niedziela, kwietnia 30, 2023

5025. Z oazy (CXLVII)

Niedzielne odliczanie literek, trzy. Pierwszą połknęłam. Drugiej nie powinnam była brać do rąk. Z tą nie było lepiej — choć dla wielu jest to autor tylko jednej książ­ki, dla mnie jest jednym z ulubionych autorów i… dał On radę napisać prawdziwy gniot, któ­re­go — założę się! — żaden wydawca by nie przyjął, gdyby był to czyjś de­biut pisar­ski. Białe, męskie, antropocentryczne, z bogatego kraju po­cho­dzą­ce pi­sa­nie, okra­szo­ne od­robinką empatii, która w męskim wydaniu wprawić może wielu natychmiast w ni­czym nieuzasadniony zachwyt.

Merytorycznie przypieprzyć się do książki można przynajmniej dwa razy, ale szkoda na tę żenadę energii. Przynajmniej mi szkoda, bo od tego Autora wymagam. Zde­cy­do­wa­nie lepiej jest, gdy Gaar­der pisze powieści niż list.

Wydłubanie cytatów było proste, bo wciągające było tylko 15% całości tej pisaniny.

Nie nazwę się pesymistą, bo jak już wspomniałem, pesymizm to tylko inne określenie lenistwa. Nie lubię też nazywać się optymistą, bo to oznacza poniekąd odgrodzenie się murem od rzeczywistości, jakie niesie ze sobą życie.
     Ale między tymi skrajnościami – będącymi chyba przede wszystkim czymś w rodzaju „określeń usposobienia” – istnieje nadzieja. A nadzieja to coś innego i coś więcej niż kwestia temperamentu. Nadzieja to kategoria walcząca. Nadzieja zakłada wiarę w to, na co ma się nadzieję.

*

Można z powodzeniem zwracać się do swoich potomków, czy też do przy­szłych pokoleń. Ale ci, którzy przyjdą po nas, nigdy nie będą mogli się od­wró­cić i odkrzyknąć czegoś w odpowiedzi.

*

[…]  składam się z tych samych cząsteczek, co wszystko inne, co żyje wokół mnie. Repertuar był różny, ale nuty dokładnie te same.

*

Jako dorosły wyrażam się nieco inaczej. Pytam:
     Czy świadomość to kosmiczny przypadek?

*

[…]  Z Księżyca polityka międzynarodowa wydaje się taka nieistotna. Czło­wiek ma ochotę chwycić polityka za kark, podnieść go kilkaset tysięcy ki­lo­me­trów w górę i powiedzieć: Spójrz na to, dupku!”.
     […]  Współczesna, oparta na materializmie nauka od dawna przesłania duchowy aspekt ludzkiego istnienia. Oczywiście, składamy się z pier­wia­stków, z materii, bo wszystko jest gwiezdnym pyłem. Ale jesteśmy również świadomością, a gdy się spojrzy głębiej, okazuje się, że jesteśmy moc­niej ze sobą związani, niż sądziliśmy wcześniej. Jesteśmy od siebie oddzieleni, lecz jednocześnie ze sobą związani. Tak powiedział Edgar Mitchell.

*

Czas bowiem płynie tylko w jedną stronę. Fizycy nie bardzo potrafią wy­ja­śnić, dlaczego tak jest, ale czas posuwa się jedynie do przodu i nawet naj­mniej­sze cząsteczki nie mogą cofnąć się w czasie choćby o jedną mikro­se­kun­dę. Dlatego nie potrafi tego również światło.

*

To, że istnienia jakiegoś zjawiska nie da się udowodnić, nie oznacza jeszcze, że ono nie istnieje.

*

W porównaniu z ogromem czasu, kiedy nie będzie nas już na świecie, życie ludzkie w istocie trwa bardzo krótko. Skoro życie ma nieskończoną wartość, to również strata naszego jedynego wygranego losu na loterii jest nie­po­we­to­wa­na. Już na samą myśl o tej stracie wszystko w człowieku za­mie­ra, jak­by coś wciągało go w mroczną głębię.

*

Różnicą między wspomnieniami o dawnych dinozaurach a tymi o wielkich ssakach wytępionych przez człowieka jest właśnie liczba wspaniałych fo­to­gra­fii tych ssaków. (Zdążyliśmy!)

*

Zarówno kryzys klimatyczny, jak i problemy związane z zagrożeniem dla różnorodności biologicznej mają związek z chciwością. Chciwość jednak zazwyczaj nie martwi chciwych. […]  Owszem, ropa i węgiel pomogły wielu ludziom wydobyć się z ubóstwa. Ale te same zasoby umożliwiły też bardzo wielu ludziom marnotrawstwo i nadmierną konsumpcję, niemającą sobie równej w historii.

*

[…]  termin „bliźni” musi, rzecz jasna, obejmować następne pokolenie. Musi obejmować absolutnie wszystkich, którzy będą żyli na naszej planecie po nas.
     Ludzie na Ziemi nie żyją bowiem jednocześnie. Cała ludzkość nie żyje na­raz. Żyli tu już ludzie przed nami, niektórzy żyją teraz, a inni będą żyć po nas. Lecz również ci, którzy przyjdą po nas, to nasi bliźni. Musimy wobec nich postępować tak, jak chcielibyśmy, żeby oni postępowali wobec nas, gdy­by to oni żyli na naszej planecie przed nami.
     Taki prosty jest ten wzór. Oznacza, że nie wolno nam oddać planety, któ­ra byłaby mniej warta od tej przekazanej do życia nam. Na której będzie mniej ryb w morzu. Mniej wody pitnej. Mniej żywności. Mniej lasów de­szczo­wych. Mniej raf koralowych. Mniej gatunków roślin i zwierząt…
     Mniej piękna! Mniej cudów! Mniej wspaniałości i radości!

*

Jeśli mamy wyjść zwycięsko z walki o zachowanie ekosystemów i ró­żno­rod­ności biologicznej na naszej planecie, będziemy potrzebować wszystkich trzech listków z tej trójlistnej koniczyny.
     Na arenie światowej pojawiają się jednak głosy i decydenci, po których nie znać żadnego z tych trzech elementów. Ani wiary, ani nadziei, ani miłości.

*

Oczywiście, że jesteśmy w stanie szkodzić sobie nawzajem. Możemy się krzywdzić, będąc sobie bliscy, a nawet troszcząc się o siebie nawzajem. Sądzę jednak, że większości z nas grozi raczej szkodzenie samym sobie.
     Dlatego, moje kochane wnuki, bardziej martwię się o to, że będziecie samym sobie podstawiać nogę, niż o to, że będziecie podstawiać nogę innym.

*

Inną cechą norweską, czy też skandynawską, jest niemal pełne rów­no­upraw­nie­nie między płciami, a przynajmniej idea takiego równo­upraw­nienia.
     Życie młodego mężczyzny w latach siedemdziesiątych nie zawsze było łatwe, bo do radykalnej zmiany doszło w ciągu zaledwie kilku lat. Ale większość mężczyzn żyjących dzisiaj powie, że ich życie jest bogatsze, niż byłoby bez wyzwolenia kobiet i walki o równouprawnienie.

*

Spytano, czy wierzę w „wielką miłość”.
     Pytanie to zadawano mi zaskakująco często, ale po głębszym za­sta­no­wie­niu stwierdzam, że może nie ma w tym nic aż tak dziwnego, ponieważ miłość jest bardzo ważna dla wielu ludzi, prawie jak kwestie życia i śmierci. Odparłem twierdząco. Ale jednocześnie doprecyzowałem, iż nie sądzę, aby wielka miłość była czymś, o co człowiek się potyka czy co go nagle wciąga. Nie jest jak wygrana w lotto, nie spada też z nieba, rach-ciach i już, jak w bajkach. Podobnie jak wszelkie relacje międzyludzkie, miłość jest pro­ce­sem, który człowiek sam sobie wypracowuje. Jesteśmy do pewnego stopnia odpowiedzialni również za nasze życie uczuciowe. (Łatwo tak mówić, wiem o tym. Ale wtedy na głos tego nie powiedziałem).

Jostein Gaarder, To my tu teraz jesteśmy. Filozofia życia,
przeł. Iwona Zimnicka, Czarna Owca, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

Bo w czym jest lepszy niemal na siłę naciągany – czy wręcz udawany – indywidualizm od bardziej ży­wio­ło­we­go przeżycia stanowienia jedności ze wszyst­kim, czy też, mówiąc prościej, od doświadczenia tego, że się istnieje?

*

Szukam czegoś, co nas ze sobą wiąże, co nas łączy. Właśnie dlatego piszę.

*

Ale dlaczego mądrość uznaje się za przymiot kobiecy? […] 
     Dla wielu kobiet bardzo istotne jest staranie się zro­zu­mie­nia czegoś, a przecież właśnie o to chodzi w filozofii. Natomiast dla wielu mężczyzn ważniejsze może się wy­da­wać bycie zrozumianym, co w zasadzie należałoby uznać za przeciwieństwo działalności filozoficznej.
     Niektórzy zadają całkiem uprawnione pytanie uzu­peł­nia­jące: Dlaczego wobec tego filozofami byli na ogół mężczyźni?
     A przecież w historii było całkiem sporo kobiet fi­lo­zo­fek. Po prostu nie zostały zauważone i zapamiętane w zdo­mi­nowanej przez mężczyzn kulturze. Kobiety były dyskryminowane jako płeć, a tym samym odbie­ra­no zna­cze­nie ich intelektowi.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz