Niedzielne odliczanie literek, dwa. Po zachwycie tamtą podróżą, szybko nabyłam pozostałe dwie książki, których okładki są utrzymane w tym samym stylu, zakładając a priori, że będzie podróż, że rowerem, że będę się pławić w zamyśleniach i refleksjach Autora. Nie zajrzałam nawet do podczytników. Sama więc sobie byłam winna, gdy sięgnęłam po tę książkę i ostatnie dwie linijki wstępu mnie zmroziły tak bardzo, że nie mogłam się przy niej ogrzać aż do ostatniego akapitu, bo przed oczami wciąż miałam inną, zakończoną w ten sam sposób, epikryzę.
To książka, której nie powinnam była czytać, bo choć jest o podróży, to o ostatecznej i nieplanowanej. Przeczytałam. Skończyłam, by nie musieć do niej wracać. Nie chcę być w skórze tego, kto przy mnie zacznie opowiadać, że covid to ściema, zmowa i manipulacja.
Przeżyłaś już wcześniej szpitalny epizod. Doświadczyłaś autorytarnej biowładzy.
*
Chciałem Cię pocieszyć, pokrzepić, ale nic nie mogłem zrobić, niczego zmienić, bo choć alternatywą byłoby pozostawienie Cię w domu, to decyzja w zasadzie została już podjęta, niejako za Ciebie, za mnie, a nawet za lekarkę, wraz z jej współczującą bezsilnością, milczącą bezradnością.
— Mamo, trzeba jechać, w szpitalu Ci pomogą – powiedziałem cicho.
*
Znajomi dopytywali się o Ciebie, a ja mówiłem, że jest coraz lepiej, że zdrowiejesz, choć jeszcze jesteś słaba. Dopóki mogłem wypowiedzieć to na głos, wierzyłem, że tak będzie. Nie bój się, Mamo, nic się nie stało, to tylko głupi wirus, niedługo minie. A przecież umierałaś…
*
— Synku, co teraz? — zapytałaś po chwili.
Synku. Od dawna tak do mnie nie mówiłaś. Nygus, łobuz, Piotruś, Piotr, ale nie „synku”. Czy dobry był ze mnie syn? Nie wiem. Chyba nie do końca. Zresztą, nawet gdybym mógł Cię teraz zapytać, to jaką odpowiedź byś mi dała? Dla matki każdy syn jest dobry. Każdego się kocha.
*
Wyobraźnia zawodziła nawet w obliczu absolutnie skonkretyzowanej rzeczywistości.
*
Podejrzewam, że dziś miałbym zdiagnozowane ADHD czy inną dysfunkcję, ale w tamtych czasach nikt tego tak nie nazywał i dziecko z nadpobudliwością psychoruchową było po prostu uznawane za niegrzeczne. Stawiało się je do kąta, dokładało mu prac domowych, wpisywało uwagi do dzienniczka, a czasem biło, choć do tak drastycznych metod uciekano się bardzo rzadko. Zazwyczaj pomagała biała kartka papieru i kredki – trochę taki niegdysiejszy substytut smartfona.
*
Osiem lat podstawówki minęło w okamgnieniu. Miałem wówczas bardzo proste marzenia. Chciałem jak najwięcej jeździć rowerem, wieczorem mieć bezpieczne miejsce do spania, a na śniadanie chleb z masłem i musztardą. W sumie niewiele się od tamtego czasu zmieniło. Może tylko na śniadanie zamiast chleba jadam owsiankę.
*
Bardzo późno zrozumiałem, że gdy pytałaś, jak wyglądasz, oczekiwałaś ode mnie nie szczerości, tylko akceptacji. A ja rzadko Ci ją dawałem.
*
Sama nigdy nie spacerowałaś. Uważałaś, że to nie przystoi, a ludzie pomyślą, że szukasz wrażeń. Według małomiasteczkowej moralności było przecież nie do pomyślenia, żeby kobieta chodziła po osiedlu sama, dla czystej przyjemności, afirmując najprostszą czynność przebierania nogami.
*
[…] dla mnie chciałaś lepszego życia, cokolwiek to „lepsze” miałoby znaczyć.
*
Nasze budżety domowe nie uwzględniały prawie żadnych papierowych artefaktów, z wyjątkiem toaletowych, a ten wydawałoby się podstawowy produkt w czasach komuny niezwykle trudno było zdobyć. Owszem, zdarzało się, że pieniądze szły na książki, ale wyłącznie takie, jakich wymagano w szkole: podręczniki, kompendia, zbiory zadań, słowniki. Ciekawe, że choć czytanie w domu deprecjonowano, często słyszałem, jak wychwalałaś mnie pod niebiosa przed znajomymi, że w kółko coś czytam i przynoszę same piątki ze szkoły. Z moimi wyjazdami w sumie było podobnie. Wszystkim wokół opowiadałaś, gdzie to ja nie byłem i ilu krajów nie zwiedziłem, a mnie pouczałaś, żebym się ustatkował, „usiadł na tyłku” i pobył wreszcie w domu.
*
Ogarnęły mnie niczym niezmącony spokój i pewność, że dopóki żyję, Twój duch zawsze będzie ze mną.
Piotr Strzeżysz, Niespełnienia,
Helion, Gliwice 2023.
(wyróżnienie własne)
[…]
wiedziałem, że cokolwiek się wydarzy, Ty będziesz. Zawsze będziesz, wszędzie, wyczekując mnie na progu wszystkich drzwi na świecie.
A jednak w końcu wyjechałaś, tyle że beze mnie, trochę bez uprzedzenia, i choć upłynęło już tyle czasu, wciąż mam wrażenie, że zaraz wrócisz. No bo jak to? Tak po prostu zniknęłaś? Znaczy – nigdzie Cię nie ma? Lepiej już przestań. Skończ z tymi wygłupami.
*
Ile tu Ciebie było, nie masz nawet pojęcia. Co ruch, to Ty, co krok, to Ty.
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz