poniedziałek, lutego 14, 2011

182. Walentynek 2011

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał) 

Sadownik podsumował wczoraj wieczorem, że Kudłata zanotowała na swoim koncie (trzynastego lutego) dwa sukcesy: kupa na trawie i iPod na chodniku.

Pierwszy sukces wynikał z próby reedukacji, jakiej Młoda jest poddawana. Nauczyła się, że kupę należy robić na asfalcie, trylince, ścieżkach. Ponieważ to nasz pierwszy pies w życiu, gdy uczyła się trudnej sztuki kontrolowania zwieraczy, cieszyliśmy się tym, że zaczyna rozumieć, że dom to nie toaleta i w tej radości umknął nam malutki detal, że robienie na trawnikach ma jednak pewną przewagę nad załatwianiem się na ciągach komunikacyjnych. Owa wyuczona przypadłość Heniowa daje nam się ostro we znaki w przypadku biegunek. Choć nie znam ani jednego mocnego, któremu udałoby się to pozbierać, znam już kilka pań, które wrzeszczeć potrafią, że kto to słyszał, żeby pies...

Drugi sukces wynikał z siły jakiej użyła Kudłata wobec wcale Nie-Ułomka Sadownika, który robił naraz dwie rzeczy: prowadził psa na smyczy i nastawiał sobie i-poda. Nie wiedzieć czemu, Heńka postanowiła pokazać Sadownikowi, że mu się tylko wydaje, że prowadzi psa. Przez chwilę wzięła sprawy w swoje łapy i przewodziła niekompletnemu Stadu... pociągnęła... Sadownik przewrócił się... iPod wysunął się z jego rąk i zginął śmiercią tragiczną.

Wynurzając się z oparów konsekwencji istnienia dnia wczorajszego, z samego rana złożono mi życzenia:

Walentynek 2011:
Bardzo Cię kocham. Nawet jak TWOJA suka uśmierca MOJEGO iPoda.

Pies jest nasz, ale czasem wraca do nas filozoficzne pytanie, która część psa jest czyja, gdyby trzeba było się podzielić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz