— dzieci to najlepsze zabezpieczenie na przyszłość.
usłyszawszy to,
miała ochotę zapytać:
— tak bardzo boi się pan dojrzałego życia?
269/365
Jabłoń, która nie rodzi, należy wyciąć, usłyszałam.
Jak to jest: żyć, być, śnić i nieprzerwanie marzyć,
gdy prawie ci wmówiono, że jesteś taką Jabłonią?
Jak to jest kwitnąć przez cały rok? Rozkwitać każdego dnia?
— dzieci to najlepsze zabezpieczenie na przyszłość.
usłyszawszy to,
miała ochotę zapytać:
— tak bardzo boi się pan dojrzałego życia?
269/365
— to* jest niemożliwe do wyobrażenia.
— tak, takie jest, dopóki nie stanie się faktem, który trwa, rozsiada się i porządkuje po swojemu przestrzeń twojego życia. podobnie jest z miłością, stratą, rodzicielstwem czy zaufaniem.
268/365
_____________
* postępująca choroba.
[suplement pikselowy: 29.09.2022]
Niedzielne odliczanie literek, pięć. Miesiąc przed publikacją już czekałam. W dniu publikacji miałam dla moich chłopaków audiobuka, a dla siebie ibuka, do którego nie zajrzałam. Od połowy czerwca razem z Sadownikiem degustowaliśmy kawałek po kawałku w lekarskich comiesięcznych podróżach samochodowych.
Szkoda, że cały tom w jedną noc się rozgrywa. Szkoda, że nie ma Kochana. Ciekawe, czy będzie jeszcze kolejna część, gdy i Mortka, i Autor posuną się w latach. Chciałabym znów spotkać Kochana.
W momencie, kiedy pisałem Podpalacza, Mortka miał trzydzieści cztery lata, ja dwadzieścia sześć. Był ode mnie prawie osiem lat starszy. Teraz mam trzydzieści osiem, a Mortka w ogóle się nie starzał. Trochę mi było z tym ciężko. Wiedziałem, że Dawid Wolski jest ode mnie młodszy, zawsze był, ale Mortka? Ten dojrzały, przeczołgany przez życie warszawski glina? Nie mieściło mi się to w głowie. I chyba to jest najważniejszy powód, dla którego pchnąłem akcję do przodu. Teraz on jest po czterdziestce, ja się do niej zbliżam, ale ciągle jestem młodszy. I niech tak zostanie. Powrót po latach do tej serii był ciekawym doświadczeniem, jednak nie ukrywam, że miałem ogromną tremę. Nie wiedziałem, jak zareaguję na tych bohaterów ani jak oni zareagują na mnie.
*
– Myślisz o tym, jak spieprzyłeś?
– Słucham?
Ojciec wyciągnął rękę z piwem i palcem wskazał najpierw na Andrzeja, a potem Michała.
– To. Jak to spieprzyłeś. Ojcostwo.
– Nie – odpowiedział Mortka.
[…]
– Kłamiesz – powiedział. – Ale nie przejmuj się. Każdy to spierdolił, mniej lub bardziej. To jeden z uroków ojcostwa, nie? Nikt cię tego nigdy nie uczył, nie wiesz, co masz zrobić, starasz się być trochę lepszy od swojego ojca, ale nikt ci nie mówi, czy to dobra droga, czy zła. Najgorsze jest to, że tych wszystkich błędów, które popełniłeś, nie da się naprawić. Zostają na zawsze. […] Spierdoliłeś, to spierdoliłeś. Nieustannie widzisz konsekwencje swoich błędów, ale wiesz, co jest naprawdę piękne?
– Co?
– Koniec końców okazuje się, że nie spierdoliłeś aż tak bardzo. A te błędy, które popełniłeś… albo wydawało ci się, że popełniłeś… no, w każdym razie wyszły wszystkim na dobre.
*
– A pali pan?
– Nie.
– Tak w ogóle czy teraz?
– Tak w ogóle. A teraz to bym zapalił.
Wojciech Chmielarz, Długa noc,
Marginesy, Warszawa 2022.
(wyróżnienie własne)
Niedzielne odliczanie literek, cztery. Druga odtrutka po tamtej książce. Dobroć i serce zawsze pomagają mi wrócić do pionu.
Dobrą chwilę polowałam ma tę książkę, a potem ona długo na stosiku czytelniczym leżała i czekała, i nawet zaczęłam się zastanawiać, po co ją kupiłam, skoro nawet do niej nie zajrzałam. Aż przyszedł ostatni wtorek i wiedziałam, że czytanie niczego innego nie sprawi mi większej przyjemności. Nie myliłam się.
Siostry zakonne, hmmm, uśmiecham się w dość przewrotny sposób. Moja prababcia miała trzy córki i jeden fantastyczny pomysł, by oddać je wszystkie do zakonu. Udało się zrealizować plan tylko w dwóch trzecich, bo moja babcia, zamiast siostrą zakonną, pozostając jedną z trzech sióstr, została żoną, matką, babcią i prababcią, a siostry zakonne Narcyza i Modesta ją odwiedzały, nigdy nie zdejmując habitów. Pamiętam, jak ganiały po babcinej kuchni w domowych, roboczych, pasiastych welonach — ta ich konsekwencja w odzieniu robiła na mnie-dzieciaku piorunujące wrażenie.
*
Siostry zakonne, hmmm. Siostra Małgorzata chwyciła mnie za serce przy okazji Strajku Kobiet prawie dwa lata temu. Siostry Tymka i Eliza zrobiły to samo, czule, mocno i odważnie bardzo. Tego mi trzeba było.
Łukasz: Matki chorych dzieciaków – jak reagujecie, gdy tak o was mówią?
Eliza: Jesteśmy dumne.
Tymka: Duma nas wprost rozpiera. Być zakonnicą i jednocześnie matką to fantastyczna sprawa, choć ludziom się wydaje, że takie połączenie jest niemożliwe. Często zakonnicę postrzega się jedynie przez pryzmat modlitwy, skupienia i wyrzeczenia, „absolutnie nie macierzyńskiego
ciepła.
Ł.: Wyrzeczenia przede wszystkim, wyrzeczenia macierzyństwa.
T.: A my w tych dwóch sferach możemy się realizować w jednym życiu! Znajdujemy czas na kontemplację, ale Boga mamy też blisko w drugim człowieku.
*
Pod białymi habitami i uśmiechami na twarzach zobaczyliśmy silne, odważne i jednocześnie bardzo czułe kobiety.
Kobiety, które jak mało kto wiedzą, czym jest ochrona życia. I troska o to życie nie tylko na pierwszym etapie, ale przez cały czas jego trwania. Również – a może przede wszystkim – o życie dotknięte niepełnosprawnością, powykrzywiane, potrzebujące wrażliwego towarzyszenia.
Kobiety, które wiedzą – bo doświadczyły tego na własnej skórze – jak trudna jest walka o podmiotowość kobiet i zakonnic w Kościele. I nie boją się mówić o konieczności zmian w tej przestrzeni.
Kobiety, które nie boją się z nikim rozmawiać i współdziałać, nikogo nie wykluczają, nie dzielą świata na „naszych” dobrych i tych złych „innych”.
Kobiety, które mają marzenia o Kościele bliskim, ubogim, prostym, troszczącym się o absolutnie każdego i zbudowanym na Ewangelii.
Kobiety, które są jednocześnie zakonnicami, matkami, sprawnymi organizatorkami i ekspertkami w przestrzeni pomagania osobom z niepełnosprawnościami.
*
Ł.: Przeczytam wam kilka postulatów, chciałbym, byście się do nich odniosły: „Chcemy, żądamy poprawy sytuacji ekonomicznej kobiet, zabezpieczenia emerytalnego nieodpłatnej pracy kobiet, realnego zabezpieczenia społecznego rodzin osób z niepełnosprawnościami, skutecznego ściągania alimentów przez państwo i karania dłużników alimentacyjnych, zmniejszenia progu uprawniającego do świadczenia funduszu alimentacyjnego do średniego wynagrodzenia, wielkości płac bez względu na płeć”. Co wy na to?
E.: Zgadzam się.
T.: Ja też.
Ł.: To czwarty punkt z postulatów Strajku Kobiet.
*
Ł.: Ksiądz Kaczkowski nie mógł zrozumieć, dlaczego przez swoją chorobę nie został przyjęty do zakonu.
T.: Ja też nie mogłam zrozumieć dlaczego. Najgorsze, że wtedy już wiedziałam, że bardzo chcę w tym zakonie zostać. Wyobraź sobie, że ustaliłeś sobie w końcu priorytety, a nagle przychodzi ktoś i bezdusznie mówi, że to jeszcze nie jest pewne, czy zostajesz. Powód? Jesteś chory. I tak, wtedy pojawił się bunt.
*
Ł.: Mocno stąpacie po ziemi.
T.: Ufamy Panu Bogu i jednocześnie działamy, jeśli cokolwiek jest w naszej mocy.
*
T.: […] Jarek wpadł do domu i powiedział, że mu przykro. „Dlaczego jak małpa? Przecież mam ładne włosy!” – powiedział. Nie rozumiem, czemu nauczycielka tak powiedziała. Obgadałyśmy sprawę z siostrami i postanowiłam, że wybaczam tej pani ostatni raz. Następnym razem zachowam się jak rasowa matka, pójdę do szkoły i zrobię karczemną awanturę.
*
T.: […] Dopiero niedawno zrozumiałam, o co chodzi z ubóstwem… i że „dziadostwo” to niekoniecznie ubóstwo.
*
E.: Rodzić? Można rodzić fizycznie jak większość kobiet. Można też duchowo.
Ł.: Duchowe narodziny, czyli?
E.: Przyczyniam się do tego, że w sercu drugiego człowieka rodzi się poczucie bezpieczeństwa, poczucie bycia kochanym, ważnym, chcianym, zaopiekowanym.
*
E.: […] Opowiadając o Nim, rzadko używam słowa: Bóg. Nazywam Go moim Facetem albo Szefem. Myślę, że […] przez takie wyrażanie się o Bogu On staje się bardziej swojski dla tych ludzi, którym z Bogiem nie po drodze. To znaczy – im się tak wydaje. Pewnie nie są świadomi, jak bardzo Go wzrusza ta ich tęsknota za prawdą, sprawiedliwością, za czułością.
*
E.: […] Jeśli katolik nienawidzi drugiego człowieka, ma dłuższą drogę do Boga.
*
E.: […] W trudnych czasach dzwoniliśmy z prośbą o pomoc do tak zwanych swoich, na przykład do Caritasu. I nic. Pojechałyśmy z prośbą do ówczesnego prymasa Kowalczyka – też nic. A pan Owsiak zareagował od razu.
*
E.: […] Pan Bóg potrafi zrobić cud z niczego.
*
P.: […] Co w przestrzeni Kościoła rodzi wasz bunt? Na jakie działania nie ma w was zgody?
E.: Brak szacunku dla wolności słowa i innych wrażliwości. Na przykład nie mogę swobodnie napisać czegoś, co myślę, na Facebooku, bo zaraz jest to tak zryte przez braci katolików, że można wpaść w depresję. Nie każdy jest w stanie znosić hejt w takiej dawce. Przypominam, że tymi niewybrednymi komentarzami częstują nas wyznawcy Chrystusa. Dla mnie to szok.
*
Niepewność, pod powiekami niepewność.
*
P.: Ja też czasem mam wrażenie, że – jak to mówi ks. Tomáš Halík – łatwiej porozumieć się z ludźmi niewierzącymi, ale refleksyjnymi niż z „chrześcijańskimi” fanatykami albo osobami, które ignorują osiągnięcia nauki i zdrowy rozsądek.
E.: Ja z kolei jestem obecnie na takim etapie, że czasem już nie mam siły walczyć i dyskutować z katolickim hejtem. I niektóre rzeczy zostawiam Panu Bogu.
T.: Mnie wciąż boli wykorzystywanie słowa Bożego do tego, żeby komuś przywalić. Wykorzystywanie go przeciwko drugiej osobie. Jak można wykorzystywać Ewangelię przeciwko komukolwiek?
*
P.: Powiedziałaś, Elizo, że śmierć Panu Bogu nie wyszła. Jak sobie z tym radzisz? Oddałaś swoje życie komuś, komu coś tak ważnego nie wyszło.
E.: Nie rozumiem tego. Nie kłócę się z Nim na ten temat, bo nie umiem. Może powinnam. Nienawidzę momentu śmierci dzieciaków. Nie-na-wi-dzę.
*
P.: Tymko, w naszej rozmowie widać sporo nagromadzonej złości związanej z wypaczeniami w Kościele. Co uznajesz w nim za najbardziej upokarzające?
T.: Złe traktowanie ludzi.
s. Eliza Myk, s. Tymoteusza Gil, Łukasz Wojtusik, Piotr Żyłka,
Siostry z Broniszewic. Czuły Kościół odważnych kobiet,
Wydawnictwo WAM, Kraków 2021.
Niedzielne odliczanie literek, trzy. Pierwsza odtrutka po tamtej książce. Poezja zawsze pomaga mi wrócić do pionu.
Na szczęście świeżutki tomik Poety wydano również w ibuku. Bardzo już na niego czekałam, bo z fejsbuka wiedziałam, że wyjdzie. Wiele wierszy spotkałam również tam, nim finalnie znalazły dom między okładkami tego tomiku. Ten zbiór wierszy to dla mnie poezją pisany pamiętnik. Świeżutki, bo co krok echa tegorocznych wydarzeń w Ukrainie.
trzymam cię za rękę nie później niż teraz
jak się trzyma za życie kogoś kto umiera
*
deszczowa pora to czas kiedy nagle
idąc pustą ulicą odkrywasz że jesteś
w otoczeniu innych całkiem
niewidocznych
*
zostanie po nas zagubiona chwilka
*
kiedyś moja miłość będzie tak dorosła
że nie spyta czy kochasz
ani nawet jak bardzo
*
i nieskończony w ograniczoności
czasu co pozostał na kawę i wyjście
tak by za mną wszystko było powitane
a niepożegnane bo nie ma powodu
*
tory są smutne najdoskonalej
aż wolno się dziwić że zrobił je człowiek
a nie stworzył na przykład
bóg który zatęsknił za swoim stworzeniem
*
dla żrących absyntów własnej zawodności
i cierpkiej pewności że jestem bezradny
tak
kocham kruchość
niemoc i nieciągłość
*
mam tak że kiedy przede mną
pragnienie i mądrość
wybieram to pierwsze jak wrodzony przymus
i nie wstydzę się tego
bo wiem z obserwacji i wiem od was
siostry
i wiem od was bracia
i wiem od was wszystkich co nie macie reguły
że wszyscy tak mamy
i nigdy inaczej
nie było nie będzie
*
nie umiem odtworzyć jak weszła we mnie
i przetrwała do dzisiaj pewność że jesteśmy
wszyscy jednym człowiekiem rozłupanym
na miliardy wcieleń o tym samym rdzeniu
*
że źródłem i celem
jest objąć człowieka
przytulić go myślą
ramionami
i wszystkim
czym można wrócić do pierwszego stanu
kiedy wszyscy byli
tak jak są
jednością
gdy wszyscy byli
tak jak są
miłością
[…]
nie byłoby buddy
jezusa
allaha
nie byłoby jahwe
ani świętej nicości
gdyby nie było tej założycielskiej
chęci i woli
przytulenia bliźnich
myślą
mową
uczynkiem i wzrokiem
słuchem
przez mowę
albo przez muzykę
węchem wyobraźni
i węchem wąchania
smakiem smakowania
i smakiem pragnienia
*
nie chcę nikogo
na własność
nie chcę być niczyją
własnością
Jarosław Mikołajewski, Życie na xanaksie,
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)
obok kobieta która jest z równego
a ja jej mówię
że kilka lat temu
na próżno szukałem tam
przedwojennej pocztówki
śmieje się i mówi
że teraz bym znalazł
(tamże)
Niedzielne odliczanie literek, dwa. Przewróciła mnie mentalnie ta książka. Kończąc ją, migawki z pogrzebu Elżbiety II budziły we mnie wyłącznie refleksję o milionach straconych ludzi, by jedna rodzina mogła się bawić w przepych. Nie tylko wyspa, cały tzw. cywilizowany Zachód to pospolity przestępca i kropka.
Mechanizm jest bardzo prosty. Weź dyskryminowaną grupę ludzi i znajdź kryterium, według którego możesz ją podzielić na dwie podgrupy, a potem napuść jedną na drugą. W ten sposób „znikasz” realny problem dyskryminacji wyjściowej grupy. Ci, którzy ją dyskryminowali wciąż mogą to robić w majestacie prawa, bo uwaga skupia się na dyskryminacji jednej podgrupy przez drugą.
Przykłady? Napuść matki na niematki, a wciąż o kobiecym życiu będą decydować mężczyźni — często starzy, głupi i życiowo obleśni. Napuść biedniejących z dnia na dzień heteryków z małych miast i miasteczek na elgiebety, które, by móc żyć, uciekły do dużych miast i nie musimy dyskutować o ekonomii, wyzysku i podatkach. Napuść katolików na niekatolików i zamiast arcyważnej, poważnej dyskusji o edukacji czy opiece zdrowotnej, dyskutujemy o światopoglądach. Napuść etatowców na pracowników z umowami śmieciowymi, mikroprzedsiębiorców na pracowników w ogóle i nie ma dyskusji o dobrostanie ludzi chorych czy w jesieni życia, jest przekonanie o kowalach swojego losu, a Los już tylko rechocze, bo z tym przekonaniem trudno zrobić coś mądrego.
Co daje ta książka, poza mentalną przewrotką? Daje narzędzie: przytomnie, na spokojnie przyjrzyj się faktom: kto ma siłę, kto ma władzę? Kto jest tym trzecim, który korzysta na podtrzymaniu konfliktu.
Jest też poziom indywidualny tego szaleństwa. Gdzie w sobie masz ten kawałek, co goni cię jak psa, umniejszając lub ignorując twą niemoc czy twoje potrzeby, mamiąc cię, że gdy jeszcze to i owo, to może pozwoli ci usiąść do pańskiego stołu lub złapać oddech przez chwilę, nim znów w nieskończoność będziesz poprawiać, nawracać, zwiększać wydajność samego siebie, bo jeśli tego nie zrobisz… Naprawdę? Naprawdę, bo jesteś z Europy Wschodniej i to samo w sobie jest niełatwą opowieścią człowieka peryferii.
Nie jest on [rasizm] nadużyciem związanym z kolorem skóry, ale mechanizmem wytwarzającym różnice międzyludzkie.
Rasy mają swoją historię, ekonomię polityczną i funkcje, ale nie mają esencji. Nic się pod nimi nie kryje. Są działaniami mającymi na celu naznaczanie i kategoryzowanie, fabrykowanie tożsamości, które zarazem prowadzą do umieszczania sztucznie wykreowanego przedmiotu w strukturach dominacji i podporządkowania. Rasy pozwalają dzielić i rządzić.
*
[…] wyłaniający się w XVII i XVIII wieku system akumulacji kapitału narzucał nowe podziały w świecie istot żywych. Po jednej stronie stał racjonalny podmiot, zawsze płci męskiej, biały i dysponujący własnością prywatną. Monopolizuje on sprawstwo polityczne, rozum i przedsiębiorczość. Po drugiej stronie są rzeczy tanie. Przez to wszystkie atrybuty ludzkiego podmiotu wyrażają się poprzez podporządkowanie i dysponowanie tanimi rzeczami. Natura, kobiety i rasowi Inni zostają wypchnięci poza domenę człowieka, tracą przypisane jej wartość etyczną, podmiotowość prawną, polityczne sprawstwo i wartość ekonomiczną.
*
[…] kapitalizm wynajduje Innych, by
wyzyskiwać wszystkich.
*
[…] integracja systemu światowego stała się kołem zamachowym nierówności. Przyspieszający wzrost gospodarczy nie tylko nie „unosił wszystkich łodzi”, ale jeszcze je od siebie oddalał. O ile na początku XIX wieku poziom nierówności między społeczeństwami wyrażał się stosunkiem 1:2, dla 80 procent populacji planety, na początku XXI wieku wzrósł do 1:60.
*
W latach dziewięćdziesiątych i przez cały okres transformacji w naszym kraju względnie egalitarne wcześniej społeczeństwo doświadczało kryzysu przejawiającego się w gwałtownym wzroście nierówności, bezrobocia, a także w dezintegracji przestrzeni publicznej i erozji spójności społecznej. Krajobraz społeczny dosłownie rozpadał się na grodzone wyspy sukcesu otoczone morzem pauperyzacji. Na początku XXI wieku tylko w Warszawie powstało więcej grodzonych osiedli niż w całych Niemczech. Zamiast rozwiązywać problemy społeczne, polski neoliberalizm sugerował, żeby się od nich odseparować. Szerzące się ubóstwo miało zniknąć z pola widzenia. Trudno nazwać to inaczej niż ekonomicznym apartheidem. Podobnie jak jego południowoafrykańska macierz wiązał się on z obarczeniem odpowiedzialnością za jego istnienie tych, którzy pozostali za bramą grodzonych osiedli. Jak głosiła wtedy neoliberalna mądrość, biedy i niepewności nie można było w żaden sposób ograniczyć, bo przecież wynikały one z zacofania i moralnych skaz większości społeczeństwa. Skoro nie dało się ich zwalczyć, trzeba było się z nimi pogodzić, uznać je za część naturalnego porządku i odgrodzić się od nich, a dla zachowania dobrego samopoczucia zapomnieć.
*
Rzeczywiście, ignorowanie ekonomicznej strony współczesnych rasizmów gwarantuje im dalsze „sukcesy” w pogrążonych w kryzysie społeczeństwach.
*
Zarówno historia, jak i współczesność relacji między kapitalizmem i rasizmem pokazują, że mamy do czynienia z dwiema stronami tego samego medalu. Kapitalizm używa rasizmu do podzielenia swych ofiar, by skuteczniej nimi rządzić. Rasizm uprawomocnia i naturalizuje nierówności ekonomiczne, wprowadzając hierarchię kolorów skóry, religii i kultur.
*
[…] w ciągu kilku dekad uwrażliwiliśmy się na kwestię rasizmu, ksenofobii, seksizmu, islamofobii, homofobii, a jednocześnie przestaliśmy dostrzegać ekonomię polityczną tych zjawisk.
*
[…] radykalna idea mówiąca, że na nasze życie oddziałują stosunki władzy, przywileje klasowe bądź mechanizmy wyzysku, została przez liberalizm odwrócona i ujęta w kategoriach prywatyzacji polityki, czyli uznania, że sprowadza się ona do wyborów dokonywanych w życiu prywatnym.
*
Kobiety, migranci, członkowie mniejszości etnoreligijnych i rasowych zapłacili najwyższą cenę za restrukturyzację kapitalizmu, ale kwestia ta umknęła lewicy skupiającej się na afirmacji ich różnorodności kulturowej.
*
Sektor pozarządowy oferuje swoim pracownikom substytut zaangażowania politycznego, a swoim beneficjentom – substytut państwa i organizacji społecznych. W obydwu przypadkach jest to „wyrób zastępczy”. Zamiast wzywać do zmian politycznych, NGO-sy łatają dziury w istniejącym systemie. Pomagają potrzebującym, ale tylko do momentu zakończenia danego projektu. O tym, komu zostanie udzielona pomoc, decydują na podstawie arbitralnych kryteriów. W ramach logiki pozarządowej politykę społeczną zastępuje dialog międzykulturowy, a uznanie dla różnorodności ma łagodzić wzrost nierówności, kapitału społecznego i poczucia obywatelskiego sprawstwa.
*
Koncept różnicy antropologicznej mówi, że ci, którzy znaleźli się na dole hierarchii społecznej, trafili tam nie dlatego, że zostali zepchnięci przez niesprawiedliwy system ekonomiczny, ale ze względu na nieusuwalne skazy swoich ciał i umysłów – za nie dość biały odcień skóry, „słabszą” płeć, brak własności, uleganie emocjom, niższy poziom intelektualny – łączone często z mniejszościowym wyznaniem czy pochodzeniem etnicznym.
*
Wraz z włączaniem kolejnych obszarów do globalnego systemu (taki proces dokonał się na przykład po 1989 roku, po upadku bloku wschodniego) dochodzi do globalizacji cen towarów przy jednoczesnym zachowaniu płac na lokalnym poziomie. Tak powstają strefy taniej siły roboczej. Kraje, które się w nich znajdują, opierają swoją gospodarkę na przewagach konkurencyjnych płynących właśnie z niskich płac. Miałyby one przyciągać inwestorów zagranicznych i wpływać na obniżenie cen produktów wytwarzanych w tych krajach. Rezultatem jest jednak także rosnąca przepaść między centralnymi gospodarkami wysokich cen i płac oraz peryferyjnymi gospodarkami wysokich cen i niskich płac.
*
Wprowadzenie podziałów na pracowników uznanych za „swoich” i tych, których piętnuje się jako „obcych”, pozwala wywierać presję na obie grupy. Pierwsi są zmuszani do zaakceptowania płacowej stagnacji i ograniczenia wcześniejszych zdobyczy, drudzy muszą się zgodzić na niskie płace i zawieszenie praw pracowniczych.
*
Wyolbrzymiane przez media moralizatorskie kampanie dotyczące tego, kto ma jaki odcień skóry, kogo kocha i jakich końcówek rodzajowych używa w publicznych wypowiedziach, zepchnęły na margines ekonomię, stosunki pracy, kwestie władzy politycznej i socjalnej. Ta zmiana odpowiadała nowemu układowi sił klasowych – korzystnemu dla kapitału.
*
Jeśli przeanalizujemy mechanizmy dyskryminacji mniejszości, to zauważymy, że najwyraźniej uwidacznia się ona w sferze ekonomicznej. Imigranci są gorzej opłacani i zmagają się z brakiem przywilejów obywatelskich. Kobiety borykają się z rozmaitymi barierami na rynku pracy, doświadczają nierówności płacowej, ograniczenia praw reprodukcyjnych i usług opiekuńczych.
*
Czy da się jeszcze walczyć o ekonomiczną równość i klasowe (a nie etniczne, religijne czy plemienne) samostanowienie i zarazem nie zatracić uznania dla Innego? Od podjęcia tego ryzyka zależy, czy uda się nam stawić czoło fali nienawiści i przezwyciężyć systemowe sprzeczności, które zamykają historię nowoczesnych społeczeństw w rytmie wiecznych powrotów polityki wrogości.
Nie chodzi tu jednak o powielanie błędu liberalizmu zadowalającego się zadekretowaniem, że od dziś markery tożsamościowe przestają mieć znaczenie, a system społeczny staje się ślepy na kolor skóry czy płeć. Takie podejście nigdy nie zadziałało, bo opiera się na zignorowaniu historycznie uformowanych i zakorzenionych ekonomicznie hierarchii, które mają się znakomicie nawet tam, gdzie rządzi formalna równość. Aby tę równość wypełnić społeczną treścią, trzeba stanąć po stronie uciskanych, a nie udawać, że zniknęli wraz z przyjęciem odpowiednich aktów prawnych. Nawet jeśli tożsamości zostały wynalezione, nie oznacza to, że nie są realne. Tak jak realny jest ucisk, któremu są poddawane.
*
Odpowiedzialni za neoliberalny kryzys w 2015 roku próbowali odwrócić uwagę opinii publicznej od polityki zaciskania pasa, która zniszczyła życie milionów ludzi w krajach peryferyjnych strefy euro, strasząc zalewem uchodźców, rzekomo mających żyć na garnuszku ubożejących wówczas Europejczyków. Ich prawdziwym – cynicznym, bo kozła ofiarnego stworzyli na potrzeby chwili – celem było przekierowanie gniewu i frustracji tak, by nie zagrażały one układowi władzy i interesom wielkich korporacji finansowych.
*
Przykucie wykorzystywanych klas do państw narodowych umożliwia korporacjom swobodny przepływ kapitału i zwiększanie zysków. Uwięzienie w tożsamości i statusie stało się warunkiem koniecznym rentowności kapitalizmu, tak jak zwiększenie wyzysku i likwidacja zdobyczy społecznych pozostaje jego warunkiem wystarczającym. Tymczasem globalna klasa wyższa, osławiony 1 procent, lata prywatnymi odrzutowcami z luksusowych rezydencji na zakupy w światowych stolicach mody, do filii firm i na spotkania z udziałowcami na każdym kontynencie. A może to robić dzięki harówce bengalskich szwaczek, chińskich robotnic i kongijskich górników podzielonych za względu na płeć, wiek, kolor skóry, pochodzenie, religię i status obywatelski.
Uniwersalizm globalnego kapitału opiera się na wykluczeniu.
*
Szansą – jedyną, dopóki to kapitalizm dyktuje warunki – jest rozpoznanie intersekcjonalnego charakteru opresji i uniwersalności systemu, jaki za nią stoi.
Przemysław Wielgosz, Gra w rasy. Jak kapitalizm dzieli,
by rządzić,
Wydawnictwo Karakter, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)
Niedzielne odliczanie literek, raz. Książka z serii 500 słów, nie pierwsza na mej czytelniczej drodze, po raz pierwszy z przesłaniem czy odrobiną mądrości życiowej. Nie każda przypadłość, w naszych oczach wada, jest wadą — ktoś kocha tę Twoją cechę. Być może nie każdą własność, w naszych oczach wadę, da się przekuć w atut, ale wiele z nich z pewnością tak. Nie jestem pewna, czy wystarczy spróbować, ale na pewno warto podjąć wyzwanie.
— No. Non le rughe, dottore, le righe!
— Le righe? Quali righe?
— Tutte le righe. lo vedo tutto a righe.
— Vede tutto a righe?
— Esatto. Vedo tutto a righe, da destra a sinistra.
[ — Nie. Nie zmarszczki, doktorze, linie!
— Linie? Jak to linie?
— Same linie. Wszystko widzę w linie.
— Widzi pan wszystko w linie?
— Dokładnie. Widzę wszystko w linie, od prawej do lewej.]
[Oto jak pan Rigoni widzi drzewo. / /
A to jak my widzimy to samo drzewo.]
*
È sempre la stessa storia, tutti i giorni, da anni.
[Zawsze ta sama historia, całe dnie, od lat.]
*
Torno fra un momento.
[Wracam za chwilę.]
*
— Adesso capisco. Avere un problema non è sempre un
problema.
[ — Teraz rozumiem. Mieć problem nie zawsze oznacza problem.]
*
— Sei gentile.
— Adesso voglio essere sempre gentile con te. Caffè o tè per
domani mattina?
— Caffè, grazie. Caffè.
[ — Jesteś uprzejma.
— Teraz chcę być już zawsze uprzejma dla ciebie. Kawa czy herbata jutro rano?
— Kawa, dziękuję. Kawa.]
Giovanni Ducci, Il signor Rigoni,
Alma Edizioni, Firenze 1999.
(wyróżnienie własne)
Nie szukam. Omijam wydawnictwa typu Krzak, ĄĘ czy Wyżej Dupy Nie Podskoczę. Nie ma ibuka, trudno, nie przeczytam. Mam co czytać, mój stosik książek do przeczytania ze zrozumieniem, zamyśleniem i czuciem pozostanie wysoki, nawet gdy mnie już nie będzie.
Nie szukam. Omijam. A i tak, proszę bardzo, choć to nie wydawnictwo typu Krzak, ĄĘ czy Wyżej Dupy Nie Podskoczę. Powinnam się cieszyć, że w ogóle udzielono mi odpowiedzi na pytanie, czy książka ukaże się w ibuku. Niestety nie — brzmiała odpowiedź. W końcu mam osobistego faworyta do Złotej Siekiery 2022. Literatura, podobnie jak w zeszłym roku, w kategorii ableizm w kraju nad Wisłą trzyma się mocno.
PWN Moc wiedzy — |
PWN Moc dyskryminacji ze względu na stan zdrowia |
Złota Siekiera 2022
ha dedicato il suo libro Matteo Bussola.
a te che cadi, ma non resti lì.
sto cadendo.*
265/365
___________
* [ Matteo Bussola zadedykował swoją książkę.
dla ciebie, który upadasz, ale nie pozostajesz
w miejscu upadku.
osuwam się.]
alternatywny tytuł wpisu:
4760. Panna cotta (LVII)
wczoraj, synchronicznie do moich translatorskich zmagań z piórami, kocie oczy wypatrzyły ptasi drobiazg. Saxifraga zaufała zastygłym w bezruchu kudłatym ciałom i podążyła za ich wzrokiem. dziś Jej cyk kupiłam na pniu.
262/365
fot. Saxifraga, fragment.
Profesora Saxifraga:
Rudzik
/w j. włoskim Pettirosso/
— pamiętasz, że możliwe nie musi być wyznaczane wyłącznie poprzez granice niemożliwego?
— czyli co, pieprzyć schody, skoro mogę być po nich wniesiona?
— tak daleko bym się nie posunęła.
261/365
[suplement pikselowy: 6.10.2022]
Niedzielne odliczanie literek, trzy. Tą książką zamknęłam konsumpcję imieninowego prezentownika. Podobno jutro mają zacząć w ulu grzać, a ja już dziś, to pewne, mogę zacząć pisać list do Babbo Natale w sprawie nowej dostawy pięknych książek przy okazji gwiazdkowych prezentów.
Nie mam pojęcia, jakim cudem Włochom udaje się w książkach dla dzieci, bez dydaktycznego smrodku, zawrzeć odrobinę mądrości życiowej. Drobinka całkiem spora, będąca sednem tej książki, nie wiedzieć czemu, bywa trudna do pojęcia dla wielu dojrzałych i przejrzałych.
Można też dzieci traktować poważnie i zamiast żółtego ptaszka lub małej ptaszyny powiedzieć Bogatka i Strzyżyk. Jaką radochę ma duże dziecko, by wymyślić, jak dowiedzieć się, o jaki gatunek ptaka chodzi w przypadku słowa Lui, którego podstawowe znaczenie to ordynarny zaimek (on)? Ogromną!
Ma come, la felicità si vende?
Certo! In barattolo piccolo, grande o confezione famiglia.
[Ale jak to, sprzedaje się szczęście?
Oczywiście! W małych słoiczkach, dużych i w opakowaniach rodzinnych.]
*
[…] il signor Piccione, il venditore di felicità.
[Pan Gołąb, sprzedawca szczęścia.]
Ecco, il signor Piccione ha parcheggiato il suo furgoncino
e già sale a trovare il primo cliente.
[Oto Pan Gołąb zaparkował swoją furgonetkę
i już wspina się, by spotkać się z pierwszym klientem.]
*
— La felicità in barattolo! Che enorme sciocchezza! — esclama il signor Fagiano.
Più tardi, ne ordinerà due barattoli su internet.
[ — Szczęście w słoiku! Co za bezgraniczna głupota! — krzyczy Pan Bażant.
Później zamawia w internetach dwa słoiki tego specyfiku.]
*
*
Il signor Lui prova a trattare sul prezzo, perché lui
felice lo e già, ma vorrebbe un barattolo di scorta.
Il signor Piccione però è irremovibile: niente sconti!
La felicità non si dà via a metà prezzo!
[
Pan Świstunek-Pierwiosnek (Phylloscopus collybita) próbuje negocjować cenę, ponieważ
już jest szczęśliwy, ale chciałby zapasowy słoik.
Pan Gołąb jednak jest niewzruszony: żadnych rabatów!
Szczęścia nie daje się za połowę ceny!]
*
*
Finito il suo giro, il signor Piccione rimonta sul suo furgoncino,
ma nell’andarsene fa cadere un barattolo a terra.
E lì, lo raccoglie il signor Topo.
[Kończąc swój objazd Pan Gołąb wsiada do swojej furgonetki,
ale nim odjedzie, upuszcza słoik na ziemię.
Stamtąd podnosi go Pan Myszek.]
Il signor Topo corre a casa con il barattolo.
Lo apre e scopre che è VUOTO.
Proprio come tutti GLI altri.
[Pan Myszek biegnie do domu ze słoikiem.
Otwiera go i odkrywa, że jest PUSTY.
Całkiem tak samo jak TE wszystkich innych.]
Il signor Topo è felicissimo!
Un barattolo vuoto era proprio quello che voleva.
[Pan Myszek jest przeszczęśliwy!
Pusty słoik był dokładnie tym, czego chciał.]
Davide Calì, Il venditore di felicità,
ilustr. Marco Somà,
Kite Edizioni, Padova 2018.
specie di uccelli:
l’anziana signora Pettirossa, il signor Storno,
la signora Upupa, la signora Cinciallegra,
la signora Scricciolo, la signora Quaglia
gatunki ptaków:
starsza Pani Rudzik, Pan Szpak,
Pani Dudek, Pani Bogatka,
Pani Strzyżyk, Pani Przepiórka
Niedzielne odliczanie literek, dwa. Zaznaczyłam do upolowania, bo beletrystyka, a na nią czekać umiem. Nie musiałam, bo zostałam książką obdarowana.
Po fantastycznym początku, przyzwoitym środku, który gładko przeszedł w przynudną końcówkę z jedną arcyważną rozmową, dla której warto było trwać w czytaniu, puenta, która poniża nie tylko intelekt. Ważna powieść, która nie dała rady utrzymać swojego ciężaru. Było mi z tego powodu bardzo przykro. I tyle.
Adam pije kolejną butelkę, jakby szukał dna, jej albo swojego własnego. […] Pod powiekami widzi swojego pięknego człowieka […].
*
– Niezręcznie – przerwał ciszę Adam.
– Miło – odparł Jerzy i się uśmiechnął.
*
Ale Adam wiedział, że to bzdury. Że Maciej strasznie jest zagubiony w swej samotności, bo żonę odsunął na kilometr, a ona jego na drugi, i wytłumaczeń jakichś potrzebuje, by tę pustą przestrzeń wypełnić. Żeby tam było coś pomiędzy nimi, a nie przepaść sama. Tak żonę Maćka matka nauczyła, a Maćka ojciec. Zasada taka, której nawet ich miłość nie mogła przekroczyć. Zasada święta, to i Maćkowi nawet nie mówił, co o tym myśli, żeby mu już w dojrzałym wieku nie mącić w głowie. Za późno było, więc przytakiwał jedynie, żeby lżej się koledze zrobiło na duszy. Żeby ten szacunek nadal zapełniał mu pustkę. Zresztą Adam wiedział, że tych powinności żon już od lat nie ma, ot, męskie złudzenie, czasem potwierdzane przez tę czy tamtą babę, ale to już koniec.
*
Popsuł się świat przez jedną noc jakby mocniej.
*
– Ale nie przypadkiem ci to mówię – podjął Stanisław, przerywając długą już ciszę i wytrącając Adama ze skupienia. – Nienawidzili wtedy i nienawidzą teraz. I będą, za to czy owo. Trzeba odpuścić. Nic nie poradzisz.
*
Zabrakło słów, żeby ta rozmowa mogła trwać dłużej.
*
Cudne to ciało. Ludzkie takie i ludzkie to jego pożądanie. Piękny chłopiec, nagi, jego oczy, nawet jego płacz. Męski płacz, męskie wycie właściwie. Śni Adam i czuje, jakby wreszcie życia dotykał. I pragnie go bardziej.
*
Jak łatwo stadem przepędzić człowieka z grupy. Wypchnąć z własnego otoczenia. Jak łatwo w kimś wszystko zdusić.
*
Wszystko się ułoży. Przecież nie mogli go zabić. Za miłość mieli zabić? — myśli sobie, ale nie ma pewności. Raczej myśli tak dla własnego spokoju.
*
Święte mu się to miejsce wydaje. Wolne od wrzasku. Godne tylko czułości.
*
Myśli o tej nadziei i nawet się jej na chwilę złapał. Przyjemna jest, powstrzymuje dreszcze zimna.
Tomasz Maruszewski, Wrzaski,
Wydawnictwo SQN, Kraków 2022.
(wyróżnienie własne)
Musi się ukoić, przeżyć to wreszcie, a wtedy przyjdzie jakiś plan. Uda się, może.
*
Siedzi na podłodze i płacze, bo nie wie, co się dzieje ani jak się skończy. […] Wyobraźnia może szaleć, nerwy też mogą puszczać. Głowa różne rzeczy może wymyślać, dobre, ale i złe też. Że od wrzasków i przepicia to przecież i można oszaleć.
*
[…] chwycić w dłoń nieznane.
(tamże)
Niedzielne odliczanie literek, raz. Dlaczego chciałam tę książkę przeczytać? Nie pamiętam, potwornie długo czekałam na przyzwoitą cenę. Samo czytanie kolejnych rozdziałów też nie ułatwiało znalezienia odpowiedzi na to pytanie. Książka o pamięci niepamięci i niepamięci pamięci, okraszona tym, co wnosi do życia jednostki twór zwany dalszą rodziną. Oczywiste rzeczy na łonie życia rodzinnego zamieniają się w slalom między nieoczywistymi przeszkodami, całkowicie realnymi i nie do przeskoczenia. Pytania są dwa. Czemu mnie to nie dziwi? I czemu chciałam o tym czytać? Dwa razy należy powtórzyć, odpowiadając tymi samymi słowami: nie wiem. I już się nie dowiem. I nie szkodzi.
Pod wieloma względami był na pewno lepszy niż ojciec, nie dlatego że z moim ojcem jest coś nie tak, ale dlatego że tak jest skonstruowane życie. Ojciec bywa surowy, dziadek nigdy surowy być nie powinien, chociaż mój często jest, ale jakoś da się tę surowość wybaczyć, pominąć, zapomnieć. W moich myślach i wspomnieniach mój dziadek jest wszystkim tym, czym są dziadkowie dla swoich wnuków – skórą obciągniętą na kościach, nadającą kształt niekształtnej materii, kuli światła, ciepła i dobroci.
*
Nie zmienia to jednak faktu, że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą […].
*
– Wie pani, mój dziadek dzisiaj umarł.
Gram cyniczną i skurwysyńską kartą, wyciągam asa z rękawa. Jednak nie z cynizmu czy skurwysyństwa, ale z bezsilności.
*
Gdzie przebiega granica pomiędzy byciem dzieckiem a byciem dorosłym człowiekiem i jak wygląda rytuał przejścia?
*
To wszystko jest już nieistotne, już się nie wydarzy, można na każdym z tych planów przybić urzędową czerwoną pieczątkę z dużym napisem „ANULOWANO” w grubej czerwonej ramce.
*
Trochę szukam, trochę marudzę, trochę odwlekam to w czasie.
*
Dobra, już kurwa. Już wystarczy. Pomyliłem się, OK? Może skupiłem się na tym DDA, bo chciałem jednak coś mieć od dziadka. Cokolwiek. Skoro nie samowar, nie dziennik, w którym spisywał przemyślenia na temat kartek żywnościowych dla ludzi produkujących sofiksy czterdzieści lat temu, no to chociaż może jakąś traumę.
*
I uświadamiam sobie, że dużo trudniejszy, ale dużo bardziej racjonalny jest proces tworzenia sobie beztroski i spokoju na tyle, na ile to jest możliwe, ale tu i teraz.
*
W psychoterapii jest kilka rozmaitych podejść do tego zagadnienia. Niektórzy twierdzą, że wszystko wynosimy z domu rodzinnego. Inni - że połowę. Jeszcze inni, że jakieś dwadzieścia pięć, może trzydzieści procent. Całą resztę wypełniają nasze własne doświadczenia, to, co trafia nam się mniejszym czy większym przypadkiem, przy naszym mniejszym lub większym udziale. […] Na pewno coś jednak stamtąd wyniosłem. Coś nieuchwytnego. Szukam czegoś, czego i tak bym nie rozpoznał, gdybym to znalazł, jak ktoś, kto na hałdzie ma znaleźć jedną konkretną bryłkę węgla, którą zna z opisu, ale nie dostał do ręki zdjęcia porównawczego.
Michał Turowski, Dziadka nie ma,
Instant Classic, Kraków 2021.
(wyróżnienie własne)
— chciałabym, by było jak kiedyś…
— wiesz, że to chciwość?
— wiem, ale cudownie byłoby poskakać na skakance.
260/365
[suplement pikselowy: 22.09.2022]
Sadownik:
(rano do Drzewka)
Ja nie wiem, dlaczego jestem
taki dobry dla ciebie…
Biały Kruk:
(krzyczy z kuchni)
Pracujesz na czwartą aureolę!
Sadownik:
Niech mi Tata powie,
co ja z nią zrobię?
Biały Kruk:
Jakby nie było, to OZE!
Jabłoń:
(nie komentuje, rechocze)
♔ ♕ ♔
Sadownik:
(wieczorkiem o swoich planach podyplomowej edukacji
opowiada, a na końcu dodaje żelazne usprawiedliwienie)
Jak się ma taką żonę…
Biały Kruk:
Ja ci jej nie wciskałem!
Sadownik:
Ale mnie Tata nie ostrzegł!
Jabłoń:
(nie komentuje, rechocze)
Sadownik & Jabłoń:
(w drodze na obiad dojeżdżają do
mało używanego poza sezonem skrzyżowania)
Sadownik:
(o psie wylegującym się na skrzyżowaniu,
który tylko podniósł głowę i leniwie patrzy
na podjeżdżający i mijający go samochód)
Twardziel!
Jabłoń:
Skąd wiesz, że to nie twardzielka?
Sadownik:
Jeśli tak, to idiotka!
(po chwili dodaje)
Wiem, wiem, to seksizm
w najczystszej formie.
Jabłoń:
(zachwyt czasem passato prossimo
wyraziła, bo
dzięki niemu przeszłość bogactwem się staje)
ho scritto.
hai scritto.
ho letto.*
Alma:
(w odpowiedzi zrobiła Drzewku dzień słowami)
the past and the future are
continuously collapsing into
the present.
______________
* napisałam. / napisałaś. / przeczytałam.
* * *
Sadownik:
(już nie może słuchać tej piosenki)
Jabłoń:
(dziwi się bardzo)
Czemu? Piękna aranżacja,
piękna piosenka i pięknie
o miłości!
Lucio Dalla, Canzone.
canzone, cercala se vuoi
dille che non mi perda mai
Niedzielne odliczanie literek we wtorek? Gorzej, to jest bardzo czerstwe niedzielne odliczanie literek, trzy, sprzed dwóch tygodni i dwóch dni. Zaległa we mnie ta książka i nijak zająknąć się na jej temat nie umiałam. Trzeba było czekać.
Stawanie naprzeciwko osób, które utknęły w starotestamentowym przekonaniu, że choroba jest konsekwencją złych czynów, było dla mnie trudne. Stawanie naprzeciwko osób, które twierdzą, że ciężkie choroby są konsekwencją bardzo złych czynów, po tej książce stało się łatwizną!
[…] doświadczenie ludzi nie zgadza się zwykle z tym pomysłem – za dobre nagroda, za złe kara.
”
[…] historia opowiedziana w tej księdze [Księga Hioba] to przypowieść, fabuła przedstawiająca pewne prawdy o świecie.
”
Nie bój się tego. Nie bój się rodzących w Tobie pytań, sprzeciwów, buntów. One są potrzebne, by przyszło nowe.
”
[…] dotarło do mnie główne pytanie tej księgi. A jak się zna pytanie, wtedy można szukać odpowiedzi, bo dopóki się nie wie, o co zapytać, trochę nie wiadomo, co robić z daną rzeczywistością.
”
Nietzsche powiedział kiedyś bardzo ciekawe zdanie o tym, że Bóg stworzył człowieka na obraz i podobieństwo swoje, a człowiek odpłacił Mu tym samym.
”
[…] nie oszukujmy się: mowy nienawiści bardzo dużo jest w samym Kościele. Gdzie? Kiedy się jednych na drugich szczuje, kiedy się jednych przeciwko drugim nakręca. To jest właśnie to! Kościelna mowa nienawiści, jak słusznie zauważył to kiedyś biskup Ryś, wzięła się ze strachu, który ma dwa powody. Pierwszy z nich już znamy: jak wszystko odpuścimy, to świat nam się rozwali. Czyli jest to strach przed tym, że wszystko wymknie się spod kontroli. Drugi z nich jest znacznie gorszy. U jego podstaw jest lęk przed tym, że skoro system „dobro nagroda, zło kara” nie działa, to nieszczęście też nas może spotkać, mimo prawego życia, a tego byśmy nie chcieli. Tu jest ukryty ten drugi strach.
”
Bogu zupełnie obca jest logika coś za coś.
”
Bóg […] czasem tak ma, że daje komuś coś, co mu się bardzo przydaje, a w oczach świata jest głupie, niepozorne, wręcz żadne.
”
Czy deszcz także ma ojca?
A kto zrodził krople rosy?
Hi 38,28
”
Na tym słowie ufam, de facto kończy się wiara. […] Jasne, że trzeba myśleć. […] Tylko co innego jest myśleć, a co innego jest robić z tego oskarżenie, a tak zrobił Hiob.
”
[…] nie wolno własną miarą patrzeć na cierpienie kogoś drugiego. Czasem chce się nam powiedzieć innym, że przesadzają. I uwaga! Zdarza się oczywiście, że ktoś naprawdę przesadza. Natomiast nie przyjmujmy tego za pewnik. Coś co dla Ciebie nie jest ani bardzo dotkliwe ani straszne, dla kogoś może być końcem świata.
”
[…] w cierpieniu drugiego człowieka naprawdę nie są ważne słowa. Pierwszą i najważniejszą rzeczą jest po prostu z tym kimś być tam, gdzie on jest.
”
Gwarantuję Ci, że jeśli przestaniesz wierzgać, czyli mówić, że ma być inaczej, a zaczniesz Go szukać w tym, co Ci się przydarza, to doznasz wyzwolenia.
Adam Szustak OP, Targ zamknięty. Lekcje Hioba,
ilustr. Jacek Hajnos, Wydawnictwo RTCK*, Nowy Sącz 2018.
(wyróżnienie własne)
_____________
* akronim: rób to, co kochasz.
W tym wszystkim chodzi więc o miłość.
(tamże)
trzeba mieć siłę, by się kłócić; trzeba też mieć wiarę i nadzieję na zmianę oraz bazowe poczucie bezpieczeństwa, by kłócić się otwarcie.
wczoraj nie miałam siły, ale pokłóciłam się okrutnie o niepotrzebną mi do niczego nadopiekuńczość i pouczanie. uśmiecham się dziś do wczorajszej kłótni, bo jest dowodem na to, że nadzieję na zmianę miałam.
252/365
mężczyzna nadskakujący kobiecie w wysokiej ciąży. skojarzenia społecznie mile widziane: spełnienie, przyszłość, nadzieja na lepszy czas. a widzisz* symbol permanentnego niedostatku wystarczającej ilości troski na świecie?
251/365
____________
* zobaczyłam dziś po raz pierwszy w życiu.
nad ranem gość audycji radiowej powiedział, że drugi tydzień radość ogromną mu przynosi deszcz, bo wcześniej przez pięćdziesiąt dni u niego, gdzieś w świecie, nie padało wcale. i strzeliło mi do łba pytanie, które zrobiło mi dzień, gdy próbowałam na swoje potrzeby znaleźć odpowiedź:
gdzie, przy czym jest twoja uwaga i wdzięczność?
250/365
mogli zapomnieć o wszystkim, ale nie o psim kocyku. wspólnymi siłami pamiętali. choć kudłata gubi słuch i ma coraz bardziej przyprószone upływem czasu fafle, to pamięć przestrzenno-mięśniową ma doskonałą.
247/365