wpis przeniesiony 3.03.2019.
(oryginał bez twardych spacji)
Mam złe sny od dwóch dni. Od wieczoru, gdy dowiedziałam się od Mamy Koko, że jakiś mądry inaczej, empatyczny nie bardzo człowiek rozłożył w parku na Cytadeli trutkę na zwierzęta. Odeszły już Cztery Psy. Czterech Właścicieli próbuje swój świat złożyć od nowa. Człowiek... to nie musi brzmieć dumnie.
I pomyśleć, że osiem dni temu był Światowy Dzień Zwierza. Właśnie wtedy odhaczyłam na ryjowniku, że bardzo polubiłam tę ludzko-psią, komunikacyjną historyjkę:
Światowy Dzień Zwierza niczym Dzień Kobiet... i niesmak,
że niektórych stać tylko na jeden dzień w roku... i smutek,
że nie każdy ludź jest człowiekiem. Tak, pamiętam i nie ustaję,
wciąż marzą mi się Obywatele...
Odnajduję w sobie Bestię... i złość,
i ślepą furię —
zabiję cytadelowego skurwysyna,
niech no tylko pojawi się w moich snach!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz