wpis przeniesiony 1.03.2019.
(oryginał)
Gdy w środku semestru studenci zmęczeni są tempem a czasem samym faktem, że czegoś od nich chcę, używam „wytrychu”, który niezmiennie działa. Mówię: „Mają państwo ze mną tylko semestr, a mój mąż ma dożywocie”. Natychmiast grupa znajduje w sobie całkiem sporo wiary w to, że semestr to nie wieczność i jakoś dadzą radę. Wartością dodaną jest jęk współczucia kierowany ku nieobecnemu Sadownikowi. Ten jęk pojawia się zawsze. Nie wiedzieć czemu bardzo lubię ten przejaw męskiej solidarności i damskiej empatii. Uwielbiam przez chwilę poczuć się prawdziwą Cholerą w tym Związku.
O czym studenci nie wiedzą, to o fakcie, że życie z Sadownikiem to prawdziwe Wyzwanie. Wspominam o tym, bo zabił mnie wczoraj bez znieczulenia. Rozmawialiśmy wieczorem o wpisie (183+3). Jak się mamy z głupim i mądrym chwaleniem, z kulturowym aspektem chwalenia jako takiego. I... zastrzelił mnie pytaniem... no, to powiedz mi, z czego jesteś dumna w swoim życiu? Padłam a Heńka na to, trzymając sztamę ze swoim Panem: Noooo, z czego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz