piątek, września 03, 2010

64. Zanim ruszymy pełną parą

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

Nasze mieszkanie ma nas dość i chce mieć wakacje, by troszkę od nas odpocząć. By pooddychać ciszą, usłyszeć własne myśli, zdążyć zatęsknić za nami prawdziwie i mocno. Ma w planie leżeć odłogiem tak długo, aż zacznie nocą jęczeć tęsknie za światłem małej lampki, dotykiem gołych stóp i psich łapek. Może nawet zacznie tak usychać z tęsknoty, że będzie marzyć, by Kudłata nasiusiała na parkiet.

Jutro jedziemy na urlop, trzeci prawdziwy urlop w życiu, bez brania roboty ze sobą. Tylko Stado, plaża, morze i... gofry z bitą śmietaną i borówkami. Do kompletu jedzie z nami ciekawość jak Heniuta zareaguje na bezmiar piasku, wody... i czy przy tym psie da się posiedzieć w leżaczku i poczytać...

Czytam właśnie Terzaniego, a w nim akapit, który przypomniał mi o czasach, gdy jako dziecko pozostawałam w niemym zadziwieniu, że chodząc do koleżanki zanieść jej lekcje poznałam dom, w którym cukierki czekoladowe są, stoją w miseczce na stoliku i nie znikają. To było dla mnie wtedy kompletnie niezrozumiałe, jakby grawitacja na moich oczach przestała działać.

Tiziano: (...) Ja dorastałem właśnie w takim małym światku. Florencja była dla mnie odległym miastem. Jak Ci opowiadałem, jeździliśmy tam raz na jakiś czas w niedziele z rodzicami.
     Folco: Na lody.
     Tiziano: Nie. Jeździłem oglądać bogaczy, którzy jedli lody. To za­pa­mię­ta­łem na całe życie.

Tiziano Terzani, Koniec jest moim początkiem,
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2010.

Czytam i na dłużej zostaje ze mną świadomość, że jesteśmy bogaczami. Spędzimy razem cały tydzień i będziemy chodzić na gofry… jeśli o mnie chodzi — codziennie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz