środa, września 30, 2020

3968. 274/366

3967. Pół(po)urlopownik

Ibukosknera kilka miesięcy od premiery czekała na przyzwoitą cenę tej książki — czekała biernie, bo miała co czytać. Doczekała się trzy miesiące temu, więc klik, klik i zaczęłam. Po troszku, po kawałku z długimi przerwami, bo trawienie kolejnych rozdziałów łatwe nie było.

Jeśli myślisz, że Rosja zaczyna się za naszą wschodnią granicą — jesteś w błędzie. Rosja już tu (w Polsce) jest i ma się świetnie, dzięki wykorzystaniu fantastycznego (i fanatycznego) mechanizmu, jakim jest katolicki darwinizm, który przydatność kobiet i rodzin wyraża liczbą potomstwa.

Nie łudź się, pro-life oznacza przeciwko kobietom, tradycyjne rodziny jest sy­no­ni­mem zinstytucjonalizowanej formy przemocy, a wartości chrześcijańskie w ustach polityków to gówno-wartości, parafrazując księdza Tischnera.

Do tej pory religia, jako narzędzie kontroli, od wieków używana była wyłącznie przez kościoły. Teraz religia stała się orężem polityków, którzy przeorganizowują nam świat, nie licząc się z nami wcale.

Do tej pory nie miało znaczenia, na kogo głosujesz i tak Episkopat był największym politycznym graczem. Czasy się zmieniają, Episkopat na naszych oczach staje się płotką. W Polsce nie mohery dyktują warunki, tylko faszyzujący młodzieńcy w garniturach.

Po tej książce dłuższą chwilę ma się dość. Wybranie cytatów osłabia nawet tydzień po skończeniu lektury, więc będzie ich tu niedużo, ale za to same perły, by nie być gołosłowną, że polscy prawicowi politycy nie pozostają w tyle, choć są mało twórczy w tym, co mówią.

A Putin nie lubił i nie lubi, kiedy mu się robi „poniżające” uwagi. Chciał, by Rosja „wstała z kolan” i była traktowana przez Zachód jako równo­prawny partner.

Innym poważnym wyzwaniem dla tożsamości Rosji — mówił Putin — są wydarzenia mające miejsce na świecie. (…) Możemy zauważyć, jak wiele krajów euroazjatyckich odrzuca obecnie swoje korzenie, w tym chrze­ści­jań­skie wartości, które stanowią podstawę zachodniej cywilizacji. Zaprzeczają moralnym zasadom i tradycyjnej tożsamości: narodowej, kulturowej, re­li­gij­nej, a na­wet se­ksu­alnej. Wprowadzają prawa zrównujące duże rodziny z partnerstwem tej samej płci, wiarę w Boga z wiarą w Szatana. […] Jestem przekonany, że to otwiera drogę ku bezpośredniej degradacji i pry­mi­ty­wiz­mowi, co objawia się w głębokim kryzysie demograficznym i moralnym.

Putin staje się „lwem chrze­ści­jaństwa”, „obrońcą wartości” […].

Zamiast mówić o gender studies — naukowych badaniach nad płcią kul­tu­ro­wą, czyli manifestacją kobiecości i męskości w kulturze — zaczęto prawić o „ideologii gender”.
     „Ideologia gender”, którą przywiózł w bagażu dyplomatycznym pa­triar­cha
[Cyryl] i która zagościła w polskim Episkopacie, a potem dotarła nawet do Watykanu, jest sprytnym narzędziem do uprawiania kre­mlo­wskiej geo­po­li­tyki. Pojęcie to sieje nienawiść i niszczy społeczeństwo, a jednocześnie nie jest rozpoznane jako mające cokolwiek wspólnego z Kremlem i jego polityką.

Klementya Suchanow, To jest wojna. Kobiety, fundamentaliści
i nowe średniowiecze
, Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

Religia jest tylko narzędziem. Mowa o wartościach — ściemą. Tak naprawdę z Bogiem na ustach wyrządzają ludziom zło.

(tamże)

wtorek, września 29, 2020

3966. 273/366

36 osób w ciągu ostatniej doby zmarło na covid-19 w Polsce.

trzydziestu sześciu osób nikt nie trzy­mał za rękę, gdy odcho­dzi­ły. z tą myślą, co wierzchołka śmiertelnej góry dobowej do­ty­ka, próbuję odnaleźć się pod dzisiejszym ołowianym niebem.

273/366

niedziela, września 27, 2020

3965. 271/366

nowy numer Polityki postarzał się bardzo. ale mój zachwyt zachował świeżość i domaga się odnotowania. nareszcie ro­zu­miem bezgraniczną pewność tych, którzy uważają, że na­le­ża­ła mi się TA choroba — jestem inna, jestem obca, jestem chora.

271/366

[Według koncepcji Melvina Lernera] większość ludzi ma ten­den­cję do wiary w tzw. sprawiedliwy świat, czyli taki, w któ­rym ogólnie ludzie dostają to, na co za­słu­gu­ją, a za­słu­gu­ją na to, co ich spotyka. Jesteśmy skłonni pod­trzy­my­wać w sobie tę wiarę, ponieważ pozwala nam ona twierdzić np., że „praca ma sens”, „konsekwencja w działaniu przynosi efekty”, a „złe uczynki będą ukarane”.
// prof. Dariusz Doliński

*

[…]  złe rzeczy zdarzają się raczej innym. Ale mate­ma­tycz­nie nie jest możliwe, by wszyscy byli mniej narażeni na nieszczęścia niż osoba przeciętna.

Mariusz Sepioło, Bunt przeciw koronie,
Polityka, 38 (3279), 2020.
(wyróżnienie własne)

sobota, września 26, 2020

3964. 270/366

jak dobrze — pomyślałam dziś — że świat porwał mnie, nim nauczyłam się zapisywać muzykę. nie umiem czytać partytur. słuchając muzyki, odpoczywam od lewej półkuli mózgu.

270/366

Lars Danielsson, Tigran, John Parricelli
& Magnus Öström feat. Mathias Eick, I Tima.

czwartek, września 24, 2020

3963. Pourlopownik (III)

Przedskoczek pierwszy. Gdy w styczniu odstawiałam na półkę Pana Ibrahima, wymieniłam go na Ćwiczenia stylistyczne, by po raz nie wiadomo który delektować się tą małą książeczką przy porannej kawie.

Upłynęło dużo czasu od momentu, gdy czytałam ją kilka miesięcy po pre­mierze i ten czas krzywdy tej książce nie zrobił wcale, tylko papier pożółkł. Wciąż jest prze­uro­cza i doskonała. Tylko ja nie byłabym dziś tak odważna, jak wtedy byłam, by trzem, dwadzieścia–trzydzieści lat starszym ode mnie, mężczyznom ją podarować w ra­mach podziękowania za współ­pracę przy technicznych, poważnych kwestiach na­u­ko­wych. Dziś chętnie bym ich zapytała, czy w ogóle do niej zajrzeli — ściśniętym, pokratkowanym ludziom takie (?!?) książki, pani raczy żartować — ciekawe.

Przedskoczek drugi. Na urlopie audycji o pięknej książce słuchałam. Niestety, premiera dopiero w ostatnim dniu września — trzeba czekać! Szukać zaczęłam informacji, czy wyjdzie w ibuku. Wydawnictwo… nieznane mi. Klik, klik, istnienie kilku ibuków tego wydawnictwa odnotowałam — jest szansa, pomyślałam.

Na temat jednego z nich gdzieś na sieci przeczytałam, że [i]mpulsem do powstania 30 znikających trampolin była książka Raymonda Queneau Ćwiczenia stylistyczne. Jasny gwint! Natychmiast zaznaczyłam do upolowania.

Mistrzowski skok. Rozochocona wczoraj dzieciowymi książkami sprawiłam, że mój wewnętrzny ibukosknera dzisiaj przymknął oczy na absolutnie-nie­­­akce­pto­wal­nie-wy­so­ką cenę ibuka, a ja w tym czasie klik, klik, kod, klik i miałam książkę przed oczami. Rewelacja!

Jeśli tylko dzieci, które kochacie, nie postarzały się już zbytnio, nie czekajcie z po­zy­ska­niem tej książki, bo dzieci nie poczekają, rosną i dorastają. No, ale wtedy mo­że­cie pod pozorem prezentu kupić Ćwiczenia stylistyczne (doskonałe!, daję słowo), jeśli jesteście wystarczająco odważni.

Ależ ścisk na tej platformie autobusu! I skąd się tu wziął ten chłopak o aż tak głupim i śmiesznym wyglądzie? ale cóż on właściwie robi? Nie chce chy­ba, nieprawdaż, wdać się w sprzeczkę z tym tu jegomościem, który go — jak utrzymuje, i to kto? ten laluś — potrąca!

*

BUS PELEN STOP MLODY DLUGA SZYJA KAPELUSZ WKOLO OPLOT BESZTA ANONIM PASAZER BEZ WAZNY POWOD STOP SPRAWA PALCE NOGA URAZA NACISK OBCAS TWIERDZI CELOWO STOP URYWA SPOR DLA WOLNE MIEJSCE STOP CZTERN ZERO-ZERO PLAC ROME MLODY SLYSZY KOLEGA RADA MODA STOP WYZEJ GUZIK STOP PODPIS ARCTURUS.

*

W autobusie S rozważmy zbiór S´ pasa­że­rów siedzących i zbiór S˝ pa­sa­że­rów stojących. Na każdym przystanku mamy zbiór O osób ocze­ku­ją­cych. Weźmy zbiór W pasażerów, którzy wsiedli; stanowi on podzbiór zbioru O, złożony z sumy zbioru W´ pasażerów, którzy zostali na platformie, i zbioru W˝ tych, którym udało się usiąść. Wykaż, że zbiór W˝ jest zbiorem pustym.

*

Nie mam nawyku pisania. Nie znam się na tym. Miałbym wielką chęć napisać jak trzeba tragedię albo jakiś sonet czy inną odę ale tam są reguły. To mnie znowuż krępuje. To nie dla amatorów. Zresztą tu wszystko jest już bardzo źle napisane. Kompletnie. W każdym razie widziałem dziś […].

Raymond Queneau, Ćwiczenia stylistyczne,
przeł. Jan Gondowicz, Świat Literacki, 2005.

Tak, tak, dziwić się światu jest bardzo zdrowo i przyjemnie.

Było słonecznie i dziwnie cicho. Dzień toczył się normalnym, nieśpiesznym rytmem i nic nie wskazywało na to, że cokolwiek mogłoby zakłócić spokój tego sobotniego popołudnia.

To znaczy… świeciło słońce. I ten, były wakacje. I te, no, bliźniaki wracały do domu. Z basenu. Z mamą. Bo byli głodni, tata zrobił obiad, a oni chcieli już wracać, bo mieli trampolinę. I woleli skakać niż ten, niż siedzieć tam w parku czy coś. No.

Kończył się trzeci seman wakacji. Bliźniaki — Zo i Uk — wracały z planety Umbra do domu na Agor po pełnej atrakcji, rozciągniętej w czaso­prze­strzeni minucie. Towarzyszyła im przydzielona na tę wyprawę Ma Robot w kształcie człowieka. Ich prawdziwa Ma musiała akurat wylecieć poza galaktykę […].


[…]
(Tu czytającemu na głos brakuje już powietrza, bo chciał go zaczerpnąć po kropce, a jej wciąż nie ma i nie ma. Natomiast czytający po cichu również jej szuka, co sprawia, że jego wzrok odrywa się od ostatniego słowa, biega bez ładu i składu po tekście, aż w końcu zatrzymuje się na dużo dalszym fragmencie)
[…]
(Tu czytający na głos i czytający po cichu popadają w zadumę, bo z powodu poszukiwań kropki zgubili wątek i teraz niewiele z tego wszystkiego rozumieją, a zwłaszcza – po co unikać kropek
. […])

     — To na pewno nasz sąsiad z prawej! — zawołał zrozpaczony. — Ten chudy król Karol najbardziej nam jej zazdrościł! Kupił królowej Karolinie korale, ale co komu po koralach, jeśli można mieć trampolinę!

Podobno strach ma wielkie oczy. Dlatego zawsze widzi więcej niż trzeba. A w dodatku na opak […].

Dorota Kassjanowicz, 30 znikających trampolin,
ilustr. Paulina Daniluk, Wydawnictwo Albus, Poznań 2016.
(wyróżnienie własne)

Było słoneczne popołudnie. Sobota. O tej samej porze w zeszłym roku lało i było zimno. Zimno było też cztery lata temu, a cieplej zrobiło się na chwilę dopiero pod koniec sierpnia. Bo z pogodą to nigdy nic nie wiadomo, zwłaszcza latem.
     Zaczynała się druga połowa wakacji. Bliźniaki — Zosia i Łukasz — wracały z mamą do domu. Bliźniaków było w okolicy jak na lekarstwo. Dwojaczki dość rzadko przychodzą na świat. Podobno najpierw musi się urodzić osiemdziesięcioro pięcioro dzieci pojedynczych, a dopiero wtedy rodzą się komuś bliźniaki. Oczywiście to tylko takie wyliczenia na potrzeby nauki, bo tak naprawdę czasami w jednym mieście jednego dnia mogą pojawić się i trzy pary bliźniąt. A potem bardzo długo nie dzieje się nic w tym rodzaju. Podążając matematycznym tropem, warto zauważyć, że trojaczki muszą czekać na swoją kolej aż po siedmiu tysiącach dwustu dwudziestu noworodkach. Nie mówiąc już o czworaczkach. Te to dopiero się naczekają. Chyba więc lepiej rodzić się pojedynczo. Zresztą, co kto woli
.


(tamże)

środa, września 23, 2020

3962. Pourlopownik (II)

Wiedziałam o tej książce, ale w zeszłym roku nie przemawiała do mnie. Przemówiła wczoraj. Klik, klik i miałam. I delektowałam się.

Nie mam pewności, czy słowa w tej książce zachwycą dzieci tak samo jak dorosłego. Zasięgam w tej sprawie języka.

Przerwał jeżozwierzowi raz jeż:
gdy ten mówił „ja jestem jeż…”,
natychmiast wtrącił „ja też”.
I patrząc na jeżozwierza,
do dzisiaj mu nie dowierza
.

  Słonko, co zachodziło,
  złocistą barwą pokryło
  hipopotama.
 
  Widząc, że patrzy nań lama,
  rzekł hipopotam:
  ze złotam.
  Na co ona: „a przypadkiem nie z miedziś?”.
  A on na to: „przynajmniej nie dziś”
.

Popatrz: ara
się stara,

orzeł orze,
jak może,

łania
na nogach się słania,

foka
nie zmrużyła dziś oka,

a ty coo
?!…

Jeden koala
Nie dla przyjemności, lecz z musu
pije sok z eukaliptusów.
Nic dziwnego — mama
kropla w kroplę jest taka sama.
Czyli są to zwierzęta niewinne,
bo picie jest u nich rodzinne
.

Jarosław Mikołajewski, Zoo, ilustr. Elżbieta Wasiuczyńska,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2019.

3961. Pourlopownik (I)

O literkach Poety wymieniliśmy emile. Tknęło mnie, żeby sprawdzić, czy może coś nowego w ibuku się ukazało. Okazało się, że jeden ze starszych tomików wrócił w cyfrowym wydaniu. I dobrze, że wrócił, bo piękny. Bardzo piękny.

gdzie jest we mnie iskra ze stworzenia człowieka?

mgławice pieprzyków
drogi mleczne znamion
 
słupy milowe sutek
 
pory przydrożne
zmarszczki z kontrabandy
 
na kamieniu bruzdy
kwarce
żyłki piasku
 
szramy to już raczej
wyręka człowieka

szczelina możliwości już tylko
w rzeczach niemożliwych

wszystkie dobre zabawy polegają na znikaniu
 
kto lepiej zniknie
kto na dłużej
 
kto tak że reszta się wnerwi

coś kocha
coś nie dba
żartuje
tracę resztki wiary
i ją odzyskuję

grypa
w chorobie
budzę się gotowy na miłość

wstyd

jakimi sztuczkami
śmierć walczy o życie

śpię zawsze plecami do tego co najdroższe
 
czegoś chcą plecy
czego nie chcą oczy
 
coś chce czegoś
poza mną

ale kto za mnie się modli
tak skuteczną prośbą?
 
robi to świadomie
bo kocha?
 
zaklina?
 
ziemska matka?
ojciec nieziemski?
 
czy chór klauzurowych zakonnic
odmawia pacierz w bieszczadzkim klasztorze
za ludzkość
 
również za tę jej moją chwilę
i cząstkę

Jarosław Mikołajewski, Wyręka,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014.

nie bój się tylu ludzi umarło
i jakoś przeżyli

już się rozdarłaś
na pół
a to darcie
kruszy jeszcze tynk u sąsiada
 
[…]

ile bym dał za tę miłość
pomyślałem
gdybym jej nie miał
 
i co za miłość
która nie prowadzi do ruin
a jeszcze płaci za wydartą masakrę

ze wszystkich spraw tego świata
zostanie poezja
dobroć
 
i piękno dotknięte chorobą

(tamże)

3960. Czas w pikselu

Na osi czasu:
     — czas przeszły dokonany: puste kieliszki,
     — czas teraźniejszy: cyk,
     — czas przyszły: pełna buteleczka.


fot. Gepardzica, fragment.

Podzielne przez dziesięć wpisy. Nigdy ich nie piszę. Czekam, aż do mnie przyjdą. Przyszedł i ten:

Gepardzica:
(wczoraj wieczorem przysłała
powyższe zdjęcie, dodając
)
I pić jeszcze będziemy! Bo
żeby mieć odwagę się zmienić,
być cierpliwą i powiązaną ze wszystkim
— trzeba cierpliwie pić!!!😂

Kaan:
I to wiele razy!
☝️

Jabłoń:
(grozi Gepardzicy)
Skończysz na blogu!

Gepardzica:
Mogłam gorzej!😁

Kaan:
😁

poniedziałek, września 21, 2020

3959. Urlopownik (III)  // Nadzieja (II)

Poezji cykać po jednym autorze nie będę — zadecydowałam. By złapać dystans, inną perspektywę, zatrzymać się w czasie, słuchać morza, które kilkaset metrów dalej opowiadało swoją historię, by… Wiedziałam, tylko wierszem!

Parytet niezachwytu zachowany. Jedna poetka i jeden poeta swoimi pojedynczymi w tym zbiorze wierszami coś powiedzieli, ale do mnie nie przemówiło to wcale, więc nie będzie po nich tu śladu.

tak
wiem w tej chwili
umierają ludzie
 
nic więcej nie mogę
jak ich mocno kochać
razem z tymi co zmarli
w innej chwili bez chwili
na epidemie o innych imionach
 
słyszałem wczoraj że zamiast miłosnej
pieśni mam mieć dla nich
upór by pozostać
w swoim własnym domu

na pościeli tuż obok nieodkrytych kolan
kładzie się piesek

w czarnych kroplach oczu przynosi pytanie
jak dusza może zmieścić się
w trzech kilogramach

Jarosław Mikołajewski, Godziny myśli [w:] Nadzieja,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020.

✎ ✎ ✎

Co jakiś czas ktoś grzebie w kieszeniach
naszej śmierci. W lęku który
drze się jak ptak na ostrym dyżurze.
 
Co jakiś czas ktoś podobny do nas.
W tej samej hotelowej restauracji.
Z tym samym liczydłem które
odejmuje mu rozum.
 
I z tą samą miłością
która płaci mandat
za przekroczenie
tych samych błyskawic
.

Ewa Lipska, Co jakiś czas [w:] Nadzieja,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020.

✎ ✎ ✎

o
czarna chwilo
zniknij się
chcę do mnie wrócić
wrócić do „po staremu” ale
którędy
– – –

Teraz tak samo jak wtedy
na spotkanie ze mną podbiegło
NIC NIGDZIE NIGDY i NIKT

Utknęłam na skrzyżowaniu tego z tamtym
wydało mi się
jakby to nadal trwało wczoraj

widziałaś mnie – mówił obraz –
ja ciebie też – odrzekłam – ja też

Urszula Kozioł, Zamęt [w:] Nadzieja,
Wydawnictwo Agora, Warszawa 2020.
(wyróżnienie własne)

niedziela, września 20, 2020

3958. Urlopownik (II)

Łyknęłam haczyk polecanej książki. Nie do zdobycia w ibuku, nie do zdobycia w ogóle. Sadownik ma swoje metody na niezdobywalne i na kundlu miałam chwilę po tym, jak poprosiłam, czy nie mógłby zaczarować świata.

Oczekiwałam więcej, dużo więcej. Pozostałam z jedną sceną. Ile mostów podpaliłeś? W słusznej sprawie podpaliłeś, to oczywiste, ale czy przyszło ci do głowy, że mogły ci jeszcze długo służyć, gdyby nie spłonęły?

Przez całą drogę, aż do mostu ich gonili.
     Hanna przejechała przez most. A chłopi zatrzymali się przy moście. Na brzegu znaleźli beczkę smoły, rozbili ją na moście. Podpalili. Patrzyli potem, jak się most pali
.

*

     — To ty jesteś tą świętą? — powiedziała Traktorina Pietrowna. — Zawsze wiedziałam, że źle skończysz.

*

A ta nie wiadomo gdzie podrosła i wróciła. Odtąd już miałem siostrę, której dotąd nie miałem. Wszyscy się z niej śmiali, a ja kochałem ją nad życie, bo była lepsza niż wszyscy, chociaż głupia.

*

Zawsze czegoś od niej oczekuję. Codziennie czekam, że nagle mnie usłyszy albo przemówi, albo przestanie być głuptaską. Zawsze mi się wydaje, że właśnie teraz. Albo jutro… To przez to, że bardzo bliska jest mi dobra i piękna dusza Nadźki, na którą narzucono nie wiadomo czemu tępe, głuche i nieme ciało, jak gdyby wsadzono tę duszę do więzienia, gdzie nie ma żadnego dźwięku, żadnego krzyku.

Swietłana Wasilenko, Głuptaska, przeł. Jerzy Czech,
Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2007.

3957. Urlopownik (I)

Książka ta legitymizuje moje życiowe doświadczenie jako wariatki; niepasującej, niegrzecznej, nieżyciowej i ostatnio: hicior — emocjonalnej, co utrudnia podobno moje leczenie.

Treść tej książki potwierdza, że moje doświadczenie przez dziesięciolecia to nie fatamorgana, ułuda i osobiste, niczym nieuzasadnione, uprzedzenia. Moja bez­sil­ność jak najbardziej na miejscu, złość i wkurw — dziwne byłoby, gdyby się nie po­ja­wi­ły, moje reakcje są równie prawdziwe jak życzenia tych, którym ułatwiłabym wszystko, gdybym tylko była… trochę inna.

Zrozumiałam w końcu te, które nie wyobrażały sobie, że mogą urodzić córkę, bo jeśli życzysz swemu dziecku najlepiej, to lepiej będzie, jeśli urodzi się chłopcem.

Po co czytać tę książkę, skoro świata nie zmienisz, a żyjesz w kraju z marnym kapitałem społecznym i zanikającą infrastrukturą społeczną? Ano po to, by nie wątpić w to, co czujesz, by nie marginalizować siebie, by stawać za sobą. Ta książka dołuje, ale mó­wi również: wszystko jest z tobą OK, pamiętaj.

Ta książka konfrontuje z rzeczami, których nigdy wcześniej nie kwestionowaliśmy, a po lekturze nie rozumiemy już dlaczego. W moim przypadku były to kieszenie damskich spodni i wielkość smartfonów oraz odśnieżanie. Nie będziesz od niej grzeczniejsza — uśmiecham się w zachwycie — to pewne. Nie będzie łatwiej, ale ciemnotę będzie w ciebie trudniej wcisnąć.

Wybieranie cytatów… zajęło mi trzy dni, bo mogłabym więcej i więcej. Sadownikowi to więcej i więcej przeczytałam na głos na urlopie. Przeczytałam nie jako zarzut, ale powód do dyskusji i zdziwienia.

Gdy tak bardzo przywykłeś do tego, że jesteś białym facetem, mogłeś zapomnieć, że „biały” i „męski” to też tożsamości.
     Pierre Bourdieu pisał w 1972 roku: „To, co istotne, rozumie się samo przez się, bo przychodzi samo przez się — tradycja milczy, szczególnie w temacie siebie samej”. Białość i męskość milczą właśnie dlatego, że nie potrzebują dochodzić do głosu. Są dorozumiane. Niepodważalne. Do­myśl­ne. Z taką rzeczywistością musi mierzyć się każdy, kogo tożsamość nie tłumaczy się sama przez się, każdy, kogo potrzeby i punkt widzenia są stale zapominane. Każdy, kto przywykł do ścierania się ze światem, który nie jest skrojony pod niego i jego potrzeby
.

Właściwie wiara w merytokrację może nam wystarczyć — jeśli chcemy wprowadzić nierówności. Badania pokazują, że wiara we własny obie­kty­wizm albo przeświadczenie, że nie jest się seksistą, czyni daną osobę mniej obiektywną i sprzyja zachowaniom o podłożu seksistowskim.

Dlaczegóż kobieta nie może być bardziej jak mężczyzna?” — biadoli Higgins. To częsta skarga, a lekarstwem na nią jest nierzadko „napra­wia­nie” kobiet. Nie budzi to zdziwienia w świecie, w którym to, co męskie, postrzega się jako uniwersalne, a to, co żeńskie — jako „nietypowe”.

W dalszym ciągu polegamy na danych z badań na mężczyznach — jakby stosowały się do kobiet. Mówiąc ściślej: badań na mężczyznach odmiany białej, w wieku 25–30 lat, o wadze 70 kilo­gramów. Takie parametry ma nasz Wzorcowy Man, a jego supermocą jest reprezentowanie ogółu ludzkości. Rzekomo.

„To taka właściwość ludzkiej psychologii” — wyjaśnia [prof. Molly Crockett] – że wydaje nam się, iż nasze doświadczenia odzwierciedlają przeżycia wszystkich ludzkich istot. Tę koncepcję w psychologii społecznej nazywa się „naiwnym realizmem”, a niekiedy „efektem projekcji”. Zasadniczo mamy skłonność sądzić, że nasze myślenie o świecie albo sposób postępowania są uniwersalne. Normalne. U białych mężczyzn ten błąd poznawczy bez wątpienia wzmacnia kultura, która odbija ich doświadczenie, utwierdzając ich w tym przekonaniu.

[…]   kiedy dziewczynki w wieku pięciu lat rozpoczynają naukę w szkole, równie często jak pięcioletni chłopcy myślą, że kobiety bywają „bardzo, bardzo mądre”. Gdy jednak kończą sześć lat, coś ulega zmianie. Ogarnia je zwątpienie w możliwości swojej płci. I to do tego stopnia, że zaczynają się ograniczać — jeśli jakąś grę przedstawi się im jako przeznaczoną dla „bardzo, bardzo bystrych dzieci”, pięcioletnie dziewczynki podejmują ją równie chętnie jak ich rówieśnicy, ale już sześcioletnie nagle przestają się interesować tym rodzajem gry. Małe dziewczynki uczą się w szkołach, że określenie „geniusz” ich nie dotyczy.

Panuje zgoda co do tego, że kobiety są nienormalne, atypowe, po prostu nie takie, jakie być powinny. Czemu kobieta nie może być bardziej jak mężczyzna? W imieniu płci żeńskiej przepraszam, że wydajemy się tak zagadkowe, ale nie: nie jesteśmy i nie możemy takie być. Taka jest rzeczywistość, której naukowcy, politycy i kolesie od techniki po prostu muszą stawić czoła. To, co proste, okazuje się łatwiejsze i tańsze — zgoda. Ale nie odzwierciedla rzeczywistości.

[…]   w przypadku kobiet brak opiekuńczości narusza tradycyjną normę, ale w przypadku mężczyzn już nie. „Oczekuje się — mówi mi [prof. Molly Crockett] — że przeciętnie kobiety będą bardziej prospołeczne od mężczyzn”. Dlatego wszelkie odstępstwo kobiety od tego, co uchodzi za „etyczną” postawę (nieważne, jak bardzo jest to nielogiczne), tym bardziej nas szokuje.

Wykluczamy kobiety, bo prawa połowy ludności świata postrzegamy jako interes mniejszości.

Przekonanie o normatywnym charakterze męskości sięga co najmniej starożytnych Greków, którzy zapoczątkowali tendencję do postrzegania kobiecego ciała jako „okaleczonego ciała męskiego” (wielkie dzięki, Arystotelesie). Kobieta była mężczyzną „odwróconym na lewą stronę”. Jajniki traktowano jako żeńskie jądra (do XVII wieku nie miały nawet własnej nazwy), a macicę — żeńską mosznę. Znajdowały się wewnątrz ciała zamiast na zewnątrz (jak u typowych ludzi) z powodu niedostatku „ciepłoty naturalnej” u kobiet. Męskie ciało stanowiło ideał, któremu kobietom nie udało się dorównać.

[…]   gdy odmawiasz połowie ludności współudziału w rządzeniu, tworzysz lukę informacyjną na samym szczycie. Musimy zrozumieć, że gdy chodzi o rządzenie, „najlepsi” nie musi znaczyć „ci, którzy mają pieniądze, czas i niezasłużoną pewność siebie, bo pokończyli odpowiednie szkoły i uni­wer­sy­te­ty”. To, co najlepsze, gdy chodzi o rządzenie, jest tym, co działa najlepiej jako całość, w grupie, która z sobą współpracuje. W tym kontekście „najlepsze” znaczy „różnorodne”.

Groźby rodzą się ze strachu. Strachu powodowanego brakiem informacji: niektórzy mężczyźni, dorastający w kulturze przepełnionej męskimi głosami i męskimi twarzami, boją się, że kobiety zabiorą im władzę i miejsce w życiu publicznym, w ich mniemaniu należne męż­czy­znom. Obawy te nie rozwieją się, dopóki nie wypełnimy kulturowej luki informacyjnej dotyczącej płci, dzięki czemu dorastający chłopcy nie będą już postrzegać sfery publicznej jako ich prawowitej domeny.

Dane z całego świata dowodzą jednak, że rozwiązania kwotowe w polityce nie skutkują pojawieniem się mnogich zastępów niekompetentnych bab. […]  jeśli już, to „zwię­ksza­ją one kompetencje klasy politycznej jako całości”.

Dziewczyny wcale nie są nieracjonalnie uprzejme. Po prostu wiedzą — świadomie lub nie — że nie istnieje dla nich coś takiego jak „uprzejme” przerywanie komuś. Toteż doradzanie, żebyśmy zachowywały się bardziej jak mężczyźni — jakby męskie zachowanie stanowiło neutralną płciowo ogólnoludzką normę – nie pomaga, a wręcz może zaszkodzić. Lepsze byłoby otoczenie polityczne i środowisko pracy, w których bierze się pod uwagę zarówno to, że mężczyźni przerywają częściej niż kobiety, jak i to, że kobietom obrywa się bardziej, jeśli zachowują się podobnie jak oni.

[…] wracając do „zagadki kobiecości” Freuda, jej rozwiązanie od początku narzuca się samo. Co trzeba zrobić? Zapytać kobiety.

Znalezienie rozwiązania, które umykało matematykom od ponad 100 lat, zabrało Dainie Taimiņie około dwóch godzin. Był rok 1997, a łotewska matematyczka uczestniczyła w warsztatach geometrii na Uniwersytecie Cornella. Prowadzący, profesor David Henderson, prezentował model płaszczyzny hiperbolicznej skonstruowany z cienkich papierowych kółek sklejonych taśmą. […]  Matematycy przez ponad 100 lat poszukiwali sposobu na jej fizyczne zobrazowanie, ale nikomu się to nie udawało – dopóki Daina Taimiņa nie wzięła udziału w warsztatach na Uniwersytecie Cornella. Bo oprócz tego, że wykładała matematykę, lubiła szydełkować.
     
[…]  Gdy zobaczyła tę sfatygowaną papierową namiastkę modelu, której Henderson używał do objaśniania przestrzeni hiperbolicznej, pomyślała: mogę to wyszydełkować. Tak właśnie zrobiła. Letnie wakacje spędziła przy basenie, na „szydełkowaniu zestawu hiperbolicznych form do użytku w klasie”. „Ludzie podchodzili i pytali: »Co pani robi?«, a ja na to: »Nic takiego, płaszczyznę hiperboliczną na szydełku«”. Do dziś stworzyła setki modeli. W trakcie szydełkowania, wyjaśnia, „czujesz pod palcami, jak przestrzeń rozszerza się wykładniczo. Pierwsze rządki robi się migiem, ale kolejne mogą zabrać dosłownie godziny — potrzeba tak wiele oczek. Możesz poczuć empirycznie, co naprawdę znaczy »hiper­boliczny«.


fot. Autor(ka) nie do ustalenia, [dostęp 19.09.2020], źródło.

Pod terminem „infrastruktura” rozumiemy zazwyczaj materialne systemy umożliwiające funkcjonowanie nowoczesnego społeczeństwa, a więc drogi, linie kolejowe, rury kanalizacyjne, dostawy energii. Rzadziej myślimy tak o usługach publicznych, które w podobny sposób wspierają funkcjonowanie społeczeństwa — jak opieka nad dziećmi i osobami starszymi.
     […] „w dalszej przyszłości zwraca się gospodarce i społeczeństwu w postaci lepiej wykształconej, zdrowszej i bardziej zadbanej populacji” — podobnie jak infrastruktura fizyczna.

Caroline Criado Perez, Niewidzialne kobiety. Jak dane
tworzą świat skrojony pod mężczyzn
, przeł. Anna Sak,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2020.
(wyróżnienie własne)

[…]  [lekarze] przekonywali, że problemy tkwią w jej głowie i że powinna unikać stresu i zmartwień. […]  Prawda jest jednak taka, że nie są to odosobnione jednostki, czarne owce zasługujące na wy­eli­mi­no­wa­nie ich z zawodu. Stworzył ich system medyczny, który na wskroś i systematycznie dyskryminuje kobiety oraz sprawia, że są wiecznie źle rozumiane, źle diagnozowane i źle leczone.

Zamiast wierzyć kobietom, gdy skarżą się na ból, przyklejamy im łatkę obłąkanych. Czy to nasza wina? Przecież suki są szalone, jak mawiał Platon. Kobiety to histeryczki (hystera oznaczała w grece starożytnej macicę), wariatki […], irracjonalne i nadmiernie emocjonalne stworzenia.

Musimy wyszkolić lekarzy, żeby słuchali kobiet i rozumieli, że jeśli nie potrafią zdiagnozować pacjentki, to nie dlatego, że ona kłamie albo histeryzuje — problem może tkwić w tym, że ich własna wiedza na ten temat jest niekompletna.

Drugą co do częstości niepożądaną reakcją na lek u kobiet jest po prostu brak działania, inaczej niż wśród mężczyzn. Mając na względzie tę niebagatelną różnicę międzypłciową, możemy zapytać, ile leków, które mogłyby się okazać skuteczne dla kobiet, wykluczamy na pierwszym etapie badań klinicznych — bo nie działają na mężczyzn?

(tamże)

piątek, września 18, 2020

3956. 262/366

ul tak pięknie pachnie domem i naszym wspólnym życiem. delektuję się zapachem, którego już jutro nie będę czuć.

po pół­tora miesiąca bez jede­nastu godzin wró­ciłam, wróciliśmy całym Stadem.

262/366


fot. Sadownik*, fragment.

___________
* już w ulu pokazał mi, kto jako ostatni żegnał nas nad morzem.

3955. Ścinki urlopowe








czwartek, września 17, 2020

3954. 261/366  // Dzień 11.

tylko nasza — cała plaża.

wytropione, przywleczone i ogryzione z ogromnym entuzjazmem w okolicach naszych stóp — wszystkie badyle.

i pragnienie — by wrócić tu za rok.

261/366

Morze zawsze mnie uspakajało, a pies, który bie­ga wzdłuż niego jak szalony, jest jedną z naj­bar­dziej wzru­sza­jących rzeczy, jakie istnieją.

Eva Meijer, Granice mojego języka. Esej o depresji,
w serii Biała Plama, przeł. Robert Pucek,
Wydawnictwo Linia, Warszawa 2019.

środa, września 16, 2020

3953. 260/366  // Dzień 10.

każda chwila to pewna obfitość — świadomość trzasnęła mnie po plecach metafizyczną ścierką w groszki.

na chwile można narzekać, można od nich wymagać, można im złorzeczyć, można tupać, płakać i krzyczeć. można też skrytą w nich obfitością poczęstować się* — dotarło do mnie.

260/366

___________
* przechytrzyliśmy dziś upał, razem na plaży byliśmy dopiero bardzo późnym popołudniem.

[suplement pikselowy: 7.01.2021]

wtorek, września 15, 2020

poniedziałek, września 14, 2020

3951. 258/366  // Dzień 8.

dwie samotności. on, jeszcze nie wdowiec,
         z psem sam idzie brzegiem morza.
ona, jeszcze żywa, sama na leżaczku.

*

on, ona,
      pies. razem.
na plaży.

*

słońce na twarzach, wiatr we włosach. on, ona,
       pies. wspólne doświadczanie chwili, piękna, tajemnicy życia.

258/366

sobota, września 12, 2020

3948. 256/366  // Dzień 6.

ani jednej chmurki na niebie. zahipnotyzowała mnie starsza kobieta*. kolory zrobiły to samo.

256/366

___________
* nie zapytałam jej o zgodę i nie miałam się z tym źle. nie wiem, czy to dobrze. w końcu to czyjaś babcia, matka, przy­ja­ciółka, ale (założę się!) nie kobieta na gigancie, chyba że we­wnę­trznym.

Sadownik:
(gdy zobaczył to zdjęcie)
Jak na Twoje zdjęcie,
tej kobiety jest tu za dużo.

piątek, września 11, 2020

3947. 255/366  // Dzień 5.

pięć etapów żałoby, każdy z członków rodziny na innym — napisałam dwadzieścia dwa dni temu, godząc się z tym faktem.

pięć etapów, każdy z nich przynajmniej dwa razy w ciągu godziny to mój osobisty plażowy standard — tylko chmury czasami są szybsze. i chmury, i ja milczymy i rozkoszujemy się następującymi po sobie chwilami.

255/366

czwartek, września 10, 2020

3946. 254/366  // Dzień 4.

duło, gapiłam się na trawiasty upór w dyskusji z żywiołem. wiatr swoje, wysoka trawa na wydmach swoje. piękna, zapierająca dech w piersiach przy­po­wieść o życiu, wa­rto­ściach i ce­lach.

254/366

środa, września 09, 2020

3945. 253/366  // Dzień 3.

dobrze jest wrócić do miejsc, gdzie było się wyjątkowo szczęśliwą. nie jest łatwo wrócić do tych miejsc, gdy jest się coraz bardziej ogra­ni­czo­ną ruchowo, bo wciąż pamięta się tamten czas.

tamto łatwe szczęście wymaga teraz dodatkowych zabiegów, logistyki, czasu, chęci i sił — łzy nie pomagają, chyba że ze szczęścia.

253/366