. Powiedział mi: Tatiana, my jesteśmy tylko pionkami na szachownicy. Grają Amerykanie z Ruskimi. To przypadek, że ty jesteś czarnym pionkiem, a ja białym.
*
— I uda się?
— Uda się — świetnie. A nie uda się — zrobimy coś innego.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz