wpis przeniesiony 3.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Partyjka remika. Dwie talie. Dżokery. Trzy, cztery osoby przy stoliku. Cel to wygrać poprzez wyłożenie wszystkich kart na stół. Czysty sekwens na wagę złota w sekcji „musi być”. Potem już odrobina luzu. Wciąż należy zbierać, ale mniej rygorystycznie. Sekwensy z dżokerami, pogrupowane karty o tej samej mocy, ale różnych kolorach. Zbierać. Wymieniać. Czekać na kartę. W końcu, jest! Pięćdziesiąt jeden punktów w tych tak zgrabnie ułożonych w dłoni kartach. Można się wyłożyć. Jedni czynią to od razu, można by rzec profilaktycznie, by przypadkiem nie zostać ze zbyt dużą liczbą kart w ręku, gdyby ktoś inny skończył przed nimi. Inni, żyłkę hazardzisty na motorze napinają, trzymają do końca, by za jednym wyłożeniem pozbyć się wszystkich kart. Zrobić wejście smoka, z przytupem oznajmić „kończę”, by rozkoszować się jękiem tych, co też mieli taki sam plan i czekali już tylko na tę jedną, jedyną kartę.
*
Od pewnego czasu podziwiam życie jako partyjkę remika. Każdy z nas w ręku kilkanaście kart ma. Jedne nam się podobają. Innych najchętniej byśmy się pozbyli. Siedzimy przy stoliku i patrzymy jak inni, a czasem i my sami, czekamy na tę właściwą kartę. Pracę, co wymarzona. Człowieka, co wyśniony ma przyjść i nasze życie zmienić w raj na ziemi. Pieniądze, co niczym dżoker mają rozwiązać wszystkie palące problemy. Nie zauważamy mocy kart, co je w ręku ściskamy już chyba tylko z przyzwyczajenia.
Może w wieku osiemdziesięciu czterech lat przypomni nam się, że mieliśmy dwójkę pik (możliwość samodzielnego wyjścia do parku) i nigdy z niej nie skorzystaliśmy. Mieliśmy... Być może nam się poszczęści i wciąż będziemy ją mieć! Wytartą. Pogniecioną. Wyblakłą. Gdy będziemy mieli osiemdziesiąt cztery lata wciąż będzie miała swoją moc, choć wtedy może oznaczać już tylko możliwość samodzielnego przemieszczenia się z łóżka na fotel. Czy zdążymy się ucieszyć, że los dał nam właśnie tę kartę? Czy będziemy się złościć, że to tylko dwójka pik?
*
Życie, niczym karciana gra, podarowało mi pewne karty. Pewnych mi nie dało. Objawieniem było dla mnie, że każdy człowiek został potraktowany dokładnie tak samo, niczym wielbiciel remika — coś dostał, czegoś nie otrzymał.
Pytanie brzmi, co mogę dziś zrobić z kartami, które mam w dłoni?
Uśmiecham się na myśl o ich mocy...
Uśmiecham się na myśl o mocy Waszych kart...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz