Mówi się, że skuteczna rehabilitacja ortopedyczna to: pot, krew i łzy. Parafrazując, można spokojnie powiedzieć, że rehabilitacja neurologiczna to: łzy, niemoc i łzy.
Miesiąc z małym haczykiem dzień w dzień, od poniedziałku do piątku, tłukłyśmy z Pati na start to samo ćwiczenie, którego w ramach pracy własnej nie byłam w stanie robić sama. W tym czasie co wieczór sprawdzałam, czy może jednak już bym mogła. Nie!
W sobotę rano po raz pierwszy zrobiłam samodzielnie dwie serie po dwa, a wieczorem jedną serię złożoną z czterech powtórzeń. W niedzielę, nie dowierzając swojemu szczęściu, machnęłam rano dwie serie po trzy, wieczorem zaś, wróconemu z drugiego zjazdu Jednorożcowi, zaprezentowałam dwie serie: w pierwszej cztery, w drugiej pięć powtórzeń. Wczoraj (wciąż z pewnym niedowierzaniem) wieczorem, pomimo wyjątkowo zagonionego dnia, zrobiłam dwie serie po pięć.
Dziś, gdy już inne dwa ćwiczenia z Pati na start tłuczemy z nadzieją, że któregoś dnia wejdą do kanonu ćwiczeń wykonywanych w ramach pracy własnej, opowiedziałam Jej w skrócie, jak wiele nauczył mnie miniony miesiąc z hakiem tym jednym ćwiczeniem. Na to Pati powiedziała coś, co muszę tu pod ręką już zawsze mieć.
Neurorehabilacja to
nauka cierpliwości.
Pati
🍆
To ja tylko dopiszę - każda rehabilitacja to nauka cierpliwości ... może nawet bardziej, może nie - a na pewno w równym stopniu dla tych, którzy żyli intensywnym ruchem, a nagle mają wykonywać jakieś nudne i w ogóle nie męczące ruchy, i w że te ruchy mają niby do czegoś doprowadzić, i to do czegoś lepszego, niż prowadził wcześniej katorżniczy trening do utraty tchu. A jednak prowadzą.
OdpowiedzUsuń