wtorek, lutego 22, 2011

189. Historie kołem się toczą

 wpis przeniesiony 1.03.2019. 
 (oryginał) 

Około trzydziestu lat temu... długo trwało zanim się doliczyłam. U mojej Babci nagle rodzinnie zdaliśmy sobie sprawę, że nie wiemy, gdzie jest nasz pies. Okazało się, że suńka oglądała komórkową wersję „Planette” nadawaną w czasie rzeczywistym --- komórka miała wtedy inne znaczenie. Obok domu, w którym mieszkali Dziadkowie był solidny budynek z komórkami gospodarczymi. Jeden z sąsiadów hodował tam króliki. Sunia zahipnotyzowana siedziała pod siatkowymi drzwiczkami i oglądała niemający końca serial.

Dziś. Wraca do mnie wspomniana historia od czasu, gdy Heńka wyodrębniła z tła istnienie drzwi balkonowych. Doceniła je i często pod nimi przesiaduje oglądając swój analogowy, wiecznie włączony kanał telewizyjny. Głowa chodzi z lewej na prawą z dołu do góry... Przelatujące ptaki trzeba pilotować. Konika, który każdego ranka idzie do pracy na Starówkę, trzeba wzrokiem odprowadzić. Furorę wzbudzają przechadzające się po balkonie wróble. Sierściuch rozczula mnie swoim istnieniem najbardziej, gdy czasem, w pełnej zadumie przygląda się wędrującym po niebie chmurom. Skąd Padalec wie, że ja też to lubię robić? Uśmiecham się za każdym razem, gdy widzę przylepiony do szyby psi nos. Śladów już nikomu nie chce się ścierać.

Około dziesięciu lat temu... może dwunastu... w pięknie, niekryzysowo wydawanej jeszcze wersji Dużego Formatu czytałam artykuł Adama Wajraka. Wycięłam go nawet i gdzieś w Przytulisku jest. Rzecz dotyczyła wydry, którą mieli chwilowo na stanie. Wspaniałe zdjęcia zachwyconego życiem stworzenia i cudnie opisane kłopoty jakich było twórcą. Otóż, owa wydra pewnego magicznego dnia nauczyła się odkręcać kurki kranów w łazience czyniąc fantastyczne powodzie ku swojej, nie do opisania, radości.

Dziś. Wraca do mnie wspomniana historia od czasu, gdy kilka dni temu Heńka wycięła numer. Od początku... Dawno, dawno temu zauważyliśmy, że picie wody z miski jest dla Kudłatej fajne, ale dotykanie strumienia wody, gdy wlewamy wodę do miski jest dużo fajniejsze. Powolutku zaczęłam Heńkę oswajać z brodzikiem kładąc w nim słuchawkę prysznica z lecącą wodą. Niutka nie była skora do eksperymentów tak od zaraz, jak to zwykle ma w naturze, bo kabina prysznicowa kojarzy jej się z osobistym znikaniem z powodu kąpieli. Chyba szampon psi ma na nią podobny wpływ jak elektrowstrząsy na człowieka. Traci Psina tożsamość, nie wie kim jest, traci pamięć tego, w czym się ostatnio wytarzała, kto ją ostatnio zdominował. Całą historię osobistą trafia szlag a tego nawet psy nie lubią. Jednak powolutku, bez zmuszania, woda leciała a w Suni rosła fala zaciekawienia i stało się. Wchodzę do łazienki a Heńka nie tylko opita jak bąk, ale bawi się w badacza stojąc łapami w wodzie z pochyloną i kiwającą się głową. Odkryła bowiem, po kilku dniach użytkowania prysznica jako wodopoju, że brodzik ma otwór, wokół której wiruje woda, która gdzieś znika. Nie mieści się to w Heńkowej głowie... studiuje więc z zapałem a Sadownik zaciekawił się i zadał zadanie: o ile zwiększy się liczba zużywanych metrów sześciennych wody w Przytulisku od wodnych eksperymentów badawczych i nawadniania psiej Duszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz