Niedzielne odliczanie literek nie odbyło się. Przywieziony z ula internet postanowił sobie zrobić w Małej Danii wolną niedzielę.
Niedzielne, czyli poniedziałkowe, odliczanie literek, raz. Ostatnia, póki co, w języku polskim książka Autora. Trochę thriller, przez chwilę wstęp do kryminału, a finalnie mądra opowieść drogi. Choć jest to książka dla „dzieciów”, duży człowiek znajdzie w niej wiele trafionych w punkt fragmentów. Bawiłam się świetnie, głośnym śmiechem budząc Sadowniczą czujność za ścianą: co się dzieje, kochanie?
*
No i… ta butelka z tym czymś z jagód jałowca jest niesamowita. Niesamowicie pusta. Hep! Szkoda.
*
[…] czarny to nie jest prawdziwy kolor, bo gdyby był, to czarno-biały telewizor byłby kolorowym telewizorem.
*
— Mój paszport! Gdzie jest mój paszport? Chyba się załamię! — jęczy i zaczyna gorączkowo grzebać w swojej torebce z krokodylej skóry. — Mogłam przysiąc, że go spakowałam, ale mam tutaj tylko moje sandały, moje bikini, moje foremki do piasku, moje skrzydełka do pływania, mój niesamowicie wciągający kryminał, moją gumę do żucia, żeby w samolocie nie zrobiło mi się niedobrze…
— Mój paszport! — Najwyraźniej gęś także się obudziła. — Chyba się załamię. Gdzie mój paszport? Mogłabym przysiąc, że go spakowałam. Tutaj jest mój parasol od słońca, mój proszek na pchły, moje flamastry, moja lornetka, moje rozmówki z setkami przydatnych zwrotów na każdą okazję.
*
— Mam dobre wiadomości dla wszystkich, którzy lubią złe wiadomości — rzuca.
*
Obie owce przyciskają się do siebie, ich białe łebki nieznacznie różowieją, a oczy napełniają się wielkimi łzami. Wszystkie zwierzęta wpatrują się w owce zbaraniałym wzrokiem. W poczekalni jest cicho jak nigdy dotąd. Słychać tylko cichy plusk łez, które kapią na kafelkową podłogę.
Po tych słowach oczy wszystkich w poczekalni wypełniają się łzami i nawet fikus w kącie leciutko drży. Ale niestety zawsze znajdzie się zwierzę, które w tak wzruszającym momencie zacznie chichotać.
*
— Nie bądź ciągle taki spięty […] — Wyluzuj trochę.
Dobrze jest czasem komuś zaufać.
I na dodatek to jest całkiem przyjemne.
*
W świetle księżyca pies gna po zaśnieżonym pasie startowym. Jego uszy radośnie powiewają na wietrze. […]
Pies budzi się z okrzykiem przerażenia. Widzi, że jest w poczekalni, i mimo mętliku w głowie próbuje uporządkować sobie wydarzenia ostatniej nocy.
*
Każde zwierzę ma prawo do swoich małych tajemnic.
*
— Mam po dziurki w nosie mojego paszportu! Nagle wszystkie [zwierzęta] mają po dziurki w nosie swoich paszportów, drą dokumenty i wiwatując, podrzucają skrawki papieru w powietrze. Dzikie zwierzęta nie potrzebują paszportów.
*
— Jesteście bezczelne, głośne i ciągle się przekrzykujecie. Nie słuchacie, gdy się do was mówi. Wszystko trzeba wam powtarzać trzy razy, poza tym próbowałyście mnie sprzątnąć, ale… — tutaj lis rozkłada szeroko ramiona — ale już nie wyobrażam sobie życia bez was. — Z krzywym uśmieszkiem patrzy na psa. — To bez sensu, ale jest dość bliskie prawdy.
*
— Co planujesz teraz robić?
— Nic szczególnego — odpowiada lis.
— A to się dobrze składa!
— Dlaczego?
— Bo ja też nie planuję nic szczególnego.
Lis i pies patrzą sobie głęboko w oczy.
— No dalej! — Pies szturcha lisa po koleżeńsku w bok. — Zapytaj mnie po prostu, czy chciałbym ci dotrzymać towarzystwa.
Ulrich Hub, Lisy nie kłamią,
ilustr. Heike Drewelow,
przeł. Eliza Pieciul-Karmińska,
Wydawnictwo Dwie Siostry, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz