czwartek, lipca 12, 2012

504. Znów wyszłam, znów nie wracam

 wpis przeniesiony 3.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Pierwszy raz na obchody rocznicowe poszli w trójkę: On, Ona i decydent komfortu — Jej Kręgosłup.

Jabłoń:
(usiadła na kanapie)

Kręgosłup:
Mowy nie ma bym tu usiedział!

Jabłoń:
(do Sadownika)
Chyba jednak wolę krzesło.

(Sadownik z Jabłonią zamieniają się miejscami)

Jabłoń:
Ale jak chcesz, możesz usiąść na krześle obok mnie.
(uśmiecha się promieniście, dokładnie tak samo
jak w prospekcie emisyjnym naście lat temu
)

Sadownik:
(z powagą w głosie i udając, że karci starą żonę)
Kochanie! To już jest rocznica!

*

No więc świętowali jak przystało na związek posunięty w czasie — siedząc naprzeciwko siebie. Zażyłość ukryli we wzajemnych, ciepłych spojrzeniach. Wydali się dopiero wychodząc z knajpy. Po staremu, niczym świeżo zakochani, obejmowali jedno drugie...

*

Dziesiąty raz wyszłam za mąż i nie wracam. :)

__________
Gdy się poznali, Sadownik pod żadnym pozorem w miejscach publicznych nie chciał siadać przy stole naprzeciwko Jabłoni, tylko obok, bliziutko. Ta nie mogła się nadziwić temu dziwactwu, a dziś z rozrzewnieniem wspominała ten czas.

*

Hymn ślubnego skoku na główkę do pustego basenu, został również odśpiewany:

Heaven in Your Eyes z filmu Top Gun.

Szczęśliwe małżeństwa to jednak straszny kicz!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz