wpis przeniesiony 5.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Mycie zębów. Codzienny rytuał dbania o doczesne dobro. Zatrzymał mnie wczoraj. Natura i skończoność mycia zębów dopadła moją świadomość. Proceder to intymny i, matematycznie rzecz ujmując, dyskretny, bo choć rozciągnięty nieznacznie w czasie, to nie sposób umyć zęby, powiedzmy, trzy i pół razy. Żadne ułamki z dziesięcioma miejscami po przecinku nie wchodzą w rachubę. Dbając o parytet gramatyczny pytanie brzmi: myłeś czy nie myłaś zęby?
Mycie zębów. Intymne, określone liczbą, która jest nie tylko całkowita, ale również... skończona. Ograniczoność tej liczby odkryłam wczoraj nad wieczornym zlewem. Dotarło do mnie, że któregoś dnia moje życie ostatni raz będzie szorowało swoje zęby. Świadomość tego faktu, póki co niedokonanego, spowodowała, że mycie zębów łagodnie przemieściło się z puli nudnych obowiązków związanych z codziennością do kategorii „przywileje”. Nie przepuszczę ani jednej okazji! Zkemi byłaby ze mnie dumna.
*
Odkrycie wczorajsze:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz