wpis przeniesiony 3.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Lubię oglądać listę fraz, po których ludzie trafiają na mojego bloga. Jest to dla mnie równie fascynujące jak powód, dla którego tu zostają czy wracają od czasu do czasu. Kilka dni temu zaciekawiła mnie fraza „uwolnić motyla reportaż”. Wbiłam literkę po literce w gugla i odkryłam, że ludzie ci trafiają do mnie przez przypadek szukając informacji o Autorce książki pt. Ołówek. Przeczytałam podczytnik, nie wahałam się ani chwili i… odebrałam ją w piątek z księgarni.
*
— Co ona powiedziała? — zapytała [kandydatka na opiekunkę] Janka [syn p. Katarzyny].
Nie zwróciła się do mnie, nie powiedziała, żebym powtórzyła, że mnie nie zrozumiała, że może z czasem uda się nam porozumieć. Dla niej nie istniałam jako osoba myśląca i czująca. Nie wiem, jak myśleli o mnie ludzie, którzy w mojej obecności zachowywali się, jakby mnie wśród nich nie było. Mówili o mnie w trzeciej osobie i patrzyli jak na przedmiot. Najgorzej, kiedy tak zachowywali się lekarze, świadomi, że SLA pożera ciało, umysł pozostawiając w pełni sprawnym. Zdarzało się, że przy mnie, ale nie do mnie, mówili:
— Niestety nic nie możemy zrobić, nie ma nadziei, dla medycyny akademickiej jest to choroba nieuleczalna, możemy jedynie chorej przedłużać trochę życie — szeptali tak na sali szpitalnej obok mojego łóżka, a mój tata ze zrozumieniem kiwał głową.
Katarzyna Rosicka-Jaczyńska, Ołówek,
Wydawnictwo Poligraf, Łódź 2011.
*
Ten fragment uruchomił skojarzenia, które doprowadziły mnie do wspomnień dotyczących chwil, które dziś wydają mi się absurdalne, świadczące nie o mnie, a już z pewnością nie definiujące mnie jako problemu. Uśmiecham się, gdy patrzę jak długą drogę przeszłam. Nie spotykam już takich ludzi, może wiedzą, że znam lekarstwo...
Bezdzietność była dla mnie w początkowej swej fazie realnym, namacalnym przykładem „choroby psychicznej”, choć w ICD-10 brak na nią numerka. Miałam poważny problem, by jednoznacznie stwierdzić, kto na tę chorobę zapadł.
Ja?
Nie miałam pewności, czy wciąż jestem podmiotem, czy już tylko przedmiotem problematycznych dyskusji.
Weselny gość?
W dniu naszego z Sadownikiem ślubu dawał mi dobre rady dotyczące tego, jak się robi chłopców. Nie oburzył mnie brak delikatności czy taktu. Oburzyło mnie to, że nie jest łaskaw przyjąć do wiadomości, że z dwojga złego wolałabym dziewczynkę…
Dobrze życzący ludzie?
Żałośni. Niezdecydowani w swoim życiu. Bez pardonu z butami do naszego życia się ładujący i informujący, że wiedzą lepiej, a w zasadzie najlepiej, co Sadownikowi i mi najbardziej potrzebne jest do szczęścia — powtarzali swoje z biblijnym namaszczeniem aż do śmiertelnego urzygu…
Nie ma numerka na tę przypadłość w ICD-10?
Oczywiście, że jest!
Odkryłam to dziś. Jak każde zaburzenie psychiczne czy zaburzenie zachowania rozpoczyna się od literki F, i brzmi: F.1.11.10.21. Po rozszyfrowaniu‡ numerek ten staje się uwalniającym lekarstwem… i na weselnego gościa, i na dobrze życzących ludzi.
______________________
‡ 1: pierwsza litera alfabetu: a,
11: jedenasta litera alfabetu: k,
10: dziesiąta litera alfabetu: j,
21: dwudziesta pierwsza litera alfabetu: u,
czyli F.akju buraku! [warzywo dorzucił Sadownik, gdy opowiadałam Mu jak ten numerek powstał].
*
— Nie wiem, jak można jeść niedoprawione jedzenie. Mogę w ogóle nie doprawiać, jeżeli sobie nie życzysz… — dodała z przekąsem.
Nie chciało mi się odpowiadać, komentować, wyjaśniać. Tak błaha sprawa, a wywołała tyle negatywnych emocji. Czy wobec takich bzdur ma to znaczenie, kto ma rację, czyja prawda jest bardziej prawdziwa, czyje argumenty są bardziej dosadne czy przekonujące? Zaczęła mnie przerażać małostkowość spraw, o jakie ludzie są gotowi walczyć, żeby tylko postawić na swoim.
Po paru latach choroby patrzyłam na życie z zupełnie innej perspektywy. Chciałam wykrzyczeć wszystkim zdrowym, wiecznie niezadowolonym ludziom: „Spójrzcie na mnie! Możecie chodzić, mówić, jeść, swobodnie oddychać, pić, spać. Jeszcze wam mało? Zamiast narzekać, podziękujcie Bogu za te dary, bo nie macie wyobrażenia o tym, jak się żyje bez nich. (…)”
(tamże)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz