czwartek, czerwca 07, 2018

2896. Ekstremalnie mocne

Miała premierę w tym samym dniu co Paddy & Gordon i książka Mroza dla Sadownika i Białego Kruka. Wiedziałam, że się ukaże, tydzień wcześniej. Przykuła mnie muminkowa kreska na okładce i jeden z cytatów w podczytniku:

To, że żadna z was w żadnym momencie nie spytała mnie o moją historię, wywoływało we mnie i nadal wywołuje wielki smutek.

Była „oczywistością” po Recepcie, choć nie wiem dlaczego. Gdy tylko spojrzałam na okładkę, otwierając książkę, zobaczyłam inaczej słowo „spadek”: po każdej relacji coś nam zostaje, coś zostaje w nas. Pomyślałam o człowieku, którego nie widziałam ponad ćwierć wieku. Pomyślałam o osobie, o której nie myślałam kilkanaście lat. Pomyślałam o ludziach, których od lat nie chcę widzieć w swoim życiu. Po każdej z tych osób coś mam — (odpowiednio) wdzięczność, za to, czego mnie nauczył; niesłabnące zadziwienie, że mogłam dać się tak wkręcić; niechęć i świadomość, że razem nam nie po drodze, choć „powinno” być po drodze, bo więzy krwi.

Po raz pierwszy w życiu żałowałam, że nie umiem norweskiego, by móc czytać komentarze, przyglądać się dyskusjom, które przetoczyły się w kraju powieści. To bardzo ważna książka odsłaniająca pewien mechanizm funkcjonowania w rodzinie.

Choć w książce wielki lej po jeszcze większym bum, w życiu nie musi wydarzyć się nie wiadomo co, by zostać wykluczonym z rodzinnego łona, a potem oskarżonym, że „gdybyś tylko inaczej” i obarczonym odpowiedzialnością za „kiepski” stan rzeczy. Każdy, kto tego doświadczył, znajdzie siebie w tej książce i mam nadzieję, że mu ulży, bo choć według Tołstoja każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób to mechanizm zamiatania pod dywan jest dziwnie ten sam. Możliwość konfrontacji z tym, co jest, nie zawsze jest dostępną opcją dla wszystkich członków rodziny — wymaga odwagi i zmusza do podjęcia decyzji, a to wymaga pewnej dojrzałości, a nie tupania nóżką w rytm refrenu „bo tak musi być”. Czasem po prostu lepiej odejść, co nie znaczy, że będzie łatwiej. Czasem trzeba odejść, by nie porzucić siebie.

Wszystko łączy się ze wszystkim. Żadne zdanie nie jest niewinne dla tych, którzy nastawiają uszu, żeby zrozumieć.

*

Bo krzywo patrzył. Bo widział z innej strony. Bo nie tylko mówił: to jest prawda. Ale pytał: co jeszcze jest prawdą.

*

[…] dla tych, którzy stają do konfrontacji ze swoimi ojcami i rodzinami, nigdy nie kończy się to dobrze.

*

[…] nie ma rozwiązania, gdy nic nie następuje we właściwej kolejności. Ten, kto zawiódł, nie może być chwalony za przyznanie się do winy, dopóki cierpienie, smutek i wściekłość osoby zawiedzionej nie zostaną zaakceptowane. Bez tego skrucha trafia jak kulą w płot. To prawo natury, mamy to zapisane w samym rdzeniu, ta kolejność jest nie do przeskoczenia.

*

Nie jest problemem, kiedy sympatyzujesz z jedną stroną konfliktu, powiedział Bo, problem jest wtedy, kiedy sympatyzujesz z obiema. Problem jest wtedy, kiedy obie strony są ofiarami i identyfikują się z rolą ofiary, potrzebują jej i wykorzystują ją na wszelkie sposoby, i nie chcą z niej zrezygnować.

*

[…] myślałam, że umrę, ale nie umarłam, jakoś to wytrzymałam, bo człowiek jest tak mądrze skonstruowany, że to, co wyparte, przerażające, nieznośne, wyłania się w chwili, kiedy jesteś w stanie sprostać takiej konfrontacji.

*

Roland Barthes powiedział do przyjaciela, że uczucie przemija, ale smutek zostaje. Przyjaciel odpowiedział: nie, uczucie powraca, tylko poczekaj.
     Uczucie powraca
.

*

[…] czy naprawdę sądzili, że można zacząć wszystko od nowa, jakby historia nie istniała, jakby historię można było usunąć, wymazać, mimo że wszystkie wojny na ziemi pokazywały, że historii nie da się pominąć, zamieść pod dywan, a jeżeli chce się uchylić destrukcyjne znaczenie historii dla przyszłości, należy wyłożyć na stół wszystkie wersje historii i je zaakceptować.

*

Kim ty jesteś, pytałam siebie, kim chcesz być i jaką miarą chcesz siebie mierzyć.

*

[…] chciała wyrazić swoje zdanie, ponieważ jeśli ludzie nie wyrażają swojego zdania, jeśli nie stawiają na swoim, jeśli nie są wierni swoim przekonaniom, tylko po prostu dają sobą manipulować, nie protestując przed całym światem, świat zejdzie na psy, bo ludzie będą połykać żaby, aby przypodobać się innym, aby uniknąć nieprzyjemności będących następstwem powiedzenia nie, i dlatego świat schodzi na psy, a ona nie chciała dłużej przykładać do tego ręki […].

Hjorth Vigdis, Spadek, przeł. Elżbieta Ptaszyńska-Sadowska,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz