niedziela, kwietnia 16, 2023

4998. Z oazy (CXXXIX)  //  Panna cotta (LXXXIII)

Dwuniedzielne odliczanie literek, raz. Bardzo zaległe odliczanie, bo dotyczy mar­cowej dostawy włoskich literek. Książka była w ulu w marcu i w tym samym mie­sią­cu była kilkakrotnie przeczytana, ale pojawiło się małe „ale” związane z tłu­ma­cze­niem.

Imię jednego z bohaterów po przepuszczeniu przez polską maszynkę deklinującą było językowym koszmarkiem. Coś trzeba było z tym zrobić. A może — huknęła mnie w ramię z liścia lingwistyczna świadomość — te imiona to rów­nież pospolite rzeczowniki? Nie pomyliła się! Maruder w bezmyślnym przekładzie byłby Kosmy­kiem, a wieczny optymista byłby Kolendrą, uwzględniwszy moją miłość do zacho­wa­nia w przekładzie rodzaju byłby Kolendrem.

Kosmyk! Żartujesz? To równie brzydko brzmi, gdy odmienić to słowo przez przy­pad­ki. Sy­no­nimy, Jabłonko, może nas uratują synonimy? Lok, pukiel, kędziorek, zadzior… Zadzior, kupuję! Wieczni maruderzy na dłuższą metę zawsze są wkurza­ją­cy, więc Zadziorek jest wspaniałym imieniem dla jednego z pingwinów.

Kolendra. Żartujesz? Wielkomiasteczkowe zioło, a do tego rodzaj nieodpowiedni do tej opowieści. Natka pietruszki dla botanicznej ignorantki, jaką jestem, ma podobne do kolendry listki. Niech będzie pietruszka. Rodzaj, Jabłonko, rodzaj! Pietruszek będzie fantastycznym imieniem dla drugiego pingwina.

Jak tłumaczysz, to bądź konsekwentna! Stary, mądry, przedstawiciel pingwiniej star­szyzny, czyli trzeci pingwin, dostał imię, które brzmi niczym imię indiańskiego wodza, godne, choć jest dosłownym tłumaczeniem włoskiego imienia.

Nie dało się wcisnąć w przekład zachwytu napotykanymi co chwilę gramatycznymi perełkami, o których, póki co w języku polskim, mogę gadać godzinami.

To na ten moment ostatnia z wy­da­nych do tej pory książeczek w ramach serii sere­na/mente. Już czekam na kolejne.

Proprio al centro dell’Antartide, un’altra muraglia di ghia­ccio proteggeva dalle gelide bufere invernali una co­lo­nia di pinguini. Una mattina un albatro picchiettò il becco con­tro l’igloo di Ciuffo, il pinguino più lamentoso di tutta colonia.
[W samym środku Antarktydy mur z lodu chroni kolonię pingwinów przed lodowatymi śnieżycami. Pewnego ranka albatros zapukał w igloo Zadziorka, najbardziej jęczącego pingwina w całej koloni.]

“Ecco! L’albatro mi ha svegliato e ora non riuscirò più a prender sonno!” sbuffò tra sé Ciuffo. “A questo punto tanto vale alzarmi e vedere che giornata mi aspetta…”
[„No, masz! Albatros mnie obudził i teraz nie będę mógł zasnąć!” parsknął do siebie Zadziorek. „W tym momencie równie dobrze mogę wstać i zobaczyć, jaki dzień mnie czeka…”]

*

Spaventato da ciò che avrebbe potuto trovarci dentro, strin­se forte il bastone per difendersi da eventuali nemici e, facen­do­lo volteggiare in aria, entrò.
[Przerażony tym, co mógłby znaleźć w środku, ścisnął mocno kij, by ochronić się przed potencjalnymi wrogami i, wywijając nim w powietrzu, wszedł.]

*

Ma Coriandolo, il pinguino più ottimista di tutta la colonia […]  domani partirai […]
     — Bene! In segno di pace, porterò la mia preziosa pietra portafortuna.
     Quella notte Coriandolo non rusciva a prendere sonno.
     “Come sarebbe bello se potessiamo conoscere una nuova colonia di pinguini! […]
[Ale Pietruszek, największy optymista w całej kolonii pingwinów […] jutro wyruszy…
      — Świetnie! Na znak pokoju wezmę mój cenny, przynoszący szczęście kamyk.
      Tej nocy Pietruszek nie mógł zasnąć.
      „Jak byłoby pięknie, jeśli moglibyśmy poznać nową kolonię pingwinów!”]

*

Il cuore gli batteva forte, ma si fece coraggio: strinse la pietra tra le zampe e, fiducioso e sorridente, fece un piccolo passo dentro la grotta.
     Fu allora che vide qualcosa di incredibile. Una folla indi­stin­ta di pinguini lo gurdava sorridendo, avevano tutti in mano una pietra portafortuna uguale alla sua, come se volessero dargli il benvenuto.
     Coriandolo, davanti a questo spettacolo incredibile, sentì il cuore esplodergli dalla gioia.
[Serce biło mu mocno. Zdobył się na odwagę: ścisnął w łapkach kamyk i, pewny siebie i uśmiechnięty, zrobił mały krok do groty.
      Wtedy zobaczył coś niesamowitego. Niewyraźny tłum pingwinów spojrzał na niego, uśmiechając się; wszyscy mieli w swoich łapkach przynoszące szczęście kamyki, identyczne jak jego; jakby chcieli go powitać.
      Pietruszek, urzeczony tym wspaniałym spektaklem, poczuł, że serce eksploduje mu z radości.]

*

     — Ma come è possibile?! — disse un pinguino confuso. — Tutti e due siete stati nello stesso identico posto, ma avete visto due cose opposte? Io non capisco più niente, di chi dobbiamo fidare?
     Becco Giallo si rivolse allora a Coriandolo e a Ciuffo e disse loro: — Non ci resta che tornare alla grotta tutti in­sieme. Partiamo subito, verrò con voi.
[      — Ale jak to jest możliwe?! — powiedział pingwin zmieszany. — Oby­dwaj byliście w tym samym miejscu, ale widzieliście dwie przeciwne rze­czy? Nie rozumiem już nic, komu powinniśmy wierzyć?
      Żółty Dziób zwrócił się do Pietruszka i Zadziorka i powiedział im: — Nie pozostaje nic innego, jak wrócić do groty razem. Wyruszamy bez­zwło­cznie, idę z wami.]

*

Poco dopo si sentì la fragorosa risata del vecchio saggio: — Ora è tutto chiaro! Venite!
     Coriandolo e Ciuffo lo raggiunsero e si accorsero che la grotta era piena di lastre di ghiaccio che riflettevano l’imma­gi­ne di chi vi entrava.
[Po chwili dało się słyszeć donośny chichot starego mędrca: — Teraz wszystko jest jasne! Podejdźcie!
      Pietruszek i Zadziorek dotarli do niego i zdali sobie sprawę, że grota była pełna lodowych powierzchni, które odbijały postać tych, którzy wchodzili.]

Coriandolo e Ciuffo non credevano alle loro orecchie: il loro carattere, i loro pensieri e le loro emozioni avevano avuto il potere di creare, ai loro occhi, due storie complementare differenti.
     — Che questa esperienza sia di insegnamento per tutti quanti! — concluse Becco Giallo. — La vita è uno specchio e lo spirito con il quale decidiamo di affrontarla ha il potere di trasformarla in un incubo o in sogno a occhi aperti.
[Pietruszek i Zadziorek nie wierzyli własnym uszom: ich charakter, ich myśli i ich emocje miały moc tworzenia na ich oczach dwóch zupełnie różnych historii.
      — Co za doświadczenie, będące nauką dla wszystkich! — podsumował Żółty Dziób. — Życie jest zwierciadłem i duch tego, czemu decydujemy się stawić czoła, ma moc przekształcenia życia w koszmar lub sen na jawie.]

Luca Mazzucchelli, La vita è uno specchio, ilustr. Giulia Telli,
Giunti Editore, Firenze/Milano 2022.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz