czwartek, lutego 03, 2011

(173+4). Ćwiczenie z synchroniczności

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał) 

Nie wiedzieć czemu, Świat Książki przypomniał sobie, że mógłby wydać po polsku Mitcha Alboma „Wtorki z Morriem”. Gdy w niedzielę zobaczyłam tłumaczenie na półce w księgarni, ucieszyłam się, że jedna z moich ukochanych książek doczekała się polskiego przekładu, a potem... obsunęło mi się nieznacznie oko z ulubionej okładki i... radość była jeszcze większa, bo wyszedł również tytuł tego samego Autora, którego nie znałam. Oczywiście, że kupiłam! Wczoraj zaczęłam, dzisiaj na kawie z Heńką skończyłam. Ciekawe, że religie różnych maści prawie w jednym czasie trafiają do moich rąk. To się nazywa synchroniczność — zasada wszechzwiązku zdarzeń — do egzaminów opanowana teoretycznie, ćwiczona teraz w praktyce. Na „smaka”, m.in. dla AfternoonTea, poniższy cytat. Aż mi szkoda, że mam tę książkę za sobą:

     — I co, rozwiązaliśmy już tajemnicę szczęścia?     — Zmusiłem się do uśmiechu.
     — Chyba tak — odparł.
[Rabin Albert Lewis]
     — Powiesz mi
?
     — Tak. Gotowy
?
     — Gotowy.
     — Bądź zadowolony.
     — Tylko tyle
?
     — Bądź wdzięczny.
--- Tylko tyle
?
--- Za wszystko, co masz. Za miłość, którą dostajesz. I za to, czym obdarzył cię Bóg.
     — To wystarczy
?
Spojrzał mi w oczy i głęboko westchnął.
     — To wystarczy.

Mitch Albom, Miej trochę wiary,
Świat Książki, Warszawa 2011.

Kudłata chyba tajemnicę szczęścia ma dodatkowo wypisaną na mordce, zawsze szczęśliwa, zadowolona... Niemałym przywilejem jest posiadanie Takiego Psa — zawsze przypomni, co w życiu ma największy sens. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz