niedziela, kwietnia 02, 2023

4991. Z oazy (CXXXVII)

Niedzielne odliczanie literek, którego miało nie być, raz. Miało nie być, bo mam na sta­nie wyłącznie roz­grze­bane książki — oko postanowiło przypomnieć mi z jaką cho­ro­bą się mierzę i z przytupem zarządziło czasem i przestrzenią: żadnych książek, żad­nych ludzi, żadnego ruchu, światła czy dźwięku. Gdy oko odpuściło i oddało mnie mi samej, wiedziałam, co chwycę, by na nowo znaleźć smak życia.

Nie miałam pojęcia, że pisze wiersze. Nie zastanawiałam się ani chwili. Niektóre wier­sze mnie przewróciły, inne zatrzymały. Wszystkie są przejmujące. Czy dlatego, że pisane w cieniu drugiego brzegu? A może tylko pisane w cieniu świadomości, że drugi brzeg naprawdę istnieje?

Wspaniałym jest to, że są pytania, na które wcale nie potrzebujemy usilnie szukać odpowiedzi. Są pytania, których nie warto zadawać, bo odpowiedzi nie da się za­mknąć w słowach. Można je ująć wyłącznie w do­świad­cze­niu — własnym, a nie tym przekazywanym z ust do ust.

Wier­sze te powstały mię­dzy 2008 a 2019 rokiem. W ciągu tych jede­na­stu lat na świe­cie zro­biło się mrocz­niej. Posta­rza­łam się. Poumie­rali bli­scy mi ludzie.
     Poezja dotyka samej istoty ludz­kiej egzy­sten­cji: życia, śmierci, odnowy, zmiany; w polu jej zain­te­re­so­wa­nia są także uczci­wość i nieuczci­wość, nie­spra­wie­dli­wość, cza­sem spra­wie­dli­wość. Świat w jego zróż­ni­co­wa­niu. Po­go­da. Czas. Smu­tek. Radość.
     I ptaki. W tych wier­szach jest wię­cej pta­ków niż kie­dy­kol­wiek.

🦋

Choć zamiast ognisk mamy dzi­siaj świeczki,
ucze­pi­li­śmy się sta­rych bogów,
zna­cząco pomniej­szo­nych.

🦋

Zbyt wcze­śnie w ciemną noc
Wysłali je męż­czyźni, któ­rym się zda­wało, że takie mają prawo

Wście­kłość i nie­na­wiść
Zazdrość i strach

Tak wiele sióstr zabi­jano
Przez lata, przez tysiąc­le­cia

Zabi­jali je stra­chliwi i malutcy męż­czyźni,
Któ­rzy chcieli być wyżsi

Przez lata, przez tysiąc­le­cia,
Tak wiele sióstr ginęło

Tak wiele łez…

🦋

Poezja to prze­szłość, która wybu­cha
w naszych ser­cach
– Rilke

🦋

Mam jedną uwagę (mówi),
może wycofa się pani nieco
z tego krzyku o pomoc, z tej roz­pa­czy


a zamiast (mówi)
przy­toczmy wie
pani zwe­ry­fi­ko­waną wie

wie­dzę o czło­wie
ku ludz­kiej (mówi) od
odpo­wie­dzial­no­ści ludz­kiej

dajmy ludziom
dajmy ludziom dojść
dajmy ludziom dojść samo­dziel­nie

do wnio­sków.
Dziel­nie do wnio­sków.
Mówi:

Jest w tym pewne ryzyko.

🦋

Można odejść, można się zagu­bić.
Taka jest moc słów.

🦋

Widać, jak na zewnątrz rze­czy się kur­czą,
ale w środku serce, i oddech,
i pod­skórna skóra czują, że jest ina­czej,
jak prze­past­nie, jak spo­koj­nie jest się czę­ścią wszyst­kiego

jak bar­dzo gwiaź­dzi­sty jest mrok.

🦋

Z całego serca umi­ło­wani, zebrani tutaj,
w tej zamknię­tej szu­fla­dzie,
spło­wie­li­ście dziś, tęsk­nię za wami.
Tęsk­nię za tymi, któ­rych nie ma, któ­rzy ode­szli wcze­śniej.
Tęsk­nię nawet za tymi, któ­rzy wciąż tu są.
Trawi mnie tęsk­nica za wami wszyst­kimi.

Tęsk­nica: inne słowo,
któ­rego już nie sły­chać.
Tęsk­nię prze­moż­nie, umi­ło­wani.

🦋

a potem co? A potem żal,
bo nas już nie ma.
Został trel, pieśń
pta­ków o zagu­bio­nych imio­nach.

Pta­kom nie potrzeba utra­co­nych imion.
My ich potrze­bo­wa­li­śmy, ale to było wtedy.
A dziś kogo to obcho­dzi?
Lwy nie wie­dzą, że są lwami.
Nie wie­dzą, jak bar­dzo są odważne.

🦋

Drzwi, ale nie­za­mknięte. To nic
trud­nego. To ni­gdy trudne nie było.
Zwy­czaj­nie otwórz.
Zwy­czaj­nie idź niżej, głę­biej.

🦋

Po tam­tej stro­nie stołu jest sześć klas:
nie­na­ro­dzeni, zmarli, żywi,
rze­czy, które pijesz, rze­czy, któ­rych nie pijesz,
rze­czy, o któ­rych nie możesz mówić.

🦋

Czy wtedy było dobrze?
Tak. Było dobrze.
Wie­dzia­łaś, że było dobrze?
W tam­tym cza­sie? W twoim cza­sie?

Nie, bo mar­twi­łam się

🦋

Za późno, by przyjść z pomocą. Spóź­nione listy
i zbyt późne wier­sze łączy nie­jedno.
Przy­cho­dzą, jakby nio­sła je woda.

🦋

Kształt nie­obec­no­ści,
który sie­dzi naprze­ciw mnie,
na twoim miej­scu przy stole,

🦋

a ci, któ­rzy tak długo ich ocze­ki­wali,
nie żyli już od dzie­się­cio­leci.

Takie wła­śnie histo­rie
lubi­li­śmy snuć. Pocie­szały nas
na swój spo­sób, mówiły:

każdy prze­cież gdzieś jest.
Ale nasi naj­drożsi, gdzie oni są?

🦋

„Na miłość? Tędy!
I pro­sto!
”.

🦋

Ty też masz taką nadzieję, prawda?
Że za gra­nicą śmierci czeka cię pod­niebny lot?
Po owi­nię­ciu w całun, powsta­niesz,
roz­ło­żysz skrzy­dła, i tak dalej? Och, skar­bie,
to nie będzie tak.
Nie cał­kiem.

Margaret Atwood, Wiersze przychodzą późno,
przeł. Jerzy Jarniewicz, Świat Książki, Warszawa 2023.
(wyróżnienie własne)

wie­lo­ry­bia matka
przez trzy dni nosiła dziecko,
opła­ku­jąc jego śmierć –
zabił je pla­stik.

Jest taka olbrzy­mia i smutna,
że trudno nam to pojąć:
jak mogli­śmy jej to zro­bić, żyjąc
naszym nor­mal­nym życiem
,

[…]

Się zrobi! Zrobi się?
Posta­no­wimy coś wresz­cie?

🦋

Mamy dobrą wolę?
Dla całej ludz­ko­ści?
Nie, już nie.
Mie­li­śmy kie­dy­kol­wiek
?

Gdy bogo­wie marsz­czą brew, psuje się pogoda.
Gdy się uśmie­chają, świeci słońce.
Uśmie­chamy się teraz nie­ustan­nie,
uśmie­chem gościa po lobo­to­mii,
a świat się smaży.
Prze­pra­szam. Zgłu­pie­li­śmy
.
Sączymy mar­tini, pły­niemy wyciecz­kow­cem.
Cze­go­kol­wiek dotkniemy, czer­wie­nieje.

🦋

Uczeń czar­no­księż­nika –
iden­tyczna histo­ria: „Start” łatwo powie­dzieć,
„Stop” to dopiero wyzwa­nie.
Z początku nikt o tym nie myśli.
Potem na
cze­kajjest za późno.

🦋

To wszystko się speł­nia,
bośmy otwo­rzyli oło­wianą pie­częć,
zlek­ce­wa­żyli ostrze­gaw­cze runy

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz