niedziela, kwietnia 23, 2023

5011. Z oazy (CXLIII)

Niedzielne odliczanie literek, raz. Ibukosknera po latach czekania w końcu sobie na­był tę książkę za grosze, a radość z obcowania z nią okazała się bezcenna. Nie, nigdy nie ma­rzyłam o przejechaniu obu Ameryk na rowerze. Nigdy nie przyszła mi nawet do głowy myśl, by do Ameryki Południowej się udać. Nie mam pojęcia, dlaczego nie. Nie mam pojęcia, dlaczego w związku ze swoją postawą uznałam, że teraz czas na tę lekturę.

Podróżniczych książek nie czytam wcale, więc czemu ta? Bo dla mnie podróżowanie nie jest dla Autora osią Jego książek. Jest wyłącznie pretekstem do pisania. Założę się, że pisałby nawet wtedy, gdyby latami nie ruszał się ze swojego domu. Wierzę, że podróżuje wyłącznie po to, by podróżować, a pisze, by zatrzymywać w literkach cen­ne chwile, wrażenia czy myśli. Te zatrzymania są niczym błyszczące, kunsz­tow­nie uwięzione w bursztynie cudowne robale życia — wtedy ja… staję się sroką.

Należy odnotować, że każdy rozdział zaczyna się cytatem z… Muminków. Niesamowitym było dzielić z Autorem zachwyt tymi samymi wyimkami.

[…]  nie chcę tłumaczyć, że na moje oko wydajemy się rówieśnikami. Jed­no­cześnie zastanawiam się, jakim prawem wartościują i porów­nu­ją własne życiowe wybory z moimi i dlaczego wydają się być świę­cie prze­konani, że im jest trudniej, że mają gorzej, że jest im źle? Sko­ro uważają, że prowadzę tak lekkie, przyjemne i szczęśliwe życie, a mój wy­bór nie pociąga za sobą żadnych konsekwencji i można sobie po prostu beztrosko ruszyć przed siebie, czemu sami tego nie zrobią? Przecież wszyst­ko jest kwestią priorytetów.

*

Może poprosiłem myślami? Albo przez sen? Bardzo możliwe, że sam sen wystarcza i nie trzeba robić nic więcej. We śnie często jest zrozumienie, które gubi się i rozpływa po przebudzeniu.

*

Czasem, kiedy jadę, wydaje mi się, że sam jestem tym wiatrem. Po­wietrz­nym prądem, który niosę w sobie. Gdzieś na krawędzi horyzontu, gdzieś na krawędzi snu. Jak duch…
     A jazda z wia­trem wiejącym siedemdziesiąt kilometrów na godzinę, wiatrem wiejącym w plecy, jest czystą poezją. Jest poezją pozbawioną słów, tworzoną bez duchowych przewodników, map i drogowskazów, jest poezją bez poetów, sama w sobie jest wierszem…

*

Cisza. Lubię ciszę. To przedłużone preludium przed za­ska­ku­ją­cym dźwiękiem, niespodziewaną myślą, nie­ocze­ki­wa­nym spotkaniem.

*

I przestań tak na mnie patrzeć i w kółko pytać, jak masz się odwdzięczyć. Nijak. Niczego od ciebie nie chcę. Dla mnie nagrodą jest to, że mogę ci po­móc, to jest największą zapłatą. A jak sam się z tym źle czujesz i upierasz, aby mi się odwdzięczyć, to pewnego dnia pomóż drugiemu człowiekowi. Po prostu. Zrób to samo, co ja. Okaż serce komuś, kto tej pomocy będzie po­trze­bo­wał. Jak go rozpoznasz? Co ty, ślepy jesteś? Jak to jak, normalnie. Spoj­rzysz i będziesz wiedział. Bóg prędzej czy później kogoś ci pod nos podstawi.

*

Aleś ty uparty!… A chociaż wiesz, gdzie w tej chwili jesteś? Nie, nie mam na myśli nazwy miasteczka ani kraju, bo obaj wiemy, że jesteśmy w Meksyku. Czy wiesz, gdzie jesteś teraz? W swoim życiu gdzie jesteś?… Też nie wiesz? Nie zastanawiałeś się? No tak, w drodzeAle co to znaczy?

*

[…]  jak się śmiejesz, to nie myślisz, tylko po prostu jesteś.

*

Coś wymyślisz. Na świecie nie ma rzeczy niemożliwych, tylko czasem chęci brak. Nie chce się człowiekowi – zaraz jakiś pretekst wymyśli, że się nie da. Bo nie móc jest łatwiej niż móc.

*

[…]  przez krótką chwilę czułem, jakbym oszukał czas, wyśmiał prze­zna­cze­nie, jakby coś lub ktoś chciał mnie na moment przekonać do idei nie­skoń­czo­no­ści. […]  Że czas tak naprawdę nie jest linearny, ale cykliczny, i pewne rze­czy, osoby, zdarzenia lub chwile powracają. Nawet jeśli znikają dla nas, to może pozostają gdzieś dla innych, może wcale na zawsze nie umierają?

*

[…]  to są właśnie kryteria dobrego życia. […]  Radość z tego, co już jest. Przyjmowanie tego, co przyniesie dzień.

*

     – Jak to pan nie wiedział? To znaczy, że rzeźbił pan i nie wiedział, co rzeźbi?
     – Ile ty pytań zadajesz… Co mam ci odpowiedzieć… Tak, w sumie to było trochę tak, jak powiedziałeś. Coś zamierzałem stworzyć, ale do końca nie wiedziałem, co. Tyle tylko wiedziałem, że nie robię tego na sprzedaż. Ty zo­ba­czy­łeś ptaka, ktoś inny dostrzegłby coś odmiennego. Może gdzieś na prze­cię­ciu waszych wyobrażeń unosi się to, co byłoby najbliższe prawdy?

*

Zresztą, nie jestem masochistą, albo inaczej – coraz mniej bawi mnie bycie masochistą i udowadnianie sobie, że coś mogę albo muszę.

*

Bo nawet jeśli życie nie ma za grosz większego sensu, […]  to miło pomyśleć, że najpiękniejsze podróże, podobnie jak naj­pięk­niejsze miłości, są nie­śmier­tel­ne. Że żyją gdzieś po drugiej stronie. Choćby tylko w czyimś śnie.

*

Szukałem właściwego kamienia. Trochę to trwało, aż wreszcie znalazłem odpowiedni. Taki okrągły, szary, prawie nijaki, a jednak wyjątkowy, bo to w nim właśnie postanowiłem zostawić swoją podróż. Zacisnąłem dłoń i rzu­ciłem kamyk w wodę. Wpadł z głośnym pluskiem.

*

Rzeczy na biurku czekały cierpliwie, jak to mają w zwyczaju rzeczy, na naj­lżej­szy dotyk, dzięki któremu znów nabierają znaczenia.

*

Jak cicho. Jaka cisza wokół. Nic mi się nie chce, dziś już nic nie zrobię. Posiedzę trochę, pooddycham, odpocznę.

Piotr Strzeżysz, Sen powrotu,
Helion, Gliwice 2016.
(wyróżnienie własne)

W końcu się zatrzymałam. […]  Już nie mogłam dalej jechać. […]
     – Nie wszystko stracone – z odrętwienia wyrwał mnie jakiś nieznany mi głos.

*

Nagle zrozumiałem, że wszystko, co przydarzyło się pod­czas tej podróży, prowadziło dokładnie do tego miej­sca. Zrozumiałem, że którąkolwiek z dróg bym wy­brał, kim­kol­wiek starał się być i dokądkolwiek zmierzał, to i tak zatrzymałbym się właśnie tu. Tu, gdzie łączą się wszystkie proste, w środku snu.

*

pamiętaj, będę tu. Będę tu w powietrzu. Jeżeli kie­dyś zechcesz ze mną porozmawiać, odejdź na bok, za­mknij oczy i poszukaj mnie. Można tak ze sobą roz­ma­wiać, ale nie w języku słów. Za pomocą ciszy.
 //  Tiziano Terzani [w:] Koniec jest moim początkiem.

(tamże)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz