wpis przeniesiony 24.03.2019.
(oryginał z zawieszkami)
Wpis ten ma, historycznie rzecz ujmując, dwa niezależne początki.
Pierwszy. Tor pływacki. W ramach relaksu, płynę stylem, który nazywam wieloryb brzuchem do góry, czyli na grzbiecie, dwoje rąk jednocześnie w górę i za głowę… ten słodki moment, gdy twarz w dużej części znika pod wodą… och! Płynę wolno, wolniutko, delektując się niewagą, niekalectwem i ruchem… och! I nagle dogania mnie myśl: ile i jakie rzeczy w życiu tak właśnie kocham robić? Kto we mnie decyduje, co jest tym czymś? Kto to jest?
Drugi. Z rehabu w tym tygodniu wracałam. W humorze wskazującym na użycie niebywałej ilości endorfin. I dopadła mnie pewność — która już z kolei? ( naj lep sze na ten mo men t) — że już rozumiem to, zwykle niestety kobiece grzmienie, że pożałujesz, że zegar ci tyka, że bycie tym, śmym i owym jest najważniejsze w życiu kobiety.
Początek mamy z głowy. Gdzie te dwa początki łączą w logiczną całość? Już. Czy nigdy nie zastanawiałaś się, dlaczego nikt nie marudzi, poza rodziną ewentualnie, na temat wyborów mężczyzny, choćby nie wiem, jak były głupie? Natomiast kobiece wybory trzeba uzasadnić, obronić, a i tak na końcu znajdzie się mądry lub mądra, co nie szczędzą sił, by poinformować: „no, nie wiem” i obdarować tuzinem najlepszych na świecie rad życiowych. Mnie kiedyś ten brak symetrii, dyktowany posiadaniem macicy, dwóch jajników i dwóch jajowodów, doprowadzał do szewskiej pasji. Ale dwa, wspomniane już, początki olśniły mnie.
Pierwszy. Chłopców wychowuje się tak, że gdy malec mówi „nie”, to jest duma, że taki samodzielny, autonomiczny, stanowi o sobie. Dziewczynki uczy się, że „nie” to nie najlepsza strategia radzenia sobie w życiu, bo ciocia się obrazi, że nie chcesz, by cię pocałowała na do widzenia, że może chociaż spróbuj tego szpinaku, on taki zdrowy i na urodę dobrze robi, że nie chcesz popilnować młodszego braciszka, nie kochasz go już? Efekt. Gdy pytasz dorosłego faceta o pasje, on zwykle wie. A kobieta? No, głupio się tak przyznać, że ja tu, tak tylko dla siebie. Co i tak jest ogromnym sukcesem, bo często wie, co lubić powinna, ale co — nie kogo — kocha, bez czego nie może żyć, to już gorzej. A przecież dobrze jest wiedzieć, co w życiu cię spełnia. Poczekaj, nie śpiesz się, obserwuj, a oniemiejesz z zadziwienia. Odkryć siebie dla siebie to nie grzech.
Drugi. Skoro jednak pewności nie ma, bo i skąd ją wziąć, to świat zewnętrzny, co jest odzwierciedleniem świata wewnętrznego, prezentuje w całej okazałości konflikt wewnętrzny: robić czy nie robić? pójść czy nie pójść? zdecydować się czy poczekać? A ponieważ konfliktów nie lubimy, to miło byłoby, gdyby był taki ktoś, kto będzie wiedział, co ja mam w życiu wybrać, by było dobrze — życie nie lubi próżni, chcesz, to masz i wojuj z wiatrakami, jeśli jednak masz odwagę, by pojawił się cień niepewności lub gdy sokoli wzrok twego jestestwa wypatrzy inny drogowskaz. To właśnie tu pojawia się przestrzeń na wszystkie ludowe mądrości, tykające zegary, mendzenie i psucie krwi, co sparaliżować może odwagę zbyt skutecznie. A prawda jest taka, że tylko Ty wiesz; to coś szczególnego w Tobie, na poznanie czego masz całe życie, wie. Jestem tego pewna jak mało czego w życiu.
No i chuj, miłe panie! Same! Same! Same wybierajcie! Bo jest z czego wybierać. Niech nie robi tego za ciebie matka, ciocia, sąsiadka, pani premier.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz