niedziela, marca 31, 2024

(5410+1). Nasz drugi świąteczny czas

5410. 91/366

stolica ma swoją pragę, a od kilku dni rów­nież własny most „ka­ro­la”, zachwycający. dzisiejszej na nim frekwencji po­zaz­drościć może niejeden obiekt polskiego kultu rzym­sko-ka­to­lic­kie­go.

brak barier architektonicznych, osza­ła­mia­ją­ca pogoda i nas dwoje w tłumie — nasz pierwszy świąteczny czas.

91/366


[asystencja: Sadownik]

(5408+1). 🎼 ♭♭♭ ♩

Uwielbiam spotykać w książkach muzykę i obrazy. W przypadku malarstwa to za­wsze podróż w nieznane. Robię przerwę w czytaniu, szu­kam obrazu, od­najduję bio­gram malarza, oglądam inne jego dzieła. Zastanawiam się, dlaczego ten obraz w tej książce, w tym momencie opowieści, jaką pełni rolę, co dopowiada, z czym radzi so­bie lepiej niż słowa.

Z muzyką jest ciut inaczej. Czasem jest jak z malarstwem, nieznana ziemia. Czasem jest to podróż do przeszłości, gdy mowa o utworze, którym łomoliłam całymi tygo­dnia­mi, a potem odłożyłam na lata. Robię przerwę w czytaniu, ruszam na spotkanie znanego, przed oczami plejada wspomnień z czasów, gdy zapętlony utwór wypełniał każdą wolną chwilę. Odkrywam go na nowo, bo przecież teraz jestem kimś innym, niż byłam dwadzieścia, piętnaście czy pięć lat temu.

W przypadku muzyki jedyna trudność polega na znalezieniu dobrego wykonania, ale często mam szczęście nieuka. W tym przypadku to szczęście jest niewiarygodnie duże. Biały Kruku, jakie wrażenie robił na Tobie ten pianista podczas Konkursu Chopinowskiego?

Ostatnie trzy dni łomoliłam Patetyczną, wyciągając z niej kolejne zachwycające sma­czki. Łomoliłam ostro, chyba nawet zbyt, bo Sadownik nie wytrzymał i po­pro­sił: załóż słuchawki. Założyłam i odkryłam kolejne perełki.

Patetyczna.
     Pomyślałam, że to smutny tytuł, ale sam utwór jest pogodny. Zaczyna się tempem, jakbyśmy szli bardzo wolno doliną rzeki, a potem się zatrzymali, by podziwiać księżyc, patrzeć na wieczorne drzewa wiśni sakury, za­ta­pia­jąc się we wspomnieniach dawnych dni…
     Przeszłość to nie były same radości. Naprawdę bywało bardzo różnie. Gdy patrzę wstecz, nawet teraz czuję w sercu ból, ale wszystko to patos mi­nio­nych dni.
     – A może Patetyczna leczy zranione dusze – szepnęłam i wzięłam do ręki filiżankę. Okrągły księżyc oświetlał powierzchnię rzeki.

🖇

Mówi się, że fortepian wystarczy za całą orkiestrę, do tego stopnia potrafi wyrazić bogactwo muzyki.
     Tak. […] Podszedłem do fortepianu.
     „Powodzenia! Pluton to planeta, która kieruje upadkami i pod­no­sze­niem się z nich. Jako pański fan modlę się, by udało się panu od­rodzić”.

🖇

     – Patetyczna Beethovena dla tamtych dzieci?
     – Poprzednim razem pani Serikawa, słuchając tutaj, jak gram Pa­te­ty­czną, zrozumiała, co chciałem w ten sposób przekazać. Byłem bardzo szczęśliwy.
     Beethoven, kiedy komponował ten utwór, miał już poważne problemy ze słuchem. Wiedząc o tym, spodziewamy się, że jest to utwór bardzo smutny. Jednak melodia jako całość, choć przejmująca, ma w sobie i ła­god­ność, i si­łę. Czujemy, że kompozytor godzi się z losem i postanawia iść dalej.
     Ten utwór jest jak odbicie się od dna. Kojarzy nam się od razu z Plu­to­nem. Koi dusze pogrążone w cierpieniu.
     „A może Patetyczna leczy zranione dusze…”
     Staruszek usiadł przy fortepianie, przypomniał sobie słowa Mizuki i jego twarz się rozpromieniła.

Mai Mochizuki, Kawiarnia pod Pełnym Księżycem,
przeł. Barbara Słomka, W.A.B., Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

*

Ludwig van Beethoven, Sonata fortepianowa c-moll, Patetyczna,
Adagio Cantabile, Lǐ Yúndí 李雲迪 (fortepian), cała sonata.

*

Ludwig van Beethoven, Sonata fortepianowa c-moll, Patetyczna,
Rondo, Lǐ Yúndí 李雲迪 (fortepian).

5408. Z oazy (CCXLV)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Czysty przypadek, japońskie krzaczki, kawiarnia i koty oraz atrakcyjna dla ibukosknery cena — tyle trzeba było bym klik, klik i hop w sam środek tej opowieści. Piękna, bo o tym, że wszyscy jesteśmy połączeni, nawet jeśli o tym zapominamy.

Co do jednego zgodzić się nie mogłam i nie mogę. Według mnie zupełnie co innego czai się w źrenicach. Zmodyfikowałabym poniższe zdanie, bo nic nie jest tak ważne jak intencja:

Zapał człowieka do pracy poznajemy po tym, że w jego źrenicach czai się ambicja. [intencja].

Dużo w tej książce Beethovena. Ciekawe, dlaczego? Poza sonatą Patetyczną pojawia się symfonia Pastoralna, a skoro już wspomniano o szóstej, to było mi szkoda, że nie pojawiła się VII symfonia (na mój gust ładniejsza albo wcale nie ładniejsza, tylko darzę ją większym sentymentem).

[…]  żeby stworzyć o czymś opowieść, musimy się z tym w znacznym stopniu oswoić […].

Mai Mochizuki

🖇

🖇

Gdy się wystawi całą nagromadzoną z trudem odwagę na silny pod­much wiatru, jakim jest odrzucenie, to on ją łatwo zdmuchnie. Oprzeć mu się mo­gą tylko ludzie pewni siebie.

🖇

     – Dla pani jest teraz czas uzupełniającej nauki, ale pani odwraca od niej wzrok.
     Nie mogłam nic na to odpowiedzieć. Nie wiem, co to takiego nauka uzu­peł­nia­ją­ca, ale z pewnością odwracam wzrok od rzeczywistych problemów.
     – A jak miałaby wyglądać ta tak zwana nauka uzupełniająca? – Pod­nio­słam głowę i popatrzyłam na koty.
     – Najpierw trzeba poznać siebie – wyrecytował z uśmiechem singapura.
     Poznać siebie.
     Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

🖇

     – Pani nigdy nie płakała, prawda? A kiedy jest ciężko, kiedy cier­pi­my, trzeba płakać. Woda tak działa: zmywa wszystko.

🖇

     – Zrozumienie siebie łączy się z dbaniem o siebie. Jeśli będzie pani to ro­bić, pani gwiazda rozbłyśnie.
     – Moja gwiazda?
     – Każdy człowiek to gwiazda.

🖇

Bo tam, gdzie los jest zbyt okrutny, pojawiają się marzenia […].

🖇

     – Pyszne, przepyszne! – powtórzyłam, bo bardzo mi smakowało.
     Kiedy to ja ostatnio delektowałam się tak słodyczami? Czarno-biały kot ro­ze­śmiał się, widząc mnie w takim stanie.
     – Księżyc w pełni ma też moc wyzwalającą.
     – Wyzwalającą?
     – Pani Akari, pani zawsze stara się zachowywać poprawnie, uważam, że to wspaniałe. Jednak to nie wystarczy. Czasem trzeba sobie odpuścić, to bar­dzo ważne – powiedział życzliwym głosem.
     […]
     Kotka, nie zważając na jego dąsy, zwróciła się do mnie.
     – Tak jak powiedział, ważne jest, by sobie odpuścić. Jest pani zbyt su­ro­wa dla siebie i czasami narzuca to innym, prawda? Myślę, że nie tędy droga.

🖇

     – […]  Jako dziecko myślałam: „Niesamowita!”.
     – Jako dziecko, a potem?
     – Że powaga to, owszem, dobra rzecz, ale że jest pani przy tym twar­do­głowa.

🖇

🖇

Płacz, którego nie mogłam powstrzymać, na pewno cieszył moje praw­dzi­we, głęboko ukryte „ja”.
     – Pani dotychczasowa poprawność była godna podziwu. Jednak pani życie było jak czarno-biały bączek. A przecież kiedy się nim umiejętnie za­krę­ci, pokazują się kolory.

🖇

     – Mówiłam już, jak się ktoś zgubi, zatrzymuje się i sprawdza na mapie. Póki człowiek nie pozna prawdy o sobie i jej nie zaakceptuje, nie ruszy z miejsca.

🖇

Perska walnęła go łapą.
     – Strasznie jesteś surowy!
     – Ale to prawda. To nie gwiazdy decydują o twojej przyszłości. Mogą być tylko wsparciem dla drogi, jaką wybierzesz.
     Satsuki poczuła się tak, jakby pojawiło się przed nią dwoje drzwi. […] W obu przypadkach czeka ją wiele trudów. […]
     – Chciałabym […]
     Czarno-biały z aprobatą przyjął jej uroczyste oświadczenie.
     – Jeśli już postanowiłaś, pozostaje ci tylko z całych sił trzymać się tej drogi.

🖇

Zachęcałam ją, widząc determinację w jej oczach.
     – Proszę się więc postarać, będę panią wspierać.
     – No to będę silna.
     – Jeśli tylko moje wsparcie da pani siłę…
     – Ja też będę panią wspierała.

🖇

„Nie tylko takie złe rzeczy się zdarzają! Retrogradacja Merkurego to czas spojrzenia wstecz. Samo patrzenie w przyszłość nie wystarcza. To czas na tęsknotę za tym, co minęło. Cenne chwile, by spojrzeć na siebie świe­żym okiem. Podczas retrogradacji możemy się spotkać z dawno nie­wi­dzia­ny­mi ludźmi, możemy spróbować zrobić to, czego wtedy nie potra­fi­li­śmy, bo to również czas ponownej szansy”.

🖇

Czasem podczas retrogradacji okazuje się, że wiadomość nie dociera do adresata, choć byliśmy pewni, że ją wysłaliśmy. A ważne maile mogą zo­stać zakwalifikowane jako spam. To bardzo niebezpieczny czas, ale jed­no­cześnie odpowiednia chwila, by po­no­wnie podjąć wyzwanie
     – Czas na kolejną próbę… Może spróbuję jeszcze raz […].

🖇

[…]  ważne jest, by dom był przyjazną przestrzenią.

🖇

     – Ale myślę, że mogłabym to zmienić, po trochu. Mogłabym po­zwolić so­bie na odrobinę więcej swobody. Nie, chyba nie o to chodzi? Raczej przy­znać się przed sobą szczerze, co czuję, i to zaakceptować. Chcia­ła­bym, żeby choć trochę mi się to udało…
     Na te słowa Akari Jiro się roześmiał.
     – Powiedziałam coś śmiesznego?
     – No przecież, trzyma się pani kurczowo tego „odrobinę, po trochu”! Myślę, że inaczej niż bardzo po trochu nie dałaby pani rady.
     Przy rozbawionym Jiro Akari uśmiechnęła się niepewnie.
     – Chyba tak…

🖇

Mai Mochizuki, Kawiarnia pod Pełnym Księżycem,
ilustr. Chihiro Sakurada, przeł. Barbara Słomka,
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Saturn to planeta zadań. Każdemu, kto się bardzo po­sta­ra i je wykona, hojnie się odwdzięczy. Jednak…
     […] Pozwolę sobie przynajmniej w tym przypadku nie nazywać tego zadaniem, tylko próbą, doświadczeniem.

🖇

Jak już mówiłam, Saturn to surowa planeta, zsy­ła­ją­ca na nas próby. Ale próby to nie mury, tylko drzwi.

(tamże)

5407. Z oazy (CCXLIV)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Cztery rozdziały, cztery relacje. Pierwsze trzy roz­dzia­ły dobre, czwarty doskonały. Relacje znaczące, przynajmniej przez jakiś czas. Drobiazg książkowy pozostawił mnie z pytaniem tylko pozornie małego kalibru: za­cho­wu­jąc tę formę zapisu, ile rozdziałów miałaby książeczka mojego życia?

Nawet gdybym pisała o własnych doświadczeniach, większość i tak byłaby fikcją: nie ma fabuły bardziej podatnej na zniekształcenia niż wspomnienia miłości, która nie przetrwała.

Sigrid Nunez, Słabsi, przeł. Dobromiła Jankowska,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2024.

Odpowiedź na powyższe pytanie generuje kolejne. Ile osób było na chwilę, ale po­zo­sta­wiło znaczący ślad? Ilu osobom nie udało się być, choć i ja, i oni bardzo się sta­ra­liś­my? Co we mnie z nich pozostało do dziś? Hmmm…

[…] gdzieś w tym wszystkim istnieje nić,
która prowadzi aż tutaj
[…].

🖇

Przy trzydziestu ośmiu stopniach nie ma we mnie nic, co szeptałobynaprzód”, czyli tego, co stanowi esencję świata, co sprawia, że wszystko chodzi jak w zegarku. Do przodu, zawsze do przodu.

🖇

[…] zapytałam: „Czy masz to w sobie?”. Nie zrozumiała, co miałam na my­śli, spojrzała na mnie, wyraźnie zaskoczona. „Tę zdolność przełączania uczuć. Ten facet w metrze. Wydawałaś się zupełnie obojętna”. Roześmiała się. „Ależ ja naprawdę byłam zupełnie obojętna”. Patrzyła na mnie z uśmie­chem, czekała. „Zwyzywałaś go jakby nigdy nic. I byłaś przy tym taka spo­koj­na, jakbyś pytała o godzinę” – powiedziałam. Wzruszyła ramionami. „No i?”. […] zrozumiałam, że „chłód” stanowił część jej osobowości – nie był brakiem, ale narzędziem, użytecznym kawałkiem lodu.

🖇

Cebula była do połowy pokrojona, decyzja do połowy podjęta. […] Pod­da­łam się, byłam wolna. Słowa oznaczające „przebaczenie” i „wolność” brzmią tak samo w wielu językach, być może to oczywiste, ale w tym mo­men­cie zdałam sobie sprawę, że słowo „puścićmoże zostać wypo­wie­dzia­ne na tym samym oddechu.

🖇

Tym właśnie jest „ja” lub tak zwane ja: pozostałościami osób, o które się ocieramy. […] Przypuszczam, że właśnie to stanowi rdzeń naszych związ­ków, i może dlatego, w pewnym sensie, nigdy się one nie kończą.

🖇 🖇

[…] w tym wieku (miałam dwadzieścia trzy lata) przyjaźnie wyglądają ina­czej. Mogły być na zawsze i trwać dwa miesiące, dwa lata albo dwie go­dzi­ny, nie ma to znaczenia, ponieważ nie liczy się czas, tylko inten­syw­ność, tempo albo skoncentrowana masa znaczenia.

🖇

[…] w czasach, kiedy ją znałam, nikt nie mó­wił o diagnozach. Nikt nie mó­wił o objawach, kryteriach czy lekach. Ludzie, którzy źle się czuli, nie byli wrzucani do jednego worka kategorii chorobowych, zadaniem każdego było zrobić wszystko, co w jego mocy, żeby zrozumieć siebie i in­nych.

🖇

[…] próbowałyśmy krzykiem dotrzeć do sedna życia, wierząc, że mamy bliżej do nieba tylko dlatego, że jesteśmy na dachu.

🖇

Metodyczne podejście do irracjonalnego zadania daje nadzieję na ukończenie czegoś, co w swojej istocie powinno być skazane na nie­po­wo­dze­nie. Do pewnego stopnia może również zapewnić poczucie sensu, a nie­kie­dy nawet radość.

🖇 🖇

[…]  nasze zmysły, o ile pozwolimy im łączyć się tak, jak same te­go chcą, są w stanie powiedzieć nam o wiele więcej, niż możemy sobie wyobrazić.

🖇

[…] gdy tylko miała się do kogoś przywiązać, wszystko w niej za­czy­na­ło się huśtać. Czy raczej „utknąć”, jak mówiła, podczas gdy ja mówiłam „przywiązać się” – był to motyw przewodni naszych rozmów, odległość mię­dzy tymi pojęciami, jej strach przed „utknięciem” i moja skłonność do „przy­wiązywania się”.

🖇

[…] nasz śmiech ustał i zastąpiła go uważność, tak wymagająca, że mnie przeraziła, ponieważ nie chodziło już o przyjemność, ale o coś bardziej fundamentalnego, o pokój we mnie samej, gdzie wszystko stawało się rzadkie i dostępne, moje dzieciństwo, moi ludzie, połączenia z całym wszechświatem.

🖇

W jej dłoniach i ruchach była wrodzona przyjemność, czułość wobec przedmiotów, które z kolei wydawały się dzięki niej budzić do życia.

🖇 🖇

Żyjemy tak wieloma życiami w naszym życiu, mniejszymi życiami z innymi ludźmi, którzy przychodzą i odchodzą, przyjaciele znikają, dzieci dorastają, a ja nie potrafię zrozumieć, które z tych moich żyć stanowi ramę.

🖇

Przypuszczam, że większość ludzi, którzy naprawdę czegoś szukają, wcze­śniej czy później coś w końcu znajduje, jeśli to poszukiwanie jest na se­rio, jeśli opiera się na szczerym pragnieniu poznania siebie, by spojrzeć po­waż­nie na tę znajomą twarz w lustrze.

🖇

Zagłębianie się wymaga utraty kontroli, wymaga porzucenia tego ciągłego nadzoru nad czasem i przestrzenią w zamian za gwał­to­wny lot w głąb sie­bie lub kogoś innego, lub w dół jednej z wielu życiowych szczelin.

🖇

Z punktu widzenia zmarłych chronologia nie ma znaczenia, liczą się tylko szczegóły, stopień zagęszczenia, to, jak i co, i z kim ma wszystko zwią­zek. Kiedy byłam młodsza, myślałam, że powinnam […] być w bez­u­stan­nym ruchu, by żyć naprawdę, ale z czasem zrozumiałam, że wszystko, czego szu­ka­łam, znajdowało się tutaj, wewnątrz mnie, w otaczających mnie przed­mio­tach, […] w przewidywalności dnia codziennego, w oczach lu­dzi, któ­rych spotykam, gdy przytrzymuję ich spojrzenie.

Ia Genberg, Szczegóły, przeł. Dominika Górecka,
Wydawnictwo Pauza, Warszawa 2024.
(wyróżnienie własne)

Dostałam więcej niż pełną dawkę magii w moim życiu, najczęściej w spotkaniach z innymi. Coś jest tam i „tylko” tam. Nie potrafię tego wytłumaczyć inaczej niż jedynie w ten sposób, że jeśli szukamy, po­win­ni­śmy szukać w so­bie nawzajem, nasze oczy są bieg­ną­cy­mi po­przecz­nie dwukropkami prowadzącymi do cze­goś albo od czegoś.

🖇

Niektóre książki pozostają w szpiku kostnym jeszcze dłu­go po tym, jak szczegóły i nazwiska zatrą się w pamięci […].

🖇

[…] życie zaczyna się na nowo każdego dnia, każdej sekundy, choć patrząc z innej perspektywy, wciąż wracam do tych samych miejsc w sobie.

(tamże)

sobota, marca 30, 2024

5406. Wigilia Wielkiejnocy  //  90/366

zamiast pisanek, koszyczka, świątecznego rozmachu i ro­dzin­nych między­po­ko­le­nio­wych spotkań. ptasi śpiew, błękit nieba, słoń­ce, otwarte na oścież drzwi balkonowe i my. kilka połączeń tele­fo­nicz­nych, kilka serdecznych spotkań i plany na świą­tecz­ny, ten tylko nasz świecki czas.

90/366

*

Warhaus, I’m Not Him.

you want magic, count me in
you want Jesus, well I'm not him

5405. Poza słowami (III)

Miał w planie ciepło zostawić, nim ruszy w drogę powrotną. Czy mógłbyś gałązkę forsycji z Małej Danii i różę Białemu Krukowi… Mógł. Wczoraj, nim wrócił do ula.


fot. Sadownik, fragmenty.

*

Franz Schubert, VIII Symfonia h-moll Niedokończona, Andante con moto,
Cyprien Katsaris (fortepian), Carl Reinecke (aranżacja),
White Raven’s Favorites Playlist 2022, #81.

wtorek, marca 26, 2024

5403. Czekariat (LXXIII)


fot. Saxifraga, fragment.

[…] w taki wspaniały dzień człowiek musi się cieszyć, że się urodził, i nawet mu specjalnie nie przeszkadza, że inni urodzili się także.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

poniedziałek, marca 25, 2024

(5401+1). Suplement [degeneracyjny]

To zdjęcie było dość cierpliwym czekariuszem. Czekało, czekało, ale ani ono, ani ja nie wymyślilibyśmy, że pojawi się ono tutaj w tym charakterze.

Poniższy wybór fragmentów esejów nijak nie chciał wtopić w tło wszystkich innych, wybranych, przepięknych cytatów. Te chcą być zobaczone i prze­czy­ta­ne osobno, chcą być usły­sza­ne, poczute i zrozumiane, nie­po­minięte. Chcą za­trzy­mać, uwiesić się no­gaw­ki, chwycić za serce, przytrzymać uwagę, ucze­pić się podszewki ludzkiego życia niczym rzep psiego ogona.

Patrzę znów na to zdjęcie. Każdy jego element — przymglone, świetliste, ostre, nie­ostre, biel, czerń — skupia jak w soczewce jakiś aspekt do­świad­cza­nia cho­ro­by neuro­de­ge­ne­ra­cyj­nej; wszystko to, co trudno za­trzy­mać w sło­wach lub co po­zo­sta­je niewyobrażalne, nim nie stanie się faktem.


fot. Saxifraga, fragment.

Nawet dzisiaj wyczuwam echa tego sposobu myślenia: że choroba jest jakąś pokutą za nieznane zbrodnie. Do diabła z tym!

🖇

Wydaje mi się, że nie ma chyba w kraju rodziny, której jakoś nie dotknęła ta choroba [Alzheimera]. Ale ludzie o niej nie mówią, bo jest przerażająca. Słowo daję, uważają chyba, że wymawiając to słowo, przywołują demona. Kiedyś tak samo było z rakiem.

🖇

Choroba sprawia, że człowiek zsuwa się po trochu, i pozwala patrzeć, ja to się dzieje.

🖇

[…] końcowy rezultat są identyczne. Ale droga,
jaka tam prowadzi, jest zupełnie inna.

🖇

Choroba stopniowo odbiera […] rzeczy, o których człowiek nawet nie wiedział, że je ma, dopóki ich nie zabrakło […].

🖇

Choroba sprawia, że ciągle mam wrażenie, jakby śledził mnie niewidzialny typ, jakby przesuwał, podkradał i chował rzeczy, które przecież dopiero co odłożyłem na biurko – czasami aż krzyczę z frustracji. Widzicie, choroba postępuje powoli, ale nieubłaganie. Wyobraźcie sobie wypadek samo­cho­do­wy w zwolnionym tempie. Na pierwszy rzut oka nic się nie dzieje. Czasem słychać zgrzyt czy stuk, skądś wypada śrubka i kręci się na desce roz­dziel­czej, jak na pokładzie Apollo 13. Ale radio ciągle gra, ogrzewanie działa i właściwie nie jest źle, wszystko w porządku oprócz pewności, że prędzej czy później wylecimy głową naprzód przez przednią szybę.

🖇

Chory na raka, właśnie zdiagnozowany, dostaje przynajmniej mapę, na któ­rej są zaznaczone ścieżki, jakimi może się toczyć jego przyszłość. Wiem oczywiście, jak straszna to choroba, ale chory ma terminy wizyt, ma spe­cjali­stów, ma testy i badania. Może liczyć na współczucie, może liczyć na nadzieję.
     Pacjent z alzheimerem w tym czasie zostawał praktycznie odesłany do domu. Kontaktowali się ze mną chorzy, którym to właśnie powiedziano, i nikt nawet nie zasugerował, że mogą się zgłosić do Stowarzyszenia Alz­heimera. Nie jestem osobą, która udziela się w grupach wsparcia, ale raz pojechałem do Londynu na spotkanie chorych z PCA […]. Pamiętam uśmie­chy, kiedy zacząłem mówić o symptomach, i miło było znaleźć się wśród lu­dzi, którym nie musiałem tego tłumaczyć.

🖇

Nie boją się [moi rodacy] śmierci – martwi ich to, co dzieje się wcześniej. Życie jest łatwe i tanie w produkcji. Ale wszystko, z czym go kojarzymy: duma, szacunek dla siebie samego i ludzka godność, warte jest zachowania. A możemy je stracić wobec fetyszu życia za wszelką cenę.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.

5401. Z oazy (CCXLIII)

Nie­dzielne odliczanie literek, trzy, poślizgnięte na skórce chronosa. Są książki, z któ­rych ważne dla mnie cytaty umiem wybrać zaraz po skończeniu ich ostatniego akapitu lub strofy. Są też takie, gdzie muszę poczekać dzień lub dwa, by opadły fusy wrażeń, ale są też takie jak ta, którą chronologicznie w zeszłym tygodniu skoń­czy­łam jako drugą, ale wspo­mi­nam o niej jako o trzeciej, bo na zielone światło, by mieć pewność, jak wybrać najważniejsze dla mnie fragmenty, musiałam poczekać kilka dni.

Esej pt. Proces myślowy spłakał mnie ze śmiechu i rozgrzeszył, i pocieszył, że tak jest i już. Przytoczony tu fragment tego eseju (drugi, w którym niczym refren po­ja­wiają się słowa: [p]patrzę w ekran) przeczytałam na głos Sadownikowi, a ten nie tyl­ko rozpoznał swój opus operandi, ale po wszystkim dodał: w twoim przy­padku powinno być jeszcze: „zdrzemnęłam się”. To prawda, zamiast patrzeć w ekran, śpię. Latami nie jeden do­bry pomysł przy­szedł do mnie we śnie lub zaraz po prze­bu­dze­niu z drzemki.

Cytaty dotyczące orangutanów trafiły jako suplement do umieszczonego na tym blo­gu filmu o drugiej i ostatniej podróży Pratchetta do Borneo na spotkanie z na­szy­mi krew­niakami w 2013 roku, którzy, jak to w rodzinie, nie są najlepiej traktowani przez krewniaków-ludzi.

🖇 🖇

Trzymacie w rękach księgę słów obejmującą całą moją karierę, a za­tem jest rzeczą jedynie słuszną, bym zadedykował ją tym cu­do­wnym duchom, które albo ze mną współpracowały, albo wspo­ma­ga­ły mnie na miriady użytecznych sposobów przez wiele, wiele lat.
     […]
     Oraz wszystkim innym, którzy pomagali mi i nie przeszka­dza­li w drodze […].

🖇 🖇

Przez cały czas w listach i e-mailach, w pytaniach z sali ludzie proszą, by dać im kilka wskazówek, jak zostać pisarzem. I wyczuwa się wtedy ten błysk w oku, tę nadzieję, że tym razem człowiek jakoś przestanie się pil­no­wać i przekaże im mapę drogi do Świętego Graala, czy też – tak byłoby le­piej – URL tej mapy. Wykrywam w tych pytaniach odrobinę niepokojące podejście, jakby sugestię urazy, kiedy mówię, że gramatyka i ortografia odgrywają w tych planach pewną rolę („Czy wydawcy nie mają ludzi od tego?” – zapytał ktoś w odpowiedzi), oraz przekonanie, że świat nie dzia­ła, jak należy, skoro nie chce uwzględnić faktu, że pytający nie ma czasu.
     Dlatego udzielę teraz porad, jak zostać zawodowym bokserem. Oczy­wi­ście kluczowa jest odpowiednia dieta, podobnie jak codzienny tre­ning fi­zycz­ny. Pilnujcie pracy nóg, często pomoże wam wykaraskać się z kło­po­tów. Codziennie odwiedzajcie salę treningową – każdego dnia, kiedy bu­dzi­cie się zdolni, by stanąć na nogach. Wykorzystujcie każdą okazję, żeby obej­rzeć dobrą profesjonalną walkę. […] Nie słuchajcie, co mówią, patrz­cie, co robią. I nie zapominajcie o diecie, ćwiczeniach i pracy nóg.
     Jasne? No więc bycie zawodowym pisarzem to właściwie to samo, tylko że nie chodzi o boks.
     I tyle.

🖇

Praca wyraźnie posuwa się naprzód. Główna sprężyna kreatywności wy­raź­nie się nakręca.
     Do pracy więc – pilnie wykonuję kopię zapasową dysku. To jest piękne w komputerach. Za dawnych ciężkich czasów maszyn do pisania, kiedy spa­dał poziom kreatywności, człowiek musiał się zajmować ostrzeniem ołówków i czyszczeniem szpilką czcionki e. Komputer gwarantuje nie­skoń­czo­ne możliwości dłubania przy nim, twórczego konstruowania makr, skru­pu­lat­nej regulacji zegara czasu rzeczywistego i tak dalej; porządna, uczciwa praca.
     Siedzenie nad klawiaturą i przed ekranem to praca. Tysiące biur działa dzięki tej zasadzie.
     Patrzę na ekran.
     […] trafia dokładnie w łysą głowę Ajschylosa? Swoją drogą ciekawe, jak się po grecku pisze Ajschylos.
     Słownik kultury klasycznej w pudle na strychu.
     Drabina w garażu.
     Trzeba umyć samochód.
     Lunch.
     Uczciwie przepracowany ranek, nie ma co.
     Znowu przed ekranem.
     Patrzę w ekran.
     […]
     Patrzę w ekran.
     […]
     Patrzę w ekran.
     […]
     Patrzę w ekran.
     Ciekawe, czy orzeł ma coś jeszcze, czego mógłby się chwycić zde­spe­ro­wa­ny żółw.
     Sprawdzam w encyklopedii ptaków z pudła na schodach. O rany…
     Kolacja.
     Patrzę w ekran. Obracam myśli w głowie. Żółwie, łysa głowa, orły. […]
     Północ.
     Patrzę w ekran. Niejasno sobie uświadamiam, że prawa ręka uderzyła w kla­wisze, otwierając nowy plik. Zaczynam oddychać bardzo powoli.
     Piszę 1943 słowa.
     Łóżko.
     Przez cały dzień już myślałem, że nam się nie uda.

🖇

To my jesteśmy starożytnymi dla kolejnych tysiącleci…

🖇

Miałem szczęście. Miałem wręcz niewiarygodne szczęście, jeśli pomyślę, jak wszystko mogło się potoczyć. Ale kiedy długouchy Spaniel Szczęścia za­czyna obwąchiwać twoje nogawki, warto mieć w kieszeni obrożę i jakiś sznurek. W moim przypadku była to kontynuacja.

🖇

Podoba mi się kształt twojego kliwra, młody człowieku”, co znaczyło, że mnie polubił.

🖇

Science fiction z pewnością przewidziała wiek komputerów. […] W SF znaj­dą nawet sugestie czegoś, co przypomina sieć. Ale niespodzianką okazało się to, że komputerów używają nie lśniący nowi ludzie, ale te same głupie ludzkie istoty, jakie żyją tu od zawsze. Nie chcą – na ogół – korzystać z tech­ni­ki, by poszerzyć swą wiedzę. Chcą oglądać porno, grać w gry, kraść i ga­dać ze sobą nawzajem.
     Nie robimy tego dobrze. Dostaliśmy do rąk techniczne cuda, ale do nich nie dorastamy.

🖇

[…]  to typowy problem z przyszłością:
nie chce stanąć nieruchomo na dłuższą chwilę.

🖇

Czytałem […]. Ale robiąc to dla czystej przyjemności, mocno wciskałem no­gą guzik dorastania. […] Byłem zdumiony rozsypanym przed sobą bo­gac­twem. Uczyłem się od mistrzów i myślałem o tym, czego się uczyłem. Nie wiedziałem o tym wtedy, ale w mojej głowie zaczynał się już obracać młyn sklecony przez szatana, i w końcu miał zmielić mnie na pisarza, ale jak wszystkie młyny potrzebował śruty. […] Młyny szatana obracały się, by za­gwa­rantować mi bezustanne zdziwienie. […] Mam wrażenie, że ten sza­tań­ski młyn radośnie miele każde przeżycie, każde spotkanie i nigdy, nigdy się nie zatrzymuje.

🖇

Zacząłem od książki, która doprowadziła mnie do biblioteki, która doprowadziła mnie wszędzie.

🖇

Najpierw buduje się bibliotekę, a potem szkołę wokół niej. Trzeba do­pil­no­wać, żeby dzieci umiały czytać płynnie, pisać zrozumiale, choć prosto, i opa­no­wać podstawy matematyki przynajmniej w takim stopniu, żeby wie­dzieć, kiedy kalkulator oszukuje. Potem pokazujemy im, jak korzystać z biblioteki, i nie wpuszczamy swobodnie do sieci, dopóki naprawdę nie będą umiały pisać i czytać, i dopóki nie dorosną na tyle, by nie mylić danych z informacją. W przeciwnym razie będą tylko małpami na plan­ta­cji bananów.

🖇

Kłopot polega na tym, że sieć nie jest prywatna i powiększa wszystko, dobre i złe. […] Sieć wciąż jest nowa, jest wielka i jest publiczna; wraz z nią po­ja­wi­ły się nowe percepcje i nowe problemy. (Jednym z drobniejszych jest ten, że ludzie prowadzą swój język po światowej autostradzie, chociaż nie zdali eg­za­minu na prawo jazdy. […]).

🖇

Świat jest pełen rzeczy i wymyślenie czegoś nowego jest prawie niemożliwe. Nie; rolą fantastyki, tak jak ją określił G.K. Chesterton, jest opisywanie rze­czy zwykłych i codziennych w taki sposób, by czytelnik spojrzał na nie z no­wej perspektywy.

🖇

Kiedy czytałem tę książkę [Neil Gaiman, Koralina], pamiętałem, że faktycz­nie, prawdziwa groza kryje się w opowieściach dla dzieci. […] Jednak sen­sem tej opowieści nie jest groza, ale pokonanie grozy.

🖇

Zanim zabijesz potwora, musisz poznać jego imię.

🖇

To ta chwila, krótka euforia, kiedy wszechświat się otwiera i coś nam po­ka­zu­je; doznajemy wtedy wrażenia porządku większego niż niebiosa i – przy­naj­mniej na razie – niedostępnego dla Hawkinga. Nie wymaga czci, ale – tak myślę – wynagradza inteligencję, obserwację i badawcze umysły. Nie sądzę, bym znalazł Boga, lecz mogłem zobaczyć, skąd bogowie przychodzą.

🖇

[…] powinniśmy cenić dojrzały wiek jako dotykalną 
obecność przeszłości i honorować go jako taką.

🖇

Żyjemy w świecie […] kierowanym głównie przez mężczyzn, którzy umieją zliczać liczby, a że umieją też liczyć ludzi, uważają, że ludzie to liczby.

🖇

To tylko nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że sytuacja międzynarodowa jest na ogół wciąż tą samą nudną i głupią sytuacją międzynarodową w świecie opętanym przez potwory, które sam sobie stworzył, przez smoki, które trud­no zabić. Rozglądamy się i widzimy politykę zagraniczną będącą dzia­ła­nia­mi z zemsty za zemstę podjętą w zemście za poprzednią zemstę. Taka ścieżka prowadzi wyłącznie w dół, a jednak przez cały czas świat tłoczy się na niej.

🖇

Więc skąd się bierze fantastyczne pomysły? Kradnie się je. Kradnie się z rzeczywistości, która na ogół prześciga fantazję.

🖇

[…] jestem opętany przez zwariowane i błazeńskie idee. Jedną z nich jest to, że szczury mogą mówić. Ale zdarza mi się snuć myśli jeszcze bardziej dzi­wa­czne i śmieszniejsze, takie jak możliwość szczęśliwego zakończenia. Cza­sa­mi, kiedy jestem naprawdę, ale naprawdę zwariowany, po świeżej dawce błazeństwa, potrafię rozważać fantastyczną myśl, że homo sapiens może być rzeczywiście zdolny do myślenia. Warto by to przetestować, bo wszystkiego innego już próbowaliśmy.

🖇

Niesamowite, czym podzielą się z tobą ludzie, jeśli tylko potrafisz słuchać w odpowiedni sposób.

🖇

Nauczył mnie [G.K. Chesterton] czegoś, co głęboko wziąłem sobie do serca: że nie istnieje nic dziwniejszego niżnormalne”.

🖇

Jakaż to odwaga przyznać, że cierpi się na chorobę, która nie sugeruje rozwiązłej młodości, burzliwego życia czy choćby fatalnych nawyków żywieniowych? Każdy może wpaść w demencję i każdego dnia, z coraz większym rozpędem, spotyka to przypadkowych ludzi.

🖇

Bardzo wiele rzeczy, które uważamy za oczywiste, kiedyś było fantastyką, a niektóre inne nie, bo nawet pisarze science fiction nie mogli ich sobie wy­obrazić. Biskup powinien szanować science fiction – żyje w niej.

🖇

Wiemy dzisiaj, że potwory niekoniecznie muszą mieć łuski i spać pod górą. Mogą się ukrywać w naszych głowach.

🖇

Przez całe życie, odkąd skończyłem dziewięć lat, cieszyły mnie słowa – nie­ko­niecznie słowa uporządkowane, ale słowa same w sobie, takie jak alter­na­ty­wa, onomatopeja czy szemranie, słowa, które jakoś zdawały się prze­ma­wiać. Zależy mi na słowach i ich znaczeniach […].

🖇

Lubię przypadkowe onomatopeje w słowach określających rzeczy bez­dźwię­czne. Mignięcie, połysk, migotanie, lśnienie… wszystkie brzmią wła­śnie tak, jak brzmiałoby światło, gdyby wydawało dźwięk.

🖇

[…] gatunek literacki to tylko przyprawa.

🖇

Zakończę, pozostawiając was ze słowem, które chciałbym całkowicie wy­eli­mi­no­wać z języka angielskiego. Panie i panowie, czy mogę za­pro­po­no­wać, byście w życiu wyrzekli się zabawy? Albowiem, bracia i siostry, jest to sło­wo skun­dlo­ne, erzac słowa, słowo fastfoodowe! Co oznacza? Rozważmy ha­nieb­ne użycie „zrobiłem to dla zabawy”, „myślałem, że to będzie zabawa”, „to była tylko zabawa” albo, najgorsze ze wszystkich, ta odrobina bieli na czubku kurzego łajna, „czy mamy już dobrą zabawę?”.
     Po co mieć zabawę, kiedy możliwa jest przyjemność, uciecha, radość, roz­rywka, odprężenie, sport, trochę szaleństwa, a także sa­tys­fak­cja i za­do­wolenie?

🖇

Może dobrą metodą zrozumienia tego świata jest
spojrzenie na niego z zewnątrz, z innego…

🖇

Lektura działała jak rower ćwiczebny dla umysłu – nigdzie człowieka nie dowiezie, ale wzmacnia mięśnie.

🖇

Aby zachować rozum, […] często trzeba, żeby choć przez krótką chwi­lę znaleźć otuchę, dostrzec przyjazny porządek w kawałku świa­ta – niech­by tylko na czas teatralnego spektaklu albo lektury książki. To nieszkodliwe.

🖇

Widzicie? Życie dzieje się, kiedy snujemy inne plany.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

Na szczęście przetrwałem, a talent do marzeń, jak prze­ko­na­łem się później, może być zaskakująco użyteczny.

🖇

[…] wszystko, czego się dotąd nauczyliście, to nie tyle prawda, ile raczej sposób patrzenia na świat.

🖇

Czasami człowiek coś zobaczy i po prostu musi to mieć.
     […]
     Żadne dwa kapelusze nie są takie same. Każdy ma włas­ną osobowość. Wiedzą o tym wszyscy za­de­kla­ro­wa­ni nosiciele kapeluszy.

🖇

Jakoś znalazłem się w miejscu, w którym powinienem się znaleźć.

🖇

Majstruję przy pomysłach, tworzę nowe postacie, pró­bu­ję linie dialogu i ogólnie bawię się aż do chwili, kiedy znaj­dę sposób, by dać samemu sobie znać, o czym my­ślę. Często jedna z postaci powie coś, co mi wyjaśnia, o czym będzie opowieść.

🖇

Świat się zmienia, chociaż powoli.

🖇

Teraz już wiem, że prawie cała literatura piękna jest w pewnym zakresie fantastyką.

🖇

„Wszyscy są tacy… normalni”. Na co odpowiedziałem: „Och, nie jest z nimi aż tak źle”…

(tamże)

niedziela, marca 24, 2024

5400. Czekariat (LXXII)

Ta akwaforta czekała ekstremalnie długo na swoje słowa, ale do­cze­ka­ła się. Wspaniałe, obiecujące słowa, zachęcające, by z cie­ka­wo­ścią iść dalej.


Kaan.

Wystarczy niewielka zmiana, by
stworzyć całkiem nowy świat.

Terry Pratchett, Kiksy klawiatury. Eseje i nie tylko,
przeł. Piotr W. Cholewa, Prószyński i S-ka, Warszawa 2015.
(wyróżnienie własne)

5399. Z oazy (CCXLII)

Nie­dzielne odliczanie literek, dwa. Trzy tygodnie z małym haczykiem czekania na elektroniczną pu­blikację tego tomiku. Więcej czekania niż czytania. Dużo więcej nadziei niż spełnienia. Pozostał niedosyt. Jak nigdy.

bo w raju nad nami zo­ba­czysz dziś tłumy
tych któ­rzy na darmo pu­kają w ży­letki

🖇

dzi­siaj które ju­tro
bę­dzie wczo­raj
a po­ju­trze sta­nie się
ni­gdy

🖇

że ka­myki są w miej­scu
wła­ści­wym
dla jego spo­koju
ale i dla świata
 
i mówi że de­ski
to nie jest wy­ci­nek
ale że to cała
rze­czy­wi­stość bytu

🖇

w po­ło­wie drogi mię­dzy tę­sk­no­tami
gdzie jedna noga idzie w jedną stronę
a druga mocno stoi tam gdzie była
[…]
świa­tło ci sprzyja
pro­wa­dzi cię droga
sama na­rzu­casz kie­ru­nek ży­wio­łom
pod­dana cze­muś czego nie do­się­gam
a co się mie­ści w po­nadna­tu­ral­nej
two­jej na­tu­rze na gra­nicy świa­tów

🖇

nie wiem która z bo­giń ofia­ro­wała mi dar
roz­po­zna­wa­nia pór roku
za­nim po wie­trze i słońcu mo­gła roz­po­znać je
skóra

od kiedy pa­mię­tam do mi­ło­ści nie kie­ro­wał mnie
ro­zum ani pra­gnie­nie tylko słodka
oczy­wi­stość

🖇

mó­wię do ulic i mó­wię do pla­ców wie­cie przy­ja­ciele
że dla mnie związki to wcho­dze­nie w przy­jaźń
i wieczna już droga choćby z samą my­ślą

🖇

na­gle na grze­bie­niu nie­ru­cho­mych scho­dów
z mi­ło­ścią wszyst­kich nie­zna­nych ję­zy­ków
za­ga­dały kółka ró­żo­wej wa­lizki
był w ich czar­nej mo­wie po­mruk po­że­gna­nia
bez­ce­re­mo­nialny i ro­zu­mie­jący
że ci
co się wi­dzą
prze­stają się wi­dzieć

🖇

je­ste­śmy na ob­raz
i nie­po­do­bień­stwo
tego kogo nie ma
w swoim nie­ist­nie­niu

🖇

a jed­nak ży­jemy w nie­do­bo­rze
w nad­mia­rze
jak każe naj­gor­szy ste­reo­typ ko­goś
komu nie wy­star­czy być wpi­sa­nym w koło

🖇

bądź bło­go­sła­wiona
coś zjedz
idź nad mo­rze

🖇

roz­ma­wia­łem z kawką
w ubo­gim pej­zażu
osie­dlo­wej trawy
[…]
spo­tka­li­śmy się jak dwoje
wiecz­nie mło­dych lu­dzi
cze­ka­ją­cych na mi­łość
i na nią go­to­wych

Jarosław Mikołajewski, Kocham cię,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2024.
(wyróżnienie własne)

cza­sem jed­nak zni­kasz tak że cie­bie nie ma
choć zwy­kle cię nie ma tak że jed­nak je­steś

🖇

spo­tka­nie jest za­wsze lu­dzi nie­go­to­wych
i nie­do­sko­na­łych i nie ma co cze­kać
po­nad samo spo­tka­nie które jest mi­ło­sną
próbą skrzy­żo­wa­nia pro­stych rów­no­le­głych

szyn toru na pe­ro­nie dru­gim albo trze­cim

🖇

więc stało się wszystko co stać się mu­siało
czyli wszystko po pro­stu
choć to za­wsze mało

(tamże)

5398. Z oazy (CCXLI)   // Panna cotta (CXXVI)

Nie­dzielne odliczanie literek, raz. Druga połowa kwietniowego deputatu na włoskie literki. Przyciągnęła mnie pastelowymi kolorami, delikatnością kreski, tym jak kolor i kreska swoją mocą pomagają osobie czytającej kontaktować się z jej osobistymi po­kładami wrażliwości.

A opowieść? W sumie jest o tym, by pa­mię­tać, że możemy być ważni dla siebie na­wza­jem, możemy siebie wybierać (pięknie pojemna dwuznaczność!), że ma­my czym się dzielić, gdy zaufamy sami sobie, a nie tylko wtedy, gdy za­ufa­my innym. Jest moc i miłości, i przyjaźni i życia, i…

La mamma ha mandato Nina
e Tommy nel bosco a raccogliere
qualche legnetto per accendere
il fuoco. 
  [Mama wysłała Ninę / i Tomasa do lasu, by zebrały
kilka gałązek na rozpałkę.]

🖇

All’improvviso Nina lo vedo... 
  [Nagle Nina go zobaczyła…]

🖇

...È un uccellino. 
  […To jest ptaszek.]

È morto?
No, è soltanto svenuto. 
  [Jest martwy?
Nie, tylko zemdlał.]

🖇

Sarà caduto dal letto? 
  [Może wypadł z łóżka?]

🖇

Ma non ci sono nidi nei paraggi. 
  [Ale nie ma gniazd w pobliżu.]

“Non possiamo lasciarlo qui”
pensa Nina. 
[„Nie możemy go tu zostawić” – pomyślała Nina.]

🖇

All’ultimo momento, però,
le viene un dubbio. 
  [Ale w ostatnim momencie
nabrała wątpliwości.]

“Magari i suoi genitori lo stanno
cercando forse è meglio
non spostarlo.” 
  [„Pewnie jego rodzice właśnie / go szukają,
może lepiej / go nie przenosić.”]

«Tu torna a casa ad avvertire
mamma e papà. Io resto
a prendermi cura di lui»
  [    – Ty wrócisz do domu zawiadomić / mamę
i tatę. Ja zostanę, / by się nim zaopiekować.]

🖇

Nina prova a svegliarlo
ma l’uccellino dorme
profondamente.
  [Nina próbuje go obudzić,
ale ptaszek śpi / głęboko.]

🖇

Nina inizia a costruire un nido.
  [Nina zaczyna budować gniazdo.]

«Così sarai più comodo, Ciuffetto.»
  [Tak będziesz miał wygodniej, Grzyweczku.]

🖇

«Com’è piccino!» esclamano
inteneriti mama e papà.
  [    – Jaki malutki! – krzyknęli / wzruszeni mama i tata.]

🖇

Nina dorme come un sasso.
  [Nina śpi jak kamień.]

Ciuffetto ha aperto gli occhi!
Sembra vispo e molto affamato.
  [Grzyweczek otworzył oczy!
Wygląda na żwawego i bardzo wygłodniałego.]

🖇

🖇

Passano alcuni giorni molto
impegnativi.
  [Mijało wiele bardzo wymagających dni.]

Finché, una mattina,
Nina è svegliata
da un concerto di cinguettii.
I genitori di Ciuffetto
sono arrivati!
  [Aż do pewnego ranka, / gdy Ninę obudził / koncert ćwierkania.
Rodzice Grzyweczka / przylecieli!]

🖇

«È da giorni che lo stiamo cercando»
dice il papà di Ciuffetto.
  [    – Od wielu dni go szukamy – / powiedział
tata Grzyweczka.]

🖇

Dopo tanti affettuosi
ringraziamenti, per Ciuffetto
e i suoi genitori è tempo di partire.
  [Po wielu serdecznych / podziękowaniach na Grzyweczka
i jego rodziców jest czas, by ruszyć w drogę.]

🖇

Qualche mesi dopo,
Ciuffetto torna a trovare Nina.
Com’è cresciuto!
  [Kika miesięcy później / Grzyweczek
wraca odwiedzić Ninę. / Jak wyrósł!]

🖇

[    – Teraz to on / zabiera ją na spacer.]

🖇

Una cosa è certa: i due
resteranno amici per la vita.
  [Jedna rzecz jest pewna: tych dwoje
pozostanie przyjaciółmi przez całe życie.]

Clothilde Delacroix, Nina e Ciuffetto,
przeł. Simona Mambrini, Babalibri, Milano 2022.

wtorek, marca 19, 2024

5396. 79/366

     — bo­ję się ciebie…
     — mnie? boisz się swoich myśli, które przychodzą ci do gło­wy, gdy patrzysz na mnie, zupełnie nie wi­dząc mojej osoby.

79/366

poniedziałek, marca 18, 2024

5395. Z oazy (CCXL)   // Panna cotta (CXXV)

Dwunie­dzielne odliczanie literek, pięć. Odnotowane w cieniu wspomnienia po nie­dzie­li. Dwa tygodnie temu włóczyłam się po wirtualnej księgarni z myślą, by tylko, wyłącznie i jedynie rozejrzeć się, na co mogłabym mieć ochotę w niedalekiej przy­szło­ści kwie­tnio­wej dostawy włoskich literek. Włóczyłam się i włóczyłam, nie na­pi­nając spe­cjalnie żyłki przestrzegania książkowych reguł gry. Ale gdy tylko zoba­czy­łam zie­loność na okładce, nie było już mocnych, żyłka dotrzymywanych po­sta­no­wień pękła z hukiem. Klik, klik, jeszcze drugi dro­biazg, by wyzerować koszty prze­sył­ki, pięć dni prze­bie­ra­nia nóżkami a potem… wy­łącz­nie zachwyt!

Mechanizm obronny zwany projekcją w kresce i kolorze, wytłumaczony na przy­kła­dach, możliwe? Ano! Właśnie o tym jest ta wspaniała książeczka. A historia? Wcale nie za­mierz­chła w moim przypadku. Kamieniem nie rzucę, zmianie uległy wy­mów­ki, są mniej różnorodne: do końca rozdziału, jeszcze tylko trzy strony, jeden akapit, dwie linijki, tylko rzucę okiem na podczytnik, okładkę, tytuł, stronę redakcyjną… Jestem nudnym, przewidywalnym potworem, ale radość z tej formy ist­nie­nia nigdy nie jest do przewidzenia.

«A letto, piccolo mostro!
Guarda che ti prendo...»
[   – Do łóżka, potworze! / Zobaczysz, złapię cię…]

🖇

«Calmati, piccolo mostro,
altrimenti papà si arrabbia! Capito?»
«No, in braccio no!»
«E va bene, ti metto giù. Dai un baccio
alla mamma e poi a letto, d’accordo?»
[   – Uspokój się, mały potworze, / w przeciwnym razie tata się wkurzy! Zrozumiano?
     – Nie, na rękach, nie!
     – Dobrze, postawię cię na podłodze. Daj buziaka / mamie a potem do łóżka, dobrze?]

🖇

«No, il bacio alla mamma no!»
«Allora è la mamma che tu dà un bacione.
Buonanotte tesoro!»
[   – Nie, buziak mamie, nie!
     – Cóż, to mama da ci całusa. / Dobranoc, skarbie!]

🖇

«Si dà sempre il bacio della buonanotte.»
«No!»
«Ti avverto, piccolo mostro,
non si scende più! Forza, a letto...»
«In braccio.»
[   – Zawsze daje się buziaka na dobranoc.
     – Nie!
     – Ostrzegam cię, mały potworze, / nie ma już schodzenia na dół! Dalej, do łóżka…
     – Na rękach.]

🖇

«Ma no, così è disgustoso!
Ti ho detto mille volte che lo spazzolino
da denti non serve per pulire il rubinetto.»
[   – Nie, tak jest obrzydliwie!
     – Mówiłem ci tysiąc razy, że szczoteczka / do zę­bów nie służy do czyszczenia kranu.]

🖇

«Allora, hai fatto tutto?
Guarda che poi non c’è tempo
per leggere un libro...
Hai finito? Finalmente!
Forza, di corsa in camera tua,
piccolo mostro!»
[   – Więc, zrobiłeś wszystko? / Zobaczysz, potem nie będzie czasu / na czytanie książki… / Skoń­czy­łeś? Nareszcie! / Dalej, w podskokach do łóżka, / mały potworze!]

🖇

«Attento! Così cadi!
Ancora quello? Scegli sempre lo stesso...
Questa sera è papà che sceglie un libro,
va bene?»
«No!»
«Ah, d’accordo.»
[   – Uważaj! Zaraz spadniesz! / Jeszcze to? Zawsze wybierasz tę samą… / Dziś wieczorem tata wybiera książkę, / OK?
     – Nie!
     – Acha, dobra.]

🖇

«Vieni vicino a me, calmati un po’.
E dopo fai la nanna...
    Quella sera Max si mise il costume da lupo
    e ne combinò di tutti i colori e anche peggio
...
Ecco, la storia è finita!
A letto, mio caro piccolo mostro.»
[   – Przysuń się do mnie, uspokój się troszkę. / A po­tem spró­bu­jesz usnąć… / Tego wieczoru Max za­ło­żył ko­stium wil­ka / a składał się on ze wszystkich kolorów, a na­wet go­rzej… / O, bajka się skoń­czy­ła! / Do łóżka, mój kochany, mały potworze.]

🖇

«Eh no! Adesso mi arrabbio!
Il letto serve per dormire, non per saltare.»
«Ho sete!»
«Un’altra scusa per non dormire!
Hai già bevuto abbastanza...»
«Aaaaargh! Muoio di sete!»
«Va bene, vado a prenderti
un bicchiere d’acqua.»
[   – O, nie! Teraz jestem wściekły! / Łóżko służy do spanie, nie do skakania. /  – Chce mi się pić! /  – Kolejna wy­mów­ka, by nie spać! Wypiłeś już dość… /  – Buuu, umieram z prag­nie­nia! /  – OK, idę przynieść ci szklankę wody.]

🖇

[…]
«Un bacio alla mamma!»
«Non ci credo! Non se ne parla nemmeno!
Sai benissimo che dovevi darle un bacio
quando eri giù da basso...
Sei davvero un piccolo mostro!»
[   – Buziaka mamie! /  – Nie ma mowy! To nie wchodzi w rachubę! / Wiesz doskonale, że po­wi­nie­neś dać jej buziaka kiedy byłeś na dole… / Naprawdę jesteś małym potworem!]

🖇

«Adesso chiudi gli occhi e fai
una bella nanna fino a domani.
Buonanotte, tesoro!»
[   – Teraz zamknij oczy i miej / dobry sen aż do rana. / Dobranoc, skarbie!]

[   – Dobranoc, tato-potworze!]

Mario Ramos, A letto, piccolo mostro!,
przeł. z jęz. francuskiego Federica Rocca,
Bababum di Babalibri, Milano 2014.
(wyróżnienie oryginalne)

*