czwartek, września 16, 2010

70. Blondynka to "dwa męźcizna"

 wpis przeniesiony 28.02.2019. 
 (oryginał) 

Był czas, że bawiły mnie takie algebraiczne zagadki socjologiczne:

###
Ilu programistów potrzeba, aby zmienić żarówkę?
Ani jednego, to wina hardware'u.
###
Ilu trzeba psychoterapeutów, aby zmienić żarówkę?
Wystarczy jeden.... pod warunkiem że żarówka chce się zmienić...
###

Przyszedł jednak czas na empirię. Na dzisiejszych zajęciach kończyliśmy egzystencjalizmem. Ciężar gatunkowy zjonizowanego tą wiedzą powietrza niech odda pytanie: jaki sens ma życie, skoro i tak umrzemy? Nie wytrzymał tego pytania mój telefon. Leżał sobie na oparciu, nieproszony zrobił zdjęcie sufitu, wyświetlił je na zewnętrznym wyświetlaczu i łaskaw był umrzeć przez powieszenie się. Wszelkie próby resetowania go przy pomocy przycisków nie przyniosły żadnego skutku. Wpadłam więc na pomysł, że trzeba iść po pomoc. Wracając do domu, zaszłam do salonu Minus GSM, aby któryś ze starających się wyglądać schludnie, może nawet elegancko, panów pracujących nauczył moją blondynkowatą część osobowości jak otworzyć mój model telefonu, bo ostatecznie hardwarem nigdy nie lubiłam się zajmować. I co? I mogę napisać jak było.

###

Ilu trzeba panów w salonie telefonii komórkowej by otworzyć telefon? Trzech. Pierwszy mówi, że to stary model (telefon ma raptem 14 miesięcy). Wyśmiałabym sukinkota, ale wtedy nic bym nie załatwiła. Drugi, że ma za krótkie paznokcie i proponuje go zostawić w serwisie skoro na gwarancji. Wyśmiałabym sukinkota, przecież może być jak z Windowsami, wyłączyć z prądu, włączyć i zadziała, po co od razu serwis. Trzeci, niczym brakujący element męskiej trójcy świętej świata cyfrowego konsumpcjonizmu stanął na wysokości zadania, dał radę i otworzył. Nawet był łaskaw pokazać mi jak to zrobił, co spowodowało, że mój blondynkowaty stan umysłu w tej kwestii stał się mądrą brunetką. Tych dwóch pierwszych pozostało blondynkami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz