Najchętniej znów nigdzie bym nie dojeżdżał. Pojeździł jeszcze trochę, pobył ze światem. Niestety, to niemożliwe. Żaden kamyk nie pomoże. Choćbym najszczelniej siebie w niego wchuchał, choćbym najpiękniej go zaczarował i w najgłębszej rozpadlinie schował, to w końcu i on skruszeje, w piasek się zmieni, wiatr go na cztery strony świata rozwieje.
Dojechać trzeba. Nie rozciągnę w nieskończoność istnienia.
Żyj każdą chwilą, uśmiechaj się co dzień, kochaj ponad słowa.
Czy to naprawdę jest aż takie proste?
Piotr Strzeżysz, Zaistnienia,
Helion, Gliwice 2020.
[w drodze II]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz