poniedziałek, stycznia 21, 2013

653. Już!

 wpis przeniesiony 5.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Ta książka długo sobie mnie używała. Całe 10 dni. To najdłuższa książka, jaką czytałam od lat. Nie czytałam, żułam zdanie po zdaniu. Zatrzymywałam się. Smakowałam. To książka o bezkresnej ludzkiej namiętności wychodzenia naprzeciw nieznanemu. To również książka o dotykaniu niebezpiecznego człowieczego nałogu zamieniania niepoznanego w oczywistą pewność. Wiele w niej historii bez jednoznacznych zakończeń, można więc snuć… Dla mnie to też książka o tęsknocie, by rozumieć świat. Dzięki Po30stko, dzięki!

(...) każdy dystans jest sam w sobie nieskończony, każdy punkt otwiera kolejne przestrzenie nie do pokonania, a że każdy ruch jest złudzeniem, wędrujemy w miejscu.

*

(...) Życie? Niczego takiego nie ma; widzę linie, płaszczyzny i bryły, i ich przemiany w czasie. Czas zaś wydaje się prostym narzędziem do mierzenia drobnych zmian, szkolną linijką z uproszczoną podziałką — to zaledwie trzy punkty było, jest i będzie.

*

Może Filip Verheyen wpadł na ślad ukrytego porządku — może w naszym ciele mieści się cały świat, mitologia? Może istnieje jakieś odzwierciedlenie wielkiego i małego, ciało człowieka łączy w sobie wszystko ze wszystkim — opowieści i bohaterów, bogów i zwierzęta, porządek roślin i harmonię minerałów? Może powinniśmy podążać z nazwami w tym kierunku — mięsień Artemidy, aorta Ateny, młoteczek i kowadełko Hefajstosa, spirale Merkurego.

*

(...) uśmiecha się pod nosem, delikatnie, ciut ironicznie, jak ktoś, kto właśnie usłyszał subtelny dowcip. Żart, którego pointa nie mieści się w ostatnim zdaniu, ale w oddechu opowiadającego.

*

     — Trzeba nazywać rzeczy po imieniu... — zaczyna, a ona mu przerywa.
     — Ba, żeby tylko wiedzieć, jak mają na imię.

*

Kiedy jego syn było mały, kiedy był niemowlęciem, Kunicki nie myślał o nim jako o człowieku. I to było dobre, bo byli blisko. Człowiek jest zawsze daleko. Nauczył się sprawnie zmieniać mu pieluchy, robił to kilkoma ruchami rąk, trzaskały tylko napy pampersów. Zanurzał jego małe ciało w wannie, mydlił mu brzuch, potem zawiniętego w ręcznik niósł do pokoju i ubierał w śpiochy. To było łatwe. Gdy ma się małe dziecko, nie trzeba się nad niczym zastanawiać, wszystko jest oczywiste i naturalne. Lgnienie dziecka do piersi, jego ciężar, zapach — swojski i rozczulający. Ale dziecko nie jest człowiekiem. Staje się człowiekiem, gdy wyrywa się z ramion i mówi „nie”.

Olga Tokarczuk, Bieguni,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008.
(wyróżnienie własne)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz