wpis przeniesiony 28.02.2019.
(oryginał)
Moja Babcia, gdy kończył się rok szkolny, brała się za edukację swoich wnuków. Każdego dnia mieliśmy dyktando. Jestem wnuczką swojej Babci i jej krew buzuje w moich żyłach. Skończyło się duszenie studentów (dziennych), to zaczęło się uczenie Heńki. Dzisiaj, odkurzony kantar na dziób Psia Piękność dostała. Zachwytu nie było, ale w końcu dyktanda też mnie nie zachwycały.
Przypominałyśmy sobie podróżowanie środkami transportu publicznego. Wsiadałyśmy, wysiadałyśmy co dwa przystanki. Zachowując się z gracją i wdziękiem jedynej takiej pary Dusz na Świecie przemierzałyśmy trasę do miejsca docelowego naszej dzisiejszej lekcji. Trafiłyśmy na kawę do Wayne’sa, gdzie Kudłata wzięła pierwszą lekcję zachowywania się w miejscach publicznych, które nie są parkami, ogródkami knajpianymi. Były też nagrody, ja miałam kawę, a Kudłata suszony kawałek krowiego żwacza. Będziemy tak ćwiczyć cały luty.
Jak to dobrze, że są miejsca przyjazne psom. Jak to dobrze, że jak zwykle miałyśmy szczęście do życzliwych ludzi. Nie będę pisać, że Kudłata znów otworzyła kilka ludzkich serc rozczulając mnie tą działalnością bezgranicznie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz