sobota, sierpnia 13, 2016

1988. Ano!

 wpis przeniesiony 24.03.2019. 
 (oryginał z zawieszkami) 

Likwidacji towarzyszą znaleziska archeo. Dwa dni temu Sadownik krzyknął: nie uwierzysz! I faktycznie uwierzyć nie mogłam. Znalazł kartkę.

Tak. My kiedyś notorycznie zostawialiśmy sobie kartki, bez wielkich okazji. Rany boskie, naprawdę? Tak. I to pamiętam, ale punkt drugi brzmiał wczoraj jak: poleciałam na Uran, nie czekaj z obiadem. Wyprzeć się nie mogłam. To moje pismo. Rany! Wzięłam samochód? Naprawdę?

Niezbędna dygresja. Ten tydzień upływa mi na namierzaniu osobistych progów, czyli takich momentów, gdy nie robię czegoś, bo… nie umiem, boję się, ooo! na pewno zrobi się mu/jej/im przykro, noooo! nie wypada. Że co? W ramach wakacyjnej pracy nad sobą, każdego dnia jedną sztukę takiego nie-mogę-ależ-gdzież-bym-śmiała po prostu… robię!

Dzisiejszy dzień miałam zaliczony już o 7.20, bo o tej godzinie zaparkowałam osobiście auto pod domem. Sadownik w roli pasażera. Bo wywiozłam nas na 6.00 rano… na pływalnię, co Sadownik skwitował ubierając się: nie ma to, jak zacząć sobotni czilałcik o 5.30. Ano, nie ma!

*

Dionne Warwick, What the World Needs Now is Love Sweet Love.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz