wtorek, maja 21, 2013

(739+11). Hołdując spójnikowi ‘i’

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Dzisiaj przeczytałam:

List
Napisał raz Los krótki list do swojej Pani.
Silił się na łagodność, kobiecości nie chciał zranić…
W słowach kilku zrzekł się całej tej posady.
Pisał: Piękno? Zgoda. Ale Mądrość? No już bez przesady!

Małgorzata Zalewska, nagrodzona wyróżnieniem
w VI OTWOCKIM TURNIEJU JEDNEGO WIERSZA, 2010.

Losie, westchnęłam, proszę Cię, bez przesady!
I Piękno, i Mądrość, i Siła, pamiętasz, prawda?

749. Po kronikarsku

 wpis przeniesiony 7.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Tej książki nie należy czytać jako pierwszej Autora, bo może stać się również ostatnią, a szkoda by było. Bez porywu, bo to kompilacja różnych tekstów, ale wydłubać smaczne się dało.

Duchowości tej nie należy jednak mylić z religijnością. Zdarza się bowiem, że na początku trzeźwienia chory idzie na kilka mityngów AA, potem wraca do kościoła, spowiada się, dostaje rozgrzeszenie i myśli, że Pan Bóg teraz będzie trzeźwy za niego. Najczęściej kończy się to zapiciem. Religia bardzo pomaga w trzeźwieniu, ale tylko wtedy, gdy nie zastępuje pracy nad rozwojem duchowym, emocjonalnym oraz nad przebudową myślenia. Duchowość osiągnięta w AA nie jest cudownym lekarstwem, ale najczęściej ukoronowaniem ciężkiej pracy nad własnym rozwojem.

*

Trzecim środkiem leczenia z przemocy jest stworzenie możliwości, by ludzie gwałtowni mogli nabierać szacunku do samych siebie. Można to uzyskać poprzez proste prace, z których mogą się wywiązać warsztaty artystyczne i nauka szkolna czy uniwersytecka. Nauka nie jest bowiem tylko gromadzeniem wiadomości lub zdobywaniem umiejętności przydatnych w życiu. Uczenie się jest najtańszym w skali społecznej i najbardziej dostępnym środkiem budowania poczucia własnej wartości.

*

[Ernest Kurtz w rozmowie z W. Osiatyńskim] (…) Używam słowa „duchowy” w szerokim znaczeniu — duchowa jest na przykład przyjaźń.
     (…)
     Duchowość to jest coś, co nam mówi, że najcenniejsze rzeczy w życiu nie podlegają naszej kontroli. Jest też sposobem życia z tą świadomością.
(…)
Istnieje taki rodzaj zadziwienia i wzruszenia, który wiąże się z uświadomieniem sobie, że rzeczywistość wykracza poza osobę człowieka. To wystarczy.

*

Nie myśleć w kategoriach „rozum albo coś innego”, lecz „rozum plus coś jeszcze”. Rozum i tajemnica. Rozum i emocje. Rozum i intuicja. Rozum i objawienie. Rozum i mądrość. Rozum i miłość.

Wiktor Osiatyński, Drogowskazy,
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)

niedziela, maja 19, 2013

748. Małe, ważne odkrycie

muszę...
nie mogę...
powinienem...

nie pytam, czy możesz, musisz, powinieneś...
pytam, czy chcesz?

pragnę...
chcę...

czasem nie jest istotnym, że czegoś chcę, ale...
czy tego potrzebuję?

*

Tego się nauczyłam w kończącym się tygodniu.
To, czego nie chcę, jest tym, czego potrzebuję — teraz właśnie tak jest.

747. Domorosły kudłatych Klinicysta

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

(wczoraj, równiutko o 20:55)
Heniutka:
(zrywa się ze spania, niczym kukułka wyskakująca z zegara
i patrzy jednoznacznie, intensywnie na Dwunożne)

Jabłoń:
(w codziennym niesłabnącym zadziwieniu,
że Henia znów doskonale wie, która jest godzina
)

Sadownik:
Wiesz co, Henia, jak można w życiu zajmować się tylko jedzeniem,
spaniem i spacerami... książkę byś jakąś przeczytała.

(po chwili)
Sadownik-klinicysta:
A w ogóle, to idź na terapię, bezustannie jesteś szczęśliwa,
to musi być dwubiegunówka z wieczną fazą maniakalną.

Stado:
(nic sobie nie robiąc z diagnozy
poszło na wieczorny spacer
)

sobota, maja 18, 2013

746. O wartościach

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Jabłoń zapytała Sadownika, jak to jest możliwe, że ta sama religia (katolicka) może jednych czynić ludźmi przez wielkie ‘L’, a innych niszczyć, np. Ksiądz Tischner i znajomy, rodzinny Katotalib.

Sadownik:
(próbuje znaleźć analogię, by w sprawny sposób
podać swoje wyjaśnienie,
a gdy ją już prawie ma mówi
)
Kiepski przykład, bo w poprzednich wyborach nie głosowałaś na PO.

Jabłoń:
No, nie głosowałam. Popełniać błędy — tak,
ale nigdy dwa razy te same.

(po chwili, gdy złapała się na tym,
że semi-mądrość życiową Sadownikowi wyłożyła
)
Jabłoń:
A teraz możesz mnie zapytać,
czy bym za Ciebie wyszła,
gdybyśmy cofnęli czas.

(oboje ryknęli śmiechem)

745. Jabłoń u Doktora

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Jabłoń:
(zbliża się do swojego ośrodka zdrowia
i widzi swojego Doktorka jarającego z kolegą fajki
)
Panie Doktorze, po pierwsze, nie urośnie Pan,
a po drugie, jest Pan lekarzem i na pewno Pan wie, że palenie szkodzi.

*

(po półgodzince)
Jabłoń
:
(wchodzi do gabinetu świadoma układu rang;
ma niższą, nie dyskutuje, tylko stosuje się do zaleceń
)

Pan Doktor ulubiony:
(rozbawia Jabłoń do łez, wyciągając paczkę cienkich, mentolowych papierosów)
Tak w ogóle to ja nie palę.
Robię to okazjonalnie z powodów społecznych.
No wie pani, żeby się pokolegować.

*

Jabłoń:
Panie Doktorze, po objawach mogę stwierdzić,
że chorą prostatę panu przyniosłam.

Pan Doktor ulubiony:
Czy my się nie umawialiśmy w lutym, że widzimy się za rok?

Jabłoń:
Też bym tak chciała, ale nie wyszło.
Cały pakiet utyskujących na mnie organów przyniosłam i lęków worek cały.

Pan Doktor ulubiony:
(po wysłuchaniu listy nieszczęść)
Damy radę!

Jabłoń:
Trzymam za słowo.
(ustalili co i jak będą leczyć, co na badania musi pójść)

wtorek, maja 14, 2013

744. Prośba Wielka!

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Poszukiwania mądrze wyglądających głupich wypowiedzi na temat /bez/dzietności rozpoczęte. Potrzebuję każdą ilość. Sama nie jestem w stanie wymyślić takich prawd życiowych. Niestety, nie wszystkie, warte „obrobienia”, wpadną mi w ręce.

Gdyby — niechcący, przez przypadek — wpadło Wam coś w rękę, proszę, podarujcie mi to w komentarzu. Listę fantastycznych cytatów rozpoczyna hicior absolutny:

Lepiej być grubą matką niż chudą bezdzietną
Dorota Wellman, tu.

743. Ech, Życie!

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Dawno, dawno temu, wymyśliłam grę Taśmociąg. Idąc w niedzielę na superwizję zobaczyłam inną jej wersję:

Praca. Mieć. By. Nieruchomość. Nabyć. Przetargi. Wygrywać. Zamówienia publiczne. Realizować. Kryzys wieku średniego. Zwalczać. Setki koni mechanicznych. Ujeżdżać. Nie martw się, klepsydrę zamówi za ciebie już ktoś inny…

Pan lub Pani od reklamy głowę na karku mieli, by ludzkie życie tak sprawnie zamknąć w pięciu słowach. Następujących po sobie. Nie w przypadkowej kolejności. Może nawet zaryzykować można tezę o zgrabnie uchwyconym statystycznym sensie życia Polaka...

poniedziałek, maja 13, 2013

742. Lingwistyczna eugenika stosowana

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

     — Normalni ludzie robią tak… — rozpoczęła swą wypowiedź studentka siedząca jeden stolik obok mnie w Kafce.
     — Normalni, czyli jacy? — pomyślałam zaczepnie przy moim stoliku.
     — Dominujący! — przyszło mi do głowy…

…w obuwniczym damskie 38 i męskie 43
formułują statystycznie silne hipotezy na temat
kształtu i długości życia ludzkiego…

…sposób, w jaki dziewczyna wyartykułowała zgrabne, zupełnie normalne zdanie, sprawił, że dotarło do mnie zaskakujące:

Za każdym razem, gdy przyjdzie nam powiedzieć: „normalni ludzie to…”,
normalny człowiek to…” stosujemy… eugenikę…
wobec swoich uczuć, pragnień, wobec siebie.

niedziela, maja 12, 2013

741. /Bez/dzietne pogaduchy

Jabłoń:
(po kilku miesiącach przyznaje się do strachu)
Wiesz, bałam się, że nas znielubisz…

Bliźniacza Liczba:
(z Synkiem dwudziestocentymetrowym)
Ja też myślałam, że już nie będziecie nas lubić…

*

Urzekła mnie ta wczorajsza, krótka wymiana zdań.

*

Jak często — bojąc się — przychodzi nam do głowy, że druga strona też się boi?

sobota, maja 11, 2013

(735+5). Reminiscencje (vi)

Jabłoń:
(w środę, w godzinach pracy Sadownika,
po raz drugi dzwoni do Małżonka
)

Sadownik:
Kochanie, koledzy w pracy się śmieją,
że ja zamiast pracować, tylko gadam przez telefon
albo z żoną, albo z kochanką.

Jabłoń:
Kochanie, jakie albo–albo?
Powiedz im, że między słowami żona, kochanka,
używasz spójnika „i”.

(mija kilka godzin)

Jabłoń:
I co? Powiedziałeś kolegom?

Sadownik:
(wrócony z pracy)
Nie.

Jabłoń:
Dlaczego nie?

Sadownik:
Nie zrozumieliby.

(735+4). Reminiscencje (v)

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Niektóre kobiety są… Piękne.
Niektóre kobiety są… Mądre.
Mądre i Piękne kobiety?
Bagaż, z którym weszłam w dorosłe życie zawierał przekonanie, że kobiety mogą być albo piękne, albo mądre. Dużo czasu zajęło mi dojście do miejsca, w którym pomiędzy tymi przymiotnikami z niebywałą pewnością stawiam spójnik „i”.

Odkrycie przekonania, które dotyczyło kolejnej pary przymiotników — silna, piękna — zaskoczyło mnie. Wyjaśniło się, dlaczego reagowałam złością i bezsilnością, za każdym razem, gdy okazywałam się silną kobietą. Byłam już wtedy piękna i mądra. Nie chciałam być tylko mądrą i silną. Dzięki Pauli Cole z łatwością postawiłam spójnik „i” pomiędzy trzema przymiotnikami…

*

Przypomniała mi się ta moja wewnętrzna przemiana, gdy czytając Osiatyńskiego, przeczytałam, że i On ceni sobie książkę Susan Jeffers pt. Nie bój się bać. Tak! Siła, uświadomiona i dobrze wykorzystywana, nie zabija miłości, Ona tworzy! Przypomniane przez Autora Rehabilitacji słowa ćwiczenia Susan Jeffers postanowiłam zachować od zapomnienia.

*

Dla Nietoperza, któremu komputer czyta:

Jestem silny i kochany.
Jestem silny i kocham.
Jestem silny i to uwielbiam.

Wiktor Osiatyński, Rehabilitacja,
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2012.

(735+3). Reminiscencje (iv)

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Ostatnia część Trylogii (Rehab+Litacja+Rehabilitacja) za mną. Szkoda.

Od kilku dni myślę sobie co jakiś czas z wdzięcznością: „Panie Wiktorze, dziękuję, dziękuję, dziękuję!”. Książka, która w zamierzeniu Autora miała być o dojrzewaniu, o tożsamości, o miłości i przyjaźni, jest o dojrzewaniu, o tożsamości, o miłości i przyjaźni — jest piękna!

Wybrane z wybranych podkreśleń:

Wiem tylko tyle, że zmieniałem się poprzez kryzysy i dzięki nim.

*

Zawsze starał się załatwiać sprawy innych ludzi, a teraz zobaczył, iż robił to po to, żeby samemu się dowartościować. Zapisał więc: Nie dawaj nikomu rad, dopóki cię nie poproszą. I nie załatwiaj nikomu ich spraw, nawet jeśli cię poproszą.

*

Kolejną płaszczyzną zdrowienia było nauczenie się dbania o siebie. Należy otaczać się ludźmi, którzy troszczą się o siebie, a unikać wszystkich, którzy siebie niszczą. Nauczyć się mówić ludziom i propozycjom „nie”, po to, by znaleźć czas dla siebie samego.

*

Tylko rodzice mieli prawo okazywać złość. Innych uczuć nie okazywali, bo chyba nie umieli. Gdy W. chciał mówić o swoich uczuciach, słyszał, żeby w nich nie grzebał, pracował i był zadowolony z tego, co ma.

*

Wewnętrznie wolny człowiek żąda i bierze odpowiedzialność, niewolnik błaga i obwinia.

*

Nie wiedziałem dokładnie, na czym to wybaczenie polegało, aż po latach ktoś mi przysłał maila, że „wybaczenie oznacza pozbycie się wszelkiej nadziei na lepszą przeszłość”.

*

W Sierra Tucson usłyszał, że najważniejsze decyzje życiowe podejmujemy — nieświadomie — w dzieciństwie, pod wpływem doświadczenia i bólu. Ten, którego spotykają kary za wyrażenie złości, będzie milczał, a kogo nagradzają za śmiech będzie się śmiał. Ale każdemu kiedyś zrobi się dziura w tkance życia i w duszy. Może zatem najważniejsze w wychowaniu jest nie to, by temu zapobiec, ale by uczyć dzieci, jak taką dziurę dostrzec, zatrzymać, by oczka nie poleciały za daleko i umieć ją zacerować. Życie, dobre życie to chyba jest właśnie umiejętność naprawiania tego, co inni albo my sami popsuliśmy.

*

Gdy mikrobus odjechał, W. przypomniał sobie obietnicę na bramie wjazdowej „Spodziewaj się cudu”. Pomyślał o cudach, jakie tu przeżył. […]
Gdy mikrobus dojeżdżał do bramy wyjazdowej W. przeczytał drugi napis: „You are a Miracle”, czyli „Ty sam jesteś cudem”.

Wiktor Osiatyński, Rehabilitacja,
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2012.
(wyróżnienie własne)

(735+2). Reminiscencje (iii)

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Wdałam się w mijającym tygodniu w dwie nędzne, ale pouczające rozmowy. Wyciągnęłam wnioski i nie dam się już więcej sprowokować. Tak postanowiłam. I już.


     — czy psychoterapia ma sens?
     Odpowiedź poprawna, ale jednocześnie całkowicie niewłaściwa:
     — TAK. Bo… tutaj należy wypruć sobie flaki wyciągając, poza argumentami merytorycznymi, również osobiste wątki. W końcu każdy psychoterapeuta, poza swoją praktyką, ma za sobą setki godzin terapii własnej i ewidentnie mu się lepiej żyje.

     Odpowiedź niepoprawna, ale całkowicie uzasadniona:
     — NIE. I już. Zadowolony?

*

Był taki czas w mej młodości, gdy chciałam zostać weterynarzem. Wygląda na to, że będąc psychoterapeutką „spełnia” się również to marzenie. Popłakałam się ze śmiechu czytając poniższą opowiastkę.

[...] W. wymyślił opowieść o stonodze. Przychodzi stonoga do doktora, kulejąc na kilkanaście nóżek. Lekarz ją bada i mówi, że może da się to jakoś naprawić. Zaczyna masować nóżkę. Ale ta mnie nie boli tak bardzo jak tamta, mówi stonoga. Nie szkodzi, odpowiada lekarz i masuje dalej. Potem drugą. Stonoga znowu protestuje, bo tamte sześć, po drugiej stronie są w gorszym stanie. A lekarz swoje. Po kilku zabiegach zdziwiona stonoga przestaje kuleć. Jej problem tkwił w centralnym układzie nerwowym, który trzeba było pobudzić i zmienić jego funkcjonowanie. Można się było do niego dostać od dowolnej nóżki, z wyjątkiem tych, które były już w dużej części zniszczone.
     Z czasem W. radził swoim podopiecznym, by na początek nie wybierali największych wad. Raczej takie, co do których sądzą, że będą mogli sobie z nimi stosunkowo łatwo poradzić. Bo nie ma większej przeszkody niż porażka i większej motywacji niż sukces.

Wiktor Osiatyński, Rehabilitacja,
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2012.

(735+1). Reminiscencje (ii)

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Czytając Osiatyńskiego dotarło do mnie, że jestem „współuzależniona”, pomimo nieposiadania rekwizytu, jakim jest uzależniony członek rodziny. To, co nazywałam swoim życiem, zawierało zbyt wiele elementów wyraźnie nacechowanych między innymi chronicznym cierpieniem na perfekcjonizm czy rzutami pracoholizmu. Postanowiłam podjąć kroki ku wyzdrowieniu...

Czysta przyjemność. Niezmącona żadnym celem czy półśrodkiem do celu. Nieograniczona czasem. Niezawierająca nawet grama sensu. Odkryłam Ją. Najczystszą, pierwotną Przyjemność nakryłam na istnieniu. A stało się to tak... Leżałam na kanapie. Obok mnie Heniutka, z głową na mym brzuchu, z przymkniętymi oczami, rozluźniona, ciepła, spokojna, pewna, że właśnie tak wygląda proste, dobre życie. Moja kudłata, wielka Nauczycielka i odrobina ludzkiej uważności. Uznałam to odkrycie za pierwszy krok...

*

Przypomniało mi się zdjęcie, które otrzymałam od Atagi. Czyżby wróżyło już wtedy zmianę?

(źródło)

735. Reminiscencje (i)

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Kim jesteś? To najtrudniejsze pytanie jakie znam. Niby wiem, że najczęściej pytający mają na myśli zawód, ale nawet wówczas, czyli biorąc to ograniczenie pod uwagę, konstruowanie odpowiedzi nie staje się dla mnie prostsze. Inna trudność obsługi tego pytania wynika chyba z natury mego „jestestwa” i polega na tym, że nie umiem na to pytanie odpowiadać, bo nie opuszcza mnie pewność, że jutro będę kimś innym niż byłam wczoraj.

Ostatnie dwa tygodnie pełne były drobnych gestów, niby nic nie znaczących rozmów, ważnych słów, zatrzymanych chwil. Przemieniły mnie tak bardzo, że sama siebie pytam: kim jesteś? Kto teraz będzie pisał tego bloga? po co?

niedziela, maja 05, 2013

734. Namolna Solenizantka

Henia:
(wczorajsza, urodzinowa, wieczorową porą gapi się na Drzewko)

Jabłoń:
(w ramach prezentu daje Kudłatej kawałek kiełbasy)

Henia:
(połyka, zamiast gryząc delektować się smakiem
i gapi się wciąż na Drzewko
)

Sadownik:
Ona Ci tylko mówi, że wciąż ma urodziny
i co ty na to?

733. O miłości inaczej

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Lane o czasach swojego studiowania — gdy Arny Mindell z nim pracował — powiedział dziś, w drugim dniu warsztatu:

He loved all
I couldn’t love.

Zapisałam. Właśnie przepisałam, by nie zgubić słów i uczucia, które mi teraz towarzyszy. Czuję bezkresną wdzięczność do moich Nauczycieli, którzy kochają wszystko to, czego ja na razie nie potrafię pokochać; wszystko to, o czym nie mam pojęcia, że mogę pokochać; wszystko to, o czym jeszcze nie wiem, że istnieje we mnie i na miłość czeka cierpliwie. Jestem szczęściarą, cholerną szczęściarą!

*

Do następnego spotkania z Lanem w przyszłym roku pozostaję z drogowskazem:

Pozostaję również z wspaniałym wyzwaniem, by pokochać własny strach, frustracje i lęki. Jestem szczęściarą!

sobota, maja 04, 2013

732. Ukochany Osiatyński

 wpis przeniesiony 6.03.2019. 
 (oryginał bez twardych spacji) 

Może dwa tygodnie temu włączyłam radio w okolicach 19.56, a może 20.56. Załapałam się tylko na końcówkę audycji „O pomaganiu”. Gdy rozpoczął się już blok reklam dotarło do mnie, że znam głos zaproszonego gościa, który należy do jednego z dwóch moich ulubionych Profesorów. Z tyłu głowy zapamiętałam, że na pewno nie przez przypadek pojawił się w radio. Prawie tydzień temu przypomniał mi się ów incydent. W ulubionej księgarni klik, klik... zdziwiłam się milusińsko... klik, klik i trzy nowe książki już szły na poczet majowego czytania. Jedna już za mną. Stanowi kontynuację Rehaba. Prawdziwa, mądra, ludzka...

Zapisał w dzienniczku, że po to, by być w dobrym stanie ducha, musi narzucić sobie codzienną dyscyplinę: chodzić wcześnie spać i rano wstawać; robić to, co do niego należy, nie odkładając nic na potem; nie planować za dużo i realistyczniej mierzyć czas potrzebny na każde zadanie; robić jedną rzecz naraz; codziennie trochę pisać i nie pisać wieczorami. Niemal nic z tego mu się nie udało. Nigdy.

*

Przypomniał sobie rozmowę, jaką przeprowadził siedem lat wcześniej z Janem Szczepańskim. Rozmawiali o sensie życia i o szczęściu. Profesor mówił o tym, że w życiu trzeba mieć cele i trzeba mieć dyscyplinę, by te cele realizować. W. porównał cele do mety i zapytał, czy dobiegnięcie do mety daje szczęście. „Nie” — odpowiedział profesor. „Szczęście to rozkoszować się pełnią sił podczas tego biegu”.

*

Zapomniałem o tym, że ludzie mają prawo być neurotyczni i pokręceni.

*

Nikt mu nie mówił o uczuciach — ani w szkole, ani w kościele, ani w domu. Słowo „uczucie” było synonimem miłości, oprócz tego były „emocje”, głównie zresztą złość.

*

Postanowił zapamiętać, co ma robić, jeśli nie chce cierpieć.
     1. Szanować siebie;
     2. Kochać siebie;
     3. Nie mówić do siebie bez przerwy „muszę”;
     4. Przestać się bać i wyzbyć poczucia winy;
     5. Wybierać i selekcjonować swoje plany i zobowiązania;
     6. Mniej mówić i słuchać innych;
     7. Nie krytykować;
     8. Akceptować innych i tolerować ich poglądy:
     9. Pomagać innym;
     10. Żywić uczucie rewerencji wobec świata, natury i ludzi.
     To było jego własne dziesięć przykazań. Tamte dostał od Boga po to, by być dobrym. Te dostał od siebie, z własnego życia, po to, by być szczęśliwym. A najpierw po to, by nie być nieszczęśliwym. Nauczył się ich na pamięć i włączył do codziennej porannej medytacji.
     Po jakimś czasie poczuł, że czegoś ważnego mu brakuje. Dopisał jedenaste przykazanie: Bądź radosny.

Wiktor Osiatyński, Litacja,
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2012.