Ta książka uwalnia. Zachęca, by pytać „a dlaczego tak jest najlepiej?”, by kwestionować, by pofatygować się do własnego wnętrza i dowiedzieć się, skąd mam taki a nie inny pogląd i czy jest on na pewno mój.
Dla kobiet — książka obowiązkowa.
Dla mężczyzn — opowieść księżycowa, niekoniecznie zrozumiała, prowadząca do zadziwienia: „naprawdę tak wygląda świat kobiet Zachodu?”. Naprawdę.
Dla kobiet i mężczyzn — przeczytaj, przemyśl, zanim ogarnie Cię pewność, jak mają żyć inni, szczególnie inne kobiety.
W każdej kulturze dominuje określony model idealnego macierzyństwa, który może być różny w różnych epokach. Bez względu na to, czy kobiety są tego świadome czy nie, na wszystkie wywiera on wpływ. Można go zaakceptować lub kwestionować, negocjować lub odrzucać, zawsze jednak trzeba zająć jakąś pozycję.
*
[…] owa „różnorodność preferencji i priorytetów tworzy konflikty między różnymi grupami kobiet”, działając na korzyść mężczyzn, których interesy są dość zbieżne.
*
Jedne kobiety chcą mieć dziecko, inne już nie chcą, są też takie, które nigdy nie chciały.
*
Od kiedy kobiety są w stanie panować nad swoją płodnością, studiują, podbijają rynek pracy i roszczą sobie prawo do niezależności finansowej lub kariery zawodowej, macierzyństwo przestało być naturalną oczywistością, a stało się pytaniem.
*
Podjęcie decyzji onieurodzeniu dziecka lub niepodjęcie decyzji o urodzeniu związane jest z tym, co prywatne i intymne. W większości wypadków stanowi rezultat sekretnego dialogu wewnętrznego kobiety z samą sobą, który nie ma w sobie nic z działań propagandowych.
*
Im większa wolność podejmowania decyzji, tym większa odpowiedzialność i więcej obowiązków.
*
W rzeczywistości nie ma dwóch sposobów przeżywania macierzyństwa, lecz nieskończoność. Sprawia to, że nie można mówić o instynkcie, którego podstawę stanowi determinizm biologiczny. Kwestia ta jest bowiem ściśle związana z osobistą i kulturową historią każdej kobiety.
*
O ile często przywołuje się wpływ uczuć, o tyle niewiele mówi się o równie ważnym czynniku, jakim jest presja, którą wywierają na nas rodzina, przyjaciele i społeczeństwo. Bezdzietna kobieta (i, choć w mniejszym stopniu, także mężczyzna) lub bezdzietna para zawsze wydają się anomalią, która prowokuje pytania. Cóż za dziwaczny pomysł nie mieć dzieci i wymykać się normie! Są oni nieustannie zmuszani do wyjaśnień, nikomu tymczasem nie przyjdzie do głowy zapytać matki, dlaczego zdecydowała się na dziecko (ani wymagać, aby podała ważne powody swojej decyzji), choćby była najbardziej infantylną i nieodpowiedzialną kobietą. Natomiast kobieta, która z własnej woli nie urodziła dzieci, ma nikłe szanse uniknięcia wyrzutów ze strony rodziców (którym odmówiła prawa bycia dziadkami), niezrozumienia ze strony przyjaciółek (które chciałyby, aby robiono to, co one) oraz wrogości społeczeństwa i państwa — z definicji pronatalistycznych — dysponujących niezliczoną liczbą sposobów, aby ukarać te, które nie wypełniły swego obowiązku. Trzeba więc niezłomności i silnego charakteru, żeby nie przejmować się tą powszechną presją, a nawet pewnym napiętnowaniem.
*
Ciągle jeszcze panuje silna tendencja postrzegania bezdzietności jako porażki, która wywiera negatywny wpływ na kobiecość. Bezdzietna kobieta powinna się żalić lub obwiniać. Jak zauważa socjolożka, Pascale Donati: „rezygnacja z prokreacji jest odstępstwem od normy”, które ma swoją cenę — dezaprobatę społeczną. […] socjolożka doszła do następujących wniosków: „Jeśli nie ma się dzieci, a mogłoby się mieć, lepiej być mężczyzną niż kobietą, żyć samotnie niż w związku, nie pokazywać zbytnio, że jest się kobietą spełnioną. W tej gradacji największą podejrzliwość wzbudza kobieta zamężna, która zrezygnowała z zostania matką […].
*
Bezdzietność, mimowolna czy z własnego wyboru, w sytuacji, gdy utożsamia się kobietę z matką, odsyła do braku i niespełnienia.
*
Niematka nieustannie musi się tłumaczyć, matki zaś traktuje się jakby nigdy nie miały żadnych problemów ani niepokojącego profilu psychologicznego, zauważa Émilie Devienne. Bezdzietna kobieta staje się obiektem presji ze strony rodziców, rodziny, przyjaciół (będących rodzicami), kolegów z pracy, jednym słowem, całego społeczeństwa. Do tego stopnia, że prawomocne staje się pytanie, czy nie lepiej mówić o „obowiązku” niż „pragnieniu” posiadania dziecka?
*
Jednak bez względu na to, czy tego chcemy, czy nie, macierzyństwo dziś jest tylko jednym z ważnych aspektów kobiecej tożsamości, a nie czynnikiem koniecznym, aby osiągnęła ona [kobieta] pełnię kobiecości.
*
Powrót do naturalizmu, przywracającego dobre imię zużytej koncepcji instynktu macierzyńskiego i wychwalającego najbardziej konserwatywne poglądy głoszone przez mężczyzn oraz poświęcanie się kobiet, stanowi największe zagrożenie dla ich emancypacji i osiągnięcia równości płci. Zwolennicy tej filozofii dysponują niezrównaną bronią, pozwalającą im skierować obyczaje w pożądanym przez nich kierunku: poczuciem winy matek.
*
Czyż zresztą wybór zostania matką lub rezygnacja z tej roli musi być rozpatrywany w kategoriach normalności lub dewiacji? A jednak nikt nie może zaprzeczyć istnieniu szkód spowodowanych brakiem odpowiedzialności matek. Ile dzieci wydaje się na świat, aby pełniły funkcję kompensacji, zabawki lub towarzysza matki. Ile dzieci, które przyszły na świat w wyniku oszacowania przez naturę strat i zysków, jest maltretowanych lub pozostawianych samym sobie? O dziwo, kobiety świadome swych obowiązków wydają się znacznie bardziej niepokoić społeczeństwo niż te, które je ignorują…
Elisabeth Badinter, Konflikt: kobieta i matka,
przeł. Jakub Jedliński, PWN, Warszawa 2013.
(wyróżnienie własne)