niedziela, stycznia 06, 2013

(640+2). Było sobie marzenie

 wpis przeniesiony 4.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Gdy osiem i pół miesiąca temu Joasia Hewelt na seminarium powiedziała, że dla wielu szczytem marzeń, dotyczących wyszkolenia psa, jest zaliczenie „obidiensowej zerówki”, wstrzymałam oddech, by ukryć siebie. Byłam wtedy wśród wspomnianych mini-maksymalistów. „Zerówka” była dla mnie ogromnym marzeniem, nie celem...

*

W piątek w Kaliszu, gdy już z Henią skończyłyśmy trening, stałam na galerii widowni i patrzyłam na ćwiczące jeszcze psio-ludzkie duety. Wzruszyłam się do łez po raz pierwszy. Uprzywilejowane psy, co miały szczęście trafić do mądrych ludzi. Uprzywilejowani ludzie, że mogą pracować z psami. Uprzywilejowani po dwakroć, bo przygotowani już do startów w klasie 0 lub 1. Z przyjemnością wdychałam psio-ludzkie skupienie na pracy.

W sobotę rano, po zarejestrowaniu się, zatrzymałam się na środku długości galerii. Spojrzałam w dół na pusty, przygotowany dla „zerówki” ring. Osiem pachołków i przeszkoda w skupieniu kontemplowało zastaną chwilę. Przystanęłam. Z przyjemnością wdychałam bezruch i chłód końskiej hali. Wzruszyłam się do łez po raz drugi, że Henia, że ja, że ogromnym przywilejem jest uczestniczyć w tych zawodach, że kawał pracy wykonałyśmy, że kawał fantastycznej pracy wciąż przed nami, że fajni Ludzie nam w tej nauce towarzyszą... i stało się...

*

Pierwszy formalny start w zawodach Obedience za nami. Heniutka zawaliła pewniaka, cudnie zrobiła przywołanie, aport przyniosła i z przyjemnością pokonała w poprawny sposób przeszkodę, choć trzy dni wcześniej nie kumała, o co chodzi. Uzyskała ocenę doskonałą w klasie 0. Wygląda na to, że czas na nowe marzenie...

Wróciliśmy. Ledwo żywi. Nowe marzenie nic sobie ze zmęczenia nie robi i... kiełkuje! Już prawie mam marzenie, które w swym zalążku marzy, by celem się stać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz